z drugiej strony tłumaczenie zawsze i w każdym gatunku jest ingerencją w tekst [cenzura indywidualna chocby tez przecież zachodzi
my czytelnicy mozemy tylko liczyć na pozytywne podejście do zadania... a chyba własnie tego nam brak jeśli chodzi o romanse...
czy olewactwo nie jest spowodowane tym, ze wydawnictwa raczej nie spodziewają się sprawdzania jakości tłumaczeń mając jakiś tam obraz odbiorców, którzy a) olewają b} nie mają świadomości zmian c) nie mają praktycznie "głosu" - bo cóż znaczy parę osób na krzyż bez autorytetu/wpływu na opinie/nie należąych do opiniotwórczego środowiska skarżących się na koszmarną jakość?
Scholastyka - czego powinno się wymagac od dobrego tłumacza romansów, patrząc na to od branżowego srodka?
znam ludzi tłumaczących fantastykę [różnej "jakości"] i się zastanawiam, czy można porównac sposób dzialania... i rozwiązywania problemów.
ps.pinks - ja cię proszę - o "Lwicy" to w tym temacie jak zwykle