Teraz jest 1 października 2024, o 01:30

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 21018
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 21 czerwca 2012, o 11:44

Basik, napisz czy książka fajna, bo po tej scenie to nie wiem czy się warto za nią brać. :evillaugh:
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 21 czerwca 2012, o 16:40

Ja też jestem ciekawa :rotfl:

Nie wiedziałam, że mamy taki wątek na forum. Ja biedna coś co jakiś czas gdzieś znajduję, forum to istna studnia bez dna :]

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 21 czerwca 2012, o 16:52

jako i ja ;) ciekawi mnie też czy ten mąż to na stałe jest czy jakiś wciśnięty na siłę i chwilę żeby po kilkunastu stronach opuścić ten padół łez :evillaugh:

Duz, ten temat to kolejna kopalnia książek do przeczytania :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 21 czerwca 2012, o 17:27

Tiaaa własnie to spostrzegłam. :rotfl: Chyba nie ma co liczyć, że poznam wszystkie zakamarki forum, a już myślałam, że jako tako wiem co i jak :zalamka: :hahaha:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 21018
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 22 czerwca 2012, o 01:03

Nie licz. Ja po prawie 4 latach jeszcze się do wszystkich wątków nie dobrałam, a forum się rozrasta coraz bardziej. :hyhy:
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 22 czerwca 2012, o 10:11

Pewne zachowania nie przystoją wdowie w pierwszych tygodniach żałoby.
Grzeszna namiętność - Grant Cecilia


a tym nie przystającym zachowaniem jest masturbacja ^_^

Avatar użytkownika
 
Posty: 21018
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 22 czerwca 2012, o 14:24

A to faktycznie wdowie nie przystoi. :evillaugh: Coraz ciekawsza się ta książka robi, muszę koniecznie przeczytać, skoro są tam takie teksty.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 22 czerwca 2012, o 14:27

Kawko, nawet w najlepszej książce znajdują się fragmenty nad którymi można zatrzymac się i przeczytać raz jeszcze z zastanowieniem czy aby prawidłowo czytamy ;)
A w tekście, ciągłości i znajomości bohaterki, to nie razi. Uwierz mi ^_^

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 22 czerwca 2012, o 19:09

oj chyba nie przystoją..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 26 czerwca 2012, o 21:04

Być może już to wklejałam, nie pamiętam, ale kocham tę scenę. :rotfl:

Księżniczka Julie Garwood

- Zapomnieliśmy chyba o celu dzisiejszego spotkania. Caine wstał i podszedł do
Aleksandry. - Pozwolisz, że zerknę na tę listę?
- Tak, oczywiście.
Caine wrócił ze spisem na swoje miejsce.
- Lista nie jest kompletna - wyjaśniła Aleksandra. - Jest tu dziesięć pozycji, ale
jeśli zechcesz dorzucić jedno lub dwa nazwiska, proszę, zrób to.
- Sądzę, że powinniśmy zacząć bez Gweneth - odezwał się książę. - Caine,
przeczytaj pierwsze nazwisko. Przedyskutujemy kandydaturę.
Caine rozprostował złożoną na pół kartkę, przebiegł wzrokiem notatki i spojrzał
na brata.
- Zaczynaj, synu - nalegał książę.
- Pierwszym kandydatem jest Colin - ogłosi! Caine wpatrując się w brata.
- Tak, ale został skreślony - wtrąciła Aleksandra. - Proszę, czytaj dalej.
-Chwileczkę - przerwa! Caine-- Chciałbym wiedzieć, dlaczego go skreśliłaś.
Aleksandro. Sama umieściłaś go na liście czy ojciec to zasugerował?
- Ja podyktowałem jej Colina - odezwał się książę. - Nie znali się nawet, gdy
zaczęliśmy sporządzać ten spis. Sądziłem, że to nie najgorszy pomysł, ale teraz
widzę - to nie ma sensu. Nie pasują do siebie.
Caine był przeciwnego zdania. Iskry przelatujące między Colinem a Aleksandrą
prawie parzyły, ale żadne za nic w świecie nie chciało przyznać, co jest powodem
tego napięcia.
- Jak doszedłeś do wniosku, że do siebie nie pasują? - spytał ojca Caine.
- Popatrz na nich tylko, synu. To oczywiste. Aleksandra wygląda na
przygnębioną, a odkąd przyszli Colin nie przestał marszczyć czoła. Wyraźnie
widać, że źle się czują w swoim towarzystwie. A to jak wiesz, nie wróży nic
dobrego w małżeństwie.
- Może zmienimy temat, Caine? - odezwał się Colin.
- Colinie. czy musisz być tak nieprzyjemny? - spytała Aleksandra. Gdy nic nie
odpowiedział, zwróciła się do Caine'a:
- Był chory - powiedziała tonem usprawiedliwienia.
Książę popatrzył karcąco na syna.
- To chyba rzeczywiście powód jego zachowania...
- Aleksandro, czy gdyby Colin zgodził się z tobą ożenić, wyszłabyś za niego? -
zapytał Caine.
- Już się zdeklarował. Zresztą i tak nie zostałby przyjęty -odpowiedziała.
- Dlaczego?
- Czy zostawisz już tę sprawę? - wtrącił Colin.
Caine zlekceważył prośbę brata. Aleksandra zastanowiła się chwilę nad
odpowiedzią. Nie miała ochoty na szczegółowe wyjaśnienia.
- Nie przyjęłabym jego propozycji, gdyż odmówiłby korzystania z mojego
dziedzictwa.
- Niech mnie diabli, jeśli tknąłbym twoje pieniądze...
- No, właśnie. Teraz rozumiesz, Caine?
Caine nie rozumiał. Wyraz twarzy brata przekonał go jednak, by nie drążyć
tematu. Colin wyglądał, jakby miał się na kogoś rzucić, a Caine nie zamierzał być
ofiarą jego furii.
- Czy nie można jakoś inaczej rozwiązać tej sytuacji? -ciągnął. - Aleksandra nie
powinna się spieszyć...
- Musi się spieszyć - przerwał mu ojciec.
- Dziękuję ci za troskę, Caine - dodała Aleksandra.
-Czytaj dalej, synu. Jakie jest następne nazwisko na liście?
Caine poddał się. Następna pozycja również była skreślona, przeczytał więc
trzecią:
- Horton. Hrabia Wheaton.
- Spotkałem go kiedyś - powiedział książę. - Wydał mi się dość porządnym
typem.
Caine potakująco kiwnął głową podczas gdy Colin poruszył się niespokojnie.
- Coś nie w porządku, Colinie? - spytał Caine.
- To pijak. Nie nadaje się.
- Pijak? - Książę był zdziwiony. - Nie miałem o tym pojęcia. Skreśl go, Caine -
polecił stanowczo. - Nie oddam jej pijakowi.
- Dziękuję, wuju Henry.
Colin czuł, że za chwilę wybuchnie. Powstrzymywał się resztką sil. Właściwie
sam nie pojmował, dlaczego jest taki zły. Odmówił ślubu z Aleksandrą ale. do stu
piorunów, nie mógł znieść myśli, że dotknie jej ktokolwiek inny.
Jakby było to najnaturalniejsze w świecie, opar! się znów wygodnie i otoczył
Aleksandrę ramieniem. Odruchowo przysunęła się bliżej. Poczuł, że drży i równie
trudno przechodzić jej przez to wszystko jak jemu.
Caine miał rację. Musi się znaleźć jakieś inne wyjście.
Brat przeczytał następne nazwisko:
- Kingsford, hrabia Lockwood. - Gweneth sugerowała Kingsforda - powiedział
książę. -
Ujęły ją jego dobre maniery. Colin potrząsnął głową.
- Może jest uprzejmy, ale ma również reputację sadysty.
- Dobry Boże... - z przerażeniem powtórzył książę. - Sadysty, mówisz? Skreśl
go, Caine.
- Tak. ojcze - zgodzi! się Caine i czytał dalej: - Williams, markiz Coringham.
- Skłaniałem się ku tej kandydaturze - powiedział ojciec z nutą entuzjazmu w
glosie. - To miły człowiek. Znam jego rodzinę od lat. Harry to dobra krew.
Caine z trudem utrzymywał powagę, widząc Colina przecząco kręcącego głową.
- Harry jest kobieciarzem - oświadczył.
- Co ty powiesz?... - książę znów był zaskoczony opinią syna.
- Musimy częściej wychodzić z Gweneth. Byłbym lepiej zorientowany w tych
sprawach, gdybyśmy więcej bywali wśród ludzi. Dobrze więc, on również się nie
nadaje. Nie wydamy Aleksandry za rozpustnika.
Caine, nie spuszczając wzroku z brata, wymienił następne nazwisko:
- Johnson, hrabia Wentzhill. Nie zdążył wymówić do końca tytułu, gdy Colin
energicznie pokręcił głową. I tak było do końca. W każdym z kandydatów
znajdował jakieś wady. Kiedy Caine przeczytał ostatnie nazwisko, na twarzy
księcia, zmęczonym gestem podpierającego czoło, malowało się poczucie klęski.
Caine ledwie powstrzymywał rozbawienie. Brat miał niejaką trudność z
wyeliminowaniem osoby Morgana Atkinsa, hrabiego Oakmount. wymienionego na
zakończenie. Caine nie mógł się doczekać, jaki tym razem druzgocący argument
wymyśli Colin.
- Poznałam Morgana - odezwała się Aleksandra. - Przyszedł do domu Colina w
interesach. Wydawał się bardzo miły.
W jej głosie zabrakło jednak przekonania. Nie umiała już ukryć, jak okropnie się
czuje w tej sytuacji. Miała wrażenie, że nie ma żadnego wpływu na swą
przyszłość. Jak bezwolna marionetka.
- Nie mogę nic powiedzieć o Morganie - stwierdził Caine. -Nigdy go nie
widziałem.
- Ja go poznałem - powiedział ojciec. - Dość mi się podobał. Może
zaprosilibyśmy go na... Dlaczego, na miłość boską znowu kręcisz głową Colinie?
- Właśnie, bracie - podchwycił Caine. - Co zarzucisz Morganowi?
Colin głośno westchnął. Trudno było mu wynaleźć coś przeciw temu
człowiekowi. A Caine nie pomagał mu się skupić. Zaczął się śmiać.
- Nic ma w tym nic śmiesznego - burkną! Colin.
- Ależ owszem - zaprzeczył Caine. - Zastanówmy się. Do tej pory odrzuciliśmy
dziewięciu kandydatów ze względu na pijaństwo, skąpstwo, obżarstwo, zazdrość,
sadyzm, zachłanność, lubieżność. i tak dalej, i bardzo chciałbym usłyszeć, co masz
przeciwko Morganowi. Mam wrażenie, że wyczerpałeś już wszystkie grzechy
główne. Colinie.
- Co ty sugerujesz, Caine? - spytał Colin.
- Żaden z nich nie jest według ciebie odpowiedni.
- Owszem, żaden nie jest odpowiedni. Myślę o szczęściu Aleksandry. Jest
księżniczką. Zasługuje na coś lepszego.
Ta ostatnia uwaga wszystko Caine'owi wyjaśniła. Rozumiał teraz, dlaczego brat
jest w takim podłym nastroju. Oczywiste było, że pragnie Aleksandry, ale
wydawało mu się, że nie jest jej godzien. Och, tak, o to chodziło, pomyślał Caine.
Jako młodszy syn. Colin nie dziedziczył majątku ani tytułu. Obsesja zbudowania
imperium również wynikała z potrzeby potwierdzenia swej wartości. Caine był
dumny z niezależności brata, ale właśnie ta uparta niezależność mogła sprawić, że
straci Aleksandrę.
Oczywiście można tego uniknąć zmuszając go do małżeństwa.
- Co z tym Morganem? - wrócił do rzeczy książę. - Co masz przeciw niemu?
- Nic - wydusił Colin.
Książę uśmiechnął się kiedy syn otworzył usta, by jednak coś dodać:
- Jeśli Aleksandra chce mieć dzieci z krzywymi nogami.
- Boże, zmiłuj się... - ojciec bezradnie padł na poduszki kanapy.
- Czy Morgan ma krzywe nogi? - spytał Aleksandrę Caine. Był z siebie dumny.
Udało mu się zadać to pytanie bez cienia uśmiechu.
- Muszę wyznać, że nie przyjrzałam się jego nogom, ale jeśli Colin tak twierdzi,
to z pewnością prawda. Czy muszę mieć dzieci?
- Tak - powiedział Colin.
- W takim razie on też się nie nadaje. Nie chcę, by moje dzieci miały krzywe
nogi.
Dyskusja trwała jeszcze godzinę. Caine i książę rzucali kolejne nazwiska
potencjalnych pretendentów do jej ręki. a Colin kolejno wszystkich odrzucał,
każdemu wynajdując jakąś wadę.
Caine świetnie się bawił. Przysunął sobie podnóżek i wygodnie wyciągnął nogi,
wysłuchując miażdżących argumentów brata.
Colin natomiast był coraz bardziej zdenerwowany. Cofnął ramię z pleców
Aleksandry. Siedział teraz pochylony do przodu, z łokciami opartymi na kolanach i
wpatrywał się w wymieniającego dalsze nazwiska ojca.
Przedłużająca się narada stawała się dla Aleksandry nie do zniesienia. Usiłowała
zachować maskę spokoju na twarzy, ale coraz bardziej nerwowo ściskała dłonie.
Kiedy pomyślała, że nie wytrzyma już ani jednego nazwiska więcej. Colin oparł
się na kanapie i przykrył ręką jej dłonie. Uścisnęła go, mimo że nie pragnęła, by ją
pocieszał.
- Aleksandro, co chcesz zrobić?
To pytanie zadał Caine. Krępowała się powiedzieć prawdę i przyznać, że ponad
wszystko pragnie wyjść za maż z miłości. Chce takiego małżeństwa, jakie mieli jej
rodzice, lecz to nie jest możliwe.
- Myślałam o wstąpieniu do klasztoru, ale matka przełożona się nie zgodziła.
Na widok łez w jej oczach, mężczyźni nawet się nie uśmiechnęli, słysząc to
nieco zabawne oświadczenie.
- Dlaczego się nie zgodziła? - spytał Caine.
- Nie jestem katoliczką - wyjaśniła. - To poważna przeszkoda.
Teraz pozwolił sobie na uśmiech. Po prostu nie mógł się opanować.
- Nie byłabyś szczęśliwa jako zakonnica.
W tej chwili też nie była szczególnie szczęśliwa, ale uznała, że niegrzecznie
byłoby to wyznać.
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 26 czerwca 2012, o 22:51

dobre..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 3 lipca 2012, o 16:29

Znalazłyśmy fajne miejsce, stoliki przed knajpką nad samym morzem. Kelner przyniósł nam karafkę wina, grecką słodką kawę, winogrona i brzoskwinie. Siedzimy, patrzymy, marzymy, nie myślimy. Z knajpy dobiega hałas greckich głosów. Pewnie sami Grecy, bo to już po sezonie. W pewnym momencie do środka weszło kilku blondynów, dużych facetów. Chyba Niemcy. Wszystko było dobrze przez chwilę, aż nagle tłum wrzeszczących i szarpiących się mężczyzn wypadł z kafejki i przetoczył się do naszego stolika. Znalazłyśmy się w samym środku całkiem poważnej bitwy.
— Włazimy pod stół! — najpierw bohatersko krzyknęła Matylda.
— Pod który, jak wszędzie się tłuką! — wrzeszczałam do niej.
— Łap za krzesło i się broń! — rozkazała Mati. — Potem się wycofujemy.
No to złapałam, ale mi wytrącili i padłam jak długa. Zaczęłam pełzać między ich skaczącymi nogami. Tymczasem jeden z Greków nieoczekiwanie stanął jak żona Lota i zapatrzył się w nader obfity biust Matyldy. W tym momencie dostał w brzuch i tak się wściekł, że zaczął tłuc na oślep. Ja
nieopatrznie się podniosłam i wpadłam na tego furiata. Myślałam, że mnie zabije, więc, niewiele myśląc, walnęłam go,chyba jakimś sierpowym i... wybiłam mu ząb, a sobie palec. Matylda doleciała, żeby mi pomóc, i dołożyła mu w oko, że padł jak długi.
Dalej to już było z górki. Waliłyśmy, jak i gdzie popadnie. Ja zdobytą na wojnie nogą od krzesła, Matylda metalową tacą kelnera. Tłum wepchnął nas do środka. Wdrapałyśmy się z Mati na bar i z góry waliłyśmy każdego, kto się nawinął. Nie miałyśmy wyjścia, w dosłownym tego słowa
znaczeniu. Z przerażeniem zorientowałam się, że jesteśmy jedynymi kobietami w tym lokalu. Ja zgubiłam sandał, a Matylda... rękaw i kawałek pleców od sukienki. Moja kiecka ociekała czerwonym winem. Wyglądałam jak zakrwawiona. Tak żeśmy sobie tłukły w rytm greckich melodii, bo cały czas coś grało, aż... przyjechała policja.
Nas niestety też chcieli zgarnąć, chociaż byli lekko skonfundowani dwiema uzbrojonymi blondynkami na barze, ale w tym momencie pojawił się ocknięty ten z wybitym zębem i podbitym limem. Coś tam zagadał, policjanci mu zasalutowali i odprowadzili nas grzecznie na bok. Okazało się, że to komendant miejscowej policji.
— Drogie panie, jestem pod ogromnym wrażeniem —trochę seplenił, patrząc jak zahipnotyzowany na Matyldę, i konkretnie na jej biust. Nawet przy tym się oblizywał, ale warga mu puchła szybko, więc nie bardzo mu szło to oblizywanie. Oko puchło jeszcze szybciej, a przekrwione było
przeokropnie.
Całe szczęście, że znał angielski. Swoją drogą, na Thasos każdy lepiej, gorzej, ale zna angielski.
— Bardzo przepraszamy, ale musiałyśmy się bronić — tłumaczyła się trochę niewyraźnie, mrugając przy tym rzęsami, Matylda. Też jej puchła warga, bo któryś ją trafił, i miała kłopoty z wymową.
— Oczywiście, rozumiem, to nie powinno się było zdarzyć. My, Grecy, chronimy kobiety, ale tu, przez tych cholernych
Niemców, wszystko wyrwało się spod kontroli. Jednak jestem pełen podziwu dla waleczności pań. Skąd jesteście? Jaki krąj
ma takie bohaterskie kobiety? — zapytał na koniec.
— Polska — tym razem odpowiedziałam ja, wyraźnie, za to przytrzymując chustką łuk brwiowy, który jak u zawodowego boksera był rozcięty i krwawił. Poza tym, cholera jasna, bolał mnie wybity palec.
— To musi być wspaniały kraj. Ma takie piękne i dzielne kobiety. Jedziemy na pogotowie to znaczy do lekarza w Prinos, bo pogotowia na wyspie nie ma. Jak będzie trzeba, pojedziemy na sygnale na pogotowie do Kayali, nawet przez morze — zarządził komendant.


Katarzyna Anna Olszaniecka
Oddam serce w dobre ręce
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 3 lipca 2012, o 16:31

fajne! utwierdza mnie w przekonaniu że muszę tę książkę przeczytać. Szkoda tylko że narracja pierwszoosobowa, nu niewielu autorek ją lubię.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 3 lipca 2012, o 16:35

Żeby nie było pomyłki , główna bohaterka spiknie się z legionistą ,natomiast przyjaciółka z komendantem . :P
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 3 lipca 2012, o 16:47

brzmi ciekawie :hahaha: zwłaszcza to Tak żeśmy sobie tłukły w rytm greckich melodii, bo cały czas coś grało, aż... przyjechała policja.

:evillaugh:
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 3 lipca 2012, o 16:49

dobre..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 3 lipca 2012, o 16:52

a ta pani to jeszcze coś napisała czy to jej jedyne dzieło? Nie słyszałam o niej to pytam.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 3 lipca 2012, o 16:58

Jest jeszcze jedna http://www.kafeteria.pl/kultura/obiekt.php?id_t=1078 mam na liście :hyhy: ale są inne priorytety.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 3 lipca 2012, o 17:07

wspólny element - zwierzaki. Ale tytuł już nie brzmi tak zachęcająco.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 3 lipca 2012, o 18:59

zapisałam do przeczytania
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 6 lipca 2012, o 17:59

Eve doszła do wniosku, że praca w domu ma swoje dobre
strony. Przede wszystkim jest tu do dyspozycji lepszy sprzęt, nawet
od jej nowego XE-5000. Poza tym bywa spokojniej. No i z pewnością
nigdy nie zabraknie kawy.
Od czasu do czasu pracowała w domu, między innymi po to, by
unikając rutyny, odświeżyć sposób myślenia.
Ten dzień zamierzała rozpocząć od jakiegoś wyjątkowego i konkretnego
przedsięwzięcia. Stała na środku gabinetu i spoglądała na
swój stary znienawidzony komputer.
- Dzisiaj - powiadomiła go - nastąpi śmierć twoich wszystkich
obwodów. Nie wiem jeszcze, czy unicestwię cię powoli i systematycznie,
czy szybko i brutalnie. - Pogrążona w zadumie,
okrążyła maszynę. - Trudna decyzja. Tak długo czekałam na ten
moment. Marzyłam o nim.
Szczerząc zęby, zaczęła zawijać rękawy.
- Co to jest? - zapytał Roarke od drzwi, które łączyły ich gabinety.
- Cierń mojej niedawnej egzystencji. Antychryst technologii.
Czy mamy w domu młotek?
Przyglądając się kupce plastiku na podłodze, Roarke zbliżył się
o kilka kroków.
- Przypuszczam, że mamy wiele i to różnych.
- Chcę wszystkie. Małe, duże, łomy i wszystko, co jest
pomiędzy nimi.
- Można zapytać po co?
- Zamierzam rozwalić tę rzecz na kawałeczki, aż nie zostanie
nic poza proszkiem.
- Hm. - Przykucnął, oglądając z bliska przestarzały model
komputera. - Kiedy to przywlokłaś?
- Przed chwilą. Leżał w samochodzie. Może powinnam użyć
kwasu i patrzeć, jak sycząc, rozpływa się w nicości. To byłoby dobre.
Nic nie mówiąc, Roarke wyciągnął z kieszeni niewielkie etui,
otworzył je i wyjął z niego małe narzędzie. Kilkoma zręcznymi
ruchami otworzył obudowę.
- Hej! Hej! Co robisz?
- Dawno już nie widziałem czegoś takiego. Fascynujące. Popatrz
na tę korozję. Chryste, ma układy scalone z poprzedniej epoki.
Zaczął grzebać we wnętrznościach komputera, co widząc, Eve
rzuciła się do męża i zaczęła uderzać go po rękach.
- Zostaw. Jest mój i ja go zabiję.
- Opanuj się- mruknął nieprzytomnie i zajrzał głębiej do
wnętrza maszyny. - Wezmę go do badania.
- Nie. Chcę go rozwalić. Jeszcze się rozmnoży
Roześmiał się i szybko założył obudowę.
- Byłby doskonałym narzędziem doświadczalnym. Chciałbym
go dać Jainiemu.
- O kim ty mówisz? Jamie Lingstrom, ten elektroniczny włamywacz?
- Uhu. Od czasu do czasu wykonuje dla mnie małe robótki.
- To przecież jeszcze dzieciak.
- Ale jaki bystry. Wolę w przyszłości mieć go w swojej załodze
niż z nim konkurować. Ciekawe, co udałoby mu się zrobić z takiego
starego sytemu jak ten?
- Ale ja chcę go zniszczyć.
Roarke pohamował śmiech. Chyba jeszcze nie słyszał takiej
rozpaczy w głosie żony.
- No, no, kochanie, znajdę ci coś innego do rozwalenia. Albo
lepiej - zaczął i objął ją ramionami - wymyślę inne ujście dla tej
zachwycającej naturalnej agresji.
- Seks nie podnosi mi tak poziomu adrenaliny.
- Och. A może jednak. - Pochylił się i ugryzł żonę w brodę.
Gdy krzyknęła, objął ją i mocno pocałował.
- Świetnie, to było nawet niezłe, ale co ty tam robisz z rękami?
- Jeszcze nic, dopóki nie zamknę drzwi na klucz i potem...
Świadek śmierci J. D. Robb
Kocham ich...
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 6 lipca 2012, o 18:04

:hahaha: dobre to było..xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 6 lipca 2012, o 19:25

rozłożył mnie ten moment :P Eve w tak humorystycznym wydaniu jest świetna.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 6 lipca 2012, o 20:07

tak, jest świetna :lovju:
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 6 lipca 2012, o 20:09

i jak można jej nie lubić?
wybuchłam śmiechem w tym momencie: - Nie. Chcę go rozwalić. Jeszcze się rozmnoży. Po czytaniu o zmaganiach z tym sprzętem to jest cudne ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości