Teraz jest 7 grudnia 2024, o 17:48

Harlequin Światowe Życie

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 25 kwietnia 2023, o 10:57

Julia James "Hotel na Karaibach"

Talia Grantham jest córką bogatego biznesmena, jednak jej z pozoru idealne życie wcale nie jest takie przyjemne. Dziewczyna czuje się uwięziona przez ojca tyrana, który terroryzuje ją i matkę. Pewnego razu pozwala sobie na krótką ucieczkę ze złotej klatki i spędza szaloną noc z mężczyzną, którego poznała przy barze. Nie wie, że jej wybranek to Luke Xenakis, człowiek, który poświęcił dziesięć lat życia na zniszczenie jej ojca.

Bardzo przyjemny hq Julii James. Lubię tę autorkę za umiejętność napisania ciekawej fabuły, a przy tym pasjonującej, chwytającej za serce i pełnej wzruszeń, bez popadania z przesadę i konieczności tworzenia męskich bohaterów - totalnych dupków.

Luke ma swoje powody do zemsty ale nie jest typem zimnego drania bez uczuć, który idzie po trupach do celu. Wręcz przeciwnie – od razu się go lubi i można zrozumieć. Owszem, bywa wredny i oschły ale autorka nie przekroczyła pewnej cienkiej granicy, po której bohater staje się bucem.

Talia też jest fajna. Miła dziewczyna, trochę zakompleksiona z powodu trudnej relacji z ojcem despotą ale gdy przychodzi co do czego, nie daje sobie wejść na głowę. Budzi sympatię i można jej kibicować.

Fabuła odkrywcza nie jest ale też nie zgrzyta się zębami, ani nie zasypia podczas czytania. Wręcz przeciwnie – tę historyjkę bardzo szybko i sprawnie się czyta. Ja praktycznie przeczytałam jednym ciągiem, co jest sporym sukcesem, bo zazwyczaj nie jestem w sanie usiedzieć przy książce dłużej niż godzinę. Byłam ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów.

Klimat książki jest fajny, emocjonalny, dramatyczny chwilami. Podoba mi się też sceneria. Wprawdzie autorka unika podawania konkretnych nazw ale opisy karaibskiej wyspy są na tyle sugestywne, że przenoszą w wyobraźni do tego raju z palmami i turkusową wodą.

Całość jest naprawdę sympatyczna i przyjemna w odbiorze. Odpowiednia ilość dramatyzmu, emocji w stylu meksykańskiej telenoweli, co dla mnie jest plusem i równocześnie wszystko to nadal ma ręce i nogi. Jeśli miałabym polecać komuś harlequiny, to właśnie tej autorki. Julia James wie jak napisać dobrą historię dla odprężenia. Moja ocena to 8/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1250439#p1250439
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 czerwca 2023, o 09:37

Trish Morey "Karnawał w Wenecji"

Rosa, biedna dziewczyna z prowincji, pracuje jako pokojówka w jednym z weneckich hoteli. Od dawna marzyła o imprezie karnawałowej, więc gdy udaje jej się odłożyć trochę pieniędzy, wraz z przyjaciółką kupują bilet i wyruszają na spotkanie przygody. Niestety, tłum rozdziela dziewczyny i Rosa zostaje sama. Już ma zamiar wracać do wynajmowanego mieszkania, gdy dostrzega ją przystojny nieznajomy. Zabiera dziewczynę na bal, o jakim nawet nie śmiała marzyć.

To jeden z najgorszych hq autorstwa Morey, jakie czytałam, jeśli nie w ogóle jeden z najgorszych hq jakie czytałam w całym życiu. Przede wszystkim jest źle rozplanowany i cierpi na brak sensownej fabuły. Przez pierwsze 50 stron jest nudny opis balu, na którym niewiele się dzieje i choć pojawia się kilka postaci z potencjałem na zamieszanie w tej opowieści, to potem nie odgrywają one praktycznie żadnej roli więc mogłoby ich w ogóle nie być i niczego by to nie zmieniło. Potem kolejne wydarzenia lecą na łeb i szyję, przez co reszta historii jest tak bardzo skrótowo napisana, że nie ma szans na jakiekolwiek zagłębienie się w fabułę. Brak proporcji, brak odrobiny realizmu, a najgorzej, że postacie są papierowe do bólu (zwłaszcza bohater). Ta historia ani nie jest ciekawa, ani wiarygodna, ani nawet do tego stopnia absurdalna, żeby być śmieszna. Stracony czas. Wiadomo, hq to nie są wyżyny literatury ale nawet w tej kategorii oczekuję czegoś napisanego przyzwoicie i posiadającego choć odrobinę sensu. A przede wszystkim czegoś, co ma emocje. W tej książeczce nie ma praktycznie romansu, ani uczucia, ani nawet solidnej dramy. Szczerze mówiąc, po tej autorce oczekiwałam znacznie więcej, bo ma ona na swoim koncie naprawdę niezłe historie. Tym razem kompletna klapa. Moja ocena to: 2/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1251369#p1251369
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 6 lipca 2023, o 11:27

Julia James "Europa dla bogatych"

Eloise i Vito spotkali się na lotnisku gdy dziewczyna dosłownie wpadła na niego. Vito zapragnął jej od pierwszego wejrzenia, zaproponował więc lot do Paryża prywatnym samolotem i szaleńczą przygodę po Europie. Oczarowana przystojnym i szarmanckim Włochem Eloise zgodziła się bez większego wahania. Kilka gorących tygodni spędzonych razem w najbardziej luksusowych hotelach spowodowało, że para bardzo zbliżyła się do siebie, jednak na ich beztroskim niebie zaczęły się pojawiać ciemne chmury. Vito miał bowiem zobowiązania, o których nie chciał mówić.

Pominąwszy wyjątkowo durny polski tytuł, szczerze powiedziawszy, ten hq to rozczarowanie. Julia James naprawdę potrafi w sensowne historyjki, które mimo totalnego banału przykuwają uwagę. Lubię tę autorkę za umiejętność zbudowania napięcia między bohaterami i wiarygodnej opowieści ale w tej historii nie było nic, co by wyróżniało ją od innych hq. Ani porządnego dramatu, ani wielkiej egzaltacji, ani nawet soczystej kłótni, czy głupiego zachowania bohaterów. Po prostu było do bólu nijako.

Nie chciałabym być źle zrozumiana. Ta historia ma sens, całość trzyma się zdecydowanie logiki i w jakimś stopniu jest wiarygodna. Postępowanie bohaterów nie drażni absurdami ani nie ma głupot, a jednak to klapa. Nudziłam się podczas czytania. Nie przeżywałam nic, nie obeszły mnie losy Eloise i Vita. Po kilku dniach od lektury zapomniałam nawet, że czytałam tę książkę i żeby napisać o niej choć kilka słów, musiałam ją przekartkować, bo zupełnie mi wyleciała z głowy, jakby mi ktoś pamięć wymazał jak w "Facetach w czerni" i nie jest to komplement w stronę tej historii.

Co zawiodło? Prawdopodobnie brak emocji, bo reszta niby wygląda dobrze. Za całość, włącznie z solidnym warsztatem (w sensie sprawy techniczne jak rozplanowanie historii i fabuła), daję 6/10. Jest przyzwoicie ale są dużo lepsze książki tej autorki. Nie była to strata czasu ale też trudno powiedzieć, że mnie ta opowiastka porwała.

W dziale recenzji: http://romansoholiczki.pl/viewtopic.php ... 2#p1251562
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 22 listopada 2023, o 15:49

Mary Lynn Baxter "Mezalians"

Brittany - córka bogatego biznesmena wciąż stara się wykazać, że pracując w firmie ubezpieczeniowej ojca jako agentka ubezpieczeniowa nie ma taryfy ulgowej i nie bierze pieniędzy za nic. Matt prowadzi przedsiębiorstwo zajmujące się wyrębem lasu. Od jakiegoś czasu prześladuje go pech i wciąż traci drogi sprzęt. Wnioskuje więc do ubezpieczyciela o odszkodowanie. Brittany postanawia osobiście zająć się tą sprawą. Zwykły pracownik fizyczny i przywykła do luksusu bogaczka szybko wpadają sobie w oko.

Jak na tak krótki hq, to historia trzyma się kupy. Fabuła jest poprowadzona liniowo i choć są przeskoki czasowe (zwłaszcza pod koniec miałam wrażenie, że autorka na siłę skracała, żeby się zmieścić w limicie znaków), to historyjka jest pod względem kompozycji dobrze rozplanowana. Wszystko ma sens i raczej nie wyłapałam większych nieścisłości.

Za plus uznaję fakt, że on jest zwykłym pracownikiem fizycznym, a konkretnie drwalem. Prowadzi swoją własną firmę ale nie stroni od ciężkiej pracy. To rzadkość w hq, bo najczęściej bohaterami tych książeczek są przedstawiciele klasy średniej lub wyższej. Autorka zagrała na klasycznym kontraście – dziewczyna z bogatego domu, przywykła do luksusu i zwykły facet z niższych warstw społecznych. Bohaterowie ścierają się ze sobą, bo są z dwóch zupełnie różnych światów. Dobrze to wyszło. Wiadomo, nie za bardzo wiarygodnie wypada miłość od pierwszego wejrzenia gdy para zna się zaledwie kilka dni ale to drobna uwaga, bo większość hq cierpi na tę samą dolegliwość.

Mary Lynn Baxter potrafi pisać. Na tyle dobrze warsztatowo, że nie ma się do czego przyczepić. Nie nudziłam się podczas lektury, choć nie znalazłam w tej historii niczego odkrywczego. Ot, zwykły, typowy hq na jeden wieczór. Historia jest prosta i oczywista. Większych zaskoczeń nie ma ale też nic nie razi. Trochę jak zwykle wszystko zostało potraktowane skrótowo i płytko ale trudno oczekiwać czegoś więcej po tym formacie więc nie zamierzam narzekać.

Biorąc pod uwagę fakt, że książkę bardzo szybko i sprawnie się czyta oraz nie ma w niej większych błędów, mogę ją ocenić na 7/10. Nic nie zachwyciło ale nie było też uczucia zawodu. Zwykła prosta historyjka, jakich wiele.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1253068#p1253068
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 12 grudnia 2023, o 12:19

Barbara Boswell "Najlepsza zemsta"

Aleksa Shaw przed dwoma laty przeżyła zawód miłosny. Narzeczony, z którym wiązała nadzieje na przyszłość, okrutnie ją porzucił, praktycznie bez słowa wyjaśnienia. Teraz dziewczyna wiedzie spokojne ale trochę samotne życie, skupiając się głównie na pracy jako fizykoterapeutka. Wszystko zmienia się w dniu, w którym przyjmuje zlecenie poprowadzenia rehabilitacji małej Kelsey. Okazuje się, że dziewczynka jest córką jej dawnego ukochanego.

Zarówno tytuł jak i blurb na okładce zupełnie nie oddają zawartości tej książki. Nie ma tam nic o zemście, a Aleksa nie ma zamiaru na nikim się mścić. Pominąwszy to, ta historia jest dość przyjemna w odbiorze. Bohaterowie nie są papierowi, wyidealizowani, ani też za bardzo jednoznaczni. To zwykli ludzie z wadami i zaletami i to mi się podoba. Aleksa i Ryan są ludzcy. Podobały mi się również postacie poboczne, które nie były tłem dla głównej pary ale pełnoprawnymi uczestnikami tej historii. Nadało to trochę głębi książce.

Są też sceny erotyczne, opisane całkiem zgrabnie i klimatyczne. W ogóle w tej książeczce wszystko ma ręce i nogi. Historia jest sensowna, fabuła, choć prosta to ma sens i nie było ani jednego momentu, w którym łapałabym się za głowę z powodu absurdów. Ta historia mogłaby się wydarzyć naprawdę i to jest kolejny plus.

Styl autorki jest prosty ale bardzo klarowny. Czyta się dobrze, bez przestojów i sprawnie. Jest to chyba moje pierwsze spotkanie z tą pisarką więc zwracałam szczególną uwagę na ten aspekt. Może fabuła nie porywa i nie ma wielkiego napięcia pomiędzy główną parą ale nie zauważyłam też większych wpadek warsztatowych, a całość wypada dobrze.

Nie jest to najbardziej fascynujący hq, jaki kiedykolwiek czytałam ale też na pewno nie jest to gniot. Jest to bardzo sprawnie napisana, całkiem przyjemna w odbiorze krótka historia, która wprawdzie nie porywa ale też nie rozczarowuje. Moja końcowa ocena to 7/10.

W dziale recenzji: https://romansoholiczki.pl/viewtopic.ph ... 2#p1253342
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28686
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 marca 2024, o 11:38

Nawiązując do:
Księżycowa Kawa napisał(a):Nie znam Amandy Carpenter. Nie wiedziałam, że harlequin może być taki głęboki i właściwie taki nieharlequinowy (w sumie raz z tym się zetknęłam); wiele ostatnio wydanych powieści nie dorasta mu do pięt.
Zastanawiam się, czy Julia James nie wzorowała na „Raging Passion” swoich „Zaręczyn w Paryżu”...


Się naprodukowałam swego czasu o tytule, gdy sobie przypomniałam po latach, w Czym jest romans :evillaugh:
viewtopic.php?p=1250004#p1250004

Więc tak: jak najbardziej, Julia James w pierwszych tytułach kontynuowała tradycję harlekina trochę może zagubioną (można ten model znaleźć w niszy Carina Press): umiejętne i w pełni świadome granie z konwencją przy zachowaniu do niej szacunku.

Moim zdaniem Carpenter można czytać w ciemno (ale wciąż RP uważam za jej nr jeden) jesli ceni się starą szkołę harlekinową oraz bierze pod uwagę zmianę romansowych paradygmatów (łącznie z tym, co uważamy za emocjonalnie i moralnie satysfakcjonujące zakończenie)..

Raging Passion
to po pierwsze <znamy model Dziewicza Bohaterka Do Poślubienia - Bohater z Kochanką i wiemy, jak to się kończy; to teraz w ramach tego nierównoramiennego trójkąta zmieniamy proporcje i na pierwszoplanową bohaterkę wyciągamy Kochankę... i patrzymy, co się stanie>.
A po drugie: tak, taka intensywność emocji i styl to też coś, co w popliteraturze mocno zmieniło kształt.
To jest coś, co po prostu trudno osiągnąć w tzw. pojedynkę, więc potrzebna jest redakcyjna ekipa nastawiona na konkretny efekt. To jest kwestia talentu, warsztatu, redakcji oraz czasu (!).
Nie do osiągnięcia w większości dzisiejszych warunków wydawniczych z powodów technicznych.
Oraz samych zmian w gatunku (m.in. pójście w eskapistyczną narrację pierwszoosobową).
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 20 marca 2024, o 12:59

Wzięłam się za to, właśnie dlatego że wspomniałaś o tym tytule; zaciekawiłaś mnie.
Czytając, zapomniałam, że to harlequin, bo w nich tak naprawdę rzadko kiedy jest o emocjach, a już na pewno w nie takim natężeniu. Zresztą wiele powieści, które wydaje się szczególnie obecnie, nie posiada ułamka tego, co właśnie „Raging Passion”. W tym przypadku emocje przesłoniły praktycznie wszystko. Zdecydowanie nie każdy potrafi tak pisać. Przydałoby się coś jeszcze Carpenter, aby sprawdzić, jaki efekt wywoła.
Postać Damiena Kenta właściwie składa się z kawałków, które na oko są z sobą sprzeczne, lecz jednocześnie przy tym tworzą całość, przynajmniej tak to zostało przedstawione.
Julia James tylko raz tak naprawdę wyróżniła się; poza tym zwykle była w porządku. Teraz trafiły mi się „Uroki Grecji”. Polska wersja tytułu jak zwykle od czapy. Jeśli chodzi o treść, zastanawiam się, czy to czytałam wcześniej, czy może chodzi o to, że fabuła jest tak podobna, że mi się zlewa. To było o dziecku, którego rodzice nie żyją, a krewni z obu stron o nie walczą i wychodzi na to, że jedynym rozwiązaniem jest ślub. Sam Anatol był nawet nie najgorszy, bo nie zaczynał od oskarżeń i nie podejrzewał najgorszego.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28686
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 marca 2024, o 13:26

W tym przypadku emocje przesłoniły praktycznie wszystko.

Ja jestem zdania, że to stanowiło o duchu harlekina u początków ("w służbie patriarchatu"): to było zwykle studium stanu emocjonalnego, które miało na celu niejako wesprzeć pogodzenie sie czytelniczki ze swoją dolą (kanadyjsko-protenstancka wersja polsko-katolickiego wezwania do niesienia swego krzyża przez kobiety ;) i kontrolowany eskapizm (w tym podstawowa funkcja romansu: oswojenie kobiecego strachu/leku przed mężczyzną w układzie, gdzie wybranek łatwo może się stać oprawcą i vice versa).

W porządnym harlekinie nie chodziło nigdy o akcję ;)
(dlatego jestem fanką Betty Neels)

RPm jeśli wciąż czytać dzieła z tego harlekinowego okresu jako romanse z HEA, broni się moim zdaniem paradoksalnie najlepiej...
Ale ale: nie jestem pewna, czy nowe ebooki nie zostały aby podredagowane... :yeahrite:

Za to Julię James lubiłam za nie tyle fabuły jako takie, ale za... kurcze, czytając, miałam wrażenie, że ona pisząc ma to rozrysowane detalicznie w piękny wzór :hyhy: I tak, tak jakby planowała to na podstawie dogłębnych studiów na schematami klasyki harlekinowej ;)
Hm, ostatnim takim tytułem u niej jest chyba From Dirt to Diamonds...

Mój ulubiony tytuł to nowela, w której jest bardzo sprawne wykorzystanie motywu "do trzech razy sztuka" i "domyśl się!" (co się bohater najeździł :lol:) - nie chodzi nawet o opowieść, ale o wykonanie...

No i James jest chyba jedną z pierwszych autorek harlekinowych nowego pokolenia HŚŻ debiutującego pod koniec 90. lat, która przedstawia perspektywę obu stron... hm, chociaż nie pamiętam, kiedy stało się to standardem, może jednak wczesniej :niepewny:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 20 marca 2024, o 13:37

Chyba za mało tych starych hq czytałam. W każdym razie większość hq, na jakie trafiłam, były płytkie pod względem emocjonalnym.
Właściwie nie chodzi o akcję, tylko, aby zarys fabuły miał jakiś sens.
Albo o sugerowanie, że warto postawić wszystko na jedną kartę :roll:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28686
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 21 marca 2024, o 06:27

Czytałaś w oryginale czy tłumaczenia?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 22 marca 2024, o 21:57

Julię James? Tłumaczenie.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28686
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 marca 2024, o 18:47

Kiedyś, a było to dawno temu, robiłam porównanie i doszłam do wniosku, że tłumaczenie wiele u takiej James może zmienić.
(ogólnie tłumaczenia starszych harlekinów są trochę barierą).

Jeśli wpadnie Ci w ręce Przygoda w Paryżu (For Pleasure…or Marriage?) to jest to taki tytuł ;)
To jest bardziej studium przypadku niż pełna opowieść i dlatego mają niuanse znaczenie duże :hyhy:

(to z kolei przypomina mi jedną z moich ulubionych Balogh: The Ungrateful Governess, w której przypadku tak właśnie się rozgrywa ten motyw od cudownych latach 90. :lol: )
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 23 marca 2024, o 22:55

Ostatnio za mną chodziło, aby powtórzyć „For Pleasure…or Marriage”, może właśnie w oryginale. Oryginalny tytuł zdecydowanie lepiej brzmi i pasuje.
A w przypadku Balogh miałam właśnie wziąć się za ten tytuł...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28686
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 marca 2024, o 00:14

James ogólnie warto powtórzyć chronologicznie :hyhy:
(co mi przypomina, że jej ostatnich 3 tytułów nie zaliczyłam jeszcze, bo poprzednie blado wypadły).

Ogólnie znaczna część nowych HŚŻetów nie ma tego czegoś, co wyróżniało ten podgatunek na plus. Ale też pojawił się w serii nurt bardzo nowy, adekwatnie pokazujący zmianę mentalnościową młodszego pokolenia czytelniczek :D i niektóre tytuły bardzo znośnie wyglądały...

P I serio polecam zapodać kombodawkę FPoM i Guwernantkę :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 24 marca 2024, o 22:50

Kiedyś się dobiorę, tylko jeszcze nie wiem kiedy.
Chronologicznie? Niezły pomysł, zanim jednak za to zabiorę się minie wiele czasu.
Fakt, te nowe często wydają się płytkie, nie takie jak trzeba, nieprzemyślane. Takie raczej wybrakowane. I coraz mniej mnie do nich ciągnie.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 4 kwietnia 2024, o 17:39

Jennie Lucas "Posklejane serca"

Hana Everly popełniła błąd idąc do łóżka ze swoim szefem. Antonio Delacruz jest bezwzględny, nieczuły, cyniczny i wyrachowany. Twardą ręką prowadzi swoje ukochane linie lotnicze, na których zbił niebotyczny majątek. Ciąża z sekretarką to nie jest da niego najlepsza wiadomość, jednak dziewczyna pociąga go na tyle, że postanawia zrobić z niej swoją stałą utrzymankę. Hana nie ma zamiaru jednak być kolejną z kobiet, które Antonio wykorzysta i porzuci gdy mu się znudzi i stawia twarde warunki.

Jest to jeden nowszych hq. Co ciekawe i stanowi rzadkość, tytuł świetnie oddaje fabułę i odnosi się do konkretnych wydarzeń w powieści. Historia Anonia i Hany jest burzliwa ale nie przesadzona i dość wiarygodnie napisana. Autorka uchwyciła nawet głębię psychologiczną, postaci nie są papierowe, mają swoje motywacje i ich działania są konsekwencją poprzednich czynów. Ma to wszystko sens i nie odczuwa się, żeby autorka w którymś momencie pojechała po bandzie.

Bohaterowie nie są bardzo irytujący, choć Antonio jest początkowo okropnym dupkiem. Znając jednak jego przeszłość, można zrozumieć dlaczego tak podle się zachowuje w stosunku do swojej wybranki. Hana jest za to bardzo cierpliwa i wręcz pobłażliwa, czasem sprawia przez to wrażenie skrajnie naiwnej.

Są odniesienia do japońskiej kultury, a miejsce akcji to m.in. Hiszpania i Japonia. Szkoda że autorka nie poświęciła za wiele miejsca Hiszpanii, z której wywodzi się bohater. Poza drobnymi wstawkami po hiszpańsku nie ma nic, co by się bezpośrednio odnosiło do pochodzenia Antonia. Bardzo lubię jak powieść jest osadzona w danej kulturze i tego mi tutaj brakowało. Nie oczekiwałam cudów po hq ale jednak byłoby miło, gdyby były jakieś choćby drobne wzmianki.

Trochę za szybko wszystko się dzieje, co ma swoje plusy, bo dzięki temu nie ma nudy ale też trudno się wbić w klimat. W ogóle mam wrażenie, że ta historia lepiej by się sprawdziła w trochę dłuższej formie, bo potencjał na rozbudowanie jej był. Jest parę wątków, które można było rozszerzyć, nie tracąc przy tym na tempie akcji.

Cenię sobie styl Jennie Lucas. Jest jedną z moich ulubionych współczesnych autorek hq. Jej opowieści mają sens, nie nudzą, są wiarygodne i dobrze napisane. Mają też większą głębię niż inne hq, a psychologia postaci nie kuleje. Lucas pisze dość racjonalnie, bardzo przyziemnie ale dzięki temu wiarygodnie, co nie jest częstym zjawiskiem w hq. Bohaterowie maja realne problemy, ich tarcia są wiarygodne i to wszystko się klei ze sobą. Owszem, są głupotki i niedoróbki ale trudno w tak krótkiej formie uniknąć wpadek. Dla mnie to jeden z lepszych hq, dlatego daję w pełni zasłużone 8/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1255511#p1255511
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 5 listopada 2024, o 19:39

Mary Lynn Baxter "Kobieta Danclera"

Uwaga, poniżej mogą być spojlery!

Marlee od lat kocha się w Danclerze – starszym przyszywanym bracie, on jednak traktuje ją jak rozwydrzonego dzieciaka, niezdolnego do podejmowania dojrzałych decyzji. Przed laty rozstali się w gniewie. Gdy Marlee łapie potworną infekcję i musi odpocząć kilka tygodni od wyczerpującej pracy modelki, wraca do rodzinnego domu. Jest tam też jej ukochany z nastoletnich lat. Dziewczyna postanawia w końcu stawić mu czoło i jakoś się z nim dogadać, tym bardziej, że od Danclera zależy czy otrzyma pieniądze ze spadku po ojcu, których Marlee bardzo potrzebuje.

To krótka historia autorstwa Baxter. Blurb zdradza zdecydowanie za dużo. Bardzo czuć, że to hq z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Jest ten specyficzny klimat tamtych lat, jest zupełnie inne podejście do społecznych ról kobiety i mężczyzny. Teraz, we współczesnych książkach takie rzeczy by nie przeszły. Uznano by tę historię za seksistowską i niedzisiejszą. Dziwnie się to czytało, mimo iż wiedziałam od początku że to stary hq i spodziewałam się podobnego motywu.

Marlee, mimo że stara się wybić na samodzielność, to jednak jest całkowicie zależna od swojego opiekuna prawnego. Dancler czuje się niemal bogiem, który chce decydować o życiu dziewczyny. Nie podoba mi się końcówka, w której Marlee decyduje się zrezygnować ze swojej niezależności w imię miłości. Wprawdzie Dancler też przewartościowuje swoje życie i zmienia nieugiętą postawę samca alfa dyktującego warunki ale uważam, że autorka za bardzo poszła na łatwiznę i rozwiązała problemy pary poprzez najbardziej wyświechtany sposób – ciążę. Nie lubię gdy utwierdza się szkodliwy mit, jakoby niespodziewana ciąża była rozwiązaniem na problemy w związku.

Bohaterowie nie są szczególnie interesujący, podobnie jak fabuła ale też trudno się do czegoś przyczepić, bo nie ma w tej książce jakichś wielkich głupot. To taka typowa krótka historia, w sam raz na wieczór lub dwa. Szybko się czyta i równie szybko zapomina. Nie ma w niej wielkich emocji i ekscytacji, ot krótka opowiastka jakich wiele. Na pewno nic wybitnego ale też całość jest sensowna pod względem warsztatu i poprawnie napisana, dlatego moja ocena to 7/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1257997#p1257997
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Poprzednia strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość