Strona 64 z 79

PostNapisane: 23 marca 2011, o 21:58
przez aleqsia
Wiem, wiem, ale tu o zasady chodzi, książki nie kosztują grosze. Uwielbiam czytać, bardzo dużo ich kupuję (polskie), na półeczkach równiótko ustawiam, ściereczką kurz usuwam i aż mnie szlag trafia, ciśnienie naczynka rozrywa i zęby zgrzytają jak przy ruchach płyt tektoniczne kiedy się dowiaduję, że Pan Perfect nie jest perfekt, za mało jest Jane i Jocelyna, a u Feehan widzę takiego kwiatka: "Uniósł brwi, gdy zaczęła zdejmować mu buty i skarpetki" (że co???) gdzie oryginał brzmi "His eyebrows rose as he reached down to remove his shoes and socks". Dam jeszcze jeden przykład z Przebudzenia..."Usiadła przy nim i spojrzała na partnera z szacunkiem i miłością, oryginał The slight nod he gave her as she sat back down beside him was one of respect and solidarity."Moje książeczki tracą urok. Najgorsze jest to, że ludzie nie zdają sobie sprawy z matactw/lenistwa/chałtury/pogardy dla czytelnika/przeświadczenia o braku inteligencji u osób czytających romanse(wybierz ile chcesz)/ wydawnictwa i nadal kupują ich książki. Ufffff, ale mi ulżyło:) No i jeszcze moje ulubione Holy moly jako Kurde mol :big:
Pozdrawiam

PostNapisane: 23 marca 2011, o 22:06
przez Fringilla
jedyne, co mogę powiedzieć: masz absolutną rację... kurcze, a marzę, aby móc się nie zgodzić ;)

PostNapisane: 23 marca 2011, o 22:25
przez Agrest
Niestety, pełna zgoda. Przytoczone błędy mnie dobiły, tłumaczenia na kolanie... Optymistycznie zakładam, że to niechlujstwo, a nie niewiedza, bo jeśli niewiedza, to jeszcze gorzej. To jednak inna kategoria błędów niż katolickie upodobania Scholi - to też błąd, jasne, ale takie wpadki w podchwytliwych momentach pewnie każdy tłumacz ma na koncie. A przykłady aleqsi to jakby ktoś jedną ręką tłumaczył, a drugą zmieniał kanał w telewizorze :roll:

A, i pewnie, że chodzi o zasady - ja też się dla zasady oburzam, choć sama romansów po polsku nie kupuję. Lubię czytać po angielsku, nie sprawia mi to żadnego problemu, ale kurcze, to moja preferencja li i jedynie, ale w szerszej perspektywie nie tędy droga :?

PostNapisane: 23 marca 2011, o 22:27
przez Berenika
aleqsia napisał(a):Wiem, wiem, ale tu o zasady chodzi, książki nie kosztują grosze. Uwielbiam czytać, bardzo dużo ich kupuję (polskie), na półeczkach równiótko ustawiam, ściereczką kurz usuwam i aż mnie szlag trafia, ciśnienie naczynka rozrywa i zęby zgrzytają jak przy ruchach płyt tektoniczne kiedy się dowiaduję, że Pan Perfect nie jest perfekt, za mało jest Jane i Jocelyna, a u Feehan widzę takiego kwiatka: "Uniósł brwi, gdy zaczęła zdejmować mu buty i skarpetki" (że co???) gdzie oryginał brzmi "His eyebrows rose as he reached down to remove his shoes and socks". Dam jeszcze jeden przykład z Przebudzenia..."Usiadła przy nim i spojrzała na partnera z szacunkiem i miłością, oryginał The slight nod he gave her as she sat back down beside him was one of respect and solidarity."Moje książeczki tracą urok. Najgorsze jest to, że ludzie nie zdają sobie sprawy z matactw/lenistwa/chałtury/pogardy dla czytelnika/przeświadczenia o braku inteligencji u osób czytających romanse(wybierz ile chcesz)/ wydawnictwa i nadal kupują ich książki. Ufffff, ale mi ulżyło:) No i jeszcze moje ulubione Holy moly jako Kurde mol :big:
Pozdrawiam



Może takie ekspresyjne wyznanie umieścić im na stronie i co jakiś czas wklejać ponownie?

PostNapisane: 23 marca 2011, o 22:29
przez Agrest
Może w dziale dyskusji? Z przykładami...

PostNapisane: 24 marca 2011, o 10:51
przez Scholastyka
Agrest, ja mam podejrzenia, ze część takich "tłumaczy" wrzuca tekst do translatora i z grubsza wygładza. Z doświadczenia wiem, że translator czasem myli "she" z "he", jak wszystkie czasowniki podaje w bezokoliczniku to sie może pokiełbasic, co i kto z kim robi.
Przyznaję, że jak pisałam popularyzatorskie artykuły to z translatorów nieraz korzystałam, bo potrzebne mi wiadomości były tylko po włosku, hiszpańsku albo węgiersku, ale otrzymane informacje sprawdzałam w kilku źródłach...

PostNapisane: 24 marca 2011, o 11:46
przez Agrest
No to by się dokładnie zgadzało z podanymi przykładami.
A to znaczy, że pewnie jest tam więcej błędów, nawet jeśli mniej rzucają się w oczy.

Można taką książkę zanalizować pod kątem tych błędów, wypisać je, wrzucić to na fejsa i zażądać zwrotu pieniędzy :twisted:

PostNapisane: 24 marca 2011, o 13:42
przez Kawka
Berenika, Agrest dobry pomysł.

PostNapisane: 24 marca 2011, o 16:15
przez Roma
bardzo dobry, tylko mam wrazenie że i to Amber oleje. Tylko ponieważ nie wszystkie są angielsko języczne trzeba by przetłumaczyć dodatkowo poprawnie. Tych przykładów tez trzeba by było miec sporo i z róznych ksiązek.

PostNapisane: 24 marca 2011, o 18:01
przez Kawka
Amber pewnie i oleje, ale może czytelnicy zagladający w to miejsce zostaną uświadomieni.

PostNapisane: 24 marca 2011, o 22:04
przez Roma
I to jest zasdniczy plus

PostNapisane: 24 marca 2011, o 22:14
przez Renata7
No właśnie :look_down:

PostNapisane: 25 marca 2011, o 19:31
przez Jadzia
Hmm, to może założyć nowy temat, gdzie będziemy zbierać konkretne przykłady takich boskich tłumaczeń - fragment oryginału i fragment tłumaczenia, a dyskusja tutaj?

PostNapisane: 26 marca 2011, o 01:38
przez Fringilla
wymyślaj gdzie i w jakiej formie ^_^

PostNapisane: 5 kwietnia 2011, o 01:38
przez Fringilla
a propos problematycznych tłumaczeń i co zrobić z tytułem aby się nie podłożyć za bardzo... -> konkurs 2bs dot. Kresley Cole ^_^

PostNapisane: 23 kwietnia 2011, o 16:02
przez Wiedźma Ple Ple
Agrest napisał(a):Niestety, pełna zgoda. Przytoczone błędy mnie dobiły, tłumaczenia na kolanie... Optymistycznie zakładam, że to niechlujstwo, a nie niewiedza, bo jeśli niewiedza, to jeszcze gorzej. To jednak inna kategoria błędów niż katolickie upodobania Scholi - to też błąd, jasne, ale takie wpadki w podchwytliwych momentach pewnie każdy tłumacz ma na koncie. A przykłady aleqsi to jakby ktoś jedną ręką tłumaczył, a drugą zmieniał kanał w telewizorze :roll:

A, i pewnie, że chodzi o zasady - ja też się dla zasady oburzam, choć sama romansów po polsku nie kupuję. Lubię czytać po angielsku, nie sprawia mi to żadnego problemu, ale kurcze, to moja preferencja li i jedynie, ale w szerszej perspektywie nie tędy droga :?

zważywszy na wyższą jakoś tłumaczeń z lat 90-tych to już niestety tylko tędy ... :confused:

PostNapisane: 4 maja 2011, o 08:45
przez Scholastyka
dziewczyny! Potrzebuję konsultacji :niepewny:
Mam takie zdanie: Can't you tell them that if you stay until next week, as you'd intended, you'll be in a better state of health so that they get their pound of flesh when you do return?'
Czy mam zostawić ten funt ciała, czy uznać, ze to za bardzo skomplikowana aluzja?

PostNapisane: 4 maja 2011, o 08:54
przez Agrest
Imho za skomplikowane, bo po prostu nie weszło to po polsku do obrotu tak jak po angielsku (gdzie pewnie nawet część używających o kontekście może nie wiedzieć ;) ) Tak mi się wydaje w każdym razie, żeby to potraktować jako zwykły idiom...

No chyba że bohaterowie pracują w teatrze czy wykładają literaturę, wtedy zostawić jako smaczek :D

PostNapisane: 4 maja 2011, o 09:22
przez Scholastyka
dzięki! :padam: Tak myslałam... A bohater jest prawnikiem i zarządza rodzinną posiadłością, ona pracuje w laboratoium badawczym w klinice, więc to żadne pięknoduchy.

PostNapisane: 4 maja 2011, o 16:54
przez Fringilla
u nas bardziej chce się czyjejś krwi... upuścić nomen omen... hm, nieprzypadkowo chyba...

PostNapisane: 4 maja 2011, o 17:10
przez Wiedźma Ple Ple
Agrest napisał(a):Imho za skomplikowane, bo po prostu nie weszło to po polsku do obrotu tak jak po angielsku (gdzie pewnie nawet część używających o kontekście może nie wiedzieć ;) ) Tak mi się wydaje w każdym razie, żeby to potraktować jako zwykły idiom...

No chyba że bohaterowie pracują w teatrze czy wykładają literaturę, wtedy zostawić jako smaczek :D
smaczek ... rzadka rzadkość :big: Schola jakiegoś ambitnego harlekina tłumaczy? :big:

PostNapisane: 4 maja 2011, o 18:57
przez Scholastyka
ja wiem, czy ambitny?
przyjaciółka zaprosiła ją na Boże Narodzenie do rodowej [tak od 200 lat] siedziby, brama [jak się okazało - nie ta] była zamknięta, więc wylazła z samochodu i hulaj! na piechotę przez las, w którym paskudne chlorozy liście wykańczają. Tam ją opieprzył boski facet, wygladajacy na gajowego, że sadzonki depce, ona sie poczuła malutka jak ziarnko maku, a on odszedł dumny i blady. Ona w końcu do domu trafiła, a tam - no, nie uwierzycie! - okazało sie, ze ten niby gajowy to brat psiapsiuły i pan na włościach. No i przy okazji świetowania zapożądowywuja się w sobie, ale ona nie chce się wiązać, wystarczy jej jeden tyran [ojciec], a wiadomo, ze każdy facet to tyran. On jest po przejściach takich, ze go dziwi, że mu libido ożywa... Psiapsiuła wyjeżdża wcześniej, prosi brata o opiekę nad bohaterką, on się godzi niechętnie, ale do Truro na zwiedzanie ją zawozi i kanapkami z krabem karmi... A dalej to mi się pisać nie chce, bo tam jest i duch rodowy, co się bohaterce przyśnił, a z bliska okazało się, ze ma on-ci twarz tatusia, który na nia patrzy gniewnie...
Nooo... chwatit? Jak nie to
SPOJLER!
: stary ukochany pies bohatera odejdzie bez cierpień do psiego raju, ona go będzie [tj bohatera] pocieszać, wdzięczny bohater uknuje intrygę, zeby mogła spełnic marzenie swego życia i śpiewać arie [wstrętny ojciec zmusił utalentowaną dziewczyne, by zajęła sie badaniami klinicznymi]. potem będzie pocałunek nad grobem psa, na którym jeden z wiernych służących rzeźbiony własnoręcznie krzyz ustawił z napisem "Benson" [imie psa, of kors], a zaraz potem cała rodzina grucha nad pierwowrodnym synem, nawet wredny dziadek...

PostNapisane: 4 maja 2011, o 19:09
przez kasiek
no żesz, mus mi to przeczytać :mrgreen:

PostNapisane: 4 maja 2011, o 19:19
przez Scholastyka
no to se poczekasz do konca roku...

PostNapisane: 4 maja 2011, o 19:48
przez Fringilla
no żesz.. Schola, z którego to dzieło roku? :shock: