Napisane: 8 lutego 2017, o 15:06
@lc:
Zawsze jak znajduje nowa autorke czuje sie jak wielki odkrywca... krew zywiej krazy, oczy iskrza, tysiace mysli krazy i ta dziecieca niecierpliwosc... tak to z jednej strony poczucie a nawet mozna by powiedziec pewnosc ze to bedzie to, ze wsrod miliardow ziarenek piasku ja znalazlam swoj bursztyn z drugiej to ogromna presja by to bylo za mna by poznac kazdy kawalej odkrytego ladu, by to skatalogowac, opisac a potem opublikowac... tak tym razem to Nino ... pokazala mi ze mozna, da sie zrobic z wszystkiego perelke, tylko potrzeba dobrego materialu i przede wszystkim zlotnika... Nie zadziwie wiec was ze zaraz po osmym zyciu rozgladnelam sie za jej nastepnymi ksiazkami... jakiez to bylo uczucie gdy okazalo sie ze jest... jest jeszcze jedna... tylko jedna i az jedna, wiec zaspokoje szybko glod poznawczy, jednoczesnie czujac niedosyt i czekajac na wiecej... "Moj lagodny blizniak", tym razem zapowiada sie ksiazka tylko o milosci wiec to bedzie skok na banji i mialam szczera nadzieje ze lina bedzie za dluga i bede krwawic... mocno krwawic... W spokojny i uporzadkowany swiat Stelli, wkracza jej przyrodni brat, brat z ktora laczylo ja bardzo wiele burzliwych i tetniacych emocjami wydarzen, tylko ze teraz ona jest zona i matka szesciolatka czy postawi wszystko na szale i sprobuje po raz kolejny dotrzec do siebie samej, rozliczyc sie z przeszloscia i moze popatrzyc w przyszlosc? Autorka powoli odkrywa nam cala historie Iva i Stelli, przerywana posuwajacym sie powoli watkiem terazniejszym, troche chaotyczna historia powoli wylania sie z mgly i mroku, lubie gdy tak budowana jest akcja, zostawia to spory potencjal na interpretacje, duzo niewiadomych a jednoczesnie ta falszywa struna, ktora autorka szarpie od czasu do czasu przyprawiajac nas o niepokoj... Ta czesc jest genialna, Podoba mi sie jak pokazany jest Ivo ale to znowu Stella jest dla mnie genialna postacia, troche przypomina mi Tully pani Simons, kazda scena z nia to dynamit emocji, a ja czulam sie jakbym byl w jej obiegu nerwowym, wloknem przez ktory ma lacznosc ze swiatem... pisalam juz o tym w osmym zyciu, troche przygniatajaca narracja, gleboko wewnetrzne przezycia, tak troche przygnebiajaca milosc, czyli cos co ja jak dobrze wiecie kocham... gdyby to byl koniec byloby cudownie... niestety czesc druga w ktorej bohaterka w koncu podejmuje decyzje to juz niestety zjazd z rowni pochylej, nudne elementy, niepotrzebne opisy, jakas taka statyczna jakby w zawieszeniue, mialam chwilami wrazenie ze autorka nie wie sama o czym chce napisac, samej intrygi nie kupuje jest dla mnie niezrozumiala i na sile wpleciona, wydaje mi sie ze Nino nie majac pomyslu zaczela sie troche rzucac w glebokim snie i na sile wymyslila zakonczenie... mimo to jest to dla mnie ciagle mocna 6, solidne emocje, wspanialy portret psychologiczny i na koniec odpowiedz czy wobec milosci kobieta ma w ogole jaki kolwiek wybor poza spadaniem, nie wazne z jak wysoka, nie wazne z jakim skutkiem bo poki trwa spadanie zycie ma sens...