Strona 1 z 10

Motywy, których brakuje nam w romansach

PostNapisane: 6 marca 2019, o 20:45
przez mdusia123
Czyli tematy/epoki/grupy wiekowe/wszystko czego próżno szukać w romansach, albo jest tego bardzo mało.

Mnie brakuje:

1. W romansach historycznych strasznie brakuje mi grupy wiekowej 40+ (a może być i 50+, nie mówię "nie") jako głównej pary. Dlaczego tam, jak już mamy do czynienia ze starą panną, ma ona maksymalnie 25-28 lat? Faceci też zawsze są najwyżej po trzydziestce.

2. Cierpię z powodu braku (przynajmniej u nas) erotyków (erotyków, nie romansów, w których jest sporo seksu), które byłyby delikatne, romantyczne i pełne czułości (i bez przekleństw co drugie słowo).

3. Coraz więcej wydaje się książek o tematyce LGBT. I ekstra, ale czy na pięć książek z romansem męsko-męskim, nie można wydać jednego o dwóch dziewczynach? W końcu mamy równouprawnienie. Być może na świecie jest z tym lepiej, ale u nas jakoś chyba panuje w tym względzie monotonia tematyczna.

Na razie tyle, może potem sobie coś przypomnę.

PostNapisane: 6 marca 2019, o 22:30
przez Liberty
Faktycznie romansów ze starszymi parami jest mało, nie tylko na polskim rynku, ale jeśli Kristen Ashley nadal będzie w Polsce wydawana, to ona to zapotrzebowanie nieźle zaspakaja; sporo u niej babek 35+ a nawet 40+, podobnie z bohaterami.
Jeszcze trudniej znaleźć romans z parą maj-grudzeń, w którym to ona jest starsza ;)
I choć wydaje się, że jest ich sporo, to jednak dobrych romansów z bohaterką plus size jest tyle co nic, o puchatym bohaterze można zapomnieć.

PostNapisane: 6 marca 2019, o 22:58
przez mdusia123
Z tym wiekiem to ja akurat miałam na myśli głównie historyki i te stare panny, które nawet nie mają trzydziestki. No brakuje mi w tym podgatunku czterdziestolatek niemożliwie.

PostNapisane: 6 marca 2019, o 23:30
przez Fringilla
Co do punktu 1. to w sumie zgadzam się, chociaż bardziej jako "więcej w ogóle różnych bohaterów w wieku różnym", co też nawiązuje do punktu 3 ;)
I tak, historyczne romanse z osobami 40+ to moim zdaniem pole do popisu.
Kurcze, lezy u mnie wciąż jedna z ostatnich Mary Balogh z bohaterką chyba prawie 40-letnią...

Różne typy bohaterów pozwalają też na odświeżanie różnych klisz i klasycznych rozwiązań - rozkmina romansowa bohaterów LGBT+ podsuwa też nowe fajne rozwiązania dla romansowych schematów hetero, więc z korzyścią dla wszystkich :lol:
Ja przy okazji bym też dorzuciła też obecny margines, który jest ciekawy romansowo: różne wariacje aseksualne.

Co do pulchnych bohaterek: zgadzam się i nie tylko jeśli chodzi o literaturę. W ogóle pierwszy i jedyny jak dotąd udany wg mnie film, jaki widziałam z pulchną bohaterką, to Kluseczka.

***

Mnie w romansach chyba bardziej brakuje "jak" niż konkretnych wątków obecnie... To troche się zbiega z punktem 2.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 00:01
przez mdusia123
Fringilla napisał(a):Mnie w romansach chyba bardziej brakuje "jak" niż konkretnych wątków obecnie... To troche się zbiega z punktem 2.


Bo serio chyba łatwiej jest znaleźć w internecie romantyczne i delikatne opowiadanie erotyczne, niż taki erotyk-książkę.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 10:57
przez kejti
mnie nic w sumie nie brakuje ale za to jestem zła, że jest coraz więcej bezsensownych książek wydawanych (sam seks). Ja już praktycznie po nowości nie sięgam.... raz wydano z okładką mega ciała i teraz już tylko takie :zalamka: paranormali w ogóle nie wydają, nic ciekawego ze zmiennymi czy wampirami, ubolewam strasznie :smarkam:

masz rację mdusia, chociaż nie podoba mi się relacja k/k (nie mam nic przeciwko) to z chęcią bym przeczytała żeby zobaczyć jak to wszystko by wyglądało, oczywiście sceny seksu bym pominęła :hihi:

PostNapisane: 7 marca 2019, o 11:52
przez mdusia123
A ja nawet bym miała chętkę na romans k/k, sceny erotyczne też spoko.

Z tymi erotykami to ogólnie jest jedna wielka porażka, bo jak już autorki się biorą za ich pisanie to okazuje się, że pomiędzy jedną sceną erotyczną a drugą w zasadzie nie ma żadnej konkretnej i logicznej fabuły. Można by równie dobrze wywalić wszystko co jest pomiędzy seksem, a pewnie wyszłoby na to samo.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 12:12
przez kejti
usuń sceny z seksem a będzie Harlequin ;) a to już tansze więc wciskają ile się da

PostNapisane: 7 marca 2019, o 12:34
przez mdusia123
Czyli ze skrajności w skrajność: albo wytniemy (względnie mocno skrócimy) wszelkie sceny miłosne, albo nawalimy ich tyle, że na fabułę braknie nam miejsca :).

PostNapisane: 7 marca 2019, o 12:45
przez giovanna
A ja powiem, że mi to w ogóle brakuje romansów historycznych, Bis się ostatnio "ociąga" z wydawaniem, w ogóle mam wrażenie jakby chcieli z nich zrezygnować. Amber ostatnio też malutko prawie same wznowienia. HarperCollins niby wydaje, ale tematyka tych romansów jak dla mnie niezjadliwa: postacie ubrane w historyczne stroje, a tematyka współczesna. A z tym staropanieństwe w historykach to myślę, że tak raczej było, wtedy kobiety wychodziły za mąż bardzo wcześnie i taka czterdziestka czy starsza to już była uznawana za "stojącą nad grobem". Mężczyzni nawet ci po czterdziestce czy starsi żenili się z nastolatkami, starsza kobieta nie mogła urodzić dziecka, a w sumie o to chodziło, o przedłużenie rodu, przekazanie majątku itd.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 12:49
przez Dorotka
A ja dla odmiany chętnie przeczytałabym coś o szczęśliwej mężatce, bo tych singielek po trzydziestce albo panien z odzysku mam już po dziurki w nosie. Koniecznie z humorem i bez zbędnej dramatozy.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 13:17
przez mdusia123
giovanna napisał(a):A z tym staropanieństwe w historykach to myślę, że tak raczej było, wtedy kobiety wychodziły za mąż bardzo wcześnie i taka czterdziestka czy starsza to już była uznawana za "stojącą nad grobem". Mężczyzni nawet ci po czterdziestce czy starsi żenili się z nastolatkami, starsza kobieta nie mogła urodzić dziecka, a w sumie o to chodziło, o przedłużenie rodu, przekazanie majątku itd.


W normalnym życiu pewnie tak, ale romanse do prawdy i realności historycznej zawsze podchodziły raczej dosyć luźno. Tak samo jak i do kwestii obyczajowych: w romansach bardzo często związek jest konsumowany przed ślubem, często nawet przed zaręczynami, w prawdziwym życiu jednak przeważnie grzecznie czekano. Więc w sumie to nie widzę problemu, aby nie można było napisać romansu o czterdziestoletniej wdowie i jakiejś jej nowej miłości.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 13:25
przez •Sol•
Dorotka napisał(a):A ja dla odmiany chętnie przeczytałabym coś o szczęśliwej mężatce, bo tych singielek po trzydziestce albo panien z odzysku mam już po dziurki w nosie. Koniecznie z humorem i bez zbędnej dramatozy.

Rety tak...
W ogóle tak strasznie brakuje mi komedii romantycznych, ale takich że idzie się posikać, a romans jest dodatkiem. Albo nawet nie dodatkiem, tylko w ogóle czegoś jak Wredne Igraszki czy Pokusy i łakocie.

Brakuje mi też romansów jako takich, ale z fajnym klimatem. Że nie tak, że wszystko jedno gdzie bohaterowie by byli, ale czegoś z duszą miejsca nietypowego. Nowy Jork choć bywa cudny w książkach opatrzył się na wszystkie strony.

Brakuje mi też polskich romansów. Nie obyczajówek z wątkiem romansowym. Tylko romansu z wątkiem Polski.
Wkurzam się strasznie na młode polskie autorki, które piszą i teraz debiutują niemal hurtem, ale co debiut to książka w Stanach. Serio każda tam była i zna realia?
giovanna napisał(a):A ja powiem, że mi to w ogóle brakuje romansów historycznych
chyba mnie też. Chciałabym wreszcie coś solidnego żeby móc wreszcie do nich wrócić.
Porażka z trzecią Maiden Lane od Hoyt mnie uszkodziła dla romansów historycznych...

PostNapisane: 7 marca 2019, o 13:53
przez mdusia123
Mnie zastanawia dlaczego polskie autorki książek kobiecych kręcą się wokół praktycznie tego samego stylu i bardzo zbliżonej formy. Mam wrażenie, że każda kolejna polska obyczajówka to po prostu kopia "Nigdy w życiu"- ta sama forma (książka pisana w pierwszej osobie, trochę jak pamiętnik), bardzo podobne poczucie humoru.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 14:03
przez •Sol•
Dlatego, że u nas panuje dziwne przeświadczenie, że skoro raz się jakaś forma udała to trzeba do bólu ją wykorzystać ;)
A jeśli czytelniczki chcą domku na wsi/Mazurach/górach/niewiadomogdziejeszcze to się to pisze ;)

PostNapisane: 7 marca 2019, o 14:26
przez mdusia123
I tym sposobem mamy na polskim rynku tysiąc pięćset sto dziewięćset takich samych książek, w których zmieniają się jedynie imiona i lokacje.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 16:08
przez Dorotka
A ja się założę, że to nie tyle jest wina autorek, co trendów, które narzucają im wydawnictwa. Ma być sielsko-anielsko, bo małe białe domki na pięknej polskiej wsi dobrze się sprzedają. A że to w kółko to samo? No to co? Najważniejsze, że się sprzedaje.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 16:16
przez Kawka
mdusia123 napisał(a):Mnie zastanawia dlaczego polskie autorki książek kobiecych kręcą się wokół praktycznie tego samego stylu i bardzo zbliżonej formy. Mam wrażenie, że każda kolejna polska obyczajówka to po prostu kopia "Nigdy w życiu"- ta sama forma (książka pisana w pierwszej osobie, trochę jak pamiętnik), bardzo podobne poczucie humoru.


Z ust mi to wyjęłaś. Dlatego, od bardzo długiego czasu nie tykam polskich obyczajówek.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 16:19
przez mdusia123
Ja myślę, że sprawa wygląda jeszcze inaczej: po tym jak powieści Katarzyny Grocholi odniosły sukces, wydawnictwa stwierdziły, że taki klimat się sprzeda, więc zaczęły wśród nadsyłanych książek szukać czegoś podobnego i właśnie to wydawać.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 16:22
przez Viperina
Jeśli chodzi o wydawane w Polsce romanse historyczne, to brakuje przede wszystkim autorek, które są uznawane i nagradzane, a w Polsce się ich nie wydaje. Niby Bis zaczął wydawać Elizabeth Hoyt, ale są przy piątym tomie, podczas gdy dwunastoczęściowa seria dawno się skończyła, a pisarka zaczęła wydawać następną. Nie ma Joanny Bourne, Katharine Ashe, Adele Ashworth, wydano bardzo mało Laury Lee Guhrke, w ogóle nie wydaje się Kerrigan Byrne, Charis Michaels, K.C. Bateman, Pameli Clare, Mayi Rodale, Sherry Thomas, Laury Kinsale. Szkoda.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 17:25
przez mdusia123
Prawdopodobnie nie tylko w historykach mamy takie braki. Też mnie to boli.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 17:57
przez Viperina
Tendencja poszła w wulgarne erotyki, NA i YA, jak dołożymy do tego fatalną jakość tłumaczeń romansów, to no cóż... Czytam bardzo dużo, ale po polsku jakieś 5% ogólnej liczby książek, jakie czytam.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 18:02
przez mdusia123
Te erotyki to jeszcze ten wyż "po Grey'owy". Spadnie popularność trylogii, będzie wychodziło mniej erotyków w tym typie. Chyba.

PostNapisane: 7 marca 2019, o 19:03
przez Fringilla
giovanna napisał(a):HarperCollins niby wydaje, ale tematyka tych romansów jak dla mnie niezjadliwa: postacie ubrane w historyczne stroje, a tematyka współczesna.

Tytuły? ^_^

giovanna napisał(a):A z tym staropanieństwe w historykach to myślę, że tak raczej było, wtedy kobiety wychodziły za mąż bardzo wcześnie i taka czterdziestka czy starsza to już była uznawana za "stojącą nad grobem". Mężczyzni nawet ci po czterdziestce czy starsi żenili się z nastolatkami, starsza kobieta nie mogła urodzić dziecka, a w sumie o to chodziło, o przedłużenie rodu, przekazanie majątku itd.

Hm, i tak i nie, zależy też gdzie (w jakim środowisku) i kiedy *trichę inaczej w średniowieczu, inaczej w XVIII w.) - w północnej.zachodniej Europie poza arystokracją jednak kobiety często wychodziły za mąż po 20. i tuż przed 30., a ponadto - biorąc pod uwagę umieralność ogólną oraz wśród kobiet - na kolejne żony brano wdowy nawet z odchowanymi dziećmi i stare panny z doświadczeniem prowadzenia domu.
I znowu: wbrew pozorom ludzie zawsze dobierali się w pary w ramach podobieństwa - także wieku ;) To często presja społeczna/rodziny odbierała możliwość wyboru, ale jeśli człowiek podróżował/przenosił się (rzemieślnicy, kupcy, ówcześni pracownicy umysłowi)...
W rodzinach mieszczańskich to też przede wszystkim kwestia koneksji ekonomicznych i kumulacji majątków, gdzie kobiety miały często więcej do powiedzenia niż wśród "klas wyższych".
Ogólnie: kurcze, jest z czego czerpać.
Tylko pytanie: kto to faktycznie będzie czytać :)
Taka debata ma miejsce w anglojęzycznej sferze dotycząca romansów z bohaterami o niekoniecznie północno-europejskich korzeniach ;)

Dorotko - ale wciąż romans stricte? Wątek "relacja ustabilizowana"? ;) Czy jako tło?

***
My trochę mamy ogólnie problem z różnorodnością w ogóle... Od półek sklepowych po typ budownictwa :lol:

Ale znowu: takich świrów jak my, konsumujących dużo, jest niewiele (a tych, co konsumują nie tylko po polsku, jeszcze mniej)... Konsumenci to w większości tacy, którzy faktycznie czytają jeden romans+obyczajówkę na rok (i coś tam jeszcze) i im się nie opatrzyło :niepewny:
I jeszcze lezy na stosie w empiku po męczącym tygodniu.
A we wszystkich mediach Pani Amatorska Pisarka od literatury przemocowej :/
Jak z Greyem, że znowu przytoczę: kto czytuje erotyki, tego Grey jednak lekko nudzi (nie wspominając o formie).

Niby Bis zaczął wydawać Elizabeth Hoyt, ale są przy piątym tomie, podczas gdy dwunastoczęściowa seria dawno się skończyła, a pisarka zaczęła wydawać następną.

A z drugiej strony, Viperyno, widzisz problem, jaki mają czytelniczki z Hoyt, nawet w tym temacie poruszony ;)
Trudna sprawa, ja się zgadzam...

PostNapisane: 7 marca 2019, o 19:15
przez mdusia123
Tak, chyba mogę stwierdzić, że właśnie takiej różnorodności brakuje mi najbardziej.