Strona 102 z 104

PostNapisane: 19 marca 2024, o 14:27
przez mdusia123
No to jest dokładnie to o czym ty wspomniałaś: oni zdecydowanie za szybko po Endgame wylecieli z koncepcją multiwersum i w ogóle jakiejś kolejnej gigantycznej historii. Bo zobacz jak długo zbieraliśmy się do ostatecznego starcia z Thanosem. Na etapie pierwszych Avengersów, czy w ogóle pierwszej fazy, nawet nie wiedzieliśmy jeszcze, że ktoś taki w ogóle istnieje. W drugiej dostaliśmy Strażników Galaktyki, ale na tamtym etapie wydawało się raczej, że to była jakaś jednorazowa sprawa, która już została załatwiona. Chyba tak naprawdę dopiero w Czasie Ultrona dowiedzieliśmy się, że istnieje więcej kamieni. I dopiero tam dostaliśmy scenę po napisach, w której Thanos zdobył rękawicę (jeszcze wtedy pustą). A teraz nagle twórcy uznali najwyraźniej, że absolutnie każdy kolejny film z serii Avengers koniecznie musi pokazywać jakąś wielką, kosmiczną nawalankę, że w tych produkcjach musi być pierdyliard bohaterów, bo to na pewno zachwyci widzów :zalamka:.

Tylko, że tak: pierwszy skład drużyny na tym etapie jest mocno przetrzebiony. A nowych postaci nie znamy jeszcze aż tak dobrze. Co więcej, twórcy zamiast wprowadzać je powoli i stopniowo, a później dać im chociaż troszeczkę czasu na rozwój (a widzom szansę na ich nieco lepsze poznanie), tylko dopychają butem następne i następne. I ja rozumiem, że jeśli kolejna część Avengersów nie będzie choć w połowie tak epicka jak poprzednie, to pewna grupa widzów (i to zapewne całkiem spora) zacznie marudzić, ale...moim zdaniem w tym momencie nowa produkcja z tej serii powinna być w miarę możliwości podobna do tego, co dostaliśmy w 2012 roku. Ciut mniejsza stawka, mniejsza drużyna, historia oparta raczej na budowaniu i zacieśnianiu relacji :).

PostNapisane: 21 marca 2024, o 16:23
przez Fringilla
A teraz nagle twórcy uznali najwyraźniej, że absolutnie każdy kolejny film z serii Avengers koniecznie musi pokazywać jakąś wielką, kosmiczną nawalankę, że w tych produkcjach musi być pierdyliard bohaterów, bo to na pewno zachwyci widzów :zalamka:.

To się nazywa "wsłuchujemy się w głosy fanów" ;)
A fani lubią bajdurzyć :P (sama jestem fanką :hyhy:
pewna grupa widzów (i to zapewne całkiem spora) zacznie marudzić

nieee... ona jest tylko głośna ;)

***
Na platformę jedną z wielu wypłynęła ekranizacji Problemu trzech ciał robione przez ekipę od GoT.
No, i znów mamy tu interesujący przypadek "kobiecych bohaterek"... ale zero zaskoczeń, patrząc na ekipę realizatorską :yeahrite:

Ps jedną z chyba głównych ról gra Benedict Wong, czyli Wong, obecny <Sorcerer Supreme> w MCU :hyhy:
Po pierwsze: rany, ja w sumie zapomniałam, że to Brytyjczyk :lol:
Po drugie: koleś wymiata tutaj - on i długo długo nic :shades:

PostNapisane: 21 marca 2024, o 18:43
przez mdusia123
Ale to przecież nawet w komiksach, czyli w tym podstawowym medium, kosmiczna nawalanka z udziałem tryliona postaci nie może stanowić całości fabuły. Nawet tam większość historii powinna opierać się przede wszystkim na interakcjach pomiędzy bohaterami. A najlepiej, żeby jeszcze część z tych wątków w ogóle nie dotyczyła głównego konfliktu, tylko czegoś znacznie bardziej osobistego. Na ile się orientuję, te wszystkie wielkie eventy, które zapominają o tej małej, bardziej osobistej stawce generalnie są uważane za kiepskie. A serie komiksowe i tak mają zazwyczaj chociaż tych kilka części, w których z zasady jest nieco więcej miejsca na podbudowanie wielkiego konfliktu, niż w pojedynczym filmie, który trwa choćby i te 2,5 godziny. No po prostu niewykonalnym jest, żeby po wprowadzeniu całej masy zupełnie nowych postaci już pierwszy wspólny film wiarygodnie opowiadał o tym, jak to ta grupa kompletnie sobie nieznanych ludzi bez najmniejszego problemu ocaliła całą galaktykę. Planetę tak, ale nie galaktykę. Trochę nie ta skala zaawansowania :).

A co jest nie tak z Problemem trzech ciał i występującymi tam bohaterkami? Kolejny przypadek zgrabnego zdegradowania do roli atrakcyjnego obiektu do uratowania? Pamiętaj, że ja bardzo słabo znam Grę o tron (aczkolwiek dwa razy podchodziłam do pierwszego tomu), więc nie do końca rozumiem odniesienie do tej samej ekipy realizatorskiej. Zawsze mi się wydawało, że postaci kobiece występujące w tej serii są raczej powszechnie lubiane :).

PostNapisane: 23 marca 2024, o 09:52
przez kejti
ja to się zastanawiam bo obejrzałam dwa odcinki i może jednak bym sięgnęła po książkę :mysli: jestem ciekawa czy by mnie wciągnęła

PostNapisane: 23 marca 2024, o 17:19
przez Fringilla
Bardzo trudno powiedzieć :niepewny:

Ja bym dała szansę, ale też... autentycznie: dała szansę, czyli przemogła się w razie potrzeby i dobrnęła przynajmniej do połowy ;)
(książka jest fabularnie inna - serial wydaje się chwytać koncept i mieć pomysł na przełożenie go na <zachodni> styl opowieści, chociaż ja się będę mega czepiać detali :lol: chociaż wciąż: opłaca się obejrzeć i bym zachęcała).
Także: jak to w adaptacji: 1. sezon ogarnia rzeczy, które pojawiają się dopiero w w 2 kolejnych częściach. Więc też trzeba dostosować oczekiwania.

Sadzę, że największa bariera jest specyfika chińskiego stylu, i to jeszcze w kontekście tematu (podlegającego instytucjonalnej cenzurze i wewnętrznej cenzurze autora).
Hm, jest też chiński serial, o wiele... wierniejszy... Uważam, że jeśli jest się w stanie przebrnąć przez pierwsze 3 odcinki, to wysoce prawdopodobne, ze się przebrnie przez tekst...

Aktualnie czytam ponownie dla przypomnienia, jak adaptacyjnie sobie poradzono, więc jak chcesz mieć towarzystwo na bieżąco i miałabyś pytania - zapraszam :hyhy:

Na razie uważam, że temat przewodni (1 z 2) dobrze ilustruje nastrój i koncept cyklu...
https://www.youtube.com/watch?v=0Cw35Z3 ... T&index=11

Ogólnie muzyka robi dobrą robotę jak zwykle :]

***
mdusia123 napisał(a):A co jest nie tak z Problemem trzech ciał i występującymi tam bohaterkami? Kolejny przypadek zgrabnego zdegradowania do roli atrakcyjnego obiektu do uratowania? Pamiętaj, że ja bardzo słabo znam Grę o tron (aczkolwiek dwa razy podchodziłam do pierwszego tomu), więc nie do końca rozumiem odniesienie do tej samej ekipy realizatorskiej. Zawsze mi się wydawało, że postaci kobiece występujące w tej serii są raczej powszechnie lubiane :).

Spoiler:


Wracając do MCU:
No po prostu niewykonalnym jest

<Potrzymaj mi energetyka> powiedziało niejedno studio :shifty:

PostNapisane: 23 marca 2024, o 18:05
przez mdusia123
Cóż, zawsze byłam pewna, że akurat w przypadku GoT lubienie bohaterek wynikało raczej właśnie z czystej sympatii do danych postaci, a nie z podejścia "O, ta laska jest seksownie silna, ciekawe czy w łóżku też byłaby taka ostra...". Chociaż mogę się oczywiście znowu mylić i patrzeć na sprawę w nieco naiwny sposób :).

Hmmm...a mogłabyś podać jakieś przykłady? Bo tak myślę i myślę...i nie przychodzi mi do głowy żaden pojedynczy film (w sensie nie będący częścią żadnej większej serii), który w udany sposób łączyłby rozbudowane historie naprawdę dużej liczby bohaterów z mocnym skupieniem się na tym przysłowiowym ratowaniu wszechświata. Zawsze trzeba iść na jakieś kompromisy: jeśli w grę wchodzi wiele postaci i wielka sprawa, to nie roztrząsamy jakoś głęboko wątków i relacji osobistych. Z kolei jeśli chcemy trochę mocniej podłubać w psychice bohaterów, no to ani nie możemy ich mieć dwudziestu, ani nie możemy nagle kazać im walczyć z kimś pokroju...powiedzmy, że Thanosa, jeśli akurat jesteśmy przy MCU. Dlatego właśnie Endgame było skupione przede wszystkim na szybkiej akcji, na czym ostatecznie mocno ucierpiała właśnie ta strona psychologiczna :).

PostNapisane: 23 marca 2024, o 18:58
przez Fringilla
Ekhm, moje podsumowanie było ironiczne, bo nie, nikomu się dotąd nie udało, ale próby jakoś trwają nawet nadal i mnóstwo produkcji było reklamowanych jako "więcej i bardziej".

PS może kazus Diuny pokazał, że mimo głośnych narzekań na dłuższą metę jednak widzowie niekoniecznie płyną do kin, bo "więcej i bardziej".

akurat w przypadku GoT lubienie bohaterek wynikało raczej właśnie z czystej sympatii do danych postaci, a nie z podejścia "O, ta laska jest seksownie silna, ciekawe czy w łóżku też byłaby taka ostra...".

No... na dłuższą metę w fandomach to tak to działa... I ogólnie ja bym polemizowała, czy aby chodzi o "seksownie silna" w aspekcie popularności mierzalnej w liczbach.
PS popularność statystyczna może mieć wiele źródeł i różne grupy fanów mogą mieć mocno odmienne punkty wyjścia dla swojego "lubienia".

PostNapisane: 23 marca 2024, o 19:07
przez mdusia123
A widzisz, bo ja przez chwilę myślałam, że faktycznie umyka mi jakiś bardzo oczywisty przykład :).

PostNapisane: 24 marca 2024, o 08:54
przez kejti
mnie ogólnie serial nie przeszkadza, wciąga ale co jeśli książka okaże się dla mnie cenna i przez to że już obejrzałam serial będę wiedzieć to i owo? mam tak z Wiedźminem, wolałabym nie wiedzieć jak się kończą niektóre opowiadania :P

PostNapisane: 24 marca 2024, o 11:19
przez Fringilla
Hm, uważam, że książka (-i) jest inna jednak na tyle, że nawet znając pewne twisty (to tylko 1 sezon mimo wszystko) da się cykl potem przeczytać (ew. z nastawieniem "to alternatywna wersja tej samej opowieści").
I vice versa... Nawet znając wszystkie tajemnice, serial wypadł przyzwoicie pod względem zaangażowania w rozwiązanie zagadki :P
(znowu: zarzuty mam do zupełnie innych płaszczyzn opowiesci ;)

PostNapisane: 26 marca 2024, o 15:34
przez mdusia123
Ok, ja pozwolę sobie jeszcze na chwilę wrócić do tematu silnych postaci kobiecych. Ogólnie, kiedy już zaczęłam tak trochę bardziej główkować nad tą kwestią i analizować argumentację (przynajmniej tę bardziej sensowną) drugiej strony, dotarło do mnie, że wszystkie podawane przykłady "poprawnie zbudowanych" bohaterek z charakterem opierają się na tym, co ci ludzie poznali popkulturowego w czasach swojego późnego dzieciństwa lub wczesnych lat nastoletnich i do czego czują największy sentyment. Bo tak naprawdę czym konkretnym różni się Sarah Connor (jeden z najczęściej padających przykładów) od współcześnie pojawiających się na ekranach twardych babek? No ewentualnie tylko tym, że obecnie powstaje ogólnie znacznie więcej filmów niż kiedyś :).

PostNapisane: 24 maja 2024, o 16:41
przez Fringilla
O rany, tak, im starsza jestem, tym bardziej u siebie i u innych dostrzegam siłę nostalgii i sentymentu aż po imprinting ;)

A ja tu przyszłam z Bridgertonami oczywiście :]

Ochłonęłam i jednak mam konkretne przemyślenia co do 1. części 3. sezonu, acz nie wiem, od czego zacząć, bo się we mnie zmagają dwa wilki (trochę zmęczone pogodą, więc nie za bardzo intensywnie): skrzywdzono Penelopę vs skrzywdzono Nicolę (odtwórczynię ;)

(ojej, i czy tylko ja mam problem Colin vs Debling? :]

PostNapisane: 24 maja 2024, o 20:05
przez mdusia123
Ja się o Bridgertonach jeszcze nie mogę wypowiadać, bo obejrzałam dopiero pierwszy odcinek :).

PostNapisane: 24 maja 2024, o 22:03
przez Fringilla
Naprzód :hyhy:

PostNapisane: 24 maja 2024, o 22:22
przez mdusia123
Jedyne co na razie jestem w stanie powiedzieć, to to że ten pierwszy odcinek wydał mi się ciut niemrawy :).

PostNapisane: 25 maja 2024, o 14:13
przez Fringilla
Uważam, że im dalej tym lepiej jednak, także dlatego, że po przerwie prawdopodobnie należy się ponownie wczuć w koncept.
A to nie pierwszy sezon, gdzie widzowi zapodawano z większą ostrożnością opowieść - tu się wrzuca na głębszą wodę (masz pamiętać bohaterów, kontekst, konwencję etc.).

Akcja wbrew pozorom idzie żwawo do przodu, ale tez mamy wiele wątków i bohaterów operujących w trochę rozdzielnych opowieściach (na razie) i stąd m.in. moje zmęczenie - musiałam sobie intensywnie poprzypominać, kto gdzie jak dlaczego.

PostNapisane: 25 maja 2024, o 14:43
przez mdusia123
Jak już pisałam, na razie wolę się wstrzymać z wyrażaniem jakiejkolwiek bardziej wiążącej opinii, bo po prostu za mało jeszcze widziałam. Tak na pierwszy rzut oka, obok wspomnianej przeze mnie lekkiej niemrawości początku, odnoszę wrażenie, że Colin w poprzednich seriach miał w sobie jednak nieco więcej uroku, teraz coś mi w nim zgrzyta. Może to wina jego przemiany z "kluseczki" w "ciacho". Za to zaczynam coraz bardziej lubić Franceskę, jej wątek może się z czasem rozwinąć w naprawdę ciekawą stronę. No i Pen jak zawsze fajna. Jej rodzinka zresztą też :).

PostNapisane: 27 maja 2024, o 00:31
przez Fringilla
Tak, to było... irytujące na początku, potem trochę się rozmyło, ale mogę podpiąć pod mój powyższy problem ze "skrzywdzili Penelopę".
PS przy czym nie mem zarzutów do aktora - bardzo sprawnie ogarnął.

PostNapisane: 27 maja 2024, o 10:05
przez mdusia123
Ok, oficjalnie jestem już po drugim odcinku i myślę, że jest to całkiem niezły moment, żeby podzielić się z wami moimi wstępnymi wnioskami :).

1. Nieco pragmatycznie podchodząca do życia Francesca jest absolutnie świetna. Może to być oczywiście efekt tego, że mamy w zasadzie do czynienia z zupełnie nową postacią (do tej pory było jej w serialu tyle co kot napłakał), ale nie zmienia to faktu, że nie mogę się doczekać, żeby w następnym sezonie poznać jej dalsze losy.

2. Penelope i Colin...kurde, nadal coś tu jest bardzo mocno nie tak. Jakby...nie ma w tej dwójce żadnego pazura. Dosłownie odnoszę wrażenie, że większa chemia pomiędzy nimi występowała, gdy Pen była dla Colina tylko najlepszą przyjaciółką Eloise.

3. A skoro mowa o Eloise...Jezu, jak ja nie znoszę tej postaci! No po prostu dziewczyny nie cierpię! Już w pierwszym sezonie nieco mnie drażniła, ale teraz to jest dosłownie jakieś apogeum. I bardzo dobrze, że Cressida trochę jej w tym drugim odcinku przygadała, może dzięki temu w końcu coś do niej zacznie docierać.

4. Za to zwariowana rodzinka Penelope jak zawsze świetna.

PostNapisane: 3 czerwca 2024, o 14:54
przez mdusia123
Ok, po trzech odcinkach Bridgertonów mogę już z całą pewnością powiedzieć, że...w trzecim sezonie interesujące jest dla mnie absolutnie wszystko poza wątkiem głównym. A w zasadzie konkretnie połączeniem Penelope-Colin, bo już Lord Debling bardzo przypadł mi do gustu. Nie wiem, jakoś nadal nie potrafię uwierzyć w tę wielką chemię buzującą pomiędzy głównymi bohaterami. Prawdę mówiąc już o wiele mocniej kibicuję Violet i bratu Lady Danbury. Albo Francesce :).

PostNapisane: 3 czerwca 2024, o 15:18
przez cedar
A ja lubie Penelope z Colinem i czekam, az Colin sie dowie o drugiej "osobowosci" swej oblubienicy. Oby PRZED slubem.
Swoja droga ubaw mialam, jak Pen usilowala flirtowac z tym drugim typem, jak zaczela mowic, ze lubi trawe, to sie wrecz tarzalam ze smiechu.
Szkoda, ze w tym sezonie nie ma wiecej modystki i spiewaczki operowej. Chcialabym o nich spinoff...

PostNapisane: 3 czerwca 2024, o 15:42
przez mdusia123
Kurde, sama nie wiem. Niby podobają mi się te sceny, w których Pen i Colin, czy to wyobrażają sobie, że się całują, czy to właśnie jest w jakiś inny sposób pokazane, że się pożądają, ale...jakoś nie jestem pewna, czy widzę tę buzującą pomiędzy nimi chemię też w trakcie takich ich zwykłych rozmów. Jestem rozdarta :).

PostNapisane: 10 czerwca 2024, o 21:24
przez ewa.p
własnie skończyłam oglądać mam dylemat...gdybym nie znała książek ,to pewnie by mi się spodobało,ale tu wszystko jest nie tak,niezbyt zgodne z pierwowzorem literackim.No i nadal mi zgrzyta socjeta,niezgodna z rzeczywistością...

PostNapisane: 10 czerwca 2024, o 22:05
przez mdusia123
Też obejrzałam już wszystkie cztery odcinki i w zasadzie muszę powiedzieć, że pomimo początkowych wątpliwości jestem naprawdę usatysfakcjonowana. Może niekoniecznie ze względu na główny wątek, ale ja w ogóle bardzo często tak mam, że moją uwagę bardziej przyciągają postaci z drugiego planu. Przy czym należy zaznaczyć, że samych książek nigdy nie czytałam, więc i moja perspektywa jest troszeczkę inna :).

No i koniecznie muszę zapytać was o jedną rzecz: czy tylko ja na tym forum jestem taką zagorzałą entuzjastką ewentualnego związku Violet i Lorda Andersona? I tak, ja wiem, że to jest kolejna rzecz stworzona totalnie wbrew książkom, ale...no nie powiecie mi chyba, że ta dwójka nie wygląda razem pięknie, prawda :)?

PostNapisane: 15 czerwca 2024, o 17:06
przez Fringilla
Rany, zalew teraz premier różnych ekranizacyjnych (Wywiad z wampirem drugi sezon, jakie to jest cudowne :bigeyes:
a tu kolejne 4 odcinki... :]

Się gryzłam, czy recenzować rozdzielnie, ale jednak ogarnę do końca najpierw.
Tylko jedna uwaga: no... prawie przewijałam wszystkie sceny, gdy bohaterowie są razem, chociaż oddzielnie oboje bezproblemowo ^_^
No byłam fanką Deblinga w zestawieniu z Pen :niepewny: