przez Lilia ❀ » 13 czerwca 2009, o 14:42
<span style="font-size: 18px; line-height: normal">Colin Firth filmu nie uratował</span>
"Lwica" i "Genua. Włoskie lato", które od piątku można oglądać w polskich kinach, to dowód na to, jak różnie można odebrać ten sam film. Z kolei "12 rund" - że odgrzewane kotlety nie zawsze są dobrym materiałem na film.
<span style="font-weight: bold">"Genua. Włoskie lato"</span>
"(...) urzeka prostotą, zresztą prostota wydaje się dominantą obserwacji przywołanych na ekranie. Tymczasem paleta wątków, jakich film dotyka, jest szeroka. Sięga od uroków barwnego włoskiego "dolce vita" (...), po problemy tożsamościowe młodych Europejczyków, które zaskakują amerykańskiego wykładowcę (...). Ale operując prostotą, Winterbottom tworzy niespodziewanie bogate konstrukcje. Bywa, że wystarczy jeden gest, by scena nabrała nowych znaczeń".
Kondrad J. Zarębski, "Kino"
"Winterbottom lubi przekomarzanki. Tak jakby za każdym razem chciał udowodnić, że potrafi nakręcić absolutnie wszystko. (...) Jednak zabójcze tempo i ułańska fantazja Winterbottoma sprawiają, że niemal wszystkie jego filmy przypominają brudnopisy: to niegotowe szkice, przed ostatecznym montażem, finałowym szlifem. Nie inaczej jest z "Genuą".
Łukasz Maciejewski, "Dziennik"
"W tym smutno optymistycznym filmie (zdradzającym pewne podobieństwo do "Nie oglądaj się teraz" Nicolasa Roega z 1973 roku) za wiele się nie dzieje, jednak Wintrebottomowi udało się wprowadzić tu podskórne napięcie i zbudować atmosferę niepokoju tak sugestywną, jak w całkiem niezłym thrillerze. (...) Ten kameralny dramat rodzinny zapewne spotka się z wieloma zarzutami: a to, że banalny, a to że - wbrew tematowi - błahy, a to, że pozbawiony dramaturgii i "lecący klimatem", a to, że wstawki z magicznego realizmu rodem stanowią w nim ciało obce itd. W każdym z tych zarzutów jest coś na rzeczy, ale i tak film działa, a Winterbottom udowadnia nim, że jest jednym z najbardziej wszechstronnych reżyserów współczesnych".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Winterbottom jest twórcą wszechstronnym. Potrafi nakręcić film polityczny, jak "Na tym świecie" i "Droga do Guantanamo", gorzki obraz wojenny w stylu "Alei Snajperów", melodramat ("Więzy miłości"), nawet erotyczny ("9 Songs"). W "Genui. Włoskim lecie" usiłował połączyć dramat psychologiczny z metafizycznym esejem. I nie bardzo mu to wyszło. Omamy dziewczynki nagle wymykają się ze sfery wyobraźni i przybierają realną postać. Jej przeżycia zostają odarte z tajemnicy. Brakuje tu drobnych obserwacji, subtelnych spojrzeń, gestów, które tworzą nastrój podobnych obrazów. Film zamienia się w dokument krajoznawczy. Nie ratuje filmu nawet subtelne, naturalne aktorstwo Colina Firtha w roli ojca."
Barbara Hollender, "Rzeczpospolita"
<span style="font-weight: bold">"Lwica"</span>
"Sporo widziałem w życiu filmów więziennych, ale takiego, w którym za kratami latałyby rozwrzeszczane maluchy, suszyły się ubranka i walały pampersy, jeszcze nie; ta niezwykła, chaotycznie kolorowa i prawdziwie piekielna sceneria jest głównym atutem filmu (kręconego zresztą w autentycznych, więziennych wnętrzach, kamerą "z ręki" i w naturalistycznym, paradokumentalnym stylu). To, co się dzieje wewnątrz tego okropnego miejsca, już jednak tak niezwykłe nie jest. (...) prawdziwy dramat pojawia się na pół godziny przed jego zakończeniem. (...) Szkoda też, że intensywności obrazu i stylistycznej konsekwencji nie towarzyszy równa im spójność fabularna. Nawet jednak gdyby film był bezbłędny, nadawałby się raczej tylko dla amatorów gatunku".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Twórcy filmów fabularnych nigdy nie podeszli tak blisko dziwnego świata dzieci, które rodzą się w więzieniach i przez pierwsze lata życia pozostają w zamknięciu ze swoimi matkami. (...) Pokazując społeczność więźniarek z dziećmi, uchwycił niezwykłe porozumienie kobiet w obliczu macierzyństwa, bez względu na okoliczności. (...) Wprawdzie można też oglądać "Lwicę" jako film kryminalny, ale najciekawsza jest w nim powieść o instynktownej sile macierzyństwa właśnie. (...) "Lwica" może drażnić czy rozczarować zakończeniem - nieprzystającym stylistycznie do reszty obrazu, bajkowo przełamujacym brutalną , naturalistyczną konwencję filmu. (...) By przyjąć takie rozwiązanie akcji, trzeba jednak poddać się filmowi Trapero, dać działać emocjom, przestać kalkulować".
Magdalena Michalska, "Dziennik"
<span style="font-weight: bold">"12 rund"</span>
"Cała akcja to jedna wielka powtórka z trzeciej części "Szklanej pułapki". Kolejne pomysły i sceny albo są ordynarnymi podróbkami albo w najlepszym razie mało lotnymi wariacjami na temat tamtego filmu i kilku jeszcze innych ze "Speed" na czele. Z tą tylko różnicą, ze Bruce 'a Willisa zastąpił z klocka ciosany, były wrestler John Cena, wyglądający na zdziwionego tym, co każą mu robić".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"