basik napisał(a):
Cztery płatki śniegu
Kolejna powieść niby świąteczna, która niezbyt mi sie podobała, ale ma wysokie oceny w Biblionetce i na LC
Oceniam ją jako dobrą, ale tylko ze względu na wzruszające zakończenie i postać pani Michalskiej, która jest dobrym duchem tej powieści a jej historia opowiedziana co prawda dopiero pod sam koniec wzrusza i zmusza do refleksji.
A cała książka jest po prostu kolejną powieścią obyczajowo-świąteczną i stanowi zlepek kilku historii różnych ludzi, mieszkających w tej samej kamienicy.
W zamiarze autorki miała to być chyba forma komedii ale mnie w ogóle nie śmieszyła. Mnie ta powieść niestety niezbyt się podobała.
Nie lubię gdy bohaterowie przestawiani są w sposób karykaturalny, jako osoby po prostu głupie i niepoczytalne.
Bo jak inaczej można nazwać męża sknerę, który goni po sklepach i sprawdza ceny a gdy żona kupi coś trochę droższego zalewa się łzami i nic nie jest w stanie go utulić.
Kolejna bohaterka to młoda matka która nie umie opiekować się dzieckiem więc kupuje wszystkie poradniki na ten temat i wprowadza je w życie a dziecko leży i ryczy bo w książce napisano, że nie powinno się go nosić na rękach.
Czy wreszcie młoda mężatka która podejrzewa swojego męża o zdradę a jej przyjaciółka jeszcze bardziej ją w tym przekonaniu utwierdza i zamiast szczerej rozmowy z mężem rozpoczyna idiotyczne śledztwo, które mogło doprowadzić do rozpadu małżeństwa
I tylko mądre rady pani Michalskiej zapobiegają katastrofie, otwierają oczy na popełniane błędy i zmieniają życie młodych kobiet.
Świąteczne klimaty owszem są w tej powieści, ale dominującą rolę odgrywają właśnie epizody z życia poszczególnych osób które miały być zabawne ale mnie nie bawiły, wprost przeciwnie wiele scen wywoływało moje zażenowanie.
Chyba jednak od powieści "świątecznych" oczekuje czegoś innego.
Janka napisał(a):Dwa lata temu ukazała się świąteczna książka z piękną błyszczącą okładką "Winterzauberküsse" Sue Moorcroft. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie, a płakałam przy czytaniu bardziej niż przy najstraszniejszych książkach pani SEP. Marzyło mi się, żeby ta autorka napisała coś jeszcze i właśnie jest:
Ależ się cieszę.
Poprzednia książka wyglądała tak: (Tylko że na obrazku jest dodruk z czerwonym napisem, a ja mam pierwsze wydanie z granatowym i moja jest przez to ładniejsza.)
Na okładkach śnieżynki i śnieg są z drobniutkiego, bardzo mieniącego się brokatu.
Viperina napisał(a):No co Ty Odłożyłam to sobie na grudzień (chyba że wcześniej będę chciała wprawić się bożonarodzeniowy nastrój)
Karina32 napisał(a):
O mamo, co to było ja się pytam
Przeczytanie tego świątecznego dzieła zajęło mi jakieś 1,5 godziny. Mniej więcej 60% to jest seks, potem trochę gadki o seksie i wspomnień i epilog Nie ma tutaj żadnych dramatów, pogadanek i wielkiego rozmyślania o przyszłości czy przeszłości.
Nick jest właścicielem firmy, która spełnia marzenia swoich klientek (ale nie można utożsamiać tego z seksem za pieniądze) i w jeden z przedświątecznych dni, nie chcą zawieźć klientki, musi zastąpić swojego pracownika, który nagle zachorował. Tak spotyka Holly, którą myli ze swoją klientką. Ponieważ od pierwszego wejrzenia jest między nimi chemia i przyciąganie, zabiera ją do hotelowego pokoju i uprawiają najlepszy seks w swoim życiu (tak przez 70 stron), po czym Holly ucieka.
Tym długim opisem nie ma się co przejmować, bo tak naprawdę z tych 70 stron, tekstu jest jakieś 50, bo litery są duże, a każdy rozdział jest rozdzielony obrazkiem z okładki Potem mamy jeszcze trochę historii, ale nie będę Wam spoilerować żeby nie zepsuć Wam przyjemności z jej przeczytania
Nie wiem, czy ta książka jej warta swojej ceny, ale na pewno nadaje się na zimowy wieczór, jeśli ma się ochotę na coś odmóżdżającego, bez żadnych dylematów i dramatów, gdzie po prostu mamy do czynienia z hot scenką dwójki nieznajomych
Nie wiem, jak ją ocenić. Na pewno spełniła swoje zadanie na dziś (tzn. poprawę humoru). Plus za okładkę Myślę, że 5/10 to będzie w sam raz.
Czytajcie na własne ryzyko
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości