przez Janka » 24 czerwca 2018, o 17:52
Dziś obejrzałam dwa i pół filmu, zaraz będą pełne trzy.
"Zacznijmy od nowa" ("Begin Again" z 2013):
Mark Ruffalo fajnie grał osobę pijaną, tylko za szybko wytrzeźwiał. Keira Knightley udawała, że umie śpiewać.
Film miły, ale nic specjalnego. Taka jednorazóweczka.
"I że cię nie opuszczę" ("The Vow" z 2011):
Channing Tatum i Rachel McAdams byli piękną parą.
Film jest oparty na faktach. W prawdziwym życiu wszystko dobrze się skończyło i w filmie też.
Podobały mi się i emocje, i ogólnie ta trochę smutna historia, która niekoniecznie musiała mieć dobre zakończenie.
"Love, Rosie" ("Love, Rosie" z 2014):
Film na podstawie powieści Cecelii Ahern. Mam kilka jej książek, ale się ich boję, bo Irlandki niczego nie upiększają i walą prosto z mostu wszelkimi nieszczęściami.
Film "Love, Rosie" nie zrobił mi nic złego, ale nie do końca mogę się nadziwić, że ludziom się tak chce robić sobie samemu na złość. Kogoś innego kochają, z kimś innym spędzają czas, z kimś innym się chajtają. Ukrywają swoje uczucia, nie mają pojęcia co robią i dlaczego, idą na łatwiznę albo na żywioł, krzywdzą siebie i innych. A wszystko kompletnie bez sensu.
Film się skończy za pięć minut, podobno ma się skończyć szczęśliwie, na razie tego nie widać, ale czekam. O dobra, jest OK, wrócili do siebie na końcu.