Strona 1 z 1

Nowość RKD w grudniu 2020: NIE TYLKO NA ŚWIĘTA — NATALIE COX

PostNapisane: 29 listopada 2020, o 12:49
przez Szczypta_Kasi
"Nie tylko na Święta" Natalie Cox
Obrazek

Wydawnictwo: Świat Książki
literatura piękna
Tytuł oryginału: Mutts and Mistletoe
Data 1. wyd. pol.:2019-10-30
Liczba stron: 272


Nie zniechęcajcie się takim tytułem książki! Choć można ją zaklasyfikować jako romans, to wytrawny humor, dobre wyczucie czasu, wyśmiewane dziwne sytuacje i fakt, że rozgrywa się w bardzo luksusowym schronisku w Devonie, sprawia, że czyta się z prawdziwą radością i przyjemnością.
Charlie nienawidzi wakacji, a w tym roku to będą najgorsze święta w jej życiu. Jej chłopak zostawił ją dla swojego osobistego trenera, mieszkanie wyparowało w eksplozji gazu, a matka, która mieszka w przeciekającej łodzi, wyjechała do Melbourne spędzić Boże Narodzenie ze swoim piątym mężem. Zupełnie samotna, łagodnie skonsternowana i tymczasowo bezdomna, Charlie z wahaniem zgadza się odkurzyć kalosze i spędzić święta w Devon, ze swoją kuzynką Jez, która prowadzi eleganckie schronisko dla psów bogatych właścicieli....



Zdobywca RNA Romantic Comedy of the Year Award 2019

Zapraszam do dyskusji.

PostNapisane: 29 listopada 2020, o 18:05
przez kejti
moja opinia z grudnia 2019:
Ależ dobrze się bawiłam! tego było mi trzeba. Świetna komedia romantyczna, nie raz się uśmiałam, książka czyta się sama, akcja, akcja, akcja. Chcę więcej takich perełek :)


nie poszalałam z tą opinią ale jak widać podobało się :P

PostNapisane: 1 grudnia 2020, o 23:39
przez Lucy
Charlie nie lubi Świąt, a w tym roku jest jeszcze gorzej, ponieważ :
- rzuca ją wieloletni partner
- w jaj kamienicy wybucha gaz i kobieta musi wynieść się z mieszkania
- schronienia znajduje u kuzynki, która prowadzi schronisko dla psów, tylko problem w tym, że Charlie za nimi nie przepada.
Na początku miałam problem z polubieniem głównej bohaterki, która wydawała się strasznie powierzchowna. Obowiązki w związku z psami traktowała bardzo lekko, a miała pod opieką m.in ciężarną sukę i starszego jegomościa. Do tego za dodatkową kasę przygarniała inne psy i nie tylko ( :hahaha: alpaki), nie pytając o zgodę kuzynkę. Z czasem kobieta przywiązała się do zwierzaków, zaczęła inaczej na nie patrzeć, no i nie można nie wspomnieć o przystojnym weterynarzu. Akcja z porwaniem i odbiciem jednego psa była według mnie kluczowa.
Takie książki lubię czytać w Święta - żadnych wypadków, zgonów i innych traum.
Obrazek

PostNapisane: 2 grudnia 2020, o 22:18
przez kejti
dokładnie, dlatego tak się ubawiłam przy tym :hihi:

PostNapisane: 2 grudnia 2020, o 22:58
przez Lucy
Ja też i ta akcja z kołowrotkiem :hahaha:

Spoiler:

PostNapisane: 2 grudnia 2020, o 23:09
przez kejti
nie ma bata, też bym spróbowała :evillaugh:

PostNapisane: 3 grudnia 2020, o 07:27
przez aleqsia
Już zamówiłam, liczę na szybką dostawę i od razu biorę się za czytanie. Podoba mi się okladka ^_^

PostNapisane: 3 grudnia 2020, o 11:48
przez Szczypta_Kasi
Ja nie wiem kiedy przeczytam. Na razie mam zawrót głowy w pracy, z prezentami mikołajkowymi i jeszcze jak głupia sobie wymyśliłam organizowanie wyzwania, w które codziennie muszę być zaangażowana. Od trzech dni prawie nic nie czytam :zalamka:

PostNapisane: 3 grudnia 2020, o 16:04
przez Dorotka
Nie mam jej niestety, ale zamierzam przeczytać. Tylko najpierw muszę się uporać z tegorocznymi świątecznymi książkami, bo mam ich do przeczytania jeszcze chyba z dziesięć. Ale jak któraś z was ma i chce się jej pozbyć, to ja jestem chętna - odkupię albo wymienię na inną.

PostNapisane: 4 grudnia 2020, o 22:29
przez aleqsia
Wprawdzie nie mam na wymianę, ale poprzez Swiat książki można zakupic w promocji za 14,99 :)

PostNapisane: 4 grudnia 2020, o 22:35
przez Dorotka
Dzięki, muszę ją sobie zamówić.

PostNapisane: 9 grudnia 2020, o 02:04
przez Papaveryna
Oooo, w końcu coś, co mam i chcę przeczytać :smile:
Z różnych powodów miałam w tym roku nie czytać książek świątecznych (nie żebym w innych to robiła, bo jak je kupowałam, to mi zostawały nieczytane, jak powyższa), ale może to będzie coś na poprawę humoru :mysli:

PostNapisane: 9 grudnia 2020, o 10:28
przez Szczypta_Kasi
Ja zaczęłam. Trochę inny klimat niż większość książek które czytam ostatnio. Chyba przez to że angielska a nie amerykańska.

PostNapisane: 15 grudnia 2020, o 09:05
przez Karina32
Przeczytałam, ale nie powiem żeby mnie ta historia bardzo porwała. Ot taka sobie książeczka, którą pewnie dość szybko zapomnę :bezradny:

Fajne były zwierzaki, które grają w niej jedną z głównych ról. I super, bo bez nich byłoby smutno i nieciekawie. Wielki plus za przemianę bohaterki, która z miastowej panienki, niecierpiącej zwierząt, zmienia się o 180 stopni i nawet staje w ich obronie. Plus również za humor, bo książka jest napisana dość lekko i zabawnie, bez żadnego zadęcia i traum.

Jeśli chodzi o minusy, to przede wszystkim historia jest opowiedziana trochę po łebkach. Romansu jest tu jak na lekarstwo i jest dość płytki.
Charlie może denerwować, szczególnie na początku, swoim beztroskim podejście do opieki nad zwierzętami, ale myślę, że z czasem sporo zyskuje.

Myślę, że to taka lekka i przyjemna historyjka do przeczytania i zapomnienia :hihi:

Ode mnie dostaje najwyżej 6/10. Zabrakło mi czegoś, aby móc ją ocenić wyżej.

PostNapisane: 15 grudnia 2020, o 12:19
przez Lucy
Powiem ci, że w porównaniu z niektórymi, które przeczytałam w ostatnich miesiącach, ta jest ideałem. :hihi:
Jak nie trafiam na nudę, to musi być głupota :yeahrite:

PostNapisane: 16 grudnia 2020, o 13:53
przez Szczypta_Kasi
Ja przeczytałam już kilka dni temu, ale nie miałam wolnej chwili, żeby napisać cos od siebie. Co sprawiło, że już trochę zapomniałam tej książki.
Nie jestem ekspertem od gatunków, ale wydaje mi się, że bliżej tutaj mamy do Chick Litu niż do romansu. Jest dziewczyna po rozstaniu, która diametralnie zmienia swoje życie, jest humor, jest lekkie pióro, romans jest bardziej w tle niż na pierwszym planie, a zakończenie jest bardziej HFN niż HEA.
Z tym związkiem między bohaterami to w ogóle jakoś tak dziwnie. Nie ma niczego, nie ma... a tu nagle jest. Od wzajemnej atrakcyjności do pójścia do łóżka właściwie przechodzą płynnie i naturalnie. Bez zastanowienia, bez wątpliwości, tak po prostu.
Książka ma klimat charakterystyczny dla Anglii. Kojarzy się trochę z Bridget Jones. Bohaterka wyznaje niezbyt popularne poglądy i ma to gdzieś. Nie lubi psów, Świąt i elfów. Ale pokazuje to śmiejąc się z samej siebie. Robi trochę głupich rzeczy, ale opisanych tak, że w sumie okazują się one fajne.
Czytało mi się tą opowieść przyjemnie, ale nie porwała mnie. Jak na Świąteczną książkę na prawdę nie jest źle (jakkolwiek to nie brzmi :P).
Ale nie jest to też powieść, do której miałabym ochotę wrócić z okazji przyszłorocznych Świąt. Nie zapamiętam jej też zbyt długo. Ani treści, ani atmosfery.

PostNapisane: 27 grudnia 2020, o 00:15
przez Ewa-j166
Również jestem po lekturze i muszę przyznać, że początek był dla mnie ciężki do przebrnięcia. Trudno było ją polubić (chociaż sama jestem ciekawa kołowrotka - ten moment był odskocznią od jej trudnego charakteru), jej podatność na kasę była... dziwna? - w jej zawodzie tak słabo zarabiała, czy jak?! brała na siebie obowiązki, których nawet nie zamierzała wypełniać... taka byle jakość w jej osobowości mi przeszkadzała.
Z całą pewnością część z zaprzęgiem bardzo mi się podobała :) i ogólnie psy odrywały największą rolę w przekonaniu mnie do książki ;)
od około 130str ciągiem przeczytałam do końca :P więc poprawiło się
ot taka lekka pozycja na święta :)

PostNapisane: 7 stycznia 2021, o 20:10
przez Dorotka
No dobra, wreszcie ją mam i zabieram się do czytania. Bo lepiej późno, niż wcale. :P

PostNapisane: 7 stycznia 2021, o 23:12
przez Lucy
fajnie :-D

PostNapisane: 11 stycznia 2021, o 11:47
przez Dorotka
Okej, przeczytałam, ale sama nie wiem co mam o tej książce myśleć. Dla mnie to nie jest romans, komedia też raczej średnia, ot takie tam pitu-pitu o niczym. Ale nie twierdzę, że była zła, bo nie była. Nawet przyjemnie mi się ją czytało, chociaż parę nudnych dłużyzn przekartkowałam. No i zdecydowanie nie jest to powieść świąteczna, bo poza przydługim wstępem, w którym chyba ze sto razy zaznaczone jest, że Charlie nie lubi świąt, nie ma w niej nic świątecznego. Bo niby święta są, ale jakby gdzieś z boku, zupełnie nieistotne. No i sama historia jest mało realna i logiczna, bo nagle ktoś, kto nie lubi psów podejmuje się opieki nad nimi i na dodatek całkiem nieźle mu to wychodzi. Hm…. :mysli: mam psa, dużego psa, i dobrze wiem ile pracy wymaga "ogarniecie" go, a Charlie ma pod opieką kilka psów -w tym doga niemieckiego i drugiego sporego [nie pamiętam jakiej był rasy], ale chodzi mi o tego medalistę, które stłoczone na małej powierzchni w ogóle nie sprawiają problemów. Z psami zaprzęgowymi też jakoś daje sobie radę, ba!, nawet powozi psim zaprzęgiem. No i jeszcze na dodatek odbija porwanego psa. :rotfl: No jak babcię kocham, superwoman jak nic.
Romansu tu też jak na lekarstwo, a relacja między Charlie a przystojnym wetem nijaka. No i to zakończenie od czapki. Ale na tle tych wszystkich dziwacznych opowieści mafijno-gangsterskich, jakimi ostatnio zasypany jest rynek, to i tak ta książka pozytywnie się wyróżnia, tylko zdecydowanie nie zaliczyłabym jej do świątecznych.

PostNapisane: 11 stycznia 2021, o 22:46
przez Fringilla
bo nagle ktoś, kto nie lubi psów podejmuje się opieki nad nimi i na dodatek całkiem nieźle mu to wychodzi.

O rany, tak :rotfl: i dlatego utknęłam.
Dlatego w ogóle do "książek ze zwierzętami" podchodzę ostrożniej niż do realnego jeża.

PS
Ja serio postuluję o informację przy każdej propozycji: ile romansu w romansie :lol:

W ogóle to zabawne, że myląca reklama książek z gatunku "dla kobiet" jest częstsza niż niegdyś jak dla mnie :niepewny: to a propos motywu świątecznego.

PostNapisane: 11 stycznia 2021, o 23:27
przez Dorotka
No niestety w tej powieści cukru w cukrze czyli romansu w tym niby romansie jest tyle, co kot napłakał. A jeśli już jest, to taki miałki, bez wyrazu, bo prawdę mówiąc nasza postrzelona bohaterka miała więcej namiętnych scen [jeśli w ogóle można je nazwać namiętnymi] z przystojnym właścicielem doga niemieckiego, niż z owym weterynarzem. Ba!, do mnie bardziej przemówiło uczucie jej kuzynki, która nagle spakowała manatki i wyruszyła na drugi koniec świata do swej tajemniczej ukochanej. A że pojechała sobie w siną dal zostawiając dobytek całego swojego życia w rękach mało odpowiedzialnej i kompletnie nie znającej się na zwierzętach i prowadzeniu EKSKLUZYWNEGO pensjonatu dla psów to pikuś. Co tam ciężarna suka, psy zaprzęgowe i inne powierzone jej opiece zwierzaki, panna się spakowała i fru w samolot.
No i jeszcze ten były chłopak, który nagle doznał olśnienia, że popełnił błąd i wysłał jej esmesa z przeprosinami. I co? I nic z tego nie wynikło, :bezradny: choć liczyłam na jakieś niesamowite kajanie się i błaganie, by do niego wróciła, tak chciałam, żeby go przeczołgała w tym błocie pełnym psich odchodów. :hyhy: Aaaa, i na dokładkę jeszcze te alpaki - mogły jej chociaż uciec. Albo ją kopnąć, albo ugryźć [nie mam pojęcia czy alpaki bywają agresywne, ale to by co nieco urozmaiciło akcję], bo to by w jakiś sposób usprawiedliwiło ich pojawienie się w tej historii. :hihi:

PostNapisane: 12 stycznia 2021, o 01:03
przez Fringilla
No dobra, doczytam, aby na 100% się dobić :lol:
I to mi przypomina, czemu rzuciłam prawie kompletnie tzw. romans współczesny, a już cziklitowe opowieści na 100%.

Serio, fabuła, gdzie zwierzęta to propsy, ma u mnie przechlapane nawet jeśli rehabilituje się gdzie indziej :niepewny:

PS Alpaki są super urocze, fajne, opiekuńcze i pomocne i słabo wyposażone w elementy kopiąco-gryzące, ale uważam, że nie nalezy o tym mówić głośno, bo będzie moda i kolejną grupę zwierząt będzie się jeszcze bardziej męczyć :]

PostNapisane: 12 stycznia 2021, o 10:43
przez Dorotka
Niestety na alpaki w kobiecej literaturze już jakiś czas temu zapanowała moda i ciągle ktoś je [przypadkiem!] kupuje, a potem przez rozdział albo dwa nie ma końca zachwytom jakie to urocze i delikatne stworzonka. :hyhy: Ja rozumiem, że alpaki są cudowne i w ogóle, ale w końcu ile można. Jak już pani Cox chciała pokazać, że kocha zwierzątka, to mogła się porwać na coś oryginalniejszego, co naprawdę zaskoczyłoby czytelniczki... na jeżozwierza chociażby. Albo szopa pracza. Albo skunksa - oooo, z tym to dopiero miałaby sporo zabawy, a przy okazji i my też. :hihi: Albo 3-metrowego pytona. Albo chociaż tarantule [z pięć mogłoby ich być dla lepszego efektu]. No i przede wszystkim owe zwierzaczki bardziej uwzględnić w tekście i w fabule, bo tak to alpaki po prostu sobie były i nic więcej się nie zadziało.
Ta książka wydaje się niedokończona, jakby to był dopiero pierwszy tom dłuższej opowieści. Ma początek, jako takie rozwinięcie, a końca brak. :yeahrite: