Teraz jest 21 listopada 2024, o 10:37

Tajemnice zamku Lochlyre/Mordercza gra - Heather Graham (Janka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW KRYMINALNO-SENSACYJNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Tajemnice zamku Lochlyre/Mordercza gra - Heather Graham (Janka)

Post przez Janka » 4 września 2015, o 02:41

Tajemnice zamku Lochlyre => Mordercza gra - Heather Graham

Przed kilku laty na nowej wówczas stronie Harlequina pojawił się fantastyczny blurb tej książki, wprost idealny dla mnie:
W odciętym od świata szkockim zamczysku odbywa się doroczny Tydzień Tajemnic, impreza charytatywna organizowana przez uznanego autora powieści sensacyjnych, Jona Stuarta. W spotkaniu uczestniczą znakomitości ze świata literatury.
Kilka lat wcześniej niemal to samo grono poczytnych pisarzy brało udział w takim samym spotkaniu, które zakończyło się tragiczną śmiercią pięknej, ale powszechnie znienawidzonej żony Jona, Cassandry. Jon pragnie się teraz dowiedzieć, czy był to wypadek, czy zaplanowana zbrodnia. Układa plan działania. Nieoczekiwanie okazuje się, że na zamku jest jeszcze ktoś, kto próbuje narzucić zebranym swoje reguły gry, ktoś, kto znowu chce zabić...
(Harlequin, 2006)

Po polsku jej nie posiadałam, ale natychmiast kupiłam po niemiecku i od razu przeczytałam.
Podobała mi się bardzo. Jest to książka bardzo atrakcyjna, z wartką fabułą, ciekawymi zwrotami akcji, całkiem fajnie opisanymi bohaterami, ładnie wymyślonym zarysem historii, dobrze trzymająca w napięciu, z fajną sceną sensacyjną na końcu. Na dokładkę tocząca się w wyjątkowej scenerii starego i groźnego zamku, w odcięciu od reszty świata.
Jednak nie jest idealna. Mam jej do zarzucenia dwa niedociągnięcia, pierwsze natury formalnej, a drugie natury merytorycznej.

Książka, będąca od początku kryminałem, zamieniła się pod koniec w sensację i thriller. Wygląda to tak: akcja sobie leci, dużo się dzieje, próbujemy odgadnąć, kto zabija, a w pewnym momencie, pod koniec książki, pani autorka ni stąd, ni zowąd wątek kryminalny zamienia w sensacyjny, żeby po chwili powiedzieć nam, kto jest przestępcą. Nie wiem, czy to już kompromitacja, czy tylko mały grzech, ale wolałabym, żeby pisarz coś pokazywał, a nie oznajmiał. Od informowania są podręczniki i encyklopedie. Efekt jest taki, że w części kryminalnej rosło, rosło, zdechło, a wtedy w części sensacyjnej pojawiło się nowe, które krótko rosło, bo już nie zdążyło i nagle mamy koniec. A nie, jeszcze epilog: po długiej części kryminalnej i krótkiej sensacyjnej, otrzymujemy jeszcze na przyczepkę epilog romansowy, całkiem typowy, z HEA.
Co do porzucania przez autorki pod koniec książek wątku kryminalnego i nagłej zamiany go w wątek sensacyjny, to nie lubię takiego zabiegu. Tak było np. w "Morderczym gronie" Heather Graham. Erica Spindler też tak czasem psuje książki. Odejmuję wtedy książce punkty za nietrzymanie się jednego gatunku. Przez 90 procent książki szukamy śladów i dowodów, próbujemy coś odgadnąć, bo myślimy, że to kryminał. Potem się okazuje, że niepotrzebnie. Jednak nie będzie żadnych tropów i nie trzeba, a nawet nie da się zgadnąć. Zamiast tego autorka sama nam powie, kto jest mordercą i przekształci książkę w sensację. A skoro tak robi, to ja nie wiem, jaki był cel tego całego udawania, że to kryminał. W takim wypadku książka od początku powinna być sensacją.
Coś w tym wszystkim mi nie gra.

Druga sprawa sprawiła mi dużo więcej kłopotów i zmusiła do ponownego przeczytania książki.
Na początku pojawia się poszlaka, kto mógłby być mordercą. Dokładnie mówiąc, wiemy, że szukamy pary. Dostajemy stosunkowo szybko podaną na tacy panią, a więc dalej szukałam już tylko pasującego do niej pana. Tylko że żaden nie pasował. Po kolei odpadali wszyscy. Nie przyszło mi wcale do głowy, żeby w takim razie odpuścić tę panią i poszukać sobie innej podejrzanej. A właśnie tak, jak się później okazało, powinno się zrobić. Tylko po co w takim razie była tamta poszlaka? Dlaczego nie było innych poszlak, tak wyraźnych, w stronę innych osób? Właśnie dlatego książka, mimo że przez większość rozdziałów bardzo mi się podobała, pozostawiła po sobie pewne niezadowolenie z zaproponowanego zakończenia.
Minęło parę lat i wreszcie postanowiłam przeczytać ją po polsku. Doskonale pamiętałam, która para na końcu okazała się przestępcami, dlatego czytałam tym razem w nastawieniu na szukanie tropów mówiących o ich winie. Takich tropów praktycznie nie ma. Powinny być, bo normalnie w kryminałach są. Tutaj ich brak. A nawet przeciwnie, niektóre sceny sugerują ich niewinność.
Ta wielka poszlaka mówiąca o winie niewinnej pani wyglądała tak: W zamku, w lochach jest wystawa figur woskowych. Ukazują one różne makabryczne scenki historyczne. Palenie na stosie, ścinanie głów gilotyną, zabijanie, torturowanie itd., itp. Figury wykonane są na wzór i podobieństwo żyjących osób, przebywających w tej chwili w zamku, o kórych wiemy, że kilka lat temu w tym samym zamku ktoś z nich kogoś naprawdę zamordował. Właściciel zamku oraz pani, której wtedy z nimi nie było, są na pewno niewinni. Autorka oprowadza nas po wystawie w lochach i wymienia do kogo podobne są postaci ze scenek. Niektórych nazwisk nie wymienia wcale, natomiast pewną panią dwa razy. Dla mnie w tym momencie było jasne, że pani wymieniona dwa razy wcale nie była dwa razy zrobiona z wosku, tylko na końcu musi się okazać, że jedna z figur była żywą panią, czającą się tam w niecnych zamiarach. - Niestety nie była. Czyli to była tylko pomyłka rzeźbiarza, kóry zrobił tę panią dwa razy albo pomyłka pani pisarki, która zapomniała, że już ją wykorzystała przy innej figurze woskowej. Tak czy tak, to było słabe. Czechow powiedział, że "jeżeli w pierwszym akcie wisi na ścianie strzelba, to w ostatnim musi wypalić". Tu nie wypaliła. Nie wierzę, że to było świadome zagranie pani pisarki, żeby zrobić mnie w konia. Tak bym mogła sądzić tylko wtedy, gdyby siała inne tropy. Stawiam raczej na niedopracowanie.
(Przy drugim czytaniu chciałam sprawdzić, czy te dwie figury woskowe z jednym nazwiskiem były tylko w niemieckiej wersji i się okazało, że w polskiej było dokładnie tak samo. Nie jest więc to błąd tłumacza.)

Jeśli teraz wygląda, że nie lubię tej książki, albo że jej nie polecam, to źle wygląda. Lubię i polecam.
A defekty, o których wyżej napisałam, nikogo innego nie muszą wcale zrazić ani przeszkodzić komukolwiek w czytaniu.
Bardzo jestem ciekawa, jak inne osoby, które ją czytały, odebrały tę książkę. Naprawdę bardzo.
Ogólnie uważam, że pomysł był doskonały, ale w wykonaniu odrobinkę zmarnowany. To mogła być najlepsza książka Heather Graham. Niestety najlepszą nie jest. Jest za to wystarczająco dobrą do przeczytania.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 13117
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 6 września 2015, o 18:20

Nie czytałam, ale opis mi się podoba, więc chętnie bym po to sięgnęła. Nawet mimo pewnych potknięć szanownej autorki. Raczej niezbyt często sięgam po ten rodzaj powieści, bo kryminały i sensacje mnie nie kręcą, a bać się nie lubię, ale muszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie, Janko swoją recenzją. Jeśli ją gdzieś dorwę, to chętnie przeczytam.
Szkoda tylko, że nie wkleiłaś zdjęcia okładki, choć pewnie to i tak byłaby niemiecka okładka.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 9 września 2015, o 20:47

przeczytałam.
I w sumie mam mieszane uczucia. Głównie co do bohaterki . Jakas taka niezdecydowana była, cierpiętnicza w tej swojej miłości, małżeństwie. Niby zachwycająca ale jakos tego nie kupowałam. Bohater też niezdecydowany
Spoiler:

Ich wątek miłosny IMHO mało wiarygodny... Nie było źle, ale dobrze też nie było.
Dobry pomysł, dobrzy bohaterowie drugiego planu. Popsute głównymi bohaterami.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 21 września 2015, o 21:11

Szuwarku, jeśli szukałaś w tej książce romansu, to i tak miałaś szczęście, że były przynajmniej te ochłapy. Zwykle w kryminałach i sensacjach nie ma nawet tyle.
To nie jest też książka psychologiczna. Nie warto doszukiwać się w niej dokładnego wytłumaczenia dla decyzji bohaterów, czy jakiejkolwiek głębi opisów ich charakterów.
"Mordercza gra" to przede wszystkim książka akcji. Tam ma się dziać. I to jest spełnione. Dzieje się cały czas. Przeważają sceny aktywne. Nawet jeśli jest rozmowa, to w tle się coś dzieje lub temat rozmowy dotyczy czegoś, co się wydarzyło.
Można ją polecić komuś, kto w książce szuka szybkiej akcji i przygody.
Dorotka napisał(a):Szkoda tylko, że nie wkleiłaś zdjęcia okładki, choć pewnie to i tak byłaby niemiecka okładka.

Ależ skąd. Mogę bez problemu wkleić polskie okładki. (Sama w tej chwili posiadam dwie sztuki po polsku i jedną po niemiecku, ale jednej polskiej zamierzam się pozbyć.)
Obrazek Obrazek
A tu niemieckie:
Obrazek Obrazek
Są też starsze wydania Harlequinowe:
Obrazek Obrazek
Obrazek


Powrót do Recenzje romansów kryminalno-sensacyjnych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości