rewelacyjnie było.Piękna pogoda,piękne otoczenie,pyszne jedzenie,zgrane twarzystwo,trochę wypoczynku i trochę zwiedzania...ja miałabym takie życzenie,żeby pobyc tam troche dłużej niż tydzień i żeby jeszcze więcej pozwiedzać.Miałąm ochote zobaczyc jeszze Dion i Ateny(choć te ostatnie daleko od Litochoro-prawie 500 km)...Niestety nie udało nam się zobaczyć wszystkiego,co zaplanowaliśmy,a to z powodu awarii autokaru,który nas woził...Sprowadzenie działającego autokaru trwało ponad 4 godziny,,więc nie zdążyliśmy zrealzować kolejnych puntów plany czyli odwiedzenia strumyków Afrodyty i Apollina...I tak o miejsca zakwaterowania wróciliśy o 23,a nie o 18 ,jak planowaliśmy.Za to nasz rezydent się postarał i za małe pieniądze(9 euro od osoby) zorganizował nam nastepnego dnia wspaniały rejs statkiem,daleko w morze.Trzy godziny żeglugi,tańce,pływanie na otwartym morzu,winko,przekąski i świetna zabawa.Muszę przyznać,że przywiozłam masę wrażeń,ciekawych wspomnień i setki fotek(niektóre pokazałam na facebooku
).Poza tym sporo się opalałam i pływałam(choć może pływanie to zbyt duzże słowo) w morzu,czego efektem jest zachwycająca opalenizna.Uparłam się tez i zonaczyłm wschód słońca,na szczęście trochę późniejszy niż u nas(parę minut po 6 rano),choć nieźle bawiam sie w towarzystwie niemal do wpół do trzeciej rano...Same próby poloneza trwały gdzies do północy,bo choreograf na gorąco wymyślał nowe figury,dopasowując je do melodii z Pana Tadeusza,tak nawiasem mówiąc mam tego poloneza zatńczyc w połowie sierpnia na jubileuszu zaspołu,z którym pojechałam...prób było zaledwie dwie,bo na więcej nie było czasu,ale myślę,zże jak się skrzykniemy na kolejną próbę to zatańczymy z przytupem i wyszlifujemy formę tak,że wszystkim szczeny opadną...