Były sobie świnki trzy - Olga Rudnicka (Dorotka)
Napisane: 14 marca 2016, o 23:36
"Były sobie świnki trzy" Olga Rudnicka
Data ukazania: 2016.03.15
Wydawnictwo: Prószyński
Rok wydania: 2016
Oprawa: miękka
Liczba stron: 360
OPIS: Bycie żoną swojego męża ma pewne zalety "pełne konto i nadmiar wolnego czasu. W zamian wystarczy tylko pilnować, by mąż nie zapominał, dzięki komu żyje pełnią szczęścia. Układ działa jak w zegarku, ale do czasu" Jolka, Martusia i Kama pewnego dnia odkrywają, że w metryce lat im przybywa, nie ubywa, pojawiają się kurze łapki, dodatkowe kilogramy, a w życiu ich mężów inne kobiety.
Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy. W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową. Żeby to tylko było takie proste.
Dziewczyny, kupujcie i czytajcie - "Były sobie świnki trzy" , bo to najlepsza powieść Olgi Rudnickiej ze wszystkich jakie do tej pory napisała, a ma ich już przecież na swoim koncie niemało. Po prostu cud, miód i orzeszki!!!! Powieść jest naprawdę kapitalna, uśmiech nie schodził mi z ust i naprawdę nie mogłam się od niej oderwać ani na chwilę. Wszystkie trzy bohaterki są mega odjechane, nieprzewidywalne i nie da się ich nie polubić. Pozornie każda z nich to typ głupiutkiej blondyny, która do trzech nie potrafi zliczyć [tak przynajmniej sądzą ich małżonkowie], ale jak się dość szybko okazuje żadna z nich wcale głupia nie jest. Jolka, Marta i Kama przyjaźnią się od dawna, ich mężowie też są kolegami. Wszystkie trzy pary mają za sobą spory małżeński i są już sobą znudzone. Dziewczyny zaczynają podejrzewać, że ich wiarołomni mężowie zamierzają wymienić je na lepszy i znacznie nowszy model i postanawiają się ich pozbyć. I to jak najszybciej.
„- Nie możesz oczekiwać, że jedna z nas zabije człowieka, który w niczym nam nie zawinił – odparła Jolka. - Jestem zdecydowanie przeciwna zabijaniu kogokolwiek poza własnym prywatnym mężem. Nie jestem psychopatką.”
I wtedy dopiero zaczyna się dziać. Wydarza się jeden wypadek, potem drugi i kolejny, ktoś ginie, potem drugi i kolejny, ktoś komuś uszkodził auto, ktoś kogoś zaszantażował, śledził, oskarżał, ktoś zginął, choć nie powinien, a kogoś ogłosili zmarłym, a nadal żył.... Pewien policjant zaczyna się tym nadmiernie interesować, choć to nie jego rewir, pewna ambitna kochanka ma już dosyć bycia kochanką, w ruch idą leki na przeczyszczenie, suszarka do włosów, a dziewczyny są zbyt gadatliwe....
Jeśli chcecie się przekonać czy małżonkowie owych trzech pań zasłużyli sobie na to, co ich spotkało, cóż takiego żony dla nich wymyśliły i czy udało im się to zrealizować, koniecznie przeczytajcie tę książkę. Dobra zabawa gwarantowana!!!
Ta powieść to nie tylko obowiązkowa lektura nie tylko dla pań, ale przede wszystkim dla panów - z tym, że dla nich niech to będzie forma przestrogi do czego mogą posunąć się kobiety, jeśli się je sprowokuje i że lepiej nie kazać przyszłej żonie podpisywać intercyzy, bo to się może dla nich naprawdę źle skończyć.
Data ukazania: 2016.03.15
Wydawnictwo: Prószyński
Rok wydania: 2016
Oprawa: miękka
Liczba stron: 360
OPIS: Bycie żoną swojego męża ma pewne zalety "pełne konto i nadmiar wolnego czasu. W zamian wystarczy tylko pilnować, by mąż nie zapominał, dzięki komu żyje pełnią szczęścia. Układ działa jak w zegarku, ale do czasu" Jolka, Martusia i Kama pewnego dnia odkrywają, że w metryce lat im przybywa, nie ubywa, pojawiają się kurze łapki, dodatkowe kilogramy, a w życiu ich mężów inne kobiety.
Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy. W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową. Żeby to tylko było takie proste.
Dziewczyny, kupujcie i czytajcie - "Były sobie świnki trzy" , bo to najlepsza powieść Olgi Rudnickiej ze wszystkich jakie do tej pory napisała, a ma ich już przecież na swoim koncie niemało. Po prostu cud, miód i orzeszki!!!! Powieść jest naprawdę kapitalna, uśmiech nie schodził mi z ust i naprawdę nie mogłam się od niej oderwać ani na chwilę. Wszystkie trzy bohaterki są mega odjechane, nieprzewidywalne i nie da się ich nie polubić. Pozornie każda z nich to typ głupiutkiej blondyny, która do trzech nie potrafi zliczyć [tak przynajmniej sądzą ich małżonkowie], ale jak się dość szybko okazuje żadna z nich wcale głupia nie jest. Jolka, Marta i Kama przyjaźnią się od dawna, ich mężowie też są kolegami. Wszystkie trzy pary mają za sobą spory małżeński i są już sobą znudzone. Dziewczyny zaczynają podejrzewać, że ich wiarołomni mężowie zamierzają wymienić je na lepszy i znacznie nowszy model i postanawiają się ich pozbyć. I to jak najszybciej.
„- Nie możesz oczekiwać, że jedna z nas zabije człowieka, który w niczym nam nie zawinił – odparła Jolka. - Jestem zdecydowanie przeciwna zabijaniu kogokolwiek poza własnym prywatnym mężem. Nie jestem psychopatką.”
I wtedy dopiero zaczyna się dziać. Wydarza się jeden wypadek, potem drugi i kolejny, ktoś ginie, potem drugi i kolejny, ktoś komuś uszkodził auto, ktoś kogoś zaszantażował, śledził, oskarżał, ktoś zginął, choć nie powinien, a kogoś ogłosili zmarłym, a nadal żył.... Pewien policjant zaczyna się tym nadmiernie interesować, choć to nie jego rewir, pewna ambitna kochanka ma już dosyć bycia kochanką, w ruch idą leki na przeczyszczenie, suszarka do włosów, a dziewczyny są zbyt gadatliwe....
Jeśli chcecie się przekonać czy małżonkowie owych trzech pań zasłużyli sobie na to, co ich spotkało, cóż takiego żony dla nich wymyśliły i czy udało im się to zrealizować, koniecznie przeczytajcie tę książkę. Dobra zabawa gwarantowana!!!
Ta powieść to nie tylko obowiązkowa lektura nie tylko dla pań, ale przede wszystkim dla panów - z tym, że dla nich niech to będzie forma przestrogi do czego mogą posunąć się kobiety, jeśli się je sprowokuje i że lepiej nie kazać przyszłej żonie podpisywać intercyzy, bo to się może dla nich naprawdę źle skończyć.