Teraz jest 21 listopada 2024, o 22:33

Romanse kostiumowe i historyczne

Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne
Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy
Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...


Halloween przed ekranem: nasza klasyka
Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 5 kwietnia 2010, o 00:18

Nie dziwota, że niezręcznie (chociaż ja miałam wrażenie deja vu Obrazek ), ale jak ona mogła mu to wszystko powiedzieć? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:20

mogła, oj mogła Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 5 kwietnia 2010, o 00:22

A, to przepraszam, na odwrót zrozumiałam Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 5 kwietnia 2010, o 00:23

No ale jak? Obrazek No powtórka z <span style="font-style: italic">Dumy i uprzedzenia</span> Obrazek Chociaż dużo poważniej...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:24

normalnie, żebyśmy mogły pożałować Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 5 kwietnia 2010, o 00:26

I żałowałam, oj, żałowałam... Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:29

no widzisz Obrazek cel zamierzony osiągnięto Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 5 kwietnia 2010, o 00:31

Żeby ona chociaż jakaś super piękną była, a tu - oczy ciągle jakby była naćpana, usta jakieś wystające... Obrazek a on tak ją pokochał Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:36

właśnie, że cudna była ... taka puchata Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 5 kwietnia 2010, o 00:39

A nie przypomina wam ona czasem Grażynki z Klanu? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:40

a nie Obrazek

Grażynka jest jedyna w swoim rodzaju, taka minimalnie krowiasta Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 5 kwietnia 2010, o 00:42

Dla mnie nie była ładna, chociaż fakt, lepsza dużo niż taka np. Keira Knightley Obrazek Do tej się mógł przynajmniej Richard przytulić i sobie nie wbić nic nigdzie Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:43

i nos długi miał gdzie wsadzić Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 5 kwietnia 2010, o 00:47

Bo mi czasem tak, już nie pamiętam z czego konkretnie, ust czy ogólnie mimiki, ale zdecydowanie tak.



Ale Denby-Ashe ok moim zdaniem, nie mam zastrzeżeń. Tzn gdybym najpierw czytała książkę, to może bym miała, bo Margaret zdaje się czarnowłosą leliją była, chociaż może pamięć mnie zawodzi...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 5 kwietnia 2010, o 00:50

Wiesz, mógł to być wyraz twarzy, bo cały czas wyglądała jak taki mokry i zdziwiony kurczak Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:52

o nie nie Obrazek Grażynka ma ospały wyraz twarzy Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 5 kwietnia 2010, o 00:58

A Margaret co, w fotelu przecież zasypiała niegrzecznie, ospała Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 kwietnia 2010, o 00:59

nie to samo Obrazek

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 5 kwietnia 2010, o 02:06

Właśnie kilkanaście minut temu skończyłam oglądać część 2. Razem z bachorami, które tak przypadkiem zawędrowały do mojego pokoju, a potem ślepiły wraz ze mną. Młody poszedł spać, a wspólnie z Małą wy_youtube_owałyśmy końcówkę i też możemy iść spać. Spokojnie i bez nerwów. Doglądamy jutro Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 5 kwietnia 2010, o 11:52

wklejam scenę:

<span style="font-style: italic">Dixon delikatnie otworzyła drzwi i na palcach podeszła do Margaret siedzacej

przy zacienionym oknie.

– Pan Thornton, panienko Margaret. Jest w salonie.

Margaret upusciła robótke.

– Pytał o mnie? Tata jeszcze nie wrócił?

– Pyta o pania, panienko, a pana jeszcze nie ma.

– Bardzo dobrze, już ide – powiedziała Margaret spokojnie. Ale dziwnie sie ociagała.

Pan Thornton stał przy jednym z okien, odwrócony plecami do drzwi, pozornie zajety

przygladaniem sie czemus na ulicy. Ale w rzeczywistosci obawiał sie samego siebie. Jego serce

biło gwałtownie na sama mysl o jej pojawieniu sie. Nie mógł zapomniec dotyku jej ramion wokół

swojej szyi, czuł sie tak niespokojny jak wtedy; a teraz wspomnienie tego, w jaki sposób

go broniła, wzruszało go tak dogłebnie, że każde postanowienie, cała siła potrzebna

do panowania nad soba, topniała jak wosk przy ogniu. Lekał sie, żeby nie wybiec jej na spotkanie,

z wyciagnietymi ramionami i niemym błaganiem, żeby podeszła i przytuliła sie, jak już

nierozważnie zrobiła dzien wczesniej, co zlekceważył, ale nigdy już tego nie zrobi. Jego serce

łomotało głosno i szybko. Choc był silnym me;czyzna, teraz dygotał wyobrażajac sobie, co ma

jej powiedziec i jak to zostanie przyjete. Mogłaby zarumieniona i drżaca pasc w jego ramiona i już

tam pozostac jak w naturalnym schronieniu. W jednej chwili płonał z niecierpliwosci,

wyobrażajac sobie, że mogłaby to zrobic – by już w nastepnej bac sie porywczej odmowy. Starał

sie nie myslec o tym, co mogłoby zniweczyc w tak straszny sposób jego przyszłosc. Nagle drgnał,

wyczuwajac czyjas obecnosc w pokoju. Odwrócił sie. Weszła tak cichutko, że wcale jej

nie usłyszał; hałas uliczny dochodził do jego uszu wyrazniej ni; jej spowolnione ruchy w miekkiej

muslinowej sukni.

Stała przy stole, nie proszac go, by usiadł. Powieki miała lekko opuszczone, zeby stykały sie,

jednak nie były zacisniete, lekko rozchylone wargi ukazywały ich biała linie. Wolny, głeboki

oddech rozchylał jej piekne, waskie nozdrza, to był jedyny ruch widoczny na jej twarzy. Delikatna

skóra, owalne policzki, wydatne usta, których kaciki były głeboko osadzone w dołeczkach –

wszystko to było dzis mizerne i blade. Brak ich naturalnej zdrowej barwy podkreslał jeszcze

głeboki cien jej ciemnych włosów opuszczonych na skronie, aby ukryc slad uderzenia, jakiego

doznała. Jej głowa, z powodu spuszczonych oczu, była odchylona do tyłu w dawnej dumnej

postawie. Smukłe ramiona trzymała nieruchomo wzdłuż ciała. Wygladała jak wiezien fałszywie

oskarżony o zbrodnie, do której czuje wstret i pogarde, ale zbyt jest nia oburzony, by sie

tłumaczyc.

Pan Thornton pospiesznie postapił krok czy dwa do przodu, zreflektował sie, dosc

stanowczo podszedł do drzwi (które zostawiła otwarte) i zamknał je. Potem wrócił, na moment

stanał naprzeciwko niej, ponownie ulegajac wrażeniu piekna jej powierzchownosci, zanim

osmielił sie je zakłócic, byc może odstreczajac ja tym, co musiał powiedziec:

– Panno Hale, byłem wczoraj bardzo niewdzieczny...

– Nie ma pan za co byc mi wdzieczny – przerwała mu, unoszac brwi i patrzac mu prosto

w oczy. – Jak sie domyslam, uważa pan za konieczne podziekowac mi za to, co zrobiłam.

Wbrew jej samej, mimo gniewu, jaki odczuwała, głeboki rumieniec wypłynał na jej oblicze

i zapłonał w oczach, jednak jej spojrzenie było poważne i nieruchome.

– To był tylko naturalny instynkt. Każda kobieta zrobiłaby dokładnie to samo. Skłonne

jestesmy przyznawac sobie przywilej nietykalnosci naszej płci, kiedy widzimy niebezpieczenstwo.

To raczej ja – powiedziała pospiesznie – powinnam przeprosic pana za te bezmyslne słowa, które

spowodowały, że zszedł pan na dół, wystawiajac sie na niebezpieczenstwo.

– Nie chodzi o pani słowa; chodzi o prawde, cierpka jak słowa, które ja wyraziły.

Nie odwiedzie mnie pani od tego zamiaru, a ta ucieczka od wyrażenia mojej wdziecznosci,

mojej…

Był już na granicy; nie mógł mówic ponaglany przez swoje gorace uczucia, a powinien ważyc

każde słowo. Tak trzeba postapic, jego siła woli zwycieżyła. Zatrzymał sie wpół drogi.

– Nie próbuje uciekac od czegokolwiek. – powiedziała – Mówie po prostu, że nie jest mi pan

winien żadnej wdziecznosci i mogłabym dodac, że jakiekolwiek próby jej wyrażania sa dla mnie

bolesne, ponieważ nie czuje, bym na nia zasłu;yła. Ale jesli wciaż ma panu przyniesc ulge

uwolnienie sie od jakiegos wydumanego zobowiazania, prosze mówic.

– Nie chce uwolnic sie od żadnego zobowiazania – powiedział, sprowokowany jej spokojnym

obejsciem – wydumanego czy nie, nie mnie sadzic, jakie ono jest; wole wierzyc, że zawdzieczam

pani życie; tak, może pani sie smiac, myslac, że to wyolbrzymiam, jesli tak pani sobie życzy.

Wierze w to, poniewa; dodaje to wartosci mojemu życiu, gdy pomysle, że... och, panno Hale! –

ciagnał dalej, zniżajac głos, który nabrał teraz tak czułej intensywnosci, że niemal dygotała, stojac

przed nim. – Gdy pomysle o tych trudnych okolicznosciach, które tak sie zbiegły,

że kiedykolwiek odtad odczuje zadowolenie, bede mógł sobie powiedziec: „Cała ta radosc życia,

cała ta uczciwa duma mojej pracy, cały ten wyrazny sens istnienia – zawdzieczam jej!”. A to

podwaja ta radosc, rozpala dume, wyostrza sens życia tak, że już własciwie sam nie wiem czy to

ból czy przyjemnosc myslec, że zawdzieczam to wszystko jedynej; nie, musi to pani usłyszec –

powiedział, podchodzac zdecydowanie – tej jedynej, która kocham tak jak jeszcze żaden

meżczyzna nigdy nie kochał ;adnej kobiety.

Mocno uscisnał jej dłon w swojej. Oddychał cieżko, czekajac na to, co ma nastapic.

Gdy usłyszał zimny ton w jej głosie, odrzucił te dłon z oburzeniem. Mimo tego zimnego tonu,

słowa wymawiała niepewnie, jakby nie wiedzac, gdzie ich szukac.

132

– Sposób, w jaki pan mówi, jest dla mnie szokujacy i bluznierczy. Nic na to nie poradze,

że takie jest moje pierwsze odczucie. Smiem twierdzic, że może by tak nie było, gdybym była

w stanie zrozumiec nature uczuc, jakie pan opisuje. Nie chce pana urazic, a ponadto musimy

rozmawiac spokojniej, ze wzgledu na sen mojej matki. A panskie maniery obrażaja mnie.

– Jak? – wykrzyknał. – Obrażaja pania? Jestem doprawdy godny pożałowania.

– Tak! – powiedziała, odzyskawszy poczucie godnosci. – Czuje sie urażona i, jak sadze,

słusznie. Pan zdaje sie wyobrażac sobie, że moje wczorajsze zachowanie – znowu jej twarz pokrył

ciemny rumieniec, lecz teraz bardziej ze wzburzenia niż wstydu – było czyms osobistym

pomiedzy panem a mna; i że może pan tak po prostu przyjsc, podziekowac mi za to, zamiast

przyjac do wiadomosci, jak na dżentelmena przystało, o tak, dżentelmena – powtórzyła, robiac

aluzje do ich wczesniejszej rozmowy na temat tego słowa – że każda kobieta, godna tego miana,

wystapiłaby naprzód, by ochronic człowieka zagrożonego przemoca ze strony takiej masy ludzi,

uciekajac sie do prawa, jakie jej przysługuje z racji jej uswieconej bezradnosci.

– A wybawionemu w ten sposób dżentelmenowi nie wolno okazac wdziecznosci?! – przerwał

pogardliwie. – Jestem człowiekiem. Mam prawo do wyrażania swoich uczuc.

– Tego prawa panu nie odmawiam, ale mówie po prostu, że sprawia mi pan ból, nalegajac

w ten sposób – odpowiedziała dumnie. – A pan zdaje sie wyobrażac sobie, że nie byłam

wiedziona jedynie kobiecym instynktem, ale – w tym miejscu żarliwe łzy (utrzymywane dotad

dzieki gwałtownym wewnetrznym zmaganiom) zaszkliły sie w jej oczach i zdławiły głos – ale,

że skłoniło mnie do tego jakies szczególnego rodzaju uczucie do pana! Do pana! Dlaczego? Nie

było tam człowieka – biednego zdesperowanego człowieka w tym całym tłumie – dla którego nie

miałabym wiecej współczucia, dla którego nie uczyniłabym choc tak niewiele, ile moge, ale za to

szczerzej.

– Może pani mówic dalej, panno Hale. Jestem swiadomy wszystkich pani niewłasciwie

ulokowanych sympatii. Teraz wierze, że to było tylko pani wrodzone współczucie

dla uciemieżonych (tak, ja, chociaż jestem fabrykantem, też moge byc ucisniony), które skłoniło

pania do tak szlachetnego działania. Wiem, że pani mna gardzi, ale prosze pozwolic mi

powiedziec, że to dlatego, że pani mnie nie rozumie.

– Nie zależy mi na tym, ;eby pana rozumiec – odpowiedziała, przytrzymujac sie stołu

dla równowagi; pomyslała, że jest okrutny, bo rzeczywiscie był okrutny, wiec poczuła sie słabo

ze wzburzenia.

– Tak, widze, że pani nie zależy. To krzywdzace i niesprawiedliwe z pani strony.

Margaret zacisneła usta. Nie odpowiedziała na takie zarzuty. Ale mimo wszystko, mimo tych

wszystkich okrutnych słów, on rzuciłby sie do jej stóp i ucałował rabek jej sukni. Nie odezwała

sie. Nie poruszyła. Gorace łzy urażonej dumy szybko płyneły po jej twarzy. Czekał chwile,

pragnac by cos powiedziała, nawet jakas złosliwosc, na która mógłby odpowiedziec. Ale ona

milczała. Wział kapelusz.

– Jeszcze jedno słowo. Swoim zachowaniem daje mi pani do zrozumienia, że miłosc moja jest

dla pani hanbiaca. Ale nie może pani jej uniknac. Ani ja, nawet gdybym mógł, nie uwolnie pani

od niej. Zreszta nie moge, nawet gdybym chciał. Nigdy przed pania nie kochałem żadnej kobiety,

moje ;ycie było zbyt zajete, moje mysli zbyt zaabsorbowane innymi sprawami. Ale teraz kocham

i kochac bede. Ale nie obawiaj sie pani zbytniej ekspresji uczuc z mojej strony.

– Nie obawiam sie – odpowiedziała, prostujac sie. – Jeszcze nikt nigdy nie smiał zachowac sie

impertynencko w stosunku do mnie, i nikt nigdy sie tak nie zachowa. Ale, panie Thornton, pan

był bardzo miły dla mojego ojca – powiedziała, całkowicie zmieniajac ton i przydajac mu całej

kobiecej miekkosci – niech pan nie doprowadza do sytuacji, żebysmy sie na siebie gniewali.

Bardzo pana prosze!

Nie zwrócił uwagi na jej słowa, przez pół minuty lub dłużej zajety był wygładzaniem ronda

kapelusza rekawem płaszcza. Potem, ignorujac jej wyciagnieta reke, i udajac, że nie widzi jej

poważnego spojrzenia, pełnego żalu, odwrócił sie nagle i opuscił pokój. Margaret rzuciła jedno

spojrzenie na jego twarz, zanim wyszedł.

Kiedy odchodził, zdawało jej sie, że zobaczyła w jego oczach błysk zdławionych łez,

i to sprawiło, że jej dumna niechec przerodziła sie w cos innego, łagodniejszego, choc niemal tak

samo bolesnego – w wyrzuty sumienia, że stała sie przyczyna czyjegos upokorzenia.

– Ale jak mogłam temu zaradzic? – pytała sama siebie. – Nigdy go nie lubiłam. Byłam

uprzejma, ale nie starałam sie ukryc mojej obojetnosci. Naprawde nigdy nie myslałam o nim

i o sobie, wiec moje zachowanie musiało pokazywac, co czuje naprawde. Musiał zle zrozumiec

to wszystko, co sie wczoraj stało. Ale to jego wina, nie moja. Zrobiłabym to po raz drugi, gdyby

zaistniała taka potrzeba, nawet gdybym znowu miała doznac takiego wstydu i kłopotów.</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 5 kwietnia 2010, o 14:27

Biedak Obrazek



No, i to ma sens, nie jakieś bzdurne gadanie o kolorze owoców Obrazek

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 5 kwietnia 2010, o 14:38

zawsze zastanawia mnie umiejętność schrzanienia czegoś co jest dobre i nie wymaga ingerencji. ludzie to mają fantazję Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 5 kwietnia 2010, o 15:07

wkurza mnie ta Margosia... czasami. To już w serialu jest sympatyczniejsza.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 5 kwietnia 2010, o 15:17

Też wolę serialową Margaret. I chyba Johna też, mniej się roztkliwiał Obrazek



Co do owoców, było to niezgrabne, z tym się zgodzę... Ale sensu chyba mieć nie miało tak czy siak, skonfundowanie takie Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 3066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Warszawa

Post przez Scholastyka » 5 kwietnia 2010, o 15:33

bo scena oświadczyn została przemontowana, poprzednia była lepsza...

http://www.youtube.com/watch?v=Qw4M54xIun0

a tu macie jadziowe oświadczyny z "pastora na obcasach '

http://www.youtube.com/watch?v=qeLBEdr_W1c

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Oglądamy!

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość