Lilia napisał(a):w rodzaju: nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy?
Nie, w przeciwnym znaczeniu: "wetknę twój nos w nie twoje sprawy, mimo że nie chcesz."
Agrest napisał(a):Są przecież i dobre, ale łatwiej tu przyjść z czymś negatywnym, niż pozytywnym
Zwykle kiedy jest pozytywnie - to tłumaczenie po prostu nie zwraca naszej uwagi (o ile nie jest to przekład jakiegoś bardzo wymagające tekstu). I to jest zrozumiałe i nie tak do końca negatywne...
Właśnie mi wpadło w oko świetnie brzmiące tłumaczenie harlequina. Najpierw chciałam napisać o nim na stronie Harlequina, ale pomyślałam, że chwaląc jedną jedyną książeczkę z setek przeczytanych, na pewno obrażę redakcję i wtedy to nie będzie wcale pochwałą. Miałam w takim razie napisać w wątku o Światowym Życiu, ale jednak najlepiej pasuje tutaj:
Sabrina Philips "Wesele w Atenach" (z maja 2012). Nazwisko przy "Opracowanie redakcyjne" jest inne niż przy "Redaktor serii". Myślę, że to oznacza, że pan, który jest wymieniony jako "opracowujący redakcyjnie" naprawdę wykonał swoją robotę. Natomiast jeśli pozostaje to na głowie tej samej osoby, która wykonuje "redaktorowanie serii", to nie można liczyć, że ta biedna przepracowana pani znajdzie chwilkę czasu na przelecenie tekstu po odebraniu z tłumaczenia i puszczają nam bubla.
Ewentualnie to pani tłumaczka zrobiła wszystko tak jak powinna, a nikt tego już nie zepsuł.
"Wesele w Atenach" jest genialne. Nikt nie zaprzecza sam sobie w kolejnych wypowiedziach. Dialogi są płynne. Opisy zresztą też. Zachowana jest logika przyczynowo-skutkowa. Nie ma żadnego chaosu ani bełkotu. Nie ma powtórzeń. Właściwie przy czytaniu po raz pierwszy nie czułam, że to "tylko" harlequin.
Historyjka opowiedziana przez panią autorkę jest niestety słabiutka. Młode małżeństwo się nie dogadało z pewnymi drobiazgami i zamiast zrobić sobie awanturę i pogodzić się w łóżku, to się całkiem rozstali na długie lata. Przy ponownym spotkaniu cały czas posądzają się nawzajem o jakieś bezsensowne drugie dno ukryte w ich słowach. Każdą wypowiedź druga osoba w myślach komentuje negatywnie i ani razu żadne z nich nie zapyta "co masz na myśli, mówiąc ...". Para niedorozwiniętych przedszkolaków. Aż żal, że takie doskonałe opracowanie redakcyjne zmarnowało się na takie byle co.