obejrzałam sobie
Rycerzy z Szanghaju,wczoraj wieczorem i dodatkowo dziś po południu.To kontynuacja
Kowboja z Szanghaju w tej samej obsadzie.Duet Jackie Chan-Owen Wilson to dla mnie świetna para.Szybka akcja,błyskotliwe dialogi ,ciekawe sceny walki to niewątpliwe atuty tego filmu.Fabuła nie jest zbyt porywająca,co dziwne nie jest w tego typu filmach.Żarty też nie są najwyższego lotu.Jednak sam film ,choć przewidywalny,mieści się w kategorii rozrywki lekkiej,łatwej i przyjemnej.Są odwołania do niektórych znanych filmów,są postaci niby to autentyczne(choć przedstawione z przymrużeniem oka).Znajdziemy tu Kubę Rozpruwacza(ginącego z ręki,no powiedzmy serii ciosów kung-fu potencjalnej ofiary),Nieudolnego agenta Scotland Yardu-Artura Conan Doyla,młodego złodziejaszka Charliego Chaplina...No i oczywiście śmieszą nazwiska bohaterów chiński John Wayne i szuler Roy O'Bannon(jego nazwisko a może sama wymowa kojarzyła mi się nieodmiennie z Obamą
).Nieodmiennym plusem tego filmu sa sceny walk,w czasie których Chan posługuje się wszystkim co ma pod ręką,czy jest to drabina,czy też globus,czy jakieś inne przedmioty.Scena w bibliotece jest chyba najlepsza,może jeszcze końcowa scena szermiercza z lordem Rathborne.
Ja taki film kupuję w ciemno.Przez dwie godziny śmiałam się do łez.Polecam nie tylko dla miłośników Chana ale i dla miłośników dobrych komedii