przez Księżycowa Kawa » 1 grudnia 2022, o 21:05
– Gdzie są łazienki? – pyta, zerkając na mnie niespokojnie. –
Będziemy mieli własną łazienkę, prawda?
– No cóż… – zawieszam głos.
– Co za „cóż”?! – warczy. – Emily, nie ma, k****, opcji, żebym
zatrzymał się w miejscu bez łazienki.
– Są tam łazienki! – Obracam mapę, żeby sprawdzić, jak daleko
znajduje się toaleta od naszego namiotu. – O, właśnie. Tutaj. Krótka
przechadzka od naszego miejsca.
– Przechadzka? – W jego oczach widać narastający niepokój. –
Zdefiniuj mi, proszę, słowo „przechadzka”.
Kurczę, przechadzka do toalet będzie dość długa, ale na razie mu
tego nie zdradzę, bo jeszcze zawróci.
– Nie martw się, są blisko – kłamię.
Zjeżdżamy ze wzgórza i pojawia się rozwidlenie drogi. Przed nami
rozciąga się jezioro, słońce zaczyna właśnie zachodzić. Uśmiecham
się podekscytowana.
– Skręć w prawo. – Jameson skręca ostrożnie, pokonujemy jeszcze
jeden niewielki odcinek traktu. – To powinno być gdzieś tutaj…
– Gdzie? – pyta, rozglądając się.
– Zaparkuj tu, obojętne gdzie.
– Jak to obojętne?
– Rozłożymy się, gdzie będziemy chcieli.
– Że co, że… – Rozgląda się ze skrzywioną z niesmakiem miną. –
…że na ziemi?!
– A co, spodziewałeś się dębowego parkietu? – Parskam
śmiechem.
Jameson przewraca oczami i zatrzymuje półciężarówkę. Wysiadam
i zaczynam chodzić wzdłuż brzegu jeziora.
– Co ty robisz? – pyta.
– Szukam dogodnego miejsca. Musi być względnie wysokie
i płaskie.
– Czemu wysokie? – pyta niespokojnie.
– Na wypadek gdyby lało.
– Nawet tak nie mów – rzuca i patrzy na mnie ze zgrozą.
– Szybko, musimy działać.
– Dlaczego?!
– Bo robi się ciemno, zaraz nie będziemy nic widzieli.
Jameson patrzy w niebo.
– Mamy jakieś oświetlenie?
– Mamy latarkę i dwie małe czołówki na opaskach.
– W co ja się, k****, wpakowałem! – krzyczy i zaczyna
pośpiesznie wyrzucać nasze rzeczy z paki. – Nie zamierzam nosić
czołówki podczas tego szalonego obozu przetrwania w dziczy. Już za
dnia jest tu wystarczająco potwornie, nie chcę wiedzieć, co się dzieje
nocą.
Wybucham śmiechem i wyjmuję namiot z pokrowca. Wręczam
Jamesonowi miotłę.
– Zamieć teren.
– Co?! – Patrzy na mnie, jakbym oszalała.
– Zamieć teren, przygotuję nam kawałek gruntu pod namiot. Żeby
nie było pod nim patyków, kamieni i tak dalej.
– Mam zamieść teren – powtarza.
– Tak, Jameson. I lepiej się pośpiesz, bo będziesz zamiatał po
ciemku.
– Ja pierdolę… na co, ja się piszę… – burczy pod nosem, ale
zamiata. – Do chuja, kto normalny zamiata ziemię w lesie?
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.