przez Janka » 20 września 2014, o 09:40
Kilka dni temu obejrzałam wreszcie "Lego".
To był dla mnie bardzo trudny film. Podwójnie.
W warstwie wizualnej: gdy się ogląda "prawdziwy" film, to gołym okiem się odróżnia, co jest postacią główną, co scenografią, a co się dodatkowo dzieje w tle. Tutaj jest wszystko wykonane z tej samej materii, wszystko się więc zlewa i żeby coś załapać, trzeba w mózgu włączyć turbo, a to nie jest takie proste, gdy się przez dłuższy czas chodziło na łatwiznę.
W warstwie fabularnej: zabrakło mi wyobraźni, żeby przez pierwszą połowę filmu zrozumieć, że ten film zmierza do czegoś konkretnego. Oczekiwałam po nim prostej historyjki, jak w bajkach Disneya, a niczego prostego tam nie znajdowałam.
A tu było więcej ukryte. Było drugie dno, był morał, był sens, było przesłanie.
Jak to do mnie wreszcie dotarło, to już poszło z górki. Tylko przy pierwszej połowie marudziłam, że to nudy na pudy.
W sumie film okazał się dla mnie za mądry. Powinnam go teraz obejrzeć pięć razy pod rząd. Za pierwszym razem gapić się tylko na środek ekranu, a potem, za każdym kolejnym, na rogi. To chyba jedyna możliwość, żeby nie umknęły mi szczegóły.
Tylko że mi się nie chce tak zrobić. Pozostawię to tak jak teraz i muszę dalej żyć ze świadomością, że wszystkiego tam nie dostrzegłam.
A całkiem niedawno twierdziłam, że to podobno film dla dorosłych, a dzieci nie załapią wszystkich skojarzeń. Teraz to odszczekuję. To niektórzy dorośli mogą ich nie załapać, bo ich po prostu nie zdążą zauważyć.