Światowe Życie nr 314 Milburne Melanie "Rodzinne diamenty" - bardzo mi się podoba, czytałam już kilka razy. Nie żeby zaraz perełka, ale miłe i nieskomplikowane.
Jest tam kilka wzmianek o tym, że główny bohater ma brata chirurga, który właśnie po 5 latach separacji pogodził się z żoną. Takie wzmianki zawsze świadczą o tym, że harlequin należy do jakiejś serii. W tym wypadku szukałam długo bezowocnie, ale wreszcie natrafiłam na trop tego chirurga. Po polsku raczej go nie ma. Jest za to po niemiecku.
http://www.cora.de/cora-shop/julia/julia-themenbande/julia-sommerliebe/julia-sommerliebe-band-0023.htmlSzczęśliwie się złożyło, że miałam ją w domu.
Nieszczęśliwie się złożyło, że autorce coś się porobiło, gdy ją pisała i główny bohater, chyba niezamierzenie, miał trzy różne osobowości, które się przeplatały przez cały czas trwania akcji i nikt mu nie doradził, żeby udał się z tym do psychiatry.
Na przemian a) kochał swoją żonę i chciał z nią być na wieki, b) nie kochał, ale miał ochotę na seks i chciał z nią spędzić 3 miesiące, a potem się rozstać, oraz c) nienawidził jej za to, że wyłudziła wielkie pieniądze od jego kochanej mamusi oraz podejrzewał, że przy rozwodzie ograbi go z połowy majątku.
Gdyby nie było tam ani jednej wzmianki o pieniądzach i podejrzeniach o pazerność, to książka byłaby świetna. Niestety.
To znaczy jeszcze było tam za dużo seksu. Rzucali się na siebie cały czas, co mi się kojarzyło z zajączkami, a że idą Święta, to jakoś to zniosłam. Tylko w momencie, gdy ona płakała na wspomnienie ich córeczki martwo urodzonej, a on ją niby przytulał i pocieszał, wolałabym, żeby mu "nie stało" i żeby jej chwilę potem znowu nie bzyknął. Odrobinka wpółczucia i empatii, zwłaszcza, że to było i jego dziecko, by tu naprawdę nie zaszkodziła. Autorki australijskie i nowozelandzkie niestety są pod tym względem strasznie toporne.
Właściwie to był mój błąd, że doczytałam do końca. Powinnam była rzucić ją w połowie, jak już robiłam z harlequinami setki razy. Nie wiem, czego oczekiwałam. Może czołgania. Może jakiegoś wytłumaczenia jego paskudnego zachowania. Nie było. Może w oryginale jest. Tu niestety zabrakło.