Żeby nie było: nie to, że gorsza, ale... inna, mająca inny zestaw... no nie wiem, może perspektyw?
Bardzo wiele się zmieniło, w sumie na dobre, ale...
Na przykładzie HYD:
sposób, w jaki traktuje się przynależność głównej Bohaterki do jej społecznej grupy - to stanowi przecież oś konfliktu w ogóle w oryginalnej mandze w latach 90.: "obca" w elitarnym środowisku zaburza cały porządek rzeczy i twórcy instynktownie rozumieją, tak jak i odbiorcy, że to poważna sprawa, taka jej "karma", powinna położyć uszy po sobie, a naruszanie porządku jest tabu.
Jasne, to mega popularny motyw w romansach od 150 lat, ale...
I tu się pojawia paradoks: opowieść służy przełamaniu tej "naturalnej" ale jednak wówczas postrzeganej jako już szkodliwej lub co najmniej niesprawiedliwej sytuacji... Tak jak wiele opowieści przed nią (to popularny motyw "trędowatej"
A sam romans jest oparty na zderzeniu okrucieństwa świata/zasad z emocjami dwojga konkretnych ludzi, z których jedno jest, no, okrutne własnie... chocby nie wiem co, to zachowanie Bohatera jest... eee... niefajne za często.
Wzruszenie odbiorców też opiera się na "zobacz, taki okrutny ale jednak coś czuje".
No więc jest to przełamywane, "idziemy do przodu", jest coraz lepiej, to, co spotyka bohaterkę w realiach lat 90. nie ma niejako już prawa się powtórzyć, bohaterowie, którzy by się tak teraz zachowywali, uznani by byli za totalnych buców, matołów i... no...
I coś, co wówczas bylo postrzegane jako mozolne przezwyciężanie uprzedzeń, dziś by się spotkało z reakcją "ale mamy 2022...!"
Ba, w romansie takie fabuły lądują w specyficznym podgatunku "romans mafijny" - po prostu nie wypada na łamy romansów głównonurtowych wpuszczać śfiń w typie lat 80.
Więc... gdzie jest teraz konflikt?
Mnóstwo elementów do zmiany się pojawia, zwłaszcza jeśli się chce zachować pogodny jednak charakter opowieści a nie zrobić z tego horror...
Oryginalna manga była lekka w odbiorze w typowo "mangowy sposób": śmiech przez łzy, poważne tematy traktowane postmodernistycznie - tu cąła teoria opisująca zjawisko mang dla dziewcząt (czemu służą, co prezentują, jakie fantazje spełniają i potrzeby zapsokajają).
I dlatego adaptacja jdramowa jest taka a nie inna - Japończycy postawili na śmiech w tych łzach, Tajwańczycy na łzy pośród śmiechu.
Tej historii moim zdaniem nie da się w obecnych czasach wiernie powtórzyć i stąd wspomniane przez Ciebie, tully, próby zmian.
I eksperymentowanie, co może zostać a co trzeba wyrzucić jednak.
***
Ja serio polecam do podobnej analizy
You're Beautiful 2009, ponieważ mamy tam intensywną pracę nad tym, jak zaadaptować stare popularne motywy do nowych wymagań, tu ekipa bardzo dobrze odrobiła zadanie z HYD, dodając do dramatu humor i mruganie do widzów oraz ekipę aktorską świetnie rozumiejącą swoje zadanie.
To najbardziej "japońska" kdrama chyba , jaką znam.
Opowieść jest prosta, mocno humorystyczno-fantastyczno-parodystyczno-poważna na dłuższą metę:
Mamy boysband - o, to w ogóle jest dobra mega subtelna opowieść o koreańskim szołbiznesie, fandomie etc. pokazująca w sposób zamierzony jak najbardziej mnóstwo zjawisk... rany... ja serio nie łapię, czemu jej się częściej nie przywołuje jako kamień milowy w zmianie postrzegania potrzeb kdramowych (i nie tylko, to był pierwszy tak wielki hit w Japonii).
Do boysbandu 3-osobowego zostaje powołany nowy członek, bo szefowi agencji tak wyszło z badań marketingowych.
Szef jest ogólnie "spoko" (chyba ostatni "fajny szef agencji" w kdramie, ale to inna historia
Chłopak jednak - ku przerażeniu pary menedżerów (ok, ci to w ogóle oddzielna historia... łał) - ląduje po operacji nosa (tak!) na rehabilitacji i... no, terminu nie dotrzyma. Co robi nasza Szalona Para w tajemnicy przed Szefem?
Znajduje i wyciąg z klasztoru jego siostrę-bliźniaczkę, mega podobną do kolesia, i przekonuje, aby dla dobra brata zastąpiła go na parę dni...
I się zaczyna jazda.
Kto się nabierze? Kto będzie wrogiem a kto przyjacielem? Co kto zyska lub na co będzie liczyć?
Tak, to tez motyw gender-bender, wówczas też bardzo popularny w kdramach i którego dziś by się nie dało przepchnąć w takiej formie.
Mamy motywy:
1. Szlachetna Bohaterka, która wiele zniesie... tu twórcy wprost pokazali: jesli chcecie mieć współczesną bohaterkę w typie "słodka, wyrozumiała, pomocna wspierająca, stawiająca innych ponad siebie a zarazem optymistyczna, wytrwała i ogólnie, no, święta..." to... literalnie trzeba ją wyciągnąć z zakonu, bo inaczej... no, nikt nie weźmie na poważnie, nie?
I oto mamy bohaterkę-nowicjuszkę wychowaną w zakonie i wrzuconą w "okrutny świat szołbiznesu"
Ale twórcy idą dalej i dlatego jest to bardzo dobra drama
2. Zimna, narcystyczny Bohater skupiony na sobie, o wysokim statusie społecznym, zarazem z głęboka traumą z dzieciństwa (oczywiście z matka w tle)... którego zimne serce rozgrzewa Bohaterka...
I tu twórcy zrobili spory przekręt, świetnie zabawili się tym motywem na wszystkich poziomach, zaczynając od popularnego "bohaterka cierpi, często z winy bohatera, i jej cierpienie bohatera rozmiękcza emocjonalnie".
No więc pozornie tak, ale... ech...
:rotf:
ogólnie: rzadko zdarza mi się współczuć w takich fabułach kolesiowi
3. Ten Drugi, taki pomocny, taki oddany, czemu nie on?
No więc drama bardzo konkretnie pokazuje, czemu nie on w bardzo inteligentny sposób, chociaż chłopak spełnia wszystkie wymogi pozornie dla SLS: pomaga, chroni, wspiera, w cichości tęskni i kocha (chyba).
4. Och, i wieczny sidekick, to młodsze stworzenie płci męskiej z kraszem dla Bohaterki, Młodszy Brat, taki słodki i uroczy.
O, to rola-legenda, która swego czasu zrobiła mega dużo dla wpuszczenia BL do głównego nurtu dram...
Jeremy...
Och, i jeszcze parę innych, łącznie z Tą Zimną Zazdrosną Suką...ufff...
Każdy odcinek to maksymalne pogrywanie z konkretnymi motywami i ich wywracanie, a zarazem... rany, pamiętam to łkanie i wzruszanie się maksymalne jak przy HYD... które dziś już podobnie wśród młodszych odbiorców i nawet ponownie oglądających nie ma prawa mieć miejsca wręcz, chociaż to ta drama mocno pomogła w przekierowaniu stylu na obecne tory... ech
Wszystko się zmienia...
Ogólnie tak jak HYD, YAB ma swoją japońską i tajwańską ekranizację
Ja wiem, że albo się YAB lubi albo nienawidzi i nie wiem, czy to jest faktycznie dobra polecanka pod tym względem...
Dla Ciebie, tully, serio bardziej wspomniane
Devil Beside Me moim zdaniem
ba, nawet
Goong.
I sporo się faktycznie znajdzie, jeśli jesteś w stanie przełknąć technicznie inny styl dram sprzed więcej niż 15 lat...
Podsumowując:
rewolucja (dramowa) pożera własny ogon