Miałam ambitny plan czytelniczy. Ułożony i w głowie i na stosiku. Tylko, że przyszła wiadomość z pytaniem czy chcę przeczytać i napisać coś o Indygo.
Chciałam.
I plan poszedł się paść.
Od dłuższego czasu szukałam paranormala ze zmiennymi, na co natchnęła mnie Sfora Karoliny Kaim. No i tak się stało, że Indigo pod pewnymi względami wpisuje się w tę zachciewajkę, dlatego gdy dostałam książkę ciekawość była silniejsza i ją sobie tak tylko otworzyłam, żeby zobaczyć ki diabeł.
Otworzyłam.
Zaczęłam.
Wciągnęłam się.
Może nie przepadłam bez pamięci, ale jestem z tej lektury zadowolona.
Nie ma tu naiwnej trzpiotki, za to jest kobieta po przejściach, dojrzała i myśląca. Czasem trochę za mocno przejmująca się pewnymi rzeczami, ale to czyni ją realniejszą. Wkurzyła mnie jedynie tym, że od byłego męża się odciąć nie umiała… Ale czy to nie nasza babska natura, że ciągle mamy nadzieję?
A Markowi przydałaby się jakaś nauczka. Najlepiej kudłata i zębata.
Nie ma też faceta zaliczającego wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka, bo Daniel mimo, że grzeszy urodą to grzeszy też rozumem i kierownika w spodniach potrafi utrzymać. Był też element zaskoczenia, że nasz wilk nie jest alfą! Rzadko kiedy przyszły partner bohaterki czy w ogóle główny bohater, ma w stadzie niższą pozycję.
Co mi mocno pasowało to fakt, że mimo wzajemnego przyciągania Skye i Daniel potrafili nie rzucić się na siebie przy pierwszej nadarzającej, tylko zachować profesjonalizm w ramach łączącej ich, bądź co bądź, biznesowej relacji.
Ale moim ulubieńcem, który rozjaśniał każdą scenę w jakiej się pojawił wcale nie był Daniel
nawet trochę żałowałam, że Skye woli kłaki i żółte oczy, a nie ciemnorude włosy i staroświeckie maniery
Brakło mi trochę humoru i tego jaką on potrafi nieść lekkość w paranormalach, jakby autorka chwilami nie chciała w żadną stronę przesadzić, żeby było dobrze. Było dobrze, ale przy odrobinie luzu jaki potrafi dać grupa wilków byłoby znacznie lepiej
Ale za to jest ładny, literacki język, bez byków, nielogiczności i lapsusów. Super, widać, że zależało na tym, by książka była dopracowana. To się ceni.
Zdecydowanie będę czekać na dalszy ciąg, bo przy ekipie kilku wilków jest potencjał na kontynuację, a nie ukrywam, że już jestem ciekawa co Autorka szykuje dla kilku ze swoich bohaterów
I fakt, zgodzę się z opinią, że większość elementów już była. Ale czyż nie jest tak, że większość romansów czy w ogóle książek to kolejne odsłony tych samych motywów?
Nie ma w ‘Indygo’ jakiś innowacyjnych rozwiązań, ale książkę czyta się z przyjemnością, historia wciąga a bohaterowie dają się łatwo polubić. Chce się więcej, chce się poznać losy innych bohaterów. A o to przecież chodzi
Biorąc pod uwagę, że to debiut, udany moim zdaniem, warto się przekonać samemu. Fabuła jest przemyślana, dopracowana i chociaż jak pisałam wcześniej, coś wtórnego jest, to jednak nie wszystko. Przynajmniej nie dla mnie
Polecam. Warto chociażby po to by poznać nową polską zdolną Autorkę