Oj, żeby nie było:
The King's Affection to bardzo dobra opowieść, fajnie się ogląda, ostatni odcinek był zaskakująco satysfakcjonujący, jestem fanką bohaterki (i aktorki). Oj, i miałam mocny SLS
Tylko... ma 20 odcinków, a powinien mieć 16 - akurat by się wycięło romantyczne dłużyzny (znaczy: romans fajny, ale reżysersko... rozciągnięty z niepotrzebnymi scenami). Zaburzają rytm opowieści.
Naprawdę fajnie się oglądało: relacje Króla z rodziną, postacie drugoplanowe w rodzinie, relacja Bohatera z ojcem w szczególności. Relacje w tle... wiele się dzieje emocjonalnie in plus (sam romans jest... chyba służy odciążeniu - jest jedyną w sumie pełna i zdrową relacją pozwalającą Królowi na utrzymanie równowagi, mimo wszelkich zawirowań przy okazji i wynikających z samej natury). Bez odkryć wielkich, ale... jakoś wszystko się tak spina zgrabnie...
To nie jest paradoksalnie drama do szybkiego zapomnienia (mimo oklepanego motywu).
Motyw kobieta-udająca-mężczyznę-a-bohater-nie-łapie dobrze rozegrany: punkty ciężkości w ogóle nie tam, gdzie normalnie w takich historiach się kładzie, a zarazem mega sensownie pomyślane
Tylko faktycznie: trzeba się jakoś wkręcić, aby nie wypaść... może mi pomogło, że co tydzień a nie binge'owo?
***
W
Hotel del Luna Bohater jest... super ogarnięty, rozsądny, wspierający, więc nie wiem, czy tu wpada kategoria "władczy"
Tu to Bohaterka była... lekko trzepnięta emocjonalnie pod tym względem (jak się ma te 1000 lat...).
PS ja go lubiłam, cenię ten typ
szuwarek napisał(a): Sam język czasem aż tak nie przeszkadza ale mam gdzieś w głowie, że to nie świat wszystkich chinczyków, product placement był mocny i starał się pokazać jak tam zachodnio - w co tez nie wierzę.
Ja już stwierdziłam, że nie mam problemu z chińskimi produkcjami jako takimi - mam problem z pewnymi formatami propagandowymi niesubtelnie, czyli w dużej części z mocniej komercyjną działką.
No nie potrafię, od
Wędrującej Ziemi po c-dramy dla starszej młodzieży...
W sumie jedyną dramę, jaką w całości obejrzałam tak od a do z w wersji maksymalnej to
Empresses in the Palace. A to dzieło w typie, którego unikam (melodramat obyczajowy a nie romansowy
W każdym razie zawsze polecam, jeśli ma się ochotę na smutne historie. Takie... mniej wizualnie wysmakowane dzieła choćby Yanga Zimou
ten rodzaj opowieści... (ja w ogóle lubię chińskie i tajwańskie kino tak ogólnie).