Zastanawiałam się, czy wrzucić wam to podsumowanie już teraz, czy dopiero po ostatnim odcinku
DA, ale...chyba jednak się nie powstrzymam. Tak, dobrze widzicie. W końcu mnie i mamie...prawie udało się dobić do końca tego serialu. Zostało nam raptem pięć odcinków ostatniej serii. I te dwa filmy fabularne, ale akurat na nie będziemy pewnie musiały poczekać dłuższą chwilę, bo na razie nie ma ich ani na Netflixie (chociaż pierwsza część przez jakiś czas tam wisiała), ani na HBO Max. To co? Jedziemy, prawda
?
Możliwe, że w tym poście nie uwzględnię absolutnie wszystkich wątków, które przewinęły się w ostatnich odcinkach, bo zwyczajnie o czymś zapomnę. Ale to najwyżej będę dopisywać różne rzeczy w kolejnych rzutach
.
UWAGA! LOJALNIE WAS UPRZEDZAM, ŻE MOJA PISANINA MOŻE BYĆ MOCNO NIESKŁADNA! ALE CHYBA JUŻ ZNACIE MNIE NA TYLE DOBRZE, ŻEBY SIĘ TEGO SPODZIEWAĆ!
1. Robert i CoraParadoksalnie chyba wolę, gdy ta dwójka jest sprowadzona po prostu do roli rodziców trzech córek. Zauważcie, że, nie licząc I sezonu, pomysły scenarzystów na jakieś konkretne wątki rozgrywające się pomiędzy nimi, kręcą się w zasadzie wyłącznie wokół totalnie dziwacznych, wziętych z powietrza kryzysów i flirtów pozamałżeńskich. A serio, już mniej wkurzające są/były te ciągłe sprzeczki Roberta z Mary i Tomem na temat zarządzania posiadłością. Albo wątek kłótni pomiędzy Corą, Isobel i Violet o szpital. W ostateczności wątek choroby Roberta. Czyli rzeczy, które dzieją się niejako obok głównych osi fabularnych. Po co na siłę dodawać widzowi wrażeń, których ten wcale nie potrzebuje i wikłać bohaterów w sytuacje, które nijak nie pasują do tego, jak wyjściowo zbudowane zostały ich charaktery
?
2. MaryPo zapoznaniu się z prawie całą historią stwierdzam, że...chyba jednak nie lubię najstarszej panny Crawley. Jej nowej fryzury też nie. Zwłaszcza tyłu. Słabo to wygląda. Ale dobra, do rzeczy. Dziewczyna miała kilka nieco bardziej sympatycznych momentów, ale przeważnie kojarzy mi się z robotem. Odnoszę wrażenie, że wygłasza swoje kwestie w strasznie mechaniczny sposób. Jej kolejne zmagania miłosne są mi doskonale obojętne. I nawet trudno mi stwierdzić, czy pomiędzy nią i którymkolwiek z potencjalnych partnerów zrodziła się jakakolwiek romantyczna chemia
.
3. EdithLubię ją o wiele bardziej od jej siostry, to na pewno. Naprawdę uważam ją za znacznie sympatyczniejszą. I uwiera mnie straszliwie, że wątek wyemancypowania, niezależności i pracy w gazecie został potraktowany przez scenarzystów wyłącznie jako pretekst do zapoznania kolejnego kandydata na męża. Bo o ile na samiusieńkim początku jeszcze rzeczywiście wspominano o tym, że średnia z sióstr napisała artykuł na taki i taki temat, tak w miarę rozwoju relacji z Michaelem temat jej kariery zawodowej coraz bardziej się rozmywał. Miło, że przynajmniej w ostatnim sezonie wróciliśmy do niego chociaż na chwilkę. Tych przepychanek z Marigold pozwolę sobie w żaden sposób nie komentować. Chociaż nie, jedną rzecz muszę napisać, bo inaczej się uduszę. W chwili, gdy pani Drewe zabrała małą z tych targów trzody chlewnej, czy co to tam było, i Robert rozmawiał z jej mężem, padły słowa o tym, że wszyscy zapomnieli i zlekceważyli uczucia tej kobiety. Ale...ja odniosłam silne wrażenie, że tam w grę wchodziło nie tylko wielkie przywiązanie i miłość do dziecka, a wręcz początki jakiejś choroby psychicznej. No lekko niepokojące to było. A cały wątek nadaje się do totalnego przepisania. Łącznie z reakcją Roberta na wieść, że ma kolejną, tym razem nieślubną, wnuczkę. Mógł chociaż w tej pierwszej chwili trochę się zdenerwować. To w końcu dopiero 1925 rok
.
4. TomZ nim mam dokładnie tak samo, jak z Robertem i Corą: wolę, gdy kręci się gdzieś tam w tle i wspiera rodzinę, doradza Mary, ale nie ma aż tak rozbudowanego własnego wątku. Relacja z panną Bunting/Bounting była totalnie wymuszona. Autentycznie mam wrażenie, że tylko Rose zależało na tym, żeby ta dwójka w końcu się spiknęła. Tom się tej kobiety chyba chwilami trochę bał. Ona jawnie gardziła jego nową rodziną...i nim w zasadzie też. To nie miało prawa się udać. Niby oboje byli socjalistami, ale...on nigdy nie wyrażał swoich poglądów w aż tak agresywny sposób jak ona. Po tym podpaleniu szlacheckiej posiadłości w Irlandii miał przecież potężne wyrzuty sumienia. Nasza kochana nauczycielka chyba jeszcze odtańczyłaby kankana na zgliszczach. Chociaż muszę przyznać, że to bardzo ładnie z jej strony, że pomagała Daisy w nauce. Więc w całym tym worze minusów znalazł się chociaż jeden maleńki plusik
.
5. DaisySkoro już o niej wspomniałam, to jedziemy z tematem. No i niestety, ta postać jak była wkurzająca w pierwszych odcinkach, tak w ostatnich nadal taka jest. Nic się tutaj nie zmieniło. I o ile pewna kolczastość i buńczuczność była w pełni zrozumiała na samym początku historii, kiedy zapewne mieliśmy do czynienia z nastolatką, a one jak najbardziej bywają pyskate, tak po upływie tych prawie piętnastu lat dziewczyna mogłaby zachowywać się w minimalnie bardziej dojrzały sposób. I niby troszkę tej dojrzałości dostaliśmy, kiedy Daisy stwierdziła, że musi się zacząć uczyć, bo bez tego nie da sobie rady na farmie pana Masona, ale pod każdym innym względem ona nadal pozostaje po dziecinnemu impulsywna i...moim zdaniem kompletnie nie umie w stosunki społeczne. Aczkolwiek naprawdę podobała mi się scena, w której cała służba (łącznie z Thomasem o dziwo) stara się przekonać ją, żeby może jednak nie szła rozmawiać z Corą taka nabuzowana, bo jeszcze znowu coś przez przypadek chlapnie i w końcu naprawdę zostanie wyrzucona z pracy, a ostatecznie panna Baxter kapituluje i stwierdza "W porządku, idź, skoro czujesz, że musisz. Ale ja pójdę z tobą, dobrze?". Kochane to było, że tak się wszyscy starają nawzajem chronić i wspierać
.
6. Panna Baxter i pan MolesleyChemia pomiędzy nimi jest tak silna, że wręcz się wylewa z ekranu. Jezu, jak ja ich kocham razem. Osobno też, ale razem to już w ogóle miodzio. Zwróciłam nawet uwagę na taki niby drobny, ale jednak ciekawy szczegół, że kiedy sceny rozgrywające się na dole dotyczą kogoś zupełnie innego, a ta dwójka tylko gdzieś tam przemyka w tle, to zawsze wygląda to w taki sposób, że on tupta pół kroku za nią. Zawsze. Dosłownie jakby byli ze sobą sklejeni i rozdzielali się tylko wtedy, gdy już naprawdę nie mają wyjścia i muszą się zająć swoimi obowiązkami. Tak naprawdę brakowało mi tutaj tylko jakiejś jednej króciutkiej sceny pomiędzy tym, jak Thomas wygaduje sekret Baxter Molesley'owi, a sceną jej wyjazdu z Corą. Zbyt szybko przeszliśmy od zdruzgotania i zagubienia do całkowicie normalnych stosunków. Ale bardzo możliwe, że to tylko ja się czepiam
.
7. Pan Carson i pani HughesIm dalej w las, tym większe mam wątpliwości, czy oni naprawdę powinni brać ten ślub. Jakoś tak...chyba mimo wszystko widzę pomiędzy nimi bardziej przyjacielską aniżeli romantyczną chemię. Mam wrażenie, że z czasem scenarzystom ten wątek trochę się rozmył, zamiast z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej gęstnieć
.
8. ThomasNie mam bladego pojęcia, czemu wszyscy akurat w tym ostatnim sezonie tak się zaparli przeciwko niemu. Serio, to totalnie nie ma sensu na tym etapie historii. W 5 serii Barrow nie odwalił przecież żadnego spektakularnego numeru przeciwko rodzinie. Wręcz przeciwnie, kilka razy okazał się nad wyraz użyteczny i każdy normalnie z nim gadał. Jasne, chłopak jest pod wieloma względami mocno problematyczny i zwyczajnie upierdliwy, ale teraz stał się istnym aniołkiem w porównaniu do wcześniejszych lat. Jeżeli z jakiegoś powodu naprawdę wszystkich tak strasznie uwierała jego obecność w domu, dlaczego nie zwolniono go chociażby przy tej aferze z Jimmym? Albo wręcz jeszcze wcześniej, kiedy okazało się, że Thomas lubi sobie czasami przywłaszczyć cudze rzeczy? Dlaczego Bates nigdy nie stracił cierpliwości i nie postanowił odpłacić się lokajowi za te wszystkie podłożone świnie? Było tak wiele możliwości, żeby pozbyć się Thomasa z sensem i z jakiegoś powodu, ale nie. Lepiej rozkręcić durną dramę na samym finiszu serialu, prawda
?
9.Anna i BatesWiem, że wielu widzów ich wątek strasznie drażnił. Ja natomiast uważam, że dało się go przeżyć, gdy oglądało się po kilka odcinków ciągiem. Przy jednym na tydzień też bym pewnie zgrzytała zębami
.
10. Lord Merton i Isobel
Zawsze mi się wydawało, że wolę panią Crawley z doktorem Clarksonem. Teraz stwierdzam jednak zdecydowanie, że Dickie...ma w sobie to coś
.
11. Rose
Nie podobał mi się odcinek z jej ślubem. Jakiś taki dziwaczny był. A za jej matką i jej tokiem myślenia to już totalnie nie potrafię nadążyć. Dobrze, że chociaż ojciec ją wspiera. Za to odcinek z debiutem był nawet całkiem fajny. A Atticus to już w ogóle słodziak totalny
.
12. Violet
Rozumiem po co był ten rosyjski wątek w fabule, ale nie zmienia to faktu, że trochę mnie znudził. A przez dosyć długi czas głęboko interesowałam się czasami Mikołaja II, więc...żałuję, że scenarzystom nie do końca wyszło
.
Ogólnie mogę napisać jeszcze tyle, że im bliżej końca serialu, tym częściej odnoszę wrażenie, że scenarzyści wkładają w usta postaci kwestie, które nie do końca pasują do danych sytuacji
.