Strona 72 z 79

PostNapisane: 7 stycznia 2012, o 20:04
przez Magadha
Wiedźma Ple Ple napisał(a):a tu, zwykłe szczegóły czy jej najpierw włożył a potem zapytał czy odwrotnie :hahaha:

Jak dla mnie jest różnica, bo dopóki nie włożył nie mógł jej torturować seksem, a o to w tej scenie chodziło.

Albo brak informacji o tym, że omawiana postać zadaje ból by się podniecić. Kogo tłumacz chroni przed taką informacją?

The legs weren't as bad as the arms—Hakim had been working himself up to a proper climax and he hadn't gotten there yet. Bastien had been between her thighs not that long ago. She had long, beautifully shaped legs—he'd been too busy to appreciate them in her suite.

Rany na nogach były mniej liczne niż na ramionach. Bastien swoim pojawieniem się przeszkodził Hakimowi dokończyć dzieło. (dodatkowa informacja wymyślona przez tłumacza, bo inaczej czytelnik by się nie domyślił o co chodzi)

PostNapisane: 7 stycznia 2012, o 20:08
przez Wiedźma Ple Ple
chronić swój kontakt z HQ- dostał zlecenie na 340 stron i tyle ma oddać :)

Jak dla mnie jest różnica, bo dopóki nie włożył nie mógł jej torturować seksem, a o to w tej scenie chodziło.
jak najbardziej mógł, wszystko zależy od układu sił :hyhy:

PostNapisane: 7 stycznia 2012, o 20:13
przez Agrest
A ja wam powiem, że często nie trawię elementów sensacji czy szpiegowskiej intrygi w romansach... Och, jak są dobre to są dobre, ale czasem... dobre nie są. Czasem są naciągnięte, wciśnięte na siłę. Czasem są tak marne, że aż żenujące.

Zwykle jednak zwyczajnie mnie nudzą, nawet jeśli nie są aż tak tragiczne, i omijam je wzrokiem, bo po co sobie psuć przyjemność z czytania. I niewiele tracę z samej historii romansu, więc myślę, że nic absolutnie niezbędnego te sceny nie wnoszą.

Uważam, że skoro wycinanie seksów jest usprawiedliwione, to te kiepskie sensacje też powinny iść pod nóż, a co.

PostNapisane: 7 stycznia 2012, o 20:19
przez Wiedźma Ple Ple
sądzisz, że nie idą? :hyhy:

PostNapisane: 7 stycznia 2012, o 20:22
przez Agrest
A więc jest sprawiedliwość na tym świecie? Bo jednak byłoby przykro, gdyby z romansów wycinano seks, a zostawiano kilometrowe wyznania kiepskich morderców...

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 13:12
przez Agaton
A zatem :hahaha: Tłumacz nie powinien decydować za czytelnika co przeczytane powinno zostać, a co nie. Sama mogę wybrać czy chcę o seksie czytać. Ja bym zwyczajnie ominęła wzrokiem, więc zabawa w strażnika moralności niespecjalnie przypada mi do gustu ;)

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 13:22
przez Lilia ❀
Popieram Agaton.

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 13:23
przez aralk
Jako i ja :)

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 14:35
przez Wiedźma Ple Ple
co wyście się uparły z tą moralnością? :roll:

ma ograniczoną ilość stron do oddania to robi i tyle :wink: a tutaj całkiem dobrze wybrnął z tym wsadzaniem na dodatek :hahaha:

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 14:49
przez Agaton
Bo, proszę ja Ciebie, tak to wygląda ;) Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Zasugerowałam się, mimo wszystko. Nie przewracaj oczkami, proszę :prosi:
Moja siostra zawsze omija opisy przyrody, budynków i takie tam, pewnie by się ucieszyła, gdyby właśnie te fragmenty wycinali :mrgreen:

Swoją drogą, nie mam pojęcia dlaczego wydawnictwa koniecznie wymagają konkretną ilość stron, a potem biorą książkę, która jest dłuższa w oryginale. Zawsze trzeba będzie ciąć. Czytelnik oszukany, czytelnik niezadowolony. 'Oleje' to wszystko. :P

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 14:57
przez Lilia ❀
czy w oryginale też muszą pisać na zamówioną ilość stron?

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 15:14
przez Agrest
Jasne, i nie tylko romanse.

Ale nie każdy tłumacz ma nakaz skracania, dlatego nie zawsze wycięcie scen jest tym podyktowane ;)

Natomiast w hq to chyba każdy... Niewielka jest chyba szansa trafić na nieskróconego harlequina. Ale co do Miry nie jestem przekonana, mam np dwie Wiggs z Miry, wydane jedna po drugiej, dwie różne tłumaczki - jedna przetłumaczona "normalnie" (oczywiście nie dam głowy, że w 100%, ale z grubsza), a druga jest poskracana praktycznie w każdym akapicie, właśnie tak jak to często bywa z hq, tu zdanie, tam zdanie, tu streścimy, , tam skrócimy, a jeszcze tam dialog wytniemy. Może tłumaczka robiła wcześniej w harlekinach i przeniosła przyzwyczajenia ;)

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 15:14
przez tajemna
Agaton napisał(a):Swoją drogą, nie mam pojęcia dlaczego wydawnictwa koniecznie wymagają konkretną ilość stron, a potem biorą książkę, która jest dłuższa w oryginale. Zawsze trzeba będzie ciąć. Czytelnik oszukany, czytelnik niezadowolony. 'Oleje' to wszystko. :P

Ja tak myślę, że przeciętny czytelnik nawet nie bierze pod uwagę tego, że tak obcinają.
Ja też byłam cudownie nieświadoma tych rzeczy, dopóki Was nie poczytałam tutaj.
Po prostu czytałam książkę i nie zastanawiałam się, że w oryginale było czegoś więcej.
Owszem, jakość tłumaczenia to oczywista sprawa, byłam świadoma tego, że nie będzie toczka w toczkę jak po angielsku.
Ale takie obcinanie scen, wycinanie niektórych w całości mnie zaskoczyło.
Bardzo niemiło, wpieniająco zaskoczyło, i cholerna bezsilność irytuje ponad miarę. Byłam może naiwna, teraz tak uważam, ale dobrze mi z tym było :czeka:
Inne kobietki czytające romanse też się pewnie niewiele nad tym zastanawiają, ponieważ jeśli ktoś nie czytał oryginału po angielsku to się nigdy tego nie dowie. A ile babek czytających romanse umie po angielsku i chce czytać w tym języku?
Baaardzo mało, pomimo tego, że u nas na forum jest Was duży procent.
Taka przeciętna dziewczyna chce poczytać, żeby się jej podobało i to tyle. Nie rozbiera książki na części i nie porównuje z oryginałem, bo na to nawet nie wpadnie. Nie mówiąc o dostępności oryginału, o tym, że trzeba przysiąść i poświęcić na to czas, znać dobrze język, i chcieć. ;)

To jedyny minus tego, że znalazłam to forum. Bo teraz już nie mogę być tak szczęśliwa czytając moją ulubioną Garwood czy Laurens i nie zastanawiać się, czy przeczytałam wszystko, co autorka napisała, czy tylko to, czego zachciało się tłumaczom i wydawcom. :evil:

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 15:15
przez Wiedźma Ple Ple
Agaton napisał(a):Bo, proszę ja Ciebie, tak to wygląda ;) Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Zasugerowałam się, mimo wszystko. Nie przewracaj oczkami, proszę :prosi:
Moja siostra zawsze omija opisy przyrody, budynków i takie tam, pewnie by się ucieszyła, gdyby właśnie te fragmenty wycinali :mrgreen:

Swoją drogą, nie mam pojęcia dlaczego wydawnictwa koniecznie wymagają konkretną ilość stron, a potem biorą książkę, która jest dłuższa w oryginale. Zawsze trzeba będzie ciąć. Czytelnik oszukany, czytelnik niezadowolony. 'Oleje' to wszystko. :P
czytelnik moja droga taki, który musi mieć przetłumaczone nie będzie miał absolutnie zielonego pojęcia, jakie ważne rzeczy go omijają :wink: co najwyżej pomyśli, ze autorka się mało stara ale to też jest indywidualna sprawa- patrz ile jest zachwyconych tym naszym Double standards- że niby taka cudna McNaught a to jest zupełnie inna książka :hahaha:

Bo teraz już nie mogę być tak szczęśliwa czytając moją ulubioną Garwood czy Laurens i nie zastanawiać się, czy przeczytałam wszystko, co autorka napisała, czy tylko to, czego zachciało się tłumaczom i wydawcom.
spokojnie, to głównie HQ tak szaleje, twoje ukochane Garwood i Laurens były tłumaczone przez albo Da Capo albo Bis a te są wierne :)

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 15:23
przez Alias
Ja też byłam nieświadoma tego wszystkiego dopóki nie zaczęłam czytać po angielsku. Myślę jednak że nie ma co psioczyć na wszystkie wydawnictwa. Według mnie Kleypas na przykład nie tną, ale to Prószyński. Za to Harlequin i Mira to jakaś porażka... Przynajmniej jeżeli chodzi o Stuart, bo co do innych to nie mam porównania.

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 15:26
przez Wiedźma Ple Ple
Agrest ma- Wiggs bodajże chciała im odesłać z reklamacją, że produkt wybrakowany :hyhy:

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 15:40
przez Agrest
No bo litości, więcej ten wybrakowany kosztuje niż ten oryginalny, to co to za interes... Były też narzekania na Showalter, że pocięta.

Owszem, większość czytelniczek nie ma ani możliwości ani inklinacji porównywać, ale i tak jest inaczej niż jeszcze kilka lat temu, czasem żeby sprawdzić wystarczy kilka minut pogrzebać w podglądzie książki na amazonie ;) A wieści w internecie się rozchodzą :P

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 15:48
przez Wiedźma Ple Ple
może i tak ale mam wrażenie, że wraz ze wzrostem zainteresowania czytelniczek kurczy się zainteresowanie nimi przez HQ :smile2:
wszystko zrównane do jednego poziomu, zlikwidowane kategorie, płaski serwis z marionetkowymi redaktorami :wink:
wniosek: trza się uczyć języków :hyhy:
jeszcze trochę i se przeczytam tego Llosę :hyhy:

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 16:02
przez Magadha
Przybyłam, żeby jeszcze dobić nie znających angielskiego :zawstydzony:

Tym razem Zimny jak lód

"Where did you say the kitchen was?" she asked in a calm voice.
He wondered whether she was going to try to take some of the kitchen knives. It
wouldn't do her any more good than that tiny pocketknife—she was up against
professionals.
"Down the hallway to the left." He had enough sense not to renew his
request for lunch. It had been mainly to goad her, keep her off balance. He was hungry;
once Harry was subdued Hans hadn't felt obliged to exercise his culinary talents, and
Peter hadn't eaten much at all. He tended to prefer it that way before a job—it kept him
sharp. But it was going to be two more days until the job was finished, and he could
hardly fast until then.

Genevieve had disappeared without a word, and he leaned back and closed his eyes.

- Mówiłeś, że gdzie jest kuchnia? - spytała obojętnym tonem.
Zastanawiał się, czy myśli o użyciu któregoś z noży kuchennych. Nóż kuchenny czy maleńki scyzoryk,
akurat w jej wypadku nie czyniło to żadnej różnicy,miała do czynienia z profesjonalistami.
- Na końcu korytarza po lewej. - Miał na tyle taktu, by nie ponawiać już prośby o sandwicz i piwo.
Był głodny, ale mógł zaczekać, aż Hans, uporawszy się z Van Dornem, przygotuje coś do jedzenia.
Genievieve zniknęła bez słowa, a on odchylił głowę i zamknął oczy.


Może to i drobiazgi, ale ja czuję się oszukana.
Jak mają ograniczoną ilość stron, to niech drukują mniejszą czcionką.

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 16:14
przez Wiedźma Ple Ple
to będą huki, że czcionka za mała ...
spotkałam się z tym :wink:

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 16:16
przez Magadha
I tak co krok, więc to już ostatni fragmencik i znikam.

Genevieve did a thorough canvass of the room, ignoring the pale, muted colors,
the exquisite Renoir on the wall that might have been real, the bronze figure of a ballet
dancer that might have been Degas, the sliding doors with the soft Caribbean breeze
blowing through, and concentrated on what was important.

The sliding doors led to a small balcony overlooking a rocky part of the coast; if
she managed to make it safely down from the balcony she'd likely break her neck on the
rocks.

Genevieve rozejrzała się po pokoju. Na ścianie Renoir, który mógł być prawdziwy,
na komodzie niewielka rzeźba z brązu przedstawiająca tancerkę, zapewne Degas,
a może tylko falsyfikat. Rozsuwane drzwi prowadziły na niewielki taras zawieszony
nad stromym skalistym zboczem. Tędy zapewne by nie zeszła, prędzej skręciłaby sobie kark.

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 17:07
przez Wiedźma Ple Ple
dla mnie bardzo dobrze skrócone :) o ile to, że bohater nie jada przed akcją może coś wnosić to kolor renuarów niekoniecznie :hyhy:

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 17:09
przez Fringilla
hm, zawsze można rozważać, czy spadająca wartość hq w oczach polskiej romansoholiczki na przestrzeni czasu bierze się z sublimowania gustu, czy też faktu, że nie tyle hq jest towarem wybrakowanym, co pl hq ma wady nie do przeoczenia ;)

pinks - powiem tak: a u nas nikt nie potrafi pisać porządnych scenariuszy warsztatowo :lol:

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 17:24
przez Wiedźma Ple Ple
bo u nas trzeba do tego skończyć studia a to czyni odwrotny efekt :hyhy:
wystarczy popatrzeć na aktorów ;)

spadająca wartość hq w oczach polskiej romansoholiczki
ojej, stawiałabym raczej na ogólne niedopieszczenie klienta, niekoniecznie jakością tłumaczenia :)
choć z tych ze złotego wieku porównywałam wiele i faktycznie bywało lepiej tja

PostNapisane: 8 stycznia 2012, o 17:58
przez Fringilla
to nie jakość tłumaczenia, na wszystkie siły, to jakość opowieści i nie zwalajmy na studia - tego to się człowiek uczy do 20 roku życia, później tylko systematyzacja, a jak braki będą , to miś pluszowy :hyhy:
wywalanie detali, "bo wicie rozumicie" - no kaman, pinks, litości :hyhy:

okazuje się, że my nie mamy ani porządnej literatury B, ani filmu tejże samej kategorii ;)