Dziecko ognia - S.K. Tremayne (Viperina)
Napisane: 14 maja 2017, o 12:38
Wow. Tyle mogę powiedzieć na świeżo po lekturze. Ale po kolei.
Otóż po pierwsze, nie będę się wypowiadać na temat tłumaczenia na polski, bo czytałam w tłumaczeniu na włoski (i fragmentami na francuski).
Po drugie, historia jest dobra. Fabularnie inna od "Bliźniąt z lodu", narracyjnie podobna (ponownie narracja naprzemienna - opowiadana w pierwszej osobie z perspektywy bohaterki i w trzeciej osobie opowiadana z perspektywy bohatera). Klimat mroczny, trochę jak z nastrojowego horroru, nawiązujący nieco do Rebeki Hitchcocka, a nawet momentami do "Lśnienia" Kubricka, bardzo filmowy. W ogóle książki Tremayne'a są świetnym materiałem na ekranizacje, dużo lepszym, moim zdaniem, od "Dziewczyny z pociągu" Hawkins (BTW, druga książka Hawkins czeka właśnie na swoją kolejkę w czytniku .
Nie chcę oczywiście spojlerować, ale najkrócej mówiąc, "Dziecko ognia" jest książką o kłamstwie. Kłamstwo, a nawet szerzej, kłamstwa, są przyczyną wszystkich zapętleń fabuły, są siłą napędową działań bohaterów, ale też trzeba jasno sobie powiedzieć, że gdyby nie kłamstwa, to nie wydarzyłoby się nie tylko nic złego, ale także i nic dobrego. Ba, bohaterowie pewnie w ogóle by się nie spotkali. Z drugiej strony jednak dopiero ujawnienie prawdy, a w zasadzie wszystkich prawd (ale czy na pewno wszystkich?), pozwala w epilogu ruszyć naprzód.
Zagadka. To jest thriller, więc zasadniczo krążymy wokół wyjaśnienia zagadki. Przyznam, że do pewnego momentu obstawiałam nieco inaczej, częściowo dlatego, że autor zręcznie budował niejasności w głowie głównej bohaterki. Nie jestem rozczarowana, bo obstawiane przeze mnie rozwiązanie byłoby dużo trudniejsze do obrony.
Nastrój. Mrocznie, złowieszczo, niepokojąco. Bardzo klimatycznie, czemu skutecznie pomogło umieszczenie akcji w Kornawalii. Wśród opuszczonych kopalni. W zaniedbanym rozległym dworze zamieszkanym przez zaledwie czwórkę (w porywach piątkę) ludzi. Zimą.
Relacje między bohaterami. Klasycznie, trochę jak w Kopciuszku, trochę jak we wspomnianej Rebece. Nieprzyjemne zaskoczenie (a może jednak nie?) zachowaniem bohatera i duży plus za zakończenie.
Parę mrożących krew w żyłach momentów, kiedy naprawdę nie wiemy, jak się potoczy akcja, bo wszystko jest możliwe. Ze szczególnym uwzględnieniem końcówki. Trzymałam kciuki za bohaterów (zwłaszcza za bohaterkę, bo jej zachowanie było kluczowe). Wyszło dobrze.
Całość oceniam na co najmniej 8,5, a nawet może 9/10.
Jeśli lubicie ten gatunek, to Tremayne'a nie wolno Wam pominąć.