Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...
joakar4 napisał(a):To były naprawdę ciekawe historie, ale zostały urwane w połowie albo zakończyły się poza ekranem.
Wciąż się zdarza niestety w kdramach Dlatego cenię jdramy, jeśli chodzi o opowieści slice of life - konsekwentnie ciągną fabułę a nie dostosowują na bieżąco
szuwarek napisał(a):Teraz biorę średnio ocenianą The bride of Habaek.
Chyba największy zarzut to... dłużyzny i za mało dramatu w dramacie
emily temple napisał(a):Przyjemnie sie ogladało nie powiem choc nie roruzmiec w zab..
Wciąż wyznaję zasadę: dobrą opowieść nawet w oryginale się "ogląda"
I tak, w koreańskim oryginale She Was Pretty to była rola życia dla Si Wona Japońska, jak można było się spodziewać, jest trochę cięższa, jeśli chodzi o stronę biurową (idzie w slice of life - takie mam wrażenie po 5 odcinkach).
No i
szuwarek napisał(a):mnie przy chińskich na razie język meczy - jestem słuchowcem i często dźwięki mnie mocno kierunkują
W chińskich dla mnie to problem dubbingu często stosowanego w sposób technicznie nieprzystający... Dobrze nagrana ścieżka pozwala na oswojenie nawet z najbardziej nieznanym językiem całkiem bezboleśnie. w przypadku tajskiego tez dobrze widać po dobrze budżetowo dopieszczonych produkcjach, że to kwestia techniczna najczęściej.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Fringilla tak! ja bardzo milo ten serial wspominam. Sosuke Ai moj ukochany Higuch , ktory zasłuszył na lepsze zakonczenie .. Ogolnie ja ogladam teraz 4 japońskie dramy. 2 bede/sa dostępne na Viki.com a 2 pozostałe co sa bardzo pocieszne , jednak czekanie na tłumaczenie sprawiają ze czasem zapomnina co bylo w odcinku poprzednim Taki jest urok japonskich seriali
Perhaps I became a magic user so I can touch his heart
Jeśli czekanie było dłuższe niż magiczne 7 dni, to faktycznie. Ja ostatnio doceniam proces cotygodniowego oglądania. To jest też - jak obserwuję - dobry test na opowieść: te lepsze jednak łatwiej zapamiętać (lub szybko sobie przypomnieć przy następnym odcinku (no dobra, chyba że się naraz parę-naście ogląda równolegle miewałam takie stany)
Z japońskich cotygodniowo fajnie mi się oglądało Watashitachi wa Douka Shiteiru i Tengoku to Jigoku: Psychona Futari.
I kurcze, nie mogę sobie przypomnieć, co oglądałam z Sugino Yosuke oprócz adaptacji L♥DK - a męczy mnie wspomnienie
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
uff zmogłam tą narzeczoną... Niestety opinie o dłużyznach się potwierdziły. Ale ale , sam pomysł super. Niestety przez połowę serialu rozmawiają ciągle o tym samym i robią to samo. Aktorzy - chyba najlepiej wypadli drugoplanowi. bardziej wyraziści, bardziej konkretni. Domyślam sie, że to nie wina głównej pary tylko scenariusza. Chyba po raz pierwszy ich historia była mi obojętna (a ja potrafię przeżywać ). Cały potencjał szukania kamieni, obecności bogów na ziemi poszedł w gwizdek. Jednak nie mogę całkowicie skreślić tej dramy. Miała momenty, miała rewelacyjnego czarnego- nie czarnego charaktera tez można było wyciągnąć więcej. mam takie uczucie na 5/10 oceny.
teraz nie wiem czy fanasy czy jakiś biurowy..
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
Na bieżąco wiele frustracji płynęło nomen omen właśnie z widocznego potencjału zderzającego się z "ale nic się nie dzieje w sumie...". Tu Tale of the Nine-Tailed się obroniło dzięki drugoplanowym bohaterom - i to bardziej postaciom/aktorom i chemii niż nawet samej opowieści - w swoich słabszych momentach dla pary pierwszoplanowej
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
to prawda, Nine Tailed miało świetne postaci drugoplanowe
nie wiem dlaczego ale chińska (??? ) The Love Knot. chyba na tik toku mi sie fragment objawił. i jestem na razie pozytywnie wkręcona. Jest oczywiście tradycyjny motyw wiecznej przeznaczonej miłości ale... bohaterka nie jest powalającą świat kobietą, wręcz przeciwnie - strasznie jej nie idzie poza tym poznaje bohatera i nic, na dodatek się go boi (na razie ). jest bardzo fajnie, co odcinek przedstawiana historia sprzed lat, powoli, krok po kroku dowiadujemy się co się stało (czego mi w tej Narzeczonej brakowało ). Już mi sie drugoplanowa para podoba , i chyba druga też.. Aktorka Victoria Song bardzo mi pasuje - jakos po ostatniej dramie to ona ma tu wachlarz mimiki, uczuc i jest ładna po prostu seksistowsko o jak by mi do niej inny partner pasował Nawet mi ten chiński tak nie przeszkadza.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
Niestety, ale Another Miss Oh mnie pokonało. Dzielnie obejrzałam 10 odcinków, zerknęłam do ostatniego i koniec, nie będę się więcej męczyć. Nie ma w tej dramie bohatera, którego można by polubić, główni zachowują się paskudnie, a jedyna postać, której można by współczuć jest uważana za czarny charakter. Sama akcja wlecze się niemiłosiernie i polega głównie na upijaniu się kolejnych bohaterów. Ja bym ich wszystkich wysłała na odwyk.
Obejrzałam też Romance is a Bonus Book i jestem nią pozytywnie zaskoczona. To już moje drugie podejście do tej dramy, poprzednio utknęłam na 5 odcinku, ale wczoraj przypadkowo włączyłam i przepadłam. Chyba mi brakowało takich ciepłych i obyczajowych klimatów, bo romans jest tam średni (brakowało chemii i mam wrażenie - uczucia ze strony głównej, LJS bardzo się starał, ale co on sam może ). No i jak oni tam pięknie mówili o książkach.
Ps. Lee Jong Suk miał piękne płaszcze, zresztą ogólnie był świetnie wystylizowany.
Idąc za ciosem chciałabym skończyć Something in the Rain i One More Happy Ending, mam nadzieję, że wyrobię się do piątku, bo na weekend zaplanowałam sobieHometown Cha Cha Cha.
Za to ze swojej strony przeżyłam szok fabułowy przy The King's Affection na równi z głównym bohaterem. [spoiler]Nie skojarzyłam, że on serio nie wiedział, jakiej płci jest Następca Tronu[/b]. Tak uważnie oglądałam
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Hm, TKA nie jest chyba najlepszym wprowadzeniem do historyków, bo ma dłuuuużyzny. Dobre, dynamiczne pierwsze 2 odcinki, ale potem trochę się załamuje. Opowieść wciąż ok, ale rozciągnięte sceny. I to dlatego chyba pare rzeczy mi mknęło (ekhm, klu-czo-wych bo się wyłączyłam z oglądania. Jest sporo lepszych tytułów z lepszym tempem i rozłożeniem akcentów.
PS Rozgryzłam, na czym polegał problem Otóż [spoiler]na poziomie aktorskim/chemii nasz bohater traktuje Następcę jak dziewczynę. Mowa ciała. [/spoler] Totalna odwrotność wartego obejrzenia pod tym względem The Devil Judge, gdzie Sędzia Najwyższy świetnie wygrał koncept: konsekwentnie trzymał się pierwotnego założenia w scenariusza (podmieniono postać żeńską na męską) Przezabawne w oglądaniu
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
The love knot skończona : bardzo pozytywnie oceniam całość. Koniec jak w większości fantasy dram - naprawdę?? Nic innego nie da się wymyślić ? Duży plus za postaci drugoplanowe i ich historie. Dalej podoba mi się aktorka .
Na szybko The secret life of my secretary. Porządna rozrywka ale bez wyrwania z butów.
Teraz mrocze Master’ssun.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
Hm, TKA nie jest chyba najlepszym wprowadzeniem do historyków, bo ma dłuuuużyzny. Dobre, dynamiczne pierwsze 2 odcinki, ale potem trochę się załamuje. Opowieść wciąż ok, ale rozciągnięte sceny. I to dlatego chyba pare rzeczy mi mknęło (ekhm, klu-czo-wych bo się wyłączyłam z oglądania. Jest sporo lepszych tytułów z lepszym tempem i rozłożeniem akcentów.
A od czego najlepiej zacząć? Chciałabym coś lekkiego, zabawnego i z HEA. TKA kusi mnie tylko ze względu na głównego aktora.
Obejrzałam wczoraj dwa kolejne odcinki Something in the Rain i nie wiem czy to skończę. Nawet moje uwielbienie dla głównego bohatera (jak on pięknie patrzy na swoją ukochaną ) ma jednak swoje granice. No i nie lubię Son Ye Jin - nie wiem dlaczego, to moja pierwsza drama z jej udziałem, ale strasznie mnie irytuje.
joakar4 napisał(a):A od czego najlepiej zacząć? Chciałabym coś lekkiego, zabawnego i z HEA. TKA kusi mnie tylko ze względu na głównego aktora.
Tu są z grubsza w przypadku historyków dwie ścieżki jak dla mnie: lekka i meandrująca, jeśli chodzi o "wierność historycznym faktom" (od fusion po fantastykę) oraz "porządny kawał dramatu".
Ja dla osób początkujących w ogóle polecam - o ile skłaniają się też ku fantastyce - Splash Splash LOVE (z elementem podróży w czasie). Młodzieżowa, bardzo humorystyczna zarazem, ale w lekki sympatyczny sposób. I ma 2 odcinki! A zarazem w swej części "na dworze Króla" ładnie oddaje założenia i realia kdramy historycznej Ogólnie: biedne dziewczę przed egzaminem z matmy - a w ogóle to leje i się pewnie spóźni - wpada w kałużę. Dalej mamy wariację "Jankes na dworze Króla Artura" (to drama edukacyjna "to teraz wiecie, po co Wam potrzebna matematyka").
Natomiast humorystyczne i lżejsze to te zwykle z fantastyka w tle. Np. kolejna z motywem podróży w czasie ale ciut dłuższa: My Only Love Song (są powody poza fabularne, dlaczego trudno ją namierzyć w różnych zestawieniach obecnie). Albo klasyka już: Live Up to Your Name.
No i jeszcze: na jakiej platformie oglądasz
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Zacznę chyba od Splash Splash LOVE, jest krótka więc nawet jak mi nie podejdzie, to nie będzie problemu.
Oglądam głównie na Viki i na Netflixie.
Ps. Jestem ciekawa jak wygląda lokowanie produktów w historykach. Coś się dzieje w tym temacie? Bo, szczerze mówiąc, lubię obserwować kto był głównym sponsorem na przestrzeni lat. Z moich obserwacji wynika, że w 2019/2020 wszyscy namiętnie odkurzali Dysonem i pili czerwony żeń - szeń i jedli kanapki z Subwaya, a w tych tegorocznych serialach prawie każdy korzysta ze składanego Samsunga (po obejrzeniu She Would Never Know - sama go prawie kupiłam ) i pije kawę z McCafe.
Ostatnio edytowano 24 listopada 2021, o 16:48 przez joakar4, łącznie edytowano 1 raz
O rany, pamiętam składaka, ale to z rok już temu - nie pamiętam gdzie, ale reklama zadziałała i też aż googlowałam, bo Mama chce koniecznie wrócić do klapkowego modelu
W historykach lokują co innego: turystyka wewnątrzkrajowa, festiwale w parkach tematycznych, folklor i to jest sponsorowane często przez państwowe instytucje i fundacje wspierające kulturę i edukację. Serio, Korona Królów spokojnie by mogła pójść w tę stronę
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Mnie składaka ostatecznie odradziła Pani w salonie Orange. To nie jest taki telefon jak te stare modele, trzeba strasznie uważać żeby nie nacisnąć mocniej na szybkę (choćby paznokciem) albo żeby nie został na wyświetlaczu podczas zamknięcia żaden paproch/ziarnko piasku, bo podobno po telefonie. I stwierdzałam, że to bez sensu tyle płacić i bać się własnego telefonu.
Fringilla napisał(a):W historykach lokują co innego: turystyka wewnątrzkrajowa, festiwale w parkach tematycznych, folklor i to jest sponsorowane często przez państwowe instytucje i fundacje wspierające kulturę i edukację.
Plus kurorty i wycieczki przez prywatnych sponsorów (wyspa Jeju to chyba obecnie równie znana nazwa międzynarodowo obok Seulu
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
The Masters's Sun za mną. i kurcze moje uczucia co do niej są jak rollecoaster. In plus podoba mi sie watek duchów, nie ładnych i miłych ale takich ludzko duchowych. Ich problemy zostawiane wśród zywych były takie człowiecze, niby nic a ważne. Podobało mi się. Watek miłosny second lead man i Małego Słońca. Sekretarz (rany czy im sekretarze zastępują rodziny? ). dłonie Joong Woona - jego gest "odejdź" . W sumie nawet jego sztywna postawa. in minus - nie ogarnęłam wątku romansowego chyba należycie. Pogubiłam sie w końcu czemu ona szuka tylko schronu, czemu on godzi sie być schronem, czemu jej wystarcza dotyk, czemu ... ech ich dialogi o uczuciach mnie wykończyły. Na szczęście gra była oczywista i jasna W ogóle postać Gong-shil mnie do połowy tak męczyła jak bohaterki Palmer. Jedyne co ja usprawiedliwiało to jej dar - no rozumiem, że to nie najprostsze życie. Ona mi w ogóle nie pasowała. Nie wiem czemu. Całościowo- dobra drama. naprawdę oglądałam zainteresowana. Ale moja wewnętrzna bogini ma jakieś zgrzyty.
teraz nie wiem co ...
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
Kamelia to dobra propozycja, jesli byś miała, szuwarku, ochotę na odskocznię od dziwności i poplątań w stronę pozytywnej obyczajówki
Ich problemy zostawiane wśród zywych były takie człowiecze, niby nic a ważne.
To jest ten fajnie wykorzystywany szamanizm koreański w praktyce w fabułach
W ogóle postać Gong-shil mnie do połowy tak męczyła jak bohaterki Palmer.
Rozumiem chyba to ten model cichej acz emocjonalnie przewałkowanej dziewczyny (para czy nie paranaturalne przyczyny Niekiedy wzbudza instynktowną irytację (takie a kysz... osoba przyciąga "złe siły" i/lub toksycznych kolesi
Siostry Hong się ceni za gęstą fabułę, co po Odysei i Słońcu widać Dalej idzie tylko Black chyba
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
jak z książkami nie mogłam wybrać i zaczęłam Introverted boss - nawet nawet i zaczęłam The Mystic Nine - ale nie pytajcie dlaczego chyba plakat mi sie spodobał. Kamelia (czy to When the Camelia blooms?) czeka w kolejce
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
szuwarek napisał(a):jak z książkami nie mogłam wybrać i zaczęłam Introverted boss - nawet nawet i zaczęłam The Mystic Nine - ale nie pytajcie dlaczego chyba plakat mi sie spodobał. Kamelia (czy to When the Camelia blooms?) czeka w kolejce
Tak. Jakoś tak nie chciało mi się pisać całego tytułu, ale pomyślałam sobie, że i tak już po tym jednym słowie będzie wiadomo, o co chodzi .
no więc.. porzuciłam Introverted boss. matko nic ciekawego do 6 odcinka nie zobaczyłam, męczyła mnie bohaterka okropnie, główny bohater tez jakoś nie wzruszył serca mega. najgorsze, ze cały czas czuję, że z tego mógłby naprawdę super serial wyjść. Nietypowy w sumie. Cała grupa tych wiecie- kolegów z pracy nawet znośna, ale nie na tyle żeby to ciągnąć. W akcie desperacji obejrzałam ostatni odcinek (może by mnie zachęcił) i nic, nic się nie zmienia poza tym, że sie całują może to nie był mój serial na teraz
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
Cały czas mam to na liście, ale zawsze jest coś 'pilniejszego' do oglądania.
Obejrzałam ostatnio trzy dramy:
1. Hometown Cha Cha Cha (w sumie zostały mi jeszcze dwa odcinki do końca, dzisiaj nadrobię) - urocza, ciepła i nieskomplikowana historia. Ogląda się ją naprawdę przyjemnie, wszystko w niej jest takie ładne - widoki, bohaterowie, ich ubrania, ale nie jest to drama, od której nie mogę się oderwać. Wydaje mi się, że to wina SM, które dosłownie zasypywały mnie fragmentami poszczególnych odcinków, łącznie z finałem. Co do samych bohaterów, to jestem fanką Dusika, kupił mnie od pierwszego odcinka (już teraz rozumiem skąd to uwielbienie dla Kim Seon Ho).
2. Forest - sama historia jest trochę podobna do Hometown... Tutaj też główni bohaterowie przeprowadzają się z Seulu do małego miasteczka/wioski i podejmują tam pracę. Bohaterka zostaje zesłana do upadającego szpitala, a główny bohater podejmuje pracę jako strażak (jego sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo jednocześnie jest jakimś ważnym CEO, a praca strażaka to tylko przykrywka). Serial jest pięknie nakręcony, widoki są naprawdę klimatyczne (jeśli ktoś lubi las i góry). Ogólnie dramę można podzielić na dwie części, pierwsza połowa jest bardziej romansowa i komediowa (rozmowy głównej pary to złoto), z kolei druga część skupia się przede wszystkim na pracy głównego bohatera i walce o zdrowie mieszkańców miasteczka. Romans schodzi wtedy na drugi plan. Ogólnie mogę tę dramę polecić, chociaż wątek pracy głównego bohatera przez dłuższy czas był dla mnie kompletnie niezrozumiały i pozbawiony sensu. Niby coś się działo, ale wyglądało mi to na robienie zamieszania, z którego nic nie wynikało. Dopiero pod koniec zrozumiałam o co chodzi. Sam bohater przypominał mi PSJ z sekretarki Kim - jestem tak wspaniały, piękny i mądry, że powinniście być zaszczyceni, że z Wami przebywam, brakowało mu tylko aury. Ale jednocześnie nie był kryształowy, niby walczył z tym złym, ale nie robił tego dla dobra ogółu, a dla własnego interesu, nie wahał się przy tym manipulować ludźmi i ich wykorzystywać. Mnie to szczerze mówiąc bardziej przekonywało, niż gdyby miał nagle zmienić swój charakter o 180 stopni.
3. Search www - strasznie mnie ta historia dotknęła, nie wiem co w niej takiego było, ale przepłakałam połowę odcinków. Jest to historia trzech kobiet sukcesu, które wiedzą czego chcą i potrafią o to walczyć. I chociaż łączy je pewnego rodzaju przyjaźń, to na gruncie zawodowym mocno ze sobą konkurują i robią sobie naprawdę paskudne rzeczy. Każda z nich jest oczywiście wplątana w jakąś historię miłosną: jedna jest z nich zakochała się w młodszym o 10 lat mężczyźnie, druga wyszła za mąż z rozsądku i teraz jest na każde zawołanie swojej bogatej i wpływowej teściowej, a trzecia zakochała się w młodym aktorze z popularnej telenoweli (moja ulubiona para). Każda z tych historii jest bardzo ciekawa, ale też frustrująca. Najwięcej uwagi poświęcono pierwszej parze, ale ich historia była chyba najgorsza z nich wszystkich. Bardzo polubiłam głównego bohatera, był cudny, przez większość odcinków życzyłam mu żeby znalazł inną dziewczynę. Nie mogłam patrzeć na główną bohaterkę, nie wiem czy to wina scenariusza, czy może samej aktorki, ale wydawała mi się bardzo zimna i drętwa (zwłaszcza w scenach ze swoim chłopakiem). Jej zachowanie i wybory nie były też niczym uzasadnione, z niczego nie wynikały, zresztą cała ta postać (chyba jako jedyna) nie miała żadnego "zaplecza" ani historii rodzinnej. Planowałam obejrzeć z tą aktorką "Melancholię", ale chyba sobie daruję.
Spoiler:
Samo zakończenie bardzo, ale to bardzo mnie rozczarowało. Nic się tam nie wyjaśniło. Nie obejrzałam wczoraj przez nie ostatnich odcinków Hometown Cha Cha Cha, bo już nie chciałam więcej płakać. Zostawię sobie tę przyjemność na dzisiaj.