Mianowicie: jak konkretnie jest skonstruowany świat wartości Greendale. I nie chodzi o to, że wprost główni bohaterowie są satanistami - to nie Hogwarts - bo to w sumie fajny pomysł: zrobić krytykę instytucjonalnej religii - nie Boga bynajmniej! - ale żeby uniknąć oskarżeń o antyreligijność ogólnie, a antychrześcijanizm w szczególe, poddać pod osąd satanizm w formie bardzo, cóż, przypominającej organizacyjnie i nie tylko największe religie (chociaż sama postać "Pana Ciemności" jest fizycznie obecna, no chyba że... będzie fajny twist. Wtedy by było dopiero fajnie!
Tu chodzi o to, że gdy Sabrina mówi "nie jestem złą osobą", to ja się zastanawiam: ale według czyich standardów bohaterka buduje taką opinię o sobie? Bo ja nie mam zielonego pojęcia.
I mam wrażenie, że tu nie ma żadnych pytań na dłuższą metę ze strony bohaterów. Egzystują w świecie zastanym i tylko próbuję się dostosować, zawierając doraźne sojusze i w sumie, kierowani strachem, wahają się między "sojuszem krwi" a "sojuszem wspólnoty", biorąc pod uwagę tylko to, kto jest w sumie silniejszy.
Sabrina jest chyba lepsza moralnie tylko dlatego, że stara się nie zabijać i nie współuczestniczyć za bardzo w cudzych morderstwach. Ale znowu: dlaczego? Nie wiem.
Teraz zabrzmię okropnie:
I znowu - jest to fajne na poziomie dyskusji, ale to kurcze jest serial dla dzieciaków/młodzieży... To jest jednak coś, co faktycznie należałoby oglądać ze wsparciem osób dojrzalszych i z możliwością omówienia wniosków nie tylko wśród rówieśników