Teraz jest 21 listopada 2024, o 21:51

Tłumaczenia: perełki i porażki

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 10 listopada 2011, o 21:53

"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 11 listopada 2011, o 01:26

dzięki :)
hm...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 11 listopada 2011, o 10:19

co "hm"?
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 11 listopada 2011, o 21:10

konstrukcja ankiety :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 11 listopada 2011, o 22:03

i jej poziom :zalamka:

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 11 listopada 2011, o 22:27

Co nie? Ciekawa jestem, ile osób jej to wypełni, a jeszcze bardziej samej rozprawy doktorskiej ;)
Obrazek

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 11 listopada 2011, o 22:27

bałabym się dzisiejszych doktorów po tej ankiecie :zalamka:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 11 listopada 2011, o 22:33

Wydaje mi się, że to jest ta sama pani, która i tutaj zamieszczała ankietę o tłumaczeniach hq (ale z perspektywy czytelników), tylko nie mogę tego posta znaleźć...
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 11 listopada 2011, o 23:59

ja się na ankietach nie znam... co tam złego było? :niepewny:
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 12 listopada 2011, o 00:32

A ja myślałam, że ta pani specjalnie napisała tę ankietę na takim poziomie, bo mają ją przecież tłumacze harlequinów zrozumieć.
Przeczytałam wystarczająco dużo harlequinów, żeby nie oczekiwać po ich tłumaczach inteligencji. Może ta pani też tak kombinuje i dostosowała język celowo.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 12 listopada 2011, o 00:43

próbujesz naszą scholcie obrazić? :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 12 listopada 2011, o 00:51

Nie, nie chciałam jej obrazić. Właściwie nikogo innego również nie. Jednak jakieś zdanie o harlequinach już sobie wyrobiłam i ono nie jest do końca pozytywne, mimo, że harlequiny kocham.
Fakt pozostaje faktem, że w harlequinach jest tak ubogie słownictwo, że nawet książeczki dla małych dzieci mają lepsze. Jeśli tłumacze będą chcieli, żeby mieć o ich wykonanej pracy lepsze zdanie, to będą musieli się zacząć starać. Widocznie im nie zależy na opinii czytelnika, skoro tak właśnie wykonują swoją pracę, jak widzimy.
Przeszkadzają mi też liczne błędy gramatyczne, a nieraz nawet ortograficzne oraz brak milionów przecinków.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 listopada 2011, o 01:42

Zgadzam się z opinią o ogólnej jakości. Tylko co do powodów... Hm...

Ogólnie w wszystkich mediach można zaobserwować spadek jakości tekstów (od strony merytorycznej po wręcz korektorską). Mam wrażenie, że zapomnieliśmy, bądź w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy (syndrom "wszechwiedzącej polonistki") że a) nie można opublikować w pojedynke dobrego tekstu i b) alfabetyzacja to mit - nie ma ludzi świetnie piszących (redagujących, tłumaczących, korygujących, etc., o autorach w ogóle nie wspominam - oddzielna bajka, nikt rozsądny od twórcy poprawności nie wymaga :P jest garstaka ludzi dobrych w swym fachu, którzy muszą zarazem pracować w zespole innych specjalistów ^_^
Na marginesie: jeśli kiedykolwiek się zastanawiałyście, dlaczego "niegdyś było lepiej, a autorzy dostarczali dobre teksty" to odpowiedź brzmi "dobrze mieć piśmienną żonę/matkę/córkę/siostrę" - oj, stara to tradycja...

Wracając do meritum: tłumacz nie jest cudotwórcą, a napisać przyzwoity tekst to trudna sztuka, i nie, bynajmniej, problem jest o wiele starszy niż nowa matura, ba starszy niż obowiązek powszechnej edukacji dla dzieci do lat tylu i tylu ;) Ani podstawówka, ani studia wyższe (te to już na pewno) nie gwarantują nauczenia poprawnego tworzenia tekstu. Albo ma się talent, inklinacje, czas i energię, albo... nigdy dobrze nie będzie, co najwyżej zrozumiale...
Czekam na nasze romansoholiczne nauczycielki: nie zgódźcie się ze mną :twisted:

I jeszcze jedna sprawa: skoro nie jeden tłumacz jest odpowiedzialny za kształt, to cały zespół, a skoro zespół - to wszystko rozbija się o politykę wydawniczą :hyhy: Harlequin przoduje w podejściu "ciemny lud i tak to kupi", więc po cholerę się przejmować ;)
Dlatego, chociaż czytam dużo harlequinów, to polskich nie kupuję tendencyjnie, już wolę zdublować sobie taką Cole, chociaż czasem zęby zgrzytają :P
Lub poczytać fanfika :heh:

ze nie wspomnę o aspekcie zarobki -> jakość (o czym zresztą w ankiecie jest).
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 12 listopada 2011, o 02:01

Jak ja sobie czasem pomyślę o tłumaczeniu (szczególnie po przeczytaniu Waszych przykładów), to mnie ciarki przechodzą i tyle. Jeśli nawet fragment, w którym jest jedynie rozmowa między dwoma osobami, brzmi tak różnie w zależności od języka, to chyba jest coś na rzeczy. Już nawet nie o kompetencje tłumacza chodzi, ale czasem polski głupio mi w książkach wygląda :shock: Albo coś mi się pokręciło, co jest możliwe :zalamka:
Swoją drogą, ciekawa jestem :) Ile osób, z tych, które czytają po angielsku, ma takie wrażenie? Czy wolicie czytać w oryginale? Ostatnio rozmawiałam z pewną osobą, która stwierdziła, że nie wyobraża sobie czytania książek (w sensie romanse/fantasy/ kryminały...) po polsku :niepewny: Ja jeszcze kryminały/thrillery potrafię :hahaha:
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 listopada 2011, o 03:16

przyznam bez bicia, że nie czytam prawie polskich przekładów. nie tylko romansów (nie, problemowy nie jest tylko nasz gatunek :P
Zresztą: przekłady na polski miewają te same wady co oryginalnie polska proza, więc... ;)
raz jeszcze: wszystko poleciało w dół, odkąd mamy niescentralizowaną, niedotowaną politykę wydawniczą, większą dostępność do wszlkeigo słowa pisanego, etc. :rotfl: :rotfl: :rotfl:
ja bym to jeszcze zwaliła na proces walki z analfabetyzmem - im więcej ludzi dorwać się może do słowa pisanego... :twisted: :heh:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 12 listopada 2011, o 09:01

gmosia napisał(a):próbujesz naszą scholcie obrazić? :rotfl: :rotfl: :rotfl:


Scholcia - ku swej pewnej uldze - juz nie pracuje dla HQ...

Agaton napisał(a):Jak ja sobie czasem pomyślę o tłumaczeniu (szczególnie po przeczytaniu Waszych przykładów), to mnie ciarki przechodzą i tyle. Jeśli nawet fragment, w którym jest jedynie rozmowa między dwoma osobami, brzmi tak różnie w zależności od języka, to chyba jest coś na rzeczy. Już nawet nie o kompetencje tłumacza chodzi, ale czasem polski głupio mi w książkach wygląda :shock: Albo coś mi się pokręciło, co jest możliwe :zalamka: :


zgadzam się z Tobą absolutnie! Po angielsku nawet mniszkównowienie da się czytac, ale po polsku to często aż zęby bolą :zalamka: . Chyba to kwestia "ducha języka"... :mysli:
Mnie wkurzała konieczność skracania, zwłaszcza gdy opowiastka była przyjemna i nie było fragmentów wyraźnie wciskanych dla zwiększenia objetości.
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 12 listopada 2011, o 12:15

To miło, że nie jestem sama :)
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 12 listopada 2011, o 13:23

Fringilla napisał(a):Wracając do meritum: tłumacz nie jest cudotwórcą, a napisać przyzwoity tekst to trudna sztuka, i nie, bynajmniej, problem jest o wiele starszy niż nowa matura, ba starszy niż obowiązek powszechnej edukacji dla dzieci do lat tylu i tylu ;) Ani podstawówka, ani studia wyższe (te to już na pewno) nie gwarantują nauczenia poprawnego tworzenia tekstu. Albo ma się talent, inklinacje, czas i energię, albo... nigdy dobrze nie będzie, co najwyżej zrozumiale...
Czekam na nasze romansoholiczne nauczycielki: nie zgódźcie się ze mną :twisted:


Strach się bać ;) Niestety, to, co piszesz potwierdza moje obserwacje. W roczniku znajdzie się może 10 osób na 100, które mają dar pisania tekstów, które miło się czyta, są zrozumiałe, dobrze, czasem nawet błyskotliwie napisane. Wśród tych 10 może 1, może 2 nie mają problemów z interpunkcją, błędami językowymi (może małego kalibru, ale jednak). A przy tym jest coraz mniejsza chęć do samorefleksji nad tekstem. Piszą wypracowanie w 20 minut i trzeba siłą zmuszać, by przeczytali jeszcze raz i jeszcze raz, żeby spróbowali wyeliminować błędy.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 12 listopada 2011, o 14:08

Mnie zawsze najlepiej wychodziły wypracowania, które pisałam od razu na czysto i sprawdzałam najwyżej raz :hyhy:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 12 listopada 2011, o 14:13

Ale przynajmniej sprawdzałaś. I jeśli pisałaś je w 20 minut, to OK jesteś wyjątkiem. A ja piszę o przeciętnym roczniku w przeciętnej szkole.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 listopada 2011, o 18:40

Jadzia, niczego nie implikuję, ale jest jeszcze kwestia kto ocenia efekty czyli "a na co ci ten tekst" ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 12 listopada 2011, o 19:19

I co to za tekst, wiem wiem ;)
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 12 listopada 2011, o 22:59

Agaton napisał(a): Swoją drogą, ciekawa jestem :) Ile osób, z tych, które czytają po angielsku, ma takie wrażenie? Czy wolicie czytać w oryginale? Ostatnio rozmawiałam z pewną osobą, która stwierdziła, że nie wyobraża sobie czytania książek (w sensie romanse/fantasy/ kryminały...) po polsku :niepewny:

Ostatnio staram się ograniczać do oryginałów, choć przy nastawieniu na audiobooki jest to utrudnione. Niestety ilość tekstu pomijanego w tłumaczeniach tak mnie dobijała, że po polsku czytam sporadycznie, tylko gdy nie mogę zdobyć audio danej książki po angielsku, a nie chce mi się czytać z ekranu. Ale wtedy zwykle sprawdzam tłumaczenie niektórych scen.

W sumie jak tak teraz o tym myślę, to chyba rzeczywiście są słowa w języku angielskim, zwłaszcza te w scenach erotycznych, które strasznie brzmią po przetłumaczeniu i dlatego przyjemniej się czyta oryginał.
Obrazek
Myślę i czuję. Jestem weganką.

Każdy z nas jest jak antena radiowa. Człowiek może dostroić się do odbioru audycji z nieba, ale może też odbierać przekaz prosto z piekła. Tak przejawia się wolna wola każdego człowieka. [Bruno Groninig]
Nie mam czasu czytać forum Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 15 listopada 2011, o 20:10

Wkurzyło mnie tłumaczenie serii Arcane Jayne Ann Krentz/Amanda Quick. Ja rozumiem, że wydawnictwo daje te książki różnym tłumaczom (akurat który jest na etacie/wolny), ale jakaś znajomość serii powinna być. Dlaczego, dlaczego, dlaczego! nazwa towarzystwa z części na część jest zmieniana? Nie mogło pozostać Arcane? Nie! Musieli dać:
Towarzystwo Arcane
Towarzystwo Arkan
Towarzystwo Wiedzy Tajemnej Arcane
Towarzystwo Wiedzy Tajemnej
a teraz
Towarzystwo Wiedzy Ezoterycznej :evil:

Po kilku książkach przyzwyczaiłam się do Towarzystwa Wiedzy Tajemnej to teraz wyskakują z ezoteryką!!! :czeka: :rzyg:

Jakby tego było mało mamy przeciwników, nazwanych przez Fallona Jonesa Nightshade. W porządku, ale dwie części później jest już Cień Nocy. Po kigo spolszczali?! Źle było? Jakby tego było mało w obrębie książki te nazwy występują zamiennie.
Jeszcze nie koniec. O nie! Nightshade zwane jest też Stowarzyszeniem Szmaragdowej Tablicy, które przez naszych tłumaczy w Płonącej lampie (zdaje się?) zostało przemianowane na Stowarzyszenie Szmaragdowego Stołu :roll: :mur:

Litości, gdzie edytor? Gdzie osoba prowadząca serię, odpowiedzialna za nią? Naprawdę nie mogą zatrudnić osoby odpowiedzialnej za cykle, jeżeli nie może zająć się tym jeden tłumacz? Jak można tak zmieniać nazwy własne?
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 15 listopada 2011, o 20:19

Lilio nie tylko w Arcane jest ten problem.Zawsze nazwy własne zależne są od tłumacza,podobnie jak to czy nazwy bęędą w oryginale czy spolszczone.Ja tak miałam z Władcą pierścieni(jeden tom miałam pożyczony od innego tłumacza) i naprawdę miałam problem żeby się połapać kto jest kim.Zresztą podobnie jest nie tylko w romansach.Wszędzie leżą przekłady.Najbliższy przykład Błękitny Zamek czy Harry Potter :zalamka:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości