Teraz jest 8 września 2024, o 02:54

Nasz znienawidzony motyw romansowy

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 10049
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 13 stycznia 2024, o 18:42

a to prawda :P

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 13 stycznia 2024, o 22:37

kejti napisał(a):mnie to nie przeszkadza bo sama znalazłam chłopa do tańca i do różańca więc wierzę w takie dopasowania :hihi:


Ja tu też konkretnie do różnych paranormali piję, gdzie jest motyw mocno magiczno-biologiczny :hyhy:
No więc: no nie :D
Co tam sobie ludzie dorośli wypracują w ramach dynamiki relacji to ich oczywiście, może być ciekawe lub nudne fabularnie ^_^

PS chociaż w YA mam mocne "fuj", bo mi to pachnie groomingiem. Znaczy: wyobrażenia nastoletnie o miłości to jedno, od tego jest nastoletniość, aby się ogarniać edukacyjnie i eksperymentować. Ale tworzenie za pomocą tego pola do poważnych nadużyć i toksycznych relacji: no niefajne mocno.
Są granice fantastyki dla mnie czytelniczo :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 7715
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 13 stycznia 2024, o 23:03

Ja akurat lubię ten motyw, ale...
Właśnie nie lubię w tym jak Aniołek napisał kosmos czy co tam mówi i ja słucham właśnie czytam taką książkę :czeka:
Spoiler:

Kocham jak ten motyw rozpisały Nailini Singh w serii PSI oraz Karolina Kaim. Podobnie (może nie, aż tak dobrze, ale..) jest Lena M. Bielska napisała w serii Niezwykli, pierwszy tom Valentin jest ok, ale za to drugi, jest naprawdę lepszy, mam nadzieję, że dalej tak będzie.
Chodzi mi o to, że oboje coś poczuli, ale poddali się temu, pomimo tych uczuć, patrzyli co z tego będzie, czy warto, albo nie warto.
Jest jakaś walka z uczuciami, emocjami, ma to po prostu ręce i nogi.
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 14 stycznia 2024, o 00:54

Rozumiem koncept, rozumiem potrzebę czytelnicza, wiem, że są autorki, które bardzo dobrze warsztatowo potrafią to rozgrywać, ale po prostu na dziś po prostu nudzi mnie motyw :facepalm: :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 14 stycznia 2024, o 03:12

Tak to jest, gdy czegoś jest na raz za dużo, a do tego jeszcze w niedopracowanej formie... I brak urozmaicenia robi swoje.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10049
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 14 stycznia 2024, o 12:26

Fringilla napisał(a):
kejti napisał(a):mnie to nie przeszkadza bo sama znalazłam chłopa do tańca i do różańca więc wierzę w takie dopasowania :hihi:


Ja tu też konkretnie do różnych paranormali piję, gdzie jest motyw mocno magiczno-biologiczny :hyhy:
No więc: no nie :D
Co tam sobie ludzie dorośli wypracują w ramach dynamiki relacji to ich oczywiście, może być ciekawe lub nudne fabularnie ^_^

PS chociaż w YA mam mocne "fuj", bo mi to pachnie groomingiem. Znaczy: wyobrażenia nastoletnie o miłości to jedno, od tego jest nastoletniość, aby się ogarniać edukacyjnie i eksperymentować. Ale tworzenie za pomocą tego pola do poważnych nadużyć i toksycznych relacji: no niefajne mocno.
Są granice fantastyki dla mnie czytelniczo :D

jasne, to akurat też zaczęło mnie męczyć :P
co do Y/A to chyba dlatego nie lubię czytać bo oni nie wiedzą co to miłość, po paru latach i tak się rozejdą i ta myśl zawsze jest mi bliska jak czytam :rotfl:
gosiurka napisał(a):Ja akurat lubię ten motyw, ale...
Właśnie nie lubię w tym jak Aniołek napisał kosmos czy co tam mówi i ja słucham właśnie czytam taką książkę :czeka:
Spoiler:

Kocham jak ten motyw rozpisały Nailini Singh w serii PSI oraz Karolina Kaim. Podobnie (może nie, aż tak dobrze, ale..) jest Lena M. Bielska napisała w serii Niezwykli, pierwszy tom Valentin jest ok, ale za to drugi, jest naprawdę lepszy, mam nadzieję, że dalej tak będzie.
Chodzi mi o to, że oboje coś poczuli, ale poddali się temu, pomimo tych uczuć, patrzyli co z tego będzie, czy warto, albo nie warto.
Jest jakaś walka z uczuciami, emocjami, ma to po prostu ręce i nogi.

u Reynolds jest to bardzo widoczne, chociaż pierwsze części były super :D no i nie zapominajmy o Christine Feehan :hihi: ale Nalini to jednak potrafi :lovju: bo u niej także są związku bez spotkania bratniej, nie każdy ma to szczęście ale ta więź jeśli dobrze się rozwinie, potrafi być też piękna.

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 stycznia 2024, o 04:15

Ja na swoim koncie mam pewnie wręcz setki tytułów z tym motywem, aczkolwiek bardziej z lat przed 2013-2014, więc też na bieżąco widziałam, jak się popularność motywu kształtowała jeszcze w latach 00. :P
I jak najbardziej, od Feehan zaczynając, że o Kenyon i Singh nie wspomnę :lol:

Nie wiem, czy to nie tylko wiek (i mój, i motywu) i potrzeba moja innych opowieści, czy też, hm, poczucie, że o wiele trudniej mi trafić na sensowne potraktowanie tematu, ponieważ ze względu na popularność liczba tytułów z tym motywem straszliwie wzrosła z jednej strony, a z drugiej procent eksperymentów fabularnych spadł... :P

Czasami mam wrażenie, że to harlekiny i selfpublishing jest ostoją innowacji w gatunku :/
Do czego to doszło...

Ogólnie: za dużo dobrego :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 10049
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 20 stycznia 2024, o 11:43

a to prawda "O kocie, który ratował książki" jest poruszony ten temat :D

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 stycznia 2024, o 11:57

No widzisz, za hoho nie pamiętam w sumie, o czym był, pamiętam atmosferę za to szczegółowo - w sumie tak jakby nie chodziło o fabułę tylko emocje, jakie wywołuje ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1791
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 20 stycznia 2024, o 13:37

Ja ostatnio doszłam do wniosku, że nie podoba mi się, gdy bohaterki romansów historycznych wręcz rękami i nogami bronią się nie tylko przed samym wyjściem za mąż, ale też przed w ogóle nieco bliższym poznawaniem ewentualnych konkurentów do swojej ręki "bo nie i koniec". A jak jeszcze ten motyw łączy się z motywem bohaterki, która jest taka wielce wyjątkowa, bo nie lubi bywać na przyjęciach i ma jakieś "typowo męskie" pasje, to już w ogóle odpadam :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 stycznia 2024, o 02:23

Ja odpadam, gdy faktycznie powód jest... brakiem powodu i raczej manifestem, który sama autorka chce podważyć z podtekstem "dobra dobra, każda się opiera, a na koniec docenia, bo każda kobieta potrzebuje męża".
Bardzo nie lubię rozbrajania w ten sposób sytuacji "nie chcę wychodzić za maż" szczególnie przy osadzaniu w realiach historycznych, gdy argumenty anty naprawdę były mega mocne (realne ograniczenie wolności obywatelskiej i finansowej).
Uważam takie fabuły za mizoginiczne - autorki zwykle po prostu nie przepadają za swoimi bohaterkami ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 24 stycznia 2024, o 16:04

I niestety bywa tego sporo.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

 
Posty: 1791
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 24 kwietnia 2024, o 14:25

No właśnie ja odnoszę wrażenie, że w książce, którą aktualnie czytam, czyli w Zadziornej baronównie Urszuli Gajdowskiej generalnie nie ma tego podejścia w stylu "Dobra, to ty sobie pogadaj, jak to bardzo nie chcesz wychodzić za mąż, a my w tym czasie zorganizujemy ci całe wesele...". Po prostu bohaterka z góry zakłada, że absolutnie KAŻDY facet, który potencjalnie mógłby się starać o jej rękę, zrobiłby to tylko i wyłącznie po to, żeby uczynić z niej swoją niewolnicę. Ona dosłownie woli być profilaktycznie nieprzyjemna wobec wszystkich mężczyzn, niż udzielić któremukolwiek choćby minimalnego kredytu zaufania :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 1469
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 24 kwietnia 2024, o 15:54

Fringilla napisał(a):Ja odpadam, gdy faktycznie powód jest... brakiem powodu i raczej manifestem, który sama autorka chce podważyć z podtekstem "dobra dobra, każda się opiera, a na koniec docenia, bo każda kobieta potrzebuje męża".
Bardzo nie lubię rozbrajania w ten sposób sytuacji "nie chcę wychodzić za maż" szczególnie przy osadzaniu w realiach historycznych, gdy argumenty anty naprawdę były mega mocne (realne ograniczenie wolności obywatelskiej i finansowej).
Uważam takie fabuły za mizoginiczne - autorki zwykle po prostu nie przepadają za swoimi bohaterkami ;)

Szczerze to mnie nie przeszkadza to jakoś szczególnie. W większości romansów "z epoki" realia są kostiumowe, a nie historyczne i stanowią odbicie fantazji na temat autorki, niż trzymania się jak np.w XIX wieku wygladalo życie arystokracji. Więc jak mam takie tło, to panna, która nie chce być sprzedana jak koń na wystawie temu kto da więcej ma moje pełne poparcie. ;)

Ja z kolei alergicznie reaguje na badboyów (królują w płodach typu "Start a fire") i bohaterów, którzy przelatują wszystko, co nosi sukienkę, a potem włącza mu się romantyk i głównej bohaterki nie tknie palcem, bo taki jest honorowy. :roll:
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

 
Posty: 1791
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 24 kwietnia 2024, o 16:52

cedar napisał(a):Ja z kolei alergicznie reaguje na badboyów (królują w płodach typu "Start a fire") i bohaterów, którzy przelatują wszystko, co nosi sukienkę, a potem włącza mu się romantyk i głównej bohaterki nie tknie palcem, bo taki jest honorowy. :roll:


Tak, to jest na swój sposób...zabawne. I coś kojarzę, że sama kiedyś gdzieś poruszyłam temat tego rodzaju nagłych zmian podejścia do sprawy. Tylko niestety w tej chwili nie potrafię sobie przypomnieć kontekstu :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 25 kwietnia 2024, o 01:42

mdusia123 napisał(a):Po prostu bohaterka z góry zakłada, że absolutnie KAŻDY facet, który potencjalnie mógłby się starać o jej rękę, zrobiłby to tylko i wyłącznie po to, żeby uczynić z niej swoją niewolnicę. Ona dosłownie woli być profilaktycznie nieprzyjemna wobec wszystkich mężczyzn, niż udzielić któremukolwiek choćby minimalnego kredytu zaufania :).

I jak sie kończy ta opowieść? :shades:

cedar napisał(a):Szczerze to mnie nie przeszkadza to jakoś szczególnie. W większości romansów "z epoki" realia są kostiumowe, a nie historyczne i stanowią odbicie fantazji na temat autorki, niż trzymania się jak np.w XIX wieku wygladalo życie arystokracji.


Jasne, że to kostium, ale dlatego też ta fantazja pokazuje proces myślowy autorki w tym zakresie: do jakiej wizji chce przekonać, że jest to HEA.

Ps oczywiście, autorki romansów wykorzystują tu od zawsze zarówno fantastykę jak i "uhistorycznienie" (ta druga kategoria funkcjonowała długo dla czytelniczek, które nie trawią fantastyki, ale są w stanie przyjąć uhistorycznienie, chociaż jest ono równie umowne, vide problem ekranizacji Bridgertonów... który w końcu jakoś zszedł na dalszy plan :P
Ale mamy oto pokolenie a. dorastające na paranormalach i o wiele bardziej ufantastycznione (kiedyś fantastyka to był gatunek "męski" ;) oraz b. inaczej rozumiejące romans historyczny - właśnie jako kostium.

Więc jak mam takie tło, to panna, która nie chce być sprzedana jak koń na wystawie temu kto da więcej ma moje pełne poparcie. ;)

Mój problem to fabuły, gdzie jej opór i niezgoda okazują się jednak wyrazem jej niedojrzałości i niezrozumienia, jak działa świat (czyli uhistorycznienie jako "urealnienie") - bunt jest sprowadzony do młodzieńczego performansu "walki o prawo do samostanowienia", a na koniec panna po prostu trafia na sympatycznego kupca, "a my, czytelniczki, wiedziałyśmy, że w końcu zmądrzeje".

To jest ciekawy wątek swoją drogą w ramach historii romansu (np. jako żródło powodzenia romansów mafijnych).

Ja z kolei alergicznie reaguje na badboyów (królują w płodach typu "Start a fire") i bohaterów, którzy przelatują wszystko, co nosi sukienkę, a potem włącza mu się romantyk i głównej bohaterki nie tknie palcem, bo taki jest honorowy. :roll:

Każdy ma granice fantastyki ustawione gdzie indziej i w różnych momentach przewraca oczami :hyhy:
(niektórzy łykają ostre s-f, inni nie mrugną okiem na powyższy scenariusz :P

Np. dlatego obecnie czytam romanse mm, gdzie autorki (w większości kobiety oraz queerowe różne osoby) mają przestrzeń na kombinowanie ze stereotypowymi koncepcjami męskości (w tym "żywemu nie przepuści"). Np. demi-bohaterowie, problem celibatu i ekskluzywności, zazdrości etc.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1469
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 25 kwietnia 2024, o 07:02

Jak trafisz godny mm albo kk, to reklamuj. Lubie queerowe ksiazki.
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

 
Posty: 1791
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 25 kwietnia 2024, o 15:23

Powiedziałabym, że standardowo, Frin: para zakochuje się w sobie i się zaręczają :).

No właśnie kurde mnie jest strasznie ciężko wyłapać różnicę pomiędzy tym takim podejściem w stylu "Dobra, dobra, teraz się bronisz rękami i nogami, a ostatecznie i tak ulegniesz...", a momentem, gdy podejście bohaterki faktycznie jest nieco na wyrost :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 kwietnia 2024, o 00:46

mdusia123 napisał(a):Powiedziałabym, że standardowo, Frin: para zakochuje się w sobie i się zaręczają :).

Oczywiście :hyhy:
Ale czy mamy wrażenie na koniec jako czytelniczki, że autorka stara się pokazać, że bohaterka nie miała racji? ;)

Ciekawym przykładem jest Balogh, która (niekoniecznie w najnowszych książkach) potrafiła pozostawić czytelniczkę z wrażeniem satysfakcjonującego niedopowiedzenia :P
Oraz bonusowo potrafiła przedstawić bardzo sensowne uzasadnienie lęków i postaw bohaterki... ustami bohatera ;)
Trochę mansplaining, trochę... interesujące narzędzie wykreowane w ramach fabuł przynależących do romansu historycznego :P

cedar napisał(a):Jak trafisz godny mm albo kk, to reklamuj. Lubie queerowe ksiazki.

To mocno zależy od tego, co się lubi w tym zakresie, więc trudno mi polecić-polecić :P
(ostatnie 2 lata u mnie to romansowo 80% queer, w tym pewnie maks 10% ff - akurat takie opowieści wolę w innych gatunkach).
PS Ogólnie zwykle wrzucam do Ulubieńców miesiąca...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1791
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 27 kwietnia 2024, o 12:32

Hmmm...prawdę mówiąc nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie w tym momencie. Jeszcze nie dotarłam do końcówki tak oficjalnie, na razie tylko rzuciłam na nią okiem. Więc trudno mi oceniać te ostatnie strony w kontekście całej książki. Wiem na pewno, że pod koniec jest taki fragment, gdy bohater wprost pyta bohaterkę "Dlaczego do tej pory nawet nie zapytałaś mnie o moje poglądy w kwestii małżeństwa? Dlaczego z góry zakładasz, że jestem troglodytą, który zamiast pełnoprawnej partnerki chce mieć za żonę bezwolną niewolnicę?".

Generalnie wydaje mi się, że największy mój problem z tą książką jest taki, że to przeświadczenie głównej bohaterki o tym, że absolutnie wszyscy faceci są źli mimo wszystko wydaje mi się nieco dziecinne. Bo przecież ludzie są bardzo różni, nie są jednolitą masą o absolutnie identycznych poglądach. Plus...dziewczyna jak najbardziej ma w swoim otoczeniu przykłady małżeństw, w których to kobiety noszą te przysłowiowe spodnie :).

Być może byłabym wobec tej książki trochę mniej krytyczna, gdyby nie fakt, że jest to kolejny już romans historyczny, który czytam, a w którym autorka, chcąc stworzyć postać kobiecą z charakterem, posługuje się tymi samymi tropami: zainteresowania uważane w tamtym okresie za typowo męskie, (pozorna) obojętność na to, co na temat dziewczyny sądzi socjeta i pyskatość (czasami naprawdę niepotrzebna).

Wiecie, to naprawdę nie jest też tak, że ja mam cokolwiek przeciwko samej koncepcji silnej bohaterki. Nie. Po prostu uważam, że (szczególnie w romansach historycznych) autorki myślą trochę zbyt schematycznie :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 10049
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 14 lipca 2024, o 15:14

Ostatnio mam dosyć romansów gdzie jest chociażby 5% hot scenek... wnerwiają mnie teksty typu:
ona: jaka soczysta brzoskwinka!
on: ja wiem kto ma jeszcze bardziej soczystą
:shit: :zalamka:
poprostu mam dosyć, czy każdy facet musi gadać z podtekstem, czy każdej lasce musi się robić od tego gorąco :zalamka:
jak dla mnie powinni zrobić osobno info do książek "SLOW BURN" jak np. Mariana Zapata, to z chęcią czytam

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1469
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 14 lipca 2024, o 15:46

Ja też mam odruch odrzutu przy czymś takim. Albo jak heroina pierwszy raz widzi truloffa i od razu "od jego spojrzenia zrobiło mi się mokro". No dejcie spokój...

Wzięłam na szybkie czytanie Paige Toon, bo mi ją polecono i jak fajnie pisze, tak przypomniał mi się motyw, którego też nie znoszę. Jest taki motyw, że bohaterowie znają się całe życie. I to jest w porządku. Ale naprawde nie cierpię przechodzić przez te wszystkie słodkopierdzące sceny z czasów, gdy bohaterowie mają po 5 lat. Nudzę się na nich i nic mnie tacy mali bohaterowie nie obchodzą. W zupełności wystarczy mi wspomnienie bohatera na akapit, w którym przypomina mu się, że od bohaterki kiedyś pożyczył kredki i do dziś ich nie oddał. Wiem, że to ekspozycja, ale w takich sytuacjach wolę to niż czytanie w nieskończoność kilkudniowej historii, która doprowadzi do pożyczenia tych przeklętych kredek.
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Avatar użytkownika
 
Posty: 10049
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 14 lipca 2024, o 20:49

a to takich też unikam, nie lubię skoków do przeszłości, wole jak ktoś dopiero się poznał...

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 14 lipca 2024, o 22:42

Ostatnio czytałam fajną dyskusję "nie ma złych tropów, jest tylko złe wykonanie" :hyhy:
Coś w tym jest dla mnie, bo ostatnio trafiam na tropy należące do mojego "e tam...", a tu proszę, mega wciągające :P
(i nawet sceny spokojnie przebrnę, chociaż też miałam ten moment "no ile można...")
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości