„Promienie słońca” Iwona Łukasik – ogólnie tę powieść określiłabym jako lekką, barwną i przyjemną. Ma otwarte zakończenie, ale jest druga część, na którą obecnie poluję. I możliwe, że tam…
Za największą atrakcję tej książki uważam Gerarda Semantowskiego, który jest przystojny, bogaty, uroczy, cierpliwy, uprzejmy, poza tym wszystko zdaje się mu przychodzić łatwo, nie musi się wysilać, często nawet prosić, choćby dlaczego, iż kobiety same wskakują mu do łóżka albo na stół. Chwilami wręcz sprawia wrażenie takiego, co płynie z prądem. No, bogaty laluś bez charakteru na pierwszy rzut oka, ale jednak coś w sobie ma i potrafi walczyć o swoje, od czasu do czasu pokazując pazurki. Naprawdę fajnie został ukazany. Oprócz tego ma ojca-psychopatę i brata-zombie o psychopatycznej fryzurze
Gerard z tą całą swoją uprzejmością i z cierpliwym podejściem do różnych ludzi był po prostu wyjątkowo zabawny Trudno dobrze opisać Gerarda, zdecydowanie lepiej przeczytać „Promienie słońca”. Gerard naprawdę się wyróżnia na tle innych polskich bohaterów (pozostali jakoś mi się zlewają).
Ponadto pojawia się tam kilka innych nietypowych postaci, np. Efron, nadęty dupek, który jest asystentem i przyjacielem Gerarda – według mnie natrętny komar, choć jego wnioski w kwestii laleczek voodoo były zabawne Ewka, kukułcze jajko, której nie zamykała się buzia, choć nie miała nic sensownego do powiedzenia. Lucek i jego polowania na autografy. Mastifo i jego mieszkanie. Oraz parę innych osób.
Główną bohaterką jest Weronika Promień o wyjątkowo charakterystycznym wyglądzie, poza tym sympatyczna i uczynna osoba. W zasadzie nie brakowało jej zdrowego rozsądku. I wzbudzała gwałtowne emocje, nie zawsze pozytywne.
Odrobinę irytowała mnie narracja, gdyż niektóre zdarzenia zachodziły na siebie, gdy bywały ukazywane z dwóch rozmaitych punktów widzenia, ale można do tego się przyzwyczaić.
Na okładce jest napis, który nie jest taki odległy od prawdy:
Jak zaczynasz ją czytać... skończysz nad ranem, niewyspana, ale szczęśliwa.
I jeszcze jedno: wydawnictwo Lucky mogłoby w końcu zatrudnić jakiegoś edytora/ korektora