przez Jadzia » 3 lipca 2008, o 14:12
Mam następną tłumaczkę, która jest idealną kandydatką do naszej galerii tłumaczy koszmarnych. Mianowicie, pani Ewa Mikina. Nie wiem, może już wcześniej się pojawiła. A tak. Pojawiła się, m.in. przy tytule Oblubienica Julie Garwood. Ma mianowicie owa pani nieprzyjemną tendencję do "stylizowania" języka. Miraże Juliany Garnett to już kolejny romans historyczny przez nią przetłumaczony, właśnie stylizowany. I po co? Do tego różne beznadziejne zwroty, typu - chrzęszczący zarost.
Romanse współczesne tłumaczy jeszcze gorzej (np. Głębokie wody J.A.Krentz), ponieważ opuszcza części tekstu, które dużo dają do plastyczności opisów itd. Po prostu koszmar.