(W ramach krótkiego odpoczynku i rekonwalescencji, udało mi się dokończyć książkę
).
<span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">„Sekrety” - Thornton Elizabeth</span></span> to charakterystyczny dla tej autorki romans historyczny z elementem dreszczyku.
Tym razem główna bohaterka została wciągnięta w szpiegowską aferę, zaś u jej boku pojawia się przyjaciel, który, jak się potem okazuje, bardzo chciałby być kimś więcej.
Wrażenia po lekturze są pozytywne. Jednak przypuszczam, że jeśli ktoś unika wszelkich „sensacji” w książkach, to może być zawiedziony. Stosunek „romans” - „dreszczyk”, wyszedł, mniej więcej, 50/50.
Samą historię miłosną uznaję za średnią, może odrobinę więcej niż przeciętną. Jakoś tak miałam problem z wczuciem się w opowieść. Osobiście drażniły mnie trochę wewnętrzne rozterki bohaterów. Abbie, by chciała, ale nie jest przekonana. Hugh także ma problem z określeniem swoich oczekiwań.
Zaskoczona byłam odkryciem zdrajcy. Już stwierdziłam, iż było przewidywalnie, a tu niespodzianka.
W sumie całkiem przyjemna lektura, tyle, że bez fajerwerków.
(Proszę wybaczyć, jeśli to, co piszę wyda się niezrozumiałe. Usiłuję się wyleczyć z okropnego choróbska, a, jak wiadomo, gorączka nie sprzyja składnemu rozumowaniu.)