Teraz jest 21 listopada 2024, o 21:45

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 425
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Poznań

Post przez agula » 18 listopada 2009, o 19:55

Szkoda, że nie wydają u nas Janet Evanovich. Ten cykl jest świetny a babia Mazurowa wymiata. Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 18 listopada 2009, o 20:37

Wydali przecież, niestety tylko pierwsze siedem części Obrazek

Zaledwie połowę z tej serii.

Avatar użytkownika
 
Posty: 3014
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: T.A. White

Post przez nana_rlbi » 18 listopada 2009, o 23:47

rzeczywiście tylko połowa w Polsce wyszła Obrazek a to części o Stephanie Plum w kolejności:



Po pierwsze dla pieniędzy / One for the Money (1994)

Po drugie dla forsy / Two for the Dough (1996)

Po trzecie dla draki / Three to Get Deadly (1997)

Po czwarte dla grzechu / Four to Score (1998)

Przybić piątkę / High Five (1999)

Wytropić milion / Hot Six (2000)

Seven up / Seven Up (2001)



niewydane jeszcze w Polsce:



Hard Eight (2002)

To the Nines (2003)

Ten Big Ones (2004)

Eleven on Top (2005)

Twelve Sharp (2006)

Lean Mean Thirteen (2007)

Fearless Fourteen (2008)

Finger Lickin ' (2007)

Plum Lucky (2008)

Plum Spooky (2009)



Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 25 listopada 2009, o 21:06


Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 25 listopada 2009, o 21:11

Mogę przyjąć taką kurację. Swego czasu czytałam Sherlocka. (mam nawet gry, bo książki to za mało...)

Avatar użytkownika
 
Posty: 1379
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post przez Patitih » 26 listopada 2009, o 12:15

Bawisz się w Sherlocka? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 26 listopada 2009, o 16:00

Kieruję Sherlockiem i dr Watsonem Obrazek



Ale nadal jestem za głupia, bo jak ona na końcu tłumaczy całą sprawę to ja nijak nie mogę pojąć, jak on do tego doszedł Obrazek I w książkach, i w grach.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1569
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Nettetal

Post przez Kamila W. » 2 grudnia 2009, o 22:14

<span style="font-weight: bold">Coulter Catherine - Książe</span>



(...)

Usiadł w drewnianej wannie z obawa, że drzazgi powbijaja mu sie w ciało.

Siegnął po mydło - było perfumowane. Mój Boże, bedzie pachniec jak ladacznica z Soho. Chociaż nie, mydło wydawało sie drogie. Bedzie pachniec jak ladacznica z Paryża. Ciekawe, czy Marta ukradła mydło lady Adeli. Mył sie niespiesznie i wyszedł z wanny dopiero wtedy, kiedy woda ostygła. Stanął przed kominkiem, nagi i ociekajacy wodą. Obrócił sie na dzwiek otwierających sie drzwi, w których staneła Brandy.

Oddychała cieżko, jakby gdzies biegła.

Patrzył sie na nią, zadajac sobie pytanie, gdzie położył ten cholerny recznik.

Nie spuszczała z niego wzroku.

- Wygladasz zupełnie inaczej niż ja - powiedziała w koncu ze zdumieniem. - Jestes piekny.

Spojrzał jej prosto w oczy. Ani sladu dziewiczego wstydu. Ani nawet oburzenia, ucieczki w popłochu na widok nagiego meżczyzny. Zaczarowała go moca swojego spojrzenia, nie mógł sie ruszyc z miejsca.

- Wybacz mi, prosze, to najscie, wasza wysokosc - powiedziała po chwili spokojnym tonem. - Nie sądziłam, że już wróciłes. Szukam Fiony, bawimy sie w chowanego. Uwielbia te zabawe, zwłaszcza gdy jest pora do spania.

- Nie ma jej tutaj. - Miał wrażenie, że znalazł sie na scenie w srodku sztuki nie wiedząc, jaka jest jego rola. Cóż, był idiotą, nagim idiotą. (...)

(...)

- Zapewniam cie, moja przyszła żona nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia. Doprawdy, nie widze powodu, dla którego miałbym jej o tym mówic.

Zabolało.

- Obraziłam cie. Już mnie nie chcesz.

Zamrugał ponownie. Cos tu jest nie tak. Do diabla! Przez te cholerna niewinnosc nie wiedziała, co mówi.

- To byłoby niewłasciwe. Chciałem z toba porozmawiac tylko dlatego, żebys sie nie czuła skrepowana czy zawstydzona w moim towarzystwie.

Podniosła z duma czoło.

- Skoro mnie nie nigdy chciałes, to dlaczego... - urwała i odwróciła wzrok. - Nie, nie mam do ciebie pretensji. Ale nigdy nie wracajmy do tego tematu.

Poczuł sie skonfundowany. - Mój Boże, chciałem ci tylko powiedziec, że nigdy nie miałem wobec ciebie złych intencji. Możesz byc pewna, że po tej historii bede starannie zamykał drzwi do sypialni.

Brandy nie mogła oprzec sie wrażeniu, że mówia zupełnie innym jezykiem, że szkocki różni sie od angielskiego w co najmniej takim stopniu jak chinski.

- A co maja do tego drzwi sypialni?

- Do diabła, jesli zamkne drzwi, dzisiejsza wpadka sie nie powtórzy. Naprawde, Brandy, nie mam zwyczaju paradowac nago przed młodymi dziewczetami.

- Nago? Mój Boże, to o to chodzi! - Nigdy wczesniej nie widział, by ktos w ciagu jednej sekundy oblał sie rumiencem od dekoltu po nasade włosów. - Mój Boże - powiedziała cienkim głosikiem, jakby utkanym ze snu - myslałam, że przepraszasz za dzisiaj rano, że zaprosiłes mnie do Londynu, do siebie i żony.

Rozłożyła go na łopatki, choc obyło sie bez jednego uderzenia. Jak mógł byc tak zarozumiały?! Odrzucił głowe i wybuchnał gromkim smiechem. - Nie, kuzynko, nie mówiłem o dzisiejszym poranku. Zadałas poważny cios mojemu meskiemu ego. Tak sie przejałem, a ty nie zwróciłas najmniejszej uwagi na ten incydent.

Poczuła dziwny ucisk w piersi. Zmusiła sie, by spojrzec mu prosto w oczy i powiedziała:

- Mylisz sie, Ian.

Zanim zdążył przetrawic te słowa, złapała w garsc poły sukni i pobiegła na góre, a on gapił sie za nia z otwartymi ustami. (...)

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 2 grudnia 2009, o 22:39

jakies takie toporne tlumaczenie... czy ona w orginale tez tak pisze?

Avatar użytkownika
 
Posty: 6172
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Babolandia
Ulubiona autorka/autor: wiele ich jest ...

Post przez Renata7 » 3 grudnia 2009, o 00:49

Tłumaczenie , rzeczywiście koszmarne.

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 3 grudnia 2009, o 00:57

ale scena ciekawa Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 3 grudnia 2009, o 13:19

i śmieszna

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 4 grudnia 2009, o 18:30

<span style="font-style: italic">"Z mojego punktu widzenia świat stoi na głowie, toteż romanse i ich autorów wyśmiewa się, wygwizduje i w ogóle opluwa. Z jakich powodów? Do moich ulubionych należy ten, że kobiety, które czytają romanse, mogą stracić kontakt z rzeczywistością i wyobrazić sobie, że mężczyzna ocali je przed Życiem. Według tej teorii kobiety są dostatecznie głupie, by nie umieć odróżnić fikcji od rzeczywistości. A czy ktokolwiek się obawia, że mężczyźni, którzy naczytają się szpiegowskich dreszczowców, zaczną ścigać sąsiadów z pistoletem maszynowym w ręce? Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nie przypominam sobie też, by jakiekolwiek wątpliwości budziły kryminały i fantastyka. Wygląda na to, że jedynie starym, tępym babom może się marzyć ocalenie przez olśniewająco przystojnego, czułego i oddanego mężczyznę. Kochani, gdyby jakakolwiek kobieta naprawdę sądziła, że ocali ją olśniewający mężczyzna, to romanse nie stanowiłyby czterdziestu procent publikacji na rynku wydawniczym.

Wróćmy jednak do recenzentów.

Ci bystrzy młodzi ludzie kończą college pełni marzeń o współpracy z czasopismem cieszącym się renomą wśród intelektualistów i cóż się z nimi dzieje? Jakiś staruszek, któremu już nie w głowie kariera, postanawia dać pętakowi lekcję życia, więc przydziela mu najgorszą pańszczyznę w branży: recenzowanie romansów!

Zgadnijcie proszę, na kim wyładowuje swoją furię nasz świeżo upieczony absolwencik. Za osiemdziesiąt tysięcy dolców, wydanych na edukację, dostał do przeczytania książkę, na której okładce widnieje karmiąca matka (skojarzenie pochodzi od rozmiarów wiecie czego i stanika, który wyraźnie ma się ku spadnięciu). Pytanie konkursowe: jak sądzicie, czy takie okładki są wymysłem mężczyzny, czy kobiety?

Tak czy owak, ów młody człowiek odgrywa się na mnie, autorce romansów. Istocie najniższego gatunku. Gosposi domowej z tłustym bankowym kontem. Reguła numer jeden przy recenzowaniu romansów brzmi: porównaj ocenianą książkę z najlepszą książką, jaką zdarzyło ci się czytać. Jeśli nie dorównuje poziomem powieściom Jane Austen, wykorzystaj część swych umiejętności - wartych przynajmniej osiemdziesiąt tysięcy dolców - i schłoszcz autorkę z przykładną brutalnością. Jeśli mimo wszystko popełnisz fatalny błąd i książka ci się spodoba, napisz coś w rodzaju: „Czytelniczki Hayden Lane będą zachwycone". Cokolwiek robisz, nie wychylaj się i nie pisz, że książka ci się spodobała. Jeśli ktokolwiek weźmie cię za miłośnika romansów, nigdy nie dostaniesz awansu na recenzenta „dobrych" książek."</span>

było ale co mi tam Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 4 grudnia 2009, o 23:07

Fragment z <span style="font-style: italic">The Morning Gift </span>Evy Ibbotson. O oziębłości seksualnej i freudowskim krajobrazie w latach trzydziestych dwudziestego wieku Obrazek



Ruth i Quin są papierowym małżeństwem (ona jest austriacką Żydówką i ślub z Anglikiem pomógł jej wyjechać z kraju). Teraz Ruth przychodzi do Quina prosić go o szybki rozwód, żeby mogła spokojnie przespać się ze swoim prawdziwym chłopakiem.





<span style="font-style: italic"> '

</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 1569
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Nettetal

Post przez Kamila W. » 10 grudnia 2009, o 01:26

Niecierpie tekstow ktore nie sa po polsku Obrazek Kto to przetlumaczy? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 10 grudnia 2009, o 01:32

a tam cos dalej jest? no wiesz... Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 213
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Poznań

Post przez Julianna » 10 grudnia 2009, o 01:36

przyłączam się do prośby!! Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 10 grudnia 2009, o 11:47

Wiem Obrazek I jest, i nie ma - tzn jest, ale nieopisane... Ale za to jest <span style="font-size: 5px; line-height: normal">ukryta ciąża</span> Obrazek



Tłumaczenie poniżej. Do wszelkich niedociągnięć z góry się przyznaję Obrazek



<span style="font-style: italic">- Chodzi – powiedziała, podnosząc brodę – o oziębłość.

Wyraz twarzy Quina nie zmienił się. Tylko brwi uniosły się nieco w oczekiwaniu.

- Najprawdziwsza, okropna, medyczna oziębłość, jak z podręcznika. Czytałam o tym w Grundlsee, u Havelocka Ellisa i Krafft-Ebinga i Eguene’a Feuermanna. Miałam chyba jakieś przeczucie, bo inaczej czemu czytałabym o tym, kiedy mogłam czytać "Heidi" albo "Co zrobiła Katy"?

-Tak, to daje do myślenia – wymamrotał Quin.

- Chyba tego się zawsze najbardziej obawiałam. Że będę zimna. Bierna. Że będę leżała jak kłoda.

- I tak właśnie było?

Teraz jego mina się zmieniła; paznokcie wbiły się w dłoń, ale wzrok Ruth utkwiony był w podłodze.

- Nie do końca, bo nie leżałam. Ale na to samo wyszło.

- Rozumiem, że chodzi o Heiniego? To o nim mówimy?

Ruth skinęła głową.

- Mówiłam ci, że Heini zmienił zdanie na temat Chopina i etiud, przygotowuje się do pewnego bardzo ważnego konkursu i zamierza zagrać "Sonatę Dantego" Liszta, która mówi o Wiecznej Kobiecości i pragnął… miłości… Tak powiedział w Wigilię i było to bardzo wzruszające. A kiedy zostawiłam w autobusie papiery potrzebne do unieważnienia małżeństwa, zdawało się, że nie warto czekać, aż będziemy mogli się pobrać, więc wszystko zorganizowałam, a Janet była bardzo pomocna i użyczyła nam mieszkania. Dała mi nawet butelkę wina – to było Liebfraumilch ze Spółdzielni, ale nie smakowało jak wino, które piliśmy w Orient Expressie.

- Nie – powiedział Quin poważnie. – Z pewnością. Muszę przyznać, że Liebfraumilch ze Spółdzielni każdego może przyprawić o oziębłość.

Ale żarty przychodziły mu z trudem. Miał ochotę udusić Heiniego i to gołymi rękami.

- Och, proszę cię, to nie jest śmieszne! To straszliwa przypadłość. Krafft-Ebing twierdzi, że przyczyny często bywają psychologiczne, ale nie stać mnie na dociekanie, na czym okropnym przyłapałam rodziców – a Fraulein Lutzenholler jest paskudną kobietą. Niby jest profesjonalistką, a tymczasem potrafi tylko pić kakao z kożuchem i gadać o miłości. A jeśli to sprawa fizyczna, to jeszcze gorzej, bo wiesz jak skomplikowany jest układ nerwowy, a ja nie chcę mieć operacji.

Quin zapanował nad sobą.

- Posłuchaj, Ruth, kiedy ludzie kochają się po raz pierwszy, to często kończy się klęską. Tego trzeba się nauczyć i….

- Tak, ale w jaki sposób? Jak się tego nauczyć, skoro ludzie są tak oziębli, że nigdy nie ma pierwszego razu? Jeśli zdejmują sweter, a potem znów go wkładają i uciekają wyjściem przeciwpożarowym? Jak ma się udać, skoro nawet się tego nie robi?

Quin wstał i podszedł do okna. Przyszło mu do głowy, że widok miał piękny, być może najpiękniejszy na świecie i że musi uważać, aby się nie uśmiechnąć.

- Chcesz powiedzieć, że do kochania wcale nie doszło?

- Nie. A to okropne, bo Heini tak się starał, żeby załatwić środki antykoncepcyjne z automatu, a zamiast nich wziął śmietankową czekoladę, a potem ja wybiegłam w noc jak wystraszona kura. Od tego czasu prawie się do mnie nie odzywa i trudno mieć mu to za złe.

Quin wrócił i usiadł koło niej na sofie.

- A czemu sądzisz, że jeśli trzy razy powiem "Rozwodzę się z tobą", to coś pomoże?

Ruth spojrzała na swój pusty kieliszek, potem na dywan.

- Bo widzisz, chcę być wyzwolona i szczodra, i rzecz jasna bardzo Heiniego kocham. Ale moja rodzina… niełatwo jest uciec od swojego wychowania, a oni są staroświeccy i małżeństwo zawsze było… małżeństwem. Nawet takie jak nasze, nieprawdziwe. I pomyślałam, że może nie chodzi tylko o mój zdeformowany układ nerwowy, czy o to, że zobaczyłam coś strasznego w stogu siana w Grundlsee. Może jakaś część mnie zawsze będzie uciekać wyjściem przeciwpożarowym, dopóki nie minie moja zamężność. Dlatego właśnie proszę cię, żebyś teraz to zrobił. To absolutnie zgodne z żydowską tradycją, przysięgam.

Rozejrzała się i jej wzrok spoczął na dwóch srebrnych świecznikach stojących na gzymsie kominka.

- Moglibyśmy zapalić świece – powiedziała. – Tak będzie bardziej uroczyście.

- Owszem, moglibyśmy – odrzekł. Wstał, przestawił świeczniki na niski stolik, podpalił zapałkę.

- Teraz – powiedział.

Zwróciła się ku niemu.

- Teraz to zrobisz? – zapytała z zapartym tchem.

- Cóż, nie – odparł przepraszająco. – Nie to zamierzam teraz zrobić. Teraz zamierzam się pocałować.</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 8 marca 2010, o 14:12

Nie z romansu co prawda, ale jakby w temacie, bo o śfiniach i innych słowach na S Obrazek Wybaczcie, że takie długie, ale nie mogłam się powstrzymać. W celu poznania słów na S można zacząć lekturę od tego entera, co go stawiłam Obrazek



<span style="font-style: italic">Na szczęście była to niedziela i rysowała się nadzieja, że kiedy tylko Irenka nie będzie ryczeć, trafi się okazja do drzemki. Póki co zaparzono kawę i rodzina poziewując i drżąc zgromadziła się przy stole. W tej samej chwili krzyk dziecka ucichł. Żaczek poszedł na palcach do pokoju dziewcząt i zajrzał przez szparkę. Irenka spała. Obok łóżeczka, opierając czoło o oparcie krzesła, drzemała Cesia. Krystyna, która trzymała w jednej ręce pustą buteleczkę po mleku, a w drugiej mokrą pieluchę, wyszczerzyła zęby i trzęsąc rudą głową usiłowała bezgłośnie przekazać Żaczkowi informacje, że ma odejść, nie robiąc hałasu. Sama siedziała boczkiem na tapczanie i bała się ruszyć, żeby nie jęknęły sprężyny. Żaczek odszedł, starając się nie dychać. Jak zefir wpłynął do pokoju stołowego i opadł na swoje miejsce za stołem.

- No, jak? - spytała mama, której nawet nie przespana noc nie była w stanie odjąć pięknych rumieńców. Siedziała w swobodnej pozie za stołem, odziana w żółte poncho poplamione glinką ceramiczną i gryzła słone paluszki.

- Trzeba coś postanowić - rzekł ojciec z wielkim ziewaniem i walnął łyżeczką w jajko na miękko.

- Z czym niby? Znowu jajka - marudził dziadek. - Ani śladu wędliny, panie tego.

- Ze wszystkich łakoci najbardziej lubię boczek. - Bobcio, który był bardzo wesoły, bo się wyspał, ubiegł go.

- Cóż chcesz, tatusiu, wczoraj była wolna sobota - ziewnęła mama Żakowa i popiła ze szklanki.

- To dziecko nie ma krzty szacunku dla starszych! - wybuchnął dziadek, który był nie w humorze. - Nie pozwoli mi nawet opowiedzieć mojego ulubionego dowcipu!

- Mam na myśli sytuację domową - wtrącił swoje Żaczek.

- Każdy ma - mruknęła Julia.

- Jajka i jajka, panie tego, na zmianę z kaszą gryczaną. Ile już razy prosiłem, żeby mi nie dawać jajek. I kaszy.

- A mąż Krystyny? - wpadła na genialny pomysł ciocia Wiesia.

- Bo jajka mi szkodzą. Zresztą, nie wiem, może to nie jajka, a kasza. W każdym razie na pewno coś mi szkodzi - indyczył się dziadek.





- Mąż Krystyny, mąż Krystyny. Wojtek zarabia na swoją rodzinę - powiedziała Julia tonem obronnym. - Ale swoją drogą - dodała - mógłby się wreszcie zjawić, szubrawiec jeden.

Bobcio się zainteresował.

- Szubrawiec - szepnął eksperymentalnie.

- Rzeczywiście, Krystyna dostaje w kość - stwierdził Żaczek.

- I Cesia też - dodała mama.

- No.

- Szubrawiec - próbował Bobcio smacznym głosem. - Szumowina. Szubrowina.

- Ja bym jednak radziła go poszukać. Wiem coś o tym, jacy są mężczyźni - nieśmiało powiedziała ciocia Wiesia i zacisnęła blade usta. - Można by dać komunikat do radia.

- We wtorek, tatusiu, we wtorek - powiedziała mama Żakowa. - We wtorek pójdę do mięsnego i kupię ci całe pęto kiełbasy.

- Szuja - mamrotał Bobcio coraz pewniej. - Szmata. Świnia

- No, myślę - rzekł dziadek łaskawie. - W moim wieku nie mogę się odżywiać wyłącznie jajkami. I kaszą. Ze wszystkich łakoci najbardziej lubię boczek, panie tego.

- Ciociu, bo ciocia trafiła na nieudany egzemplarz - powiedziała Julia ze zniecierpliwieniem. - Wojtek to przedstawiciel innego pokolenia. Kocha Krystynę i gdyby wiedział, że jego dziecko już przyszło na świat... Na pewno wróci niedługo.

- Jednak do tego czasu... nie chciałbym, oczywiście, uchodzić za sknerę... - bąkał Żaczek.

- I tak już uchodzisz - docięła mu żona.

- Po prostu, nie bardzo widzę, jak moglibyśmy utrzymać jeszcze dwie osoby...

- Oj, tato! Ja nie wiem, dlaczego ty się martwisz na zapas! - zdenerwowała się Julia. - Jesteś jednak zarażony dulszczyzną. Ciekawa jestem, jak ty byś się czuł, gdybyś urodził dziecko i był bez grosza u obcych ludzi.

- Czułbym się zapewne dziwnie - przyznał Żaczek.

- Będę ci oddawała każdy zarobiony grosz! - powiedziała Julia tonem ofiarnicy.

- No, no, no - łagodził dziadek. - Przecież nikt nie chce tej kruszyny wyrzucać na bruk! Jeśli nie znajdzie się innego wyjścia, gotów jestem łożyć na utrzymanie tych nieszczęsnych ofiar młodzieńczej beztroski - chrząknął apodyktycznie. - Mam przesadnie wysoką emeryturę. Zamierzałem, co prawda, zwyczajem starców odkładać co nieco na pokrycie kosztów własnego pogrzebu, ale z przyjemnością stwierdzam, że są pilniejsze wydatki. - Zmieszał się, widząc wpatrzone w niego twarze bliskich. - Gdzie jest, u licha, moja książka?! - krzyknął gniewnie. - Chodzą, śmiecą, w całym domu bałagan, panie tego, nikt się oczywiście nie liczy z moimi upodobaniami. Gdzie książka, pytam po raz ostatni?!

- A jaka? - rozejrzeli się domownicy.

Dziadek ugryzł się w język. W swojej ulubionej bibliotece Pałacu Kultury kierował się nadal kolejnością alfabetyczną i ostatnio natknął się był na Dumasa - ojca. Życzliwa pani kierowniczka odłożyła dla swego bywalca zaczytaną doszczętnie „Królową Margot” i obecnie starszy pan nieprzytomnie pochłaniał ów krwisty romans historyczny. Był nim oczarowany i wstydził się tego nawet przed sobą.

- A co wam do tego - burknął.

- Będziemy dziś mieli gości - odezwała się Julia. Starała się to zrobić półgębkiem, ale mama dosłyszała.

- Co takiego? Co ty mówisz?

- Przecież przyjdzie paczka Julii - wytłumaczyła ciocia Wiesia, zaciskając na piersiach poły kwiecistego szlafroka i wznosząc brwi. - Na pewno zechcą obejrzeć tę małą sierotkę.

- Jaką sierotkę, jaką sierotkę, ciocia to też...

- Oni są zawsze okropnie głodni - powiedziała mama z obawą.

Dziadek prychnął.

- Popadli w nawyk, panie tego. Zawsze się ich tu czymś karmi. No, nic, zeżrą przynajmniej te wszystkie jajka. - Szukał na tapczanie za sobą. - O, jest - powiedział, kryjąc nieznacznie książkę za sobą.

- Idę do mojego pokoju, poczytam sobie trochę.

- Swołocz - delektował się Bobcio. - Swołocz.

- Co mówi to dziecko od piętnastu minut? - spytała Julia. - Czy nikogo to nie interesuje?

- Wszystkie słowa na ,,S” - wyjaśnił Bobcio.

- I tylko takie przychodzą ci do głowy?!

- Julia, o której można się spodziewać twoich hipisów? - cierpko spytała mama.

- To nie są hipisi.

- Fczeniak - powiedział Bobcio. - Fubrawiec. Fmierdziel.

- Niezależnie od tego, na pewno zjawią się w porze obiadowej. Otóż ja uprzedzam lojalnie, że dziś na obiad mamy nieznaczną ilość ryżu - oświadczyła mama Żakowa i sięgnęła po kromkę chleba z masłem dietetycznym. - Cóż chcecie, wczoraj była wolna sobota.

- Boże! - krzyknęła Julia. - Dulscy, Dulscy wokół mnie!

- Fuja - powiedział Bobcio i dostał czkawki.

</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 8 marca 2010, o 15:39

czyli moja ulubiona "Szósta klepka" Musierowicz,Bobcio jest świetny

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 8 marca 2010, o 16:00

Na Wielkanoc się wklei kawałek o pisankach z Hitlerem Obrazek



Ale ten Żaczek, który <span style="font-style: italic">czułby się zapewne dziwnie</span>, gdyby urodził dziecko i mieszkał kątem u ludzi Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 8 marca 2010, o 16:21

cała książka jest zabawna,a ten kawałek z myszą(myszem) na stole gdy byłi u Żaczków rodzice Tolka to co? nieśmieszny?

I wlaśnie z romansu ten cytat,co nie było o miłości? A Cesia i Hajduk?

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 8 marca 2010, o 16:27

Obecności wątku romansowego nie zaprzeczam Obrazek



Ale takie życiowe mądrości:



<span style="font-style: italic">- Dziadziu - spytał teraz, odrywając wzrok od kolorowej stronicy gazetki. - Tu jest wierszyk o czterech misiach. Dlaczego na obrazku są tylko dwa?

Dziadek pyknął z fajki.

- Zapewne ze względów oszczędnościowych - odparł.

- Zauważyłem to nie po raz pierwszy - rzekł Bobcio tonem starca.

- Gdzie są te wszystkie zwierzątka? Jest napisane, że są, a przecież ich nie widać.

- Dowiesz się, jak trochę podrośniesz. A może nie dowiesz się nigdy, panie tego. Ja na przykład mogę się tylko domyślać, gdzie się to wszystko podziewa. - Dziadek zachichotał głucho.

- No, gdzie? - zainteresował się Bobcio.

- Powiem ci, jak skończysz piętnaście lat - obiecał dziadek. Bobcio uspokojony, kiwnął główką i pogrążył się w lekturze. Grupie „Abba” raptownie odebrano głos. Mieszkanie Żaków zaczął spowijać nastrój łagodnej zadumy.

- O, albo ten - powiedział Bobcio przewracając stroniczkę.

- Udaje, że jest Zorrem, a tak naprawdę - to Kwapiszon.

- Tak, tak - dziadek zamknął okno i odwrócił się do wnuka.

- Znam wielu takich. W gruncie rzeczy większość Zorrów to Kwapiszony.

Bobcio westchnął ze smutkiem.</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 8 marca 2010, o 16:30

bardzo pouczajace Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 8 marca 2010, o 16:35

cudne, wszystko cudne Obrazek

zapomniałam że to takie cudne Obrazek

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości