Strona 65 z 79

PostNapisane: 4 maja 2011, o 19:58
przez Scholastyka
z 2009 jest...

PostNapisane: 4 maja 2011, o 21:44
przez Wiedźma Ple Ple
Scholastyka napisał(a):ja wiem, czy ambitny?
przyjaciółka zaprosiła ją na Boże Narodzenie do rodowej [tak od 200 lat] siedziby, brama [jak się okazało - nie ta] była zamknięta, więc wylazła z samochodu i hulaj! na piechotę przez las, w którym paskudne chlorozy liście wykańczają. Tam ją opieprzył boski facet, wygladajacy na gajowego, że sadzonki depce, ona sie poczuła malutka jak ziarnko maku, a on odszedł dumny i blady. Ona w końcu do domu trafiła, a tam - no, nie uwierzycie! - okazało sie, ze ten niby gajowy to brat psiapsiuły i pan na włościach. No i przy okazji świetowania zapożądowywuja się w sobie, ale ona nie chce się wiązać, wystarczy jej jeden tyran [ojciec], a wiadomo, ze każdy facet to tyran. On jest po przejściach takich, ze go dziwi, że mu libido ożywa... Psiapsiuła wyjeżdża wcześniej, prosi brata o opiekę nad bohaterką, on się godzi niechętnie, ale do Truro na zwiedzanie ją zawozi i kanapkami z krabem karmi... A dalej to mi się pisać nie chce, bo tam jest i duch rodowy, co się bohaterce przyśnił, a z bliska okazało się, ze ma on-ci twarz tatusia, który na nia patrzy gniewnie...
Nooo... chwatit? Jak nie to
SPOJLER!
: stary ukochany pies bohatera odejdzie bez cierpień do psiego raju, ona go będzie [tj bohatera] pocieszać, wdzięczny bohater uknuje intrygę, zeby mogła spełnic marzenie swego życia i śpiewać arie [wstrętny ojciec zmusił utalentowaną dziewczyne, by zajęła sie badaniami klinicznymi]. potem będzie pocałunek nad grobem psa, na którym jeden z wiernych służących rzeźbiony własnoręcznie krzyz ustawił z napisem "Benson" [imie psa, of kors], a zaraz potem cała rodzina grucha nad pierwowrodnym synem, nawet wredny dziadek...
i po co ona to tłumaczy- tak jak jest - jest dobrze :hahaha:

PostNapisane: 4 maja 2011, o 22:16
przez Scholastyka
eee... że co proszę? :shock: Nie rozumiem...

PostNapisane: 4 maja 2011, o 22:19
przez Wiedźma Ple Ple
jakbyś wydała taki skrót oszalałabym ze szczęścia :big:

PostNapisane: 5 maja 2011, o 22:25
przez Jadzia
Ja też tak informacyjnie, ale w trochę innej dziedzinie niż Schola :roll:

Jak łądnie i oficjalnie napisać po angielsku zwrot: "Niniejszym zaświadcza się..."?

PostNapisane: 5 maja 2011, o 22:26
przez Wiedźma Ple Ple
This is to certify ...

http://translate.google.pl/?tab=mT#pl|e ... si%C4%99... :mrgreen:
a jak klikniesz na zwrot to jeszcze ze 3 :big:

PostNapisane: 5 maja 2011, o 22:29
przez Jadzia
Dzięki wielkie :lovju: nie myślę już dzisiaj po 10 godzinach na uczelni, google gryzie ;)

PostNapisane: 10 maja 2011, o 18:48
przez Scholastyka
to ja jeszcze o konsultację poproszę!
She wanted to be a beautiful Mary Celeste, sailing alone.Przepraszam, jeśli nie doceniam czytelniczek, ale myslicie, że wyłapią aluzje, czy zastapic to jakimś "samotnym białym żaglem"? A może ten żagiel tez jest nieczytelny?
Przedtem bohater analizuje bohaterkę, że - owszem - lubi facetów, ale nie chce wpaść w łapy żadnemu w szczególności....

PostNapisane: 10 maja 2011, o 19:39
przez Agrest
Samotny biały żagiel podoba mi się i uważam, że się nadaje ;)
A gdyby miało zostać oryginalnie to dodałabym statek przed Mary Celeste, tak dla uściślenia, a resztę można sprawdzić :P

PostNapisane: 10 maja 2011, o 19:44
przez Fringilla
też sądzę, że statek by załatwił sprawę ;)

PostNapisane: 10 maja 2011, o 20:35
przez Jadzia
Ja bym była chyba raczej za tym żaglem ;) albo jakiś "okręt bez załogi", coś takiego, bo ja powiem, że zanim nie wyguglowałam, to co to Mary Celeste nie wiedziałam :P

PostNapisane: 11 maja 2011, o 01:00
przez Kawka
Ja wiedziałam. Dawno temu czytałam książkę o "Trójkącie Bermudzkim" i tam były róże historie statków widmo i innych tego typu zagadkowych wydarzeń w tamtym rejonie, ale chyba historia Mary Celeste jest mało znana u nas. Poniżej link do opisu w/w książki, którą polecam:
http://www.antykwariat-mit.pl/pl/p/Troj ... David/1261

PostNapisane: 16 maja 2011, o 15:57
przez Scholastyka
to jeszcze jedna prośba o konsultację: bohaterka spiewa na przyjęciu "Moon River" [ze 'Śniadania u Tiffany'ego] ku ogólnemu zachwytowi. Autorka cytuje kilka oderwanych zdań z piosenki. Tłumaczyc je, czy zostawic? Mimo wszystko chyba bardziej jest u nas znana wersja angielska, nawet nie wiem, czy poza telewizyjnem spektaklem [z Jędrusik], był śpiewana po polsku?

PostNapisane: 16 maja 2011, o 16:22
przez Fringilla
po polski nie bardzo, ale znany jest tekst z listy dialogowej (tej starej, używanej przez tvp, bo może coś nowego się pojawiło w międzyczasie)... więc jeśli bardzo potrzebne w kontekście, to można się powołać ;)

PostNapisane: 16 maja 2011, o 16:32
przez Scholastyka
nie, raczej nie jest potrzebne... no , chyba że sie przyjmie, że ona śpiewa to, mysląc o bohaterze i o porzuceniu dotychczasowego życia... No, ale to naciagane

Moon River, wider than a mile, I'm crossing you in style, some day...' her voice, pure and note perfect, echoed wistfully around the room '...we 're after the same rainbow's end, waiting round the bend, my huckleberry friend, moon river...and me.'

PostNapisane: 16 maja 2011, o 16:53
przez Fringilla
czyż nie wystarczająco znana melodia? ^_^

PostNapisane: 16 maja 2011, o 17:03
przez Agrest
Ja w ogóle polskiej wersji nie kojarzę, więc nie poznałabym ;)

PostNapisane: 16 maja 2011, o 17:34
przez Scholastyka
to zostawię w wersji angielskiej...

PostNapisane: 16 maja 2011, o 17:58
przez Fringilla
Agrest - my huckleberry friend? :hyhy:

PostNapisane: 16 maja 2011, o 18:04
przez Scholastyka
sobie znalazłam, ze ten "borówkowy przyjaciel" :rotfl: to kumpel z dzieciństwa autora słow, z którym łazili na jagody...

PostNapisane: 17 maja 2011, o 09:33
przez Agrest
Agrest - my huckleberry friend?


Ale co, huckleberry friend to nie jest polska wersja, a nie wszyscy tak dosłownie przekładają piosenki jak Artur Rojek, więc różne rzeczy tam mogłyby być :hyhy:

PostNapisane: 31 maja 2011, o 19:06
przez Agrest
A glance at the alarm clock told her it was close to noon. Perfect. Her favorite soap came on at one.

Rzuciła okiem na budzik, było prawie południe. Jej ulubione mydło przywożą o pierwszej.

PostNapisane: 31 maja 2011, o 19:10
przez Agaton
Lepsze niż niejeden żart :hyhy: Śmiać się czy płakać, oto jest pytanie :roll:

PostNapisane: 31 maja 2011, o 19:12
przez Jadzia
Śmiać się, Agatonie, śmiać, po co się wpędzać w jakieś depresje czy cuś :heh:

PostNapisane: 31 maja 2011, o 19:18
przez Agrest
To z klubowej Joyce, dzięki tej książce wreszcie osobiście zaliczyłam emeraldy.