parę ciekawych spraw poruszyłyście
mniam
po pierwsze: bajkowość romansów...
dla mnie temat wiecznie fascynujący, bo mój pokrzywiony odbiór literatury sprowadza się do tego, że wszystko, co jest fikcją automatycznie zaliczam do fantastyki, więc dla mnie obyczajówka, stylizowany pamiętnik z lat 70., romans regencyjny, hard s-f, dostojewszczyzna czy houllebecqszczyzna, polska przaśność, eligijna patriotyczność czy alterglobalistyczny dramat i tak dalej. posmaku rzeczywistości szukam w innych tekstach i innych przestrzeniach.
no dla mnie chocby polska okołoromansowa obyczajowa literatura to dla mnie pod względem realiów w znacznym stopniu egzotyka nieczęsto spotykana.
moje podsumowanie: co kto lubi i przy czym sie dobrze bawi
po tonach harlekinów pożartych pokuszę się o stwierdzenie, że spokojnie można popełnić harlekin w realiach polskich i to taką "egzotykę na eksport" - z jednej strony Grecy, Argentyńczycy, Włosi itd mają swoją niszę i programy edukacyjne w stylu "dobry Arab nie jest zły" (pamiętając z czym turban się kojarzy chocby Amerykanom
nie wspominając o promocji róznych zawodów na przestrzeni lat
(hm, aktualnie mam wrażenie, że trwa podbudowa prestiżu i dobrego wizerunku amerykańskiej armii...)
skoro mozna mieć reklamówkę Polski w sienenie i nie tylko, to spokojnie można się rozreklamować harlekinem
z drugiej tyglowatość kulturowo-postimigrancka amerykańska oraz, uwaga, australijska spokojnie pozwoliłaby na przyzwoite osadzenie odpowiednich bohaterów w odpowiednich realiach (mówimy wciąż o harlekinie, nie?
idę o zakład, że by się sprzedało.
po drugie: ja mam takie, dziwne może, wrażenie, że badania "czy przeczytałabyś harlekina osadzonego w polskich realiach lub z polskimi bohaterami w rolach głównych" jest podobne jakościowo jak pytanie "czy jesteś katolikiem", tyle samo, statystycznie w szczególnościi
mówi i ogólnie obrazuje sytuację
po trzecie: a może jest tak, że HEA jest dla wielu niewyobrażalne w polskich realiach? pinks - to miałas na mysli? że i tak wszystko skończy się źle? że świat jest okrutny? kobiety (potencjalne bohaterki) koszmarne a faceci (potencjalni bohaterowie) straszliwi?
bo ja przyznam, że to nie brak milionera i to jeszcze ze starymi pieniędzmi na koncie co krok mnie nie nastraja pozytywnie, co raczej lansowana mocno "polska mentalność", która jest "jedna, słuszna i prawdziwa" i za bardzo nie ma alternatywy...
a w ramach takiego postrzegania trudno teoretycznie o pozytywnych bohaterów...
(chociaz pewną nadzieją co jakiś czas napełniają mnie offowe polskie filmy często niezależne... ciekawe poszukiwania różnych historii o różnych odcieniach... nie tylko produkty facetów przeywających swoje kryzysy wiecznego wieku średniego).
po czwarte: ach, te szejki... to jakby spytać dlaczego słynny "Szejk" wciąż jest źródłem inspiracji dla mas autorów (od J.Lindsey zaczynając na Olivii Gates kończąc
a w ogóle to do pełniejszego wglądu w sytuację brakuje mi na polskim rynku romansu erotycznego - zapoznanie się bliższe też by mogło trochę rozjasnić sytuację
(tu powołam się na, eee... ciekawy... artykuł w wikipedii nt romansu - choćby fragmentu o cenzurze oraz "poszerzaniu" harlekinów za naszą zachodnią granicą
po piąte: dołączam do Agrest i ponowię pytanie - wy, piszące w oraz czytające NT: jak patrzycie na koncepcję romansu (bądź bardziej konkretnie: harlekina) w polskich realiach?