ok, to ja mam pytanie: czy harlequin u nas wydał jakieś tytuły, które można zakwalifikować jako (bleee. jak to brzmi) "romans militarny", ew. "romans wojskowy"? współczesny, żeby nie było, i nie dotyczący weteranów (takich kilka kojarzę po polsku)
a pytam, bo tak sobie czytając sławetny tekst z Rolling Stone 'a o amer. gen. McChrystalu, który to wyleciał ostatnio z funkcji prowadzącego akcję w Afganistanie, sobie przypomniałam, jakże w sumie egzotyką totalną na początku mej styczności z romansem ogólnie romans militarny dla mnie był...
ale czytając sobie powyższy tekst po raz kolejny uderzyła mnie myśl "kurcze, autor (Michael Hastings) chyba miał orgazmiczną przyjemność z pisania - wypisz wymaluj wrażenie jak przy romansach militarnych - autorów kręci temat po prostu i nie udawajmy"
i sobie z naszymi militarnymi kawałkami porównałam, żeby daleko w czasie i przestrzeni nie szukać - ze Żmiją Sapkowskiego. i wracam do pytania z początku: były u nas takie harlekiny czy też nie? a jeśli nie, to czy by miały czytelniczą szansę?
ps.się skojarzyło mi też ostatnio z pozytywnym pijarem naszej armii - vide nagłośnienie ostatniej akcji GROMu, co zresztą ładnie koresponduje z ostatnimi akapitami tekstu z RS