W moim ulubionym cyklu pt "Trzy księżne" Jest 3 facetów, z których jeden jest Francuzem, drugi Włochem, a trzeci Hiszpanem. Z nich wszystkich to chyba właśnie Włoch najwięcej mówił w swoim własnym języku...
Francuz tylko przeklinał, ale tego autorka nie tłumaczyła
A Hiszpan, czasami wtrącał urocze: "Mi amor",co mi się bardzo podobało, bo hiszpanski uwielbiam. Tak więc przesady nie znalazłam.
Za to chyba w " Żonie Sycylijczyka" jest tych zwrotów tak wielem, ze kręćka można dostać...
O ile jeszcze "Cara" można znieść o tyle kiedy ona mówi do niego Caro to ja już odpadam.
Z greckim mam zawsze problem. Tam nawet nazwisk nie umiem poprawnie przeczytać za pierwszym razem
dlatego też częste Agape meu, nie jest moim ulubionym zwrotem
Chyba jednak pozostanę przy moim zamiłowaniu do południowców, ewentualnie Panów ze Skandynawii. Wschód Europy sobie odpuszczę.