Zmarszczył czoło i spojrzał na bratanicę. Czubkiem głowy sięgała
mu ledwie do pępka, ale zdążył się już nauczyć, że mała i drobna nie
oznacza bynajmniej wstydliwa i cicha.
- Możesz powtórzyć? - poprosił.
- Popatrz tylko - nalegała Graciela, a jej oczy aż błyszczały z
przejęcia. - Włosy mi się plączą i ciągle spadają na twarz. Tak nie
może być, potrzebuję spinek.
- Twoje włosy wyglądają bardzo ładnie - rzekł niezdecydowanie, bo
choć nie znał się na dziewczęcych fryzurach, tak w istocie myślał.
Pasma lśniących kasztanowych włosów sięgały jej prawie do pasa. -
Przysiągłbym, że widziałem już dziewczynki z rozpuszczonymi
włosami.
- Przyzwoite młode panny nie noszą się tak w miejscach
publicznych - tłumaczyła mu jak dziecku.
Poczuł się jak ostatni dureń, który nie rozumie rzeczy oczywistych.
- Jeśli to dla ciebie takie ważne, kupię ci te spinki - poddał się w
końcu. Zakładał, że dziewczynka wie, gdzie kupuje się podobne
drobiazgi. Ta myśl doprowadziła go do kolejnej. - Czego jeszcze
potrzebujesz? - W końcu dziewczynka opuściła pokój Jenny jedynie w
tym, co miała na sobie. - Mam w jukach papier, więc zrób spis
wszystkich rzeczy. Chyba umiesz pisać?
- Si.
Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że mała już od kilku minut patrzy
na niego z napięciem w oczach.
- O co chodzi?
- Ja... chciałabym... - Zerknęła rozpaczliwie na stojący w rogu
nocnik i się zaczerwieniła.
- Aha. - W hotelach takich jak ten brakowało eleganckich
parawanów. Pewien, że i jego policzki płoną, wstał tak gwałtownie, że
przewrócił stołek. - Wyjdę na korytarz na kilka minut. - Nagle
uświadomił sobie, że sam też musi iść za potrzebą. - Nie opuszczaj
pokoju, zanim nie wrócę. I pamiętaj, nikomu poza mną nie otwieraj
drzwi.
Ruszył schodami w dół, zrobił swoje i czym prędzej wrócił na górę;
zatrzymał się przed drzwiami. Jak długo może się załatwiać dziecko?
Nie mógł lak po prostu wtargnąć do środka. Klnąc pod nosem,
zapukał do drzwi.
- Proszę wejść! - zawołała Graciela sztucznym ze skrępowania
głosem.
- Mówiłem, żebyś nikomu nie otwierała - złajał ją.
- Przecież to ty - odparła rozsądnie i spojrzała na niego znad listy
sprawunków, którą sporządzała właśnie przy stole. - Jak się pisze
pantalony?
- Nie wiedziałaś, że to ja. Powinnaś była spytać. - Gorączkowo
myślał, jak tu znaleźć sklep z damską bielizną, wejść do środka i
poprosić o pantalony. Nigdy w życiu nie był w takim miejscu, nawet
nie wyobrażał sobie takiej sytuacji.
- Umiem napisać „gorset", ale nie „pantalony" - stwierdziła,
obgryzając koniec ołówka.
- Gorset? - Mężczyzna zamrugał i usiadł ciężko na krześle. Siłą woli
starał się trzymać wzrok z dala od jej płaskiej klatki piersiowej. - Ile ty
masz lat?
- Nie wiesz? - Wyglądała na urażoną.
- Sześć? To za mało na noszenie gorsetu. Jeszcze przez długi czas
nie będziesz go potrzebowała. - Nie wierzył własnym uszom, że w
ogóle prowadzi taką rozmowę. Rozprawiać o bieliźnie z sześcioletnią
dziewczynką! Nigdy jeszcze nie zastanawiał się, kiedy kobiety
zaczynają nosić tę część garderoby, ale jednego był pewien - czekały z
tym, aż im urosną piersi. I choć nie wiedział dokładnie, kiedy
następuje ten wielki cud natury, to wydawało mu się, że ma miejsce
grubo później niż w wieku sześciu lat. Coraz bardziej doskwierał mu
upał, więc jednym szarpnięciem rozpiął kołnierzyk.
- Jenny mówiła mi to samo - odparła oskarżającym głosem Graciela.
Patrzyła na niego jak na zdrajcę, jakby spodziewała się po nim więcej
zrozumienia.
- Jenny ma rację. - Upewniwszy się co do poprawności swojego
sądu, powtórzył zdecydowanie: - żadnego gorsetu. Co jeszcze masz
na tej liście?
Dziewczynka głęboko westchnęła i wyliczyła niezbędne jej rzeczy.
Zirytowany Ty przyglądał się jej w milczeniu. żeby to wszystko
pomieścić, potrzebowałby ze dwa kufry. Poza tym nie wierzył, by tak
małe dziecko potrzebowało na drogę aż tyle bagażu. Co więcej, o
niektórych z wymienionych przedmiotach nie miał najmniejszego
pojęcia. Czym, u diabła, jest na przykład lokówka?
- Proszę stać spokojnie. Nie sztywno, kobieto, tylko spokojnie -
powiedział, bo zesztywniała gdy tylko jej dotknął.
- Nie musi pan na mnie krzyczeć!
- Jeżeli będzie pani stać w ten sposób, kolba złamie pani obojczyk.
Proszę się rozluźnić. Widzi pani muszkę?
- Ten mały sterczący trójkącik?
Jake zamknął na moment oczy.
- Tak, ten mały sterczący trójkącik. Trzeba go nastawić na cel. Proszę to
zrobić. - Nachyli! się. Kiedy jego policzek musnął policzek Sarah,
przygryzła wargi. - Spokojnie - mruknął, walcząc z pragnieniem, by
zanurzyć twarz w jej włosy. - Palec na cyngiel. Nie szarpać, tylko
pociągnąć do tyłu. Powoli i spokojnie.
Zamknęła oczy i wykonała polecenie. Broń szarpnęła. Byłaby upadła na
wznak, gdyby Jake jej nie podtrzymał. Krzyknęła ze strachu, pewna, że
się postrzeliła.
– Co pan czyta? – zapytał książę Aleksiej. Harry spojrzał na niego z
roztargnieniem.
– Słucham?
– Co pan czyta? – warknął książę.
Harry spuścił wzrok na książkę, a następnie popatrzył na księcia.
– Odniosłem wrażenie, że pan nie chce ze mną rozmawiać.
– Nie chcę. Ale jestem ciekaw. Co to za książka?
Harry podniósł książkę tak, aby książę Aleksiej mógł przeczytać tytuł na okładce: Panna Butterworth i szalony baron.
– Takie powieści są w Anglii popularne? – rzekł książę z szyderczym uśmiechem.
Harry się zastanowił.
– Nie wiem. Lady Olivia to czyta. Pomyślałem więc, że mogę i ja.
– Czy jest to książka, o której powiedziała, że jej się nie spodoba?
– Chyba tak – mruknął Harry. – Chyba jej się nie dziwię.
– Proszę mi przeczytać fragment.
Punkt dla księcia. Harry byłby bardziej zdziwiony tylko wtedy, gdyby książę podszedł do niego i pocałował go w usta.
– Chyba pana nie zainteresuje – powiedział Harry.
– Pana zaciekawiła?
– W zasadzie nie. – Harry przecząco pokręcił głową. Co nie do końca było prawdą: bardzo mu się podobało, kiedy Olivia czytała na głos. Albo kiedy on czytał na głos Olivii. Ale dziwnie wątpił, aby te słowa zachowały swą magię, jeśli dzieliłby się z tą kreaturą, z księciem Aleksiejem Gomarowskim.
Książę uniósł brodę i leciutko przechylił twarz na bok. Zupełnie jakby pozował do portretu, stwierdził Harry.
– „Była ciemna i wietrzna noc, a panna Priscilla Butterworth była pewna, że lada chwila zacznie padać; z nieba strugami spadnie ściana deszczu, zalewając wszystko w jej zasięgu".
– Swoją drogą, określenie „w jej zasięgu" jest tu źle użyte.
– „W swej maleńkiej izdebce była oczywiście osłonięta przed pogodą, ale okiennice"...
– Pan Sebastian Grey – usłyszeli głos kamerdynera.
Harry z pewnym zdziwieniem podniósł wzrok znad książki.
– Zobaczyć się z lady Olivią? – zapytał.
– Zobaczyć się z panem – poinformował go kamerdyner, w którego głosie słychać było, że jest lekko zdegustowany całą tą sytuacją.
– Aha. No to proszę go przyprowadzić.
Chwilę później pojawił się Sebastian, który już był w połowie zdania:
– ... powiedział mi, że znajdę cię tutaj. Szczerze mówiąc, to niezwykle dogodne – przerwał i kilka razy zamrugał, ze zdziwieniem wpatrując się w księcia. – Wasza Wysokość – zwrócił się do niego z ukłonem.
– Mój kuzyn – powiedział Harry.
– Pamiętam – lodowato odparł Aleksiej. – Od rozlewania szampana.
– To było straszne z mojej strony – pokajał się Sebastian, usadawiając się na krześle. – Okropna ze mnie oferma, wie pan. W zeszłym tygodniu rozlałem wino na kanclerza Skarbu.
Harry był prawie pewny, że Sebastian nigdy nie miał powodu, aby być w tym samym pomieszczeniu, co kanclerz Skarbu, a tym bardziej że mógłby podejść tak blisko, aby rozlać mu wino na buty. Ale to zatrzymał dla siebie.
– Co tacy wspaniali dżentelmeni robią tu dzisiejszego popołudnia?
– Już jest po południu?
– Południe właśnie minęło.
– Sir Harry mi czyta – powiedział książę.
Sebastian spojrzał na Harry'ego z nieukrywanym zainteresowaniem.
– To prawda – rzekł Harry, pokazując książkę.
– Panna Butterworth i szalony baron – odezwał się Sebastian z aprobatą. – Znakomity wybór.
– Czytał pan to? – zapytał Aleksiej.
– Nie jest oczywiście aż tak dobra jak Panna Davenport i ciemny markiz, ale o niebo lepsza od Panny Sainsbury i tajemniczego pułkownika.
Harry zaniemówił.
– Teraz czytam Pannę Truesdale i cichego dżentelmena.
– Cichego – powtórzył Harry jak echo.
– Charakteryzuje się zauważalnym brakiem dialogów – potwierdził Sebastian.
– Po co pan tu przyszedł? – zapytał książę prosto z mostu.
Sebastian zwrócił się do niego z rozpromienioną miną, jakby nie zauważając, że książę wyraźnie go nie znosi.
– Oczywiście mam sprawę do kuzyna. – Rozsiadł się wygodnie i wszystko wskazywało na to, że ma zamiar siedzieć tak do wieczoru. – Ale to może poczekać.
Harry nie miał na to gotowej odpowiedzi. Książę najwyraźniej też nie.
– Nie przerywaj sobie – rzekł Sebastian.
Harry nie miał pojęcia, o czym kuzyn mówi.
– Czytania. Chętnie posłucham. Dawno nie czytałem tej powieści.
– Będziesz tu siedział, a ja będę ci czytał na głos? – spytał Harry z niedowierzaniem.
– I księciu Aleksiejowi – przypomniał Sebastian. Zamknął oczy. – Proszę nie zwracać na mnie uwagi. To pomaga wyobrazić sobie, co się dzieje w książce.
Harry nie sądził, że cokolwiek może spowodować poczucie więzi między nim a księciem, ale kiedy wymienili spojrzenia, było jasne, że obaj myślą, iż Sebastian zwariował.
Harry odchrząknął, wrócił do początku zdania i czytał:
– "W swej maleńkiej izdebce była oczywiście osłonięta przed pogodą, ale okiennice tak głośno stukały, że tej nocy w żaden sposób nie miała szansy pogrążyć się we śnie".
Harry podniósł wzrok. Książę słuchał uważnie mimo swojej znudzonej miny. Sebastian wyglądał całkiem jak urzeczony. Albo to, albo spał.
– „Skulona na swym wąskim, zimnym łóżku, nie mogła się powstrzymać od wspominania wydarzeń, które ją przywiodły do tego smętnego miejsca, w tę smętną noc. Ale to, drogi czytelniku, nie jest początek naszej historii".
Sebastian nagle otworzył oczy.
– Jesteś dopiero na pierwszej stronie?
Harry uniósł brew.
– Myślałeś, że Jego Wysokość i ja spotykamy się co wieczór na tajne sesje czytelnicze?
– Daj mi to – powiedział Sebastian, wyciągając rękę i wyrywając mu książkę. – Recytujesz okropnie.
Harry zwrócił się do księcia.
– Brak mi praktyki.
– „Była ciemna i wietrzna noc"... – zaczął Sebastian.
Harry musiał przyznać, że faktycznie kuzyn bardzo to udramatyzował. Nawet Władimir pochylił się do przodu, żeby słuchać, a przecież nie znał tak dobrze angielskiego.
– „... a panna Priscilla Butterworth była pewna, że lada chwila zacznie padać; z nieba strugami spadnie ściana deszczu, zalewając wszystko w jej zasięgu".
Dobry Boże, to brzmiało prawie jak kazanie. Sebastian najwyraźniej minął się z powołaniem.
– „W jej zasięgu" jest użyte nieprawidłowo – stwierdził książę Aleksiej.
Sebastian podniósł wzrok, a jego oczy miotały błyski rozdrażnienia.
– Oczywiście, że prawidłowo.
Aleksiej wskazał Harry'ego.
– On powiedział, że nie.
– No, bo nie. – Harry wzruszył ramionami.
– Co jest nie tak?
– Sugeruje, że to, co widzi, zależy od niej.
– A skąd wiesz, że tak nie jest?
– Nie wiem – przyznał Harry – ale ona chyba nad niczym innym też nie panuje. – Spojrzał na księcia. – Jej matkę na śmierć zadziobały gołębie.
– To się zdarza – stwierdził Aleksiej, kiwając głową.
Obaj, Harry i Sebastian, popatrzyli na niego zszokowani.
– To nie żaden przypadek – sprzeciwił się Aleksiej.
– Chyba będę musiał dobrze się zastanowić, czy naprawdę tak bardzo chcę jechać do Rosji – powiedział Sebastian.
– Szybko wymierzona sprawiedliwość – oznajmił Aleksiej. – To jedyny sposób.
Harry sam sobie nie wierzył, że zadaje to pytanie, ale musiał to powiedzieć.
– Gołębie są szybkie?
Aleksiej wzruszył ramionami, co było być może najmniej nienaturalnym i najbardziej precyzyjnym gestem, który Harry u niego widział.
– Sprawiedliwość jest szybka. Kara nie aż tak.
Reakcją na to było milczenie i zdumione spojrzenie, potem Sebastian zwrócił się do Harry'ego:
– Skąd wiedziałeś o gołębiach?
– Olivia mi powiedziała. Przeczytała dalszy fragment.
Sebastian z dezaprobatą zacisnął wargi. Teraz Harry mocno się zdziwił. Niezmiernie rzadko można było dostrzec podobny wyraz twarzy kuzyna. Harry nie pamiętał, kiedy Sebastian ostatnio coś potępił.
– Mogę czytać dalej? – spytał Sebastian niezwykle uprzejmym tonem.
Książę dał swe zezwolenie skinieniem głowy, Harry zaś mruknął:
– Tak, proszę.
I wszyscy pogrążyli się w słuchaniu. Nawet Władimir.
[...]
Uczesanie Olivii po raz drugi tego dnia zajęło znacznie więcej czasu niż rano. Sally, która nadal była poirytowana tym, że przerwano jej pracę w połowie, tylko raz spojrzała na stan włosów Olivii, a potem nie szczędziła jej wymówek, powtarzając: „A nie mówiłam?"
I choć wysłuchiwanie pretensji nie leżało w naturze Olivii, przyjęła je z pokorą, gdyż nie mogła przyznać się przed Sally, że jej gęste pukle wyswobodziły się z koka, ponieważ w jej włosach zanurzał ręce sir Harry Valentine.
– Gotowe – oznajmiła Sally, wsuwając ostatnią spinkę z nadmierną, zdaniem Olivii, siłą. – To będzie się trzymało przez tydzień.
Olivia nie zdziwiłaby się, gdyby Sally smarowała fryzurę klejem, byle tylko każdy włosek pozostał na swoim miejscu.
– Niech pani nie wychodzi na deszcz – ostrzegła ją Sally.
Olivia wstała i skierowała się do drzwi.
– Nie pada.
– Może padać.
– Ale jest... – Olivia przerwała. Dobry Boże, po co ona stoi i kłóci się ze służącą? Na dole czeka na nią sir Harry.
Sama myśl o nim przyprawiała ją o zawrót głowy.
– Dlaczego pani tak podryguje? – podejrzliwie zapytała Sally.
Olivia przystanęła z ręką na klamce.
– Nie podrygiwałam.
– Robiła pani – Sally leciutko podskoczyła do góry – o tak.
– Statecznym krokiem wychodzę z pokoju – oznajmiła Olivia. Wyszła na korytarz. – Bardzo statecznym. Jestem jak żałobnik, który niesie trumnę... – Odwróciła się, by się upewnić, że jest poza zasięgiem słuchu Sally, i popędziła w dół po schodach.
Kiedy doszła do parteru, wróciła do tempa bardziej żałobnego i może dlatego szła tak cicho, że kiedy dotarła do salonu, nikt nie zauważył, że jest.
To, co zobaczyła...
Nie ma słów, żeby to opisać.
Stanęła w drzwiach i pomyślała, że to świetna okazja do zrobienia listy zatytułowanej Czego nie spodziewam się zobaczyć w moim salonie, ale nie była pewna, czy udałoby jej się przebić to, co w salonie faktycznie zobaczyła: to znaczy Sebastiana Greya, który stał na stole i czytał (z ogromnym zaangażowaniem) Pannę Butterworth i szalonego barona. Jakby tego nie było dosyć – a powinno być, bo co właściwie Sebastian Grey robił w domu Rudlandów? – Harry i książę siedzieli tuż przy sobie na sofie i żaden nie
sprawiał wrażenia, aby doznał uszczerbku na ciele z rąk drugiego.
No, a potem Olivia zauważyła trzy pokojówki przycupnięte na kanapie w rogu i z absolutnym zachwytem wpatrzone w Sebastiana.
Jedna z nich może nawet miała łzy w oczach.
Był tam także Huntley. Stał trochę z boku, z otwartymi ustami, najwyraźniej owładnięty emocjami.
– „Babciu! Babciu! – mówił Sebastian cieńszym niż zazwyczaj głosem. – Nie jedź. Błagam cię. Proszę, proszę, nie zostawiaj mnie tu samej..."
Jedna z pokojówek zaczęła cichutko łkać.
– «Priscilla przez kilka minut stała przed wielkim domem. Maleńka, samotna postać przyglądała się, jak wynajęta kareta babci pędzi alejką i znika jej z oczu. Zostawiono ją na progu Fitzgerald Place, oddano jak niechciany tobołek".
Następna pokojówka zaczęła pociągać nosem. Wszystkie trzy trzymały się za ręce.
– „I nikt – głos Sebastiana przeszedł w głośny, dramatyczny szept – nie wiedział, że tam jest. Babcia nie zastukała nawet do drzwi, aby zawiadomić kuzynów o jej przybyciu".
Huntley kręcił głową, a oczy miał rozszerzone oburzeniem i smutkiem.
Olivia jeszcze nigdy nie widziała, aby kamerdyner w taki sposób okazywał swe uczucia.
Sebastian zamknął oczy, kładąc rękę na sercu.
– „Miała dopiero osiem lat".
Zamknął książkę.
Cisza. Zupełna cisza. Olivia rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że nikt jej nie zauważył. A potem...
– Brawo! – Huntley pierwszy zaczął wiwatować, z wielkim zapałem klaszcząc w ręce.
Następnie dołączyły pokojówki, w trakcie oklasków pociągając nosem.
Klaskali nawet Harry i książę, chociaż na twarzy Harry'ego malowało się raczej rozbawienie.
Sebastian otworzył oczy. Zobaczył ją pierwszy.
– Lady Olivia! – Uśmiechnął się. – Od jak dawna pani tutaj stoi?
– Od kiedy Priscilla błagała babcię, żeby nie odjeżdżała.
– Ta kobieta miała serce z kamienia – powiedział Huntley.
– Zrobiła to, co należało – argumentował książę.
– Z całym szacunkiem, Wasza Wysokość...
Olivia otworzyła usta ze zdumienia. Jej kamerdyner spierał się z księciem?
– Gdyby postarała się trochę bardziej...
– Nie byłaby w stanie wykarmić dziecka – przerwał książę. – Każdy głupi to widział.
– Serce się krajało – westchnęła jedna z pokojówek.
– Ja płakałam – wyznała druga.
Trzecia tylko kiwała głową, gdyż najwyraźniej nie mogła wykrztusić słowa.
– Pięknie pan recytuje – zachwyciła się pierwsza.
Sebastian obdarzył dziewczęta swoim obezwładniającym uśmiechem.
– Dziękuję, że słuchałyście.
Odpowiedział mu chór westchnień.
Olivia przetarła oczy, zdumiona tą sceną. Spojrzała na Harry'ego pytająco. Na pewno zdoła jej to jakoś wytłumaczyć.
– Naprawdę dużo lepiej, gdy czyta Sebastian – powiedział do niej.
– Już gorzej być nie mogło – mruknęła.
– Trzeba tę powieść przetłumaczyć na rosyjski – uznał książę. – Odniosłaby duży sukces.
– O ile pamiętam, mówił pan, że wasza literatura mą głębszą tradycję.
– To jest bardzo głębokie – odparł. – Jak okopy.
– Mam czytać następny rozdział? – zapytał Sebastian.
– Tak – padła zdecydowana odpowiedź.
– Proszę, proszę – błagała jedna z pokojówek.
Olivia wciąż stała bez ruchu, strzelając wokół oczami. Chociaż występ Sebastiana był wspaniały, nie miała pewności, czy jest w stanie przesiedzieć spokojnie cały rozdział i się nie roześmiać. Co nie zjednałoby jej... cóż... niczyjej sympatii... Zdecydowanie nie chciała się narazić na niełaskę Huntleya.
Każdy wiedział, że to on rządzi domem.
Może więc uda jej się wymknąć. Nie jadła śniadania. I nie skończyła czytać gazety. Jeśli Sebastian zabawia wszystkich gości (i na dodatek służbę, ale na to była gotowa przymknąć oko), mogłaby uciec do pokoju śniadaniowego i poczytać gazetę. Albo pójść na zakupy. Powinna kupić sobie nowy kapelusz.
Zastanawiała się nad wyborem, kiedy nagle odezwał się Władimir.
Oczywiście po rosyjsku.
– Mówi, że powinien pan grać na scenie – przetłumaczył Sebastianowi książę Aleksiej.
Sebastian uśmiechnął się z zadowoleniem i wykonał ukłon w stronę Władimira.
– Spasibo – podziękował.
– Zna pan rosyjski? – powiedział książę ostro, zwracając się do Sebastiana.
– Wyłącznie same podstawy – szybko odparł Sebastian. – Umiem powiedzieć „dziękuję" w czternastu językach. Ale „proszę" tylko w dwunastu.
– Naprawdę? – zapytała Olivia, którą zainteresowało to bardziej niż recytacja Panny Butterworth. – W jakich językach?
– Dobrze również umieć powiedzieć: „Muszę się napić" – powiedział Sebastian do księcia.
– Da – odparł Aleksiej z aprobatą. – Po rosyjsku mówimy: Mnie nużo wypit.
– Spasibo – rzekł Sebastian.
– Naprawdę – upierała się Olivia, chociaż nikt nie zwracał na nią uwagi – chciałabym się dowiedzieć, w jakich językach.
– Czy ktoś wie, która godzina? – zapytał Harry.
– Zegar jest na kominku – poinformowała Olivia, nie patrząc na niego. I dodała z naciskiem: – Panie Grey...
– Za moment – odparł Sebastian, po czym znów zwrócił się do księcia. – Zastanawia mnie pański służący – powiedział. – Przecież nie zna angielskiego, prawda? To w jaki sposób rozumiał, co recytuję?
Książę i Władimir wymienili kilka zdań po rosyjsku, potem książę powiedział do Sebastiana:
– Mówi, że jest w stanie zrozumieć emocje w pana głosie.
Sebastian wyglądał na zachwyconego.
– I zna kilka słów – dodał książę.
– Tak czy inaczej... – mruknął Sebastian.
– Po portugalsku... – wtrąciła Olivia, zastanawiając się, czy w końcu ktoś zwróci dziś na nią uwagę. – Na pewno w wojsku nauczył się pan trochę portugalskiego. Jak się mówi „dziękuję" po portugalsku?
– Obrigado – powiedział Harry.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Lekko wzruszył ramionami.
– Też się trochę nauczyłem.
– Obrigado – powtórzyła.
– Dla pani obrigada – wyjaśnił. – Oczywiście, nikt nie mógłby pani wziąć za mężczyznę.
Nie był to najbardziej wyszukany komplement, ale postanowiła i tak go przyjąć.
– Jaki jest najdziwniejszy język, w którym umie pan komuś podziękować? – zapytała Sebastiana.
Zastanowił się chwilkę, a potem rzekł:
– Koszonom.
Spojrzała na niego pytająco.
– Tomadziarski. Mówi się nim w części Węgier.
– Gdzie pan się tego nauczył?
– Nie pamiętam.
– Od kobiety – ze zrozumieniem odezwał się książę. – Jeśli pan nie pamięta, to na pewno od kobiety.
Olivia uznała, że nie warto się o to obrażać.
– Kiitos – wyrecytował książę Aleksiej, rzucając Sebastianowi spojrzenie, którym wyzywał go, aby to przebił, a potem dodał: – To fiński.
– Serdecznie dziękuję – rzekł Sebastian. – Mój repertuar zwiększył się do piętnastu.
Olivia chciała powiedzieć merci, ale zrezygnowała, obawiając się, że zabrzmi to fatalnie.
– A co pan potrafi?– zapytał książę Harry'ego.
– Tak, Harry – dołączył się Sebastian. – Co potrafisz?
Harry obrzucił kuzyna chłodnym spojrzeniem, a potem odpowiedział:
– Obawiam się, że nic nadzwyczajnego.
Olivia odniosła wrażenie, że między kuzynami nastąpiła jakaś niewypowiedziana wymiana myśli, ale nie miała okazji dłużej się nad tym
zastanawiać, ponieważ Sebastian znów zwrócił się do księcia i zapytał:
– A jak mówi się. „proszę" po fińsku?
– Ole hyvà.
– Znakomicie. – Kiwnął głową, jakby zapisując tę porcyjkę wiedzy w pamięci. – Nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek może spotkać jakąś piękną damę z Finlandii.
Olivia zaczęła się zastawiać, jakim sposobem mogłaby odzyskać kontrolę nad swoim salonem, kiedy usłyszała pukanie do drzwi frontowych. Huntley natychmiast przeprosił zebranych i poszedł otworzyć.
Chwilę później wrócił w towarzystwie młodzieńca, którego nigdy dotąd nie widziała. Chociaż... wysoki wzrost, ciemnokasztanowate włosy... To był prawie na pewno...
– Pan Edward Valentine – oznajmił Huntley, unosząc brwi. – Przyszedł zobaczyć się z sir Harrym Valentine'em.
– Edwardzie – powiedział Harry natychmiast, wstając. – Czy wszystko w porządku?
– Tak, oczywiście – odpowiedział Edward, rozglądając się z zakłopotaniem po salonie pokoju. Najwyraźniej nie spodziewał się zobaczyć tu tylu osób. Podał Harry'emu kopertę. – To przyszło do ciebie. Powiedziano mi, że pilne.
Harry wziął kopertę i włożył ją do kieszeni surduta, a potem przedstawił brata wszystkim obecnym, nawet pokojówkom, które równym rządkiem siedziały na kanapie.
– Dlaczego Seb stoi na stole? – spytał Edward.
– Zabawiam towarzystwo – odparł Sebastian i mu zasalutował.
– Sebastian czytał nam Pannę Buttetworth i szalonego barona – wytłumaczył Harry.
– Aha! – krzyknął Edward i po raz pierwszy, od chwili kiedy wszedł do salonu, jego twarz rozjaśnił entuzjazm. – Czytałem to.
– Podobało ci się? – zapytał Sebastian.
– Genialne. Bardzo zabawne. Miejscami trochę słabiej napisane, ale fabuła jest fantastyczna.
Sebastian najwyraźniej bardzo się tym zainteresował.
– Fantastycznie dobra czy fantastyczna jak w fantazji?
– Chyba trochę jedno i drugie – odparł Edward, rozglądając się po salonie. – Czy ktoś ma coś przeciwko temu, żebym się przyłączył?
Olivia już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, ale ubiegli ją Sebastian, Harry i książę.
A właściwie w czyim byli domu?
Edward popatrzył na nią – ciekawe, ale poza karnacją i kolorem włosów, które były identyczne, nie był podobny do Harry'ego – i rzekł:
– Czy pani ma zamiar wejść, lady Olivio?
Zdała sobie sprawę, że wciąż stoi w drzwiach. Wszyscy pozostali dżentelmeni siedzieli, ale było mało prawdopodobne, żeby Edward, który dopiero ją poznał, usiadł, dopóki ona stała.
– Właściwie myślałam, że może wyjdę do ogrodu – wyjaśniła, ale zamilkła, stwierdzając, że nikt nie protestuje, żeby wyszła. – Ale chyba usiądę.
Znalazła miejsce z boku, blisko trzech pokojówek, które zerkały na nią nerwowo.
– Proszę – zwróciła się do nich. – Zostańcie. W żaden sposób nie mogłabym wam kazać wyjść z reszty przedstawienia.
Podziękowały jej z takim oddaniem, że Olivii pozostało tylko zastanowić się, jak to wytłumaczyć matce. Gdyby Sebastian przychodził czytać każdego popołudnia (bo na pewno nie będzie w stanie recytować całej powieści jednym ciągiem), a pokojówki przychodziłyby słuchać, parę kominków nie zostanie wyczyszczonych.
– Rozdział drugi – ogłosił Sebastian.
Zapadła nabożna cisza, co sprawiło, że Olivia całkiem niestosownie zaczęła chichotać.
Książę rzucił jej zgorszone spojrzenie, podobnie jak Władimir i Huntley.
– Przepraszam – wymamrotała i grzecznie położyła dłonie na kolanach.
Nie ma rady, musi zaprezentować swoje najlepsze maniery.
Satysfakcjonujące zakończenia Panny Butterworth i szalonego barona
Baron jest całkiem zdrowy na umyśle, za to Priscilla jest szalona!
Nawrót ospy. Nowego, groźniejszego szczepu.
Priscilla zostawia barona i poświęca życie hodowli i karmieniu gołębi
pocztowych.
Baron zjada gołębie.
Baron zjada ją.
To ostatnie wydawało się lekko naciągnięte, ale nie było powodu, żeby baron nie oszalał w trakcie penetrowania najciemniejszej dżungli, gdzie mógł się zbratać z plemieniem kanibali.
Tak mogłoby się zdarzyć.
Win spojrzała gniewnie na Keva.
- Dzięki niemu znów jestem zdrowa, a ty w ten sposób mu się odwdzięczasz?
- Jest pani zdrowa tylko dzięki sobie - wtrącił Harrow. - To rezultat pani wysiłków, panno Hathaway.
Teraz Win złagodniała; spojrzała na swojego lekarza.
- Dziękuję. - Jednak gdy ponownie skierowała wzrok na Keva, zmarszczka na czole powróciła. - Czy zamierzasz przeprosić, Merripen?
Rohan jeszcze mocniej wykręcił jego ramię.
- Zrób to, do cholery - mruknął. - Dla dobra rodziny Mierząc lekarza wściekłym wzrokiem, Kev przemówił
w romani.
- Ka xlia ma pe tute. (Wytarzam cię w gnoju).
- Co znaczy - pospieszył z pomocą Rohan - proszę wybaczyć to nieporozumienie, rozstańmy się w przyjaźni.
- Te malavel les i menkiva - dodał Kev dla efektu. (Zdychaj w obłędzie i cierpieniach).
- W wolnym tłumaczeniu - znów wtrącił się Rohan - mech twój ogród zapełnią dorodne, grube jeże. Co, jeśli mogę dodać, jest uważane wśród Romów za błogosławieństwo.
Harrow patrzył na nich sceptycznie.
- Przyjmuję przeprosiny. Nie żywię urazy - mruknął.
- Proszę nam wybaczyć - powiedział Rohan, wciąż wykręcając ramię Merripena. - Kontynuujcie śniadanie, proszę... My mamy jeszcze kilka spraw. Przekażcie Amelii' gdy wstanie, że wrócę około południa. - I wyprowadził swojego jeńca z pokoju. Leo poszedł za nimi.
- Czy Win coś do niego czuje?
- Nie jestem pewien, ona chyba sama nie wie, czy czuje wdzięczność, czy coś więcej. - Leo spojrzał na niego z ukosa. -1 wciąż pozostaje jeszcze kilka pytań, na które musi poznać odpowiedź.
- Porozmawiam z nią.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił. Przynajmniej dopóki nie ochłonie. Jest trochę zagniewana.
- Dlaczego? - zapytał Kev, zastanawiając się, czy Win zwierzyła się bratu z wydarzeń ubiegłej nocy.
- Dlaczego? - Leo wykrzywił się z ironią. - Istnieje tak wiele powodów, że z trudnością mogę coś wybrać. Poza
wydarzeniami dzisiejszego ranka, co powiesz na to, że nigdy do niej nie napisałeś?
- Napisałem - odparł zapalczywie Kev.
- Jeden list - stwierdził Leo. - Raport o stanie gospodarki. Pokazała mi go, wiesz? Czyż można zapomnieć te strzeliste frazy, których używałeś, opisując nawożenie pol po wschodniej stronie? Powiem ci, że ten fragment o owczym łajnie przyprawił mnie o łzy, był tak pełen ekspresji i...
- A czego się spodziewała po moich listach?
- Nie zagłębiaj się w wyjaśnienia, milordzie - wtrącił Cam, zanim Leo zdążył otworzyć usta. - Romowie nie przelewają myśli na papier.
- I nie zarządzają ziemskimi posiadłościami, robotnikami i dzierżawcami - odparł Leo. - Ale on to robi nieprawdaż? - Uśmiechnął się ironicznie do zjeżonego Keva. - Bardzo prawdopodobne, że byłbyś lepszym właścicielem ziemskim niż ja, Merripen. Spójrz na siebie Czy jesteś ubrany jak Rom? Spędzasz dni przy ognisku czy przeglądasz księgi rachunkowe? Sypiasz na twardej ziemi pod gołym niebem czy też pod dachem i ciepłą, puchową pierzyną? Czy ty w ogóle mówisz jeszcze jak Rom? Nie, nawet akcentu już nie masz. Mówisz jak...
- Do czego zmierzasz? - przerwał mu szorstko Kev.
- Idziesz na kompromisy na lewo i prawo, odkąd stałeś się członkiem tej rodziny. Robiłeś wszystko, co musiałeś aby być blisko Win. Nie bądź więc cholernym hipokrytą i me zamieniaj mi się tu nagle w Roma, gdy masz w końcu szansę... - Leo urwał i wzniósł oczy do nieba. - Boże drogi, to zbyt wiele nawet dla mnie. A myślałem, że to ja mam skłonności do dramatyzowania. - Posłał ciężkie spojrzenie Camowi. - Ty z nim porozmawiaj, ja idę na herbatę.
Wrócił do apartamentu, zostawiając ich na korytarzu.
- Nie pisałem o owczym łajnie - mruknął Kev. - To był rodzaj obornika.
Rohan z całych sił próbował się nie roześmiać.
- Tak czy inaczej, phral, słowa „obornik" nie powinno się używać w liście do damy.
Powrót do Czytamy i rozmawiamy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość