Janet Evanovich "Plum Dwadzieścia Jeden"
Książka perfekcyjnie idealna i idealnie perfekcyjna a do tego doskonała.
Każdy, nawet najdrobniejszy szczególik jest na swoim miejscu, każde zdanie jest super. Każda scena jest atrakcyjna.
Zachowany jest w niej stary i dobrze sprawdzony schemat: duży wątek kryminalny plus duży wątek sensacyjny plus kilku uciekinierów do wyłapania, a wszystko okraszone odrobiną perypetii miłosnych i dużą dawką humoru.
Wątek kryminalny jest bardzo ciekawy. Giną panowie w szybkim tempie, a wszyscy się znali i lubili. Jeden pan z tej grupy początkowo jest zawodowym celem zarówno Stephanie, jak i Morellego, ale dalej śledztwo przechodzi w ręce FBI. Dopiero na samiutkim końcu i całkiem przypadkowo zatacza się koło i znowu w sprawę wdeptuje Stephanie. Robi się dramatycznie. Na szczęście zakończenie, jak zawsze, jest pozytywne i można się spodziewać Stephanie całej i zdrowej w następnej części.
Wątek sensacyjny jest genialny, a w książce dominujący. Oj działo się, działo. Tym razem problemy są dużo groźniejsze niż w poprzednich tomach, bo poszukiwany przez Rangera przestępca dysponuje bardzo niebezpieczną bronią. Scena kulminacyjna tego wątku jest w książce przed sceną kulminacyjną wątku kryminalnego, dzięki czemu Stephanie najpierw ratowana jest przez Rangera, a dopiero potem przez Morellego - i bardzo dobrze, bo to przy okazji pozytywnie załatwia sprawę wątku miłosnego.
Wszyscy uciekinierzy do łapania są niezwykle oryginalni i stanowią duże urozmaicenie akcji.
Przy okazji Stephanie niejednokrotnie udowadnia swoją wielką lojalność i tolerancję. A także pomaga w znalezieniu nowych rodzin dla dziesięciu małych piesków.
Jest to także jeden z zabawniejszych tomów. Babcia Mazurowa i Lula mają w tym swój duży udział, ale Stephanie w niczym im nie ustępuje.
Scena, gdy Stephanie nawtykała sobie papieru toaletowego do stanika, żeby dekoltem jako przynętą złapać kogoś na haczyk, a wtedy wpadła w łapy bandyty z nożem, którym chciał jej pociachać biust, jest niezapomniana.
Babcia Mazurowa stworzyła listę rzeczy do załatwienia przed śmiercią, a jednym z ważniejszych punktów na liście było zobaczenie Rangera na golasa. Właściwie nie musiałby być nawet całkiem golutki, bo Babcia miała nadzieję na poznanie tylko jednego małego szczegółu jego anatomii, którego zresztą tak naprawdę małym nazwać się nie da. Okazało się, że wystarczy być w odpowiednim czasie na odpowiednim miejscu i marzenia mogą się spełnić. Najważniejszą sprawą do szybkiego załatwienia było jednak coś innego, Babcia Mazurowa zaplanowała pokonanie babci Belli, a babcia Bella też zna różne tricki, dlatego wojna była łeb w łeb i ndal się nie skończyła. Żadna z babć nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Okazało się również, że swoje listy ze sprawami do załatwienia przed śmiercią zrobiła nie tylko Babcia Mazurowa. Nawet Morelli i Ranger mają kilka ciekawych punktów na swych listach. Punkty Morellego są natury erotycznej, co chyba nikogo nie dziwi, a punkty Rangera idą w kierunku matrymonialnym, co akurat może budzić wielkie zdziwienie.
Bardzo dużą rolę w tym tomie gra ponownie Randy Briggs, którego wiele osób chce zabić i którym Stephanie musi się zaopiekować. Dzięki czemu pojawia się wiele okazji do śmiesznych scen.
Samochody w tym tomie to temat sam w sobie. Znowu wybuchają taśmowo. Oczywiście Big Blue się uchował. Tego nic nie ruszy.
Po raz pierwszy Stephanie udało się doprowadzić także do skasowania prywatnego porsche Rangera, które pożyczył jej tylko na chwilkę.
W tym tomie pojawia się nowość. Stephanie się wreszcie pobeczała. Zawsze stara się być super dzielna i radzi sobie wspaniale z wszelkimi przeciwnościami losu - ale miarka się przebrała i ze Stephanie wylała się cała fontanna łez. Głównym powodem było to, że nastąpił wybuch w jej mieszkaniu, które było akurat świeżo odnowione po poprzednich tragediach i ona zdążyła polubić nową farbę na ścianach. Też bym się poryczała, jakby mi ktoś zniszczył moją złotą ścianę w bibliotece, na którą akurat się patrzę, dlatego dobrze ją rozumiem. Szczęście w nieszczęściu było takie, że jej ulubiony pan dozorca obiecał przypilnować, żeby malerze pomalowali jej pokój jeszcze raz na ten sam kolor.
Odkąd pani Evanovich rozpoczęła współpracę z panem Goldbergiem, wróciła jej doskonała wena twórcza, kreatywność i wyjątkowa pomysłowość. Oby tak było wiecznie!
Bardzo bym chciała, żeby następna książka z tej serii zachowała ten super wysoki poziom.