przez Janka » 7 listopada 2019, o 00:14
"Nie powiesz nikomu?", ekranizacja książki Sophie Kinselli o tym samym tytule.
Film okazał się koszmarny.
Wycięto 90 procent scen z książki, a zastąpiono je jakimś bezsensownym śmietnikiem, durnymi wstawkami i lokowaniem produktów. Np. dużo miejsca poświęcono reklamowaniu idei adoptowania zwierząt (chodziło prawdopodobnie o psa, choć z wyglądu bardziej przypominał mi krzyżówkę z jakimś gryzoniem), przy czym w książce wcale nie występowały zwierzęta. Widocznie kasę na film wyłożyła Joanna Krupa lub ktoś o podobnych zainteresowaniach i kazał wbudować takie wątki do scenariusza. Niestety kosztem wątków potrzebnych, by fabuła tworzyła jakiś sens. Inni inwestorzy prawdopodobnie uparli się, by wbudować dużo wątków poświęconych różnym parytetom i mniejszościom, z mniejszościami seksualnymi i narodowościowymi na czele, bo zmieniono płeć dwojga ważnych bohaterów oraz narodowość obu współlokatorek bohaterki, co w żaden sposób nie było konieczne z punktu widzenia opowiadanej historii.
Nie uwzględniono wielu ważnych scen, ale niepotrzebnie przeciągano w czasie te, które zostały.
Film był bardzo mocno niedoinwestowany.
Aktorzy grali tak, jakby oczekiwano od nich parodii. Szczególnie główna bohaterka. Za dużo gestykulacji, za dużo dziwnej mimiki. Chyba się naoglądała dużo Rowana Atkinsona i Jima Carrey'a i jej się to przyjęło.
Z Connora, który w książce był idealny: przystojny, piękny, mądry, empatyczny i będący marzeniem wszystkich dziewczyn, zrobiono całkowitego kretyna i dupka. "Dupka" w znaczeniu dosłownym, bo musiał latać po ekranie bez gaci.
Jedna z bohaterek, która zresztą w książce była mężczyzną, zagrana była przez aktorkę, która zmieniała płeć, wyglądała i zachowywała się jak dragqueen, a aktorstwa uczyła się chyba w więziennym teatrzyku amatorskim. Zamiast ukazać problematykę zmiany płci w sposób tolerancyjny, ośmieszono ją w ten sposób.
Zmieniono także płeć przyjaciółki Emmy z pracy na mężczyznę, i kazano mu grać tak, żeby wyszedł na jeszcze większego idiotę niż Connor.
Cały czas miałam wrażenie, że prawie wszyscy są tam niezrównoważonymi psychicznie histerykami.
Gdzie są psychiatrzy, gdy są tak potrzebni???
Jedyną osobą, która możliwe że nie cierpiała na żadną psychozę, był główny bohater, czyli Jack Harper. On za to musiał się wcześniej naoglądać filmów świątecznych klasy B, bo cały czas miał przylepiony do twarzy sztuczny uśmiech, jaki muszą mieć zawsze aktorzy tych filmów.
Kostiumy i scenografia były przypadkowe, niedopasowane ani stylem, ani kolorystyką i po prostu strasznie brzydkie.
Z powodu wycięcia wątków i porobienia skrótów, całkowicie znikł powód do oburzenia bohaterki i zerwania z bohaterem, bo jej tajemnice, te, które zdradził w filmie, były zupełnie nieważne, niewinne i nieszkodliwe. Ona się strasznie wkurzyła, ale jeśli ktoś nie zna książki, to z filmu się nie dowie, skąd to jej wielkie oburzenie.
Sceny mieszano, łączono, zamieniano ich kolejność i kombinowano, przez co wyszedł jakiś twór pozbawiony napięcia i dramatyzmu.
Myślę, że największym błędem filmu było to, co zniszczyło już niejeden film, że aktorka grająca główną rolę, była jednocześnie producentką filmu.
Żeby grać główną rolę i jednocześnie pełnić funkcję reżysera lub producenta, trzeba być naprawdę bardzo, bardzo utalentowanym. Mel Gibson może sobie na to pozwolić, ale nie jakieś przypadkowe aktoreczki, które nie panują nad swoją grą i nie mają dobrze opanowanego warsztatu. Na planie brakuje wtedy osoby, która powie aktorce, że źle gra. Na panią reżyserkę też nie można było liczyć, bo to był jej debiut reżyserski i jeszcze sama nie wiedziała, co robi (a na dodatek chyba była w żałobie). Nie było komu udzielić wskazówek aktorom, jak można coś poprawić.
A potem wychodzą takie koszmarki.