przez Lilia ❀ » 25 kwietnia 2009, o 14:56
<span style="font-size: 18px; line-height: normal">Wajda: Wybitny czy przeciętny?</span>
Kolejny film Andrzeja Wajdy i kolejna dyskusja. Czy "Tatarak" to wybitne dzieło, czy tylko przeciętna produkcja?
"TATARAK"
"Niezwykły, piękny film. Kolejna odsłona innego, chyba nie w pełni zrealizowanego Andrzeja Wajdy. Wajdy eksperymentatora, który już prawie 40 lat temu nakręcił przecież w Niemczech Piłata i innych"- brawurowy obraz luźno inspirowany Mistrzem i Małgorzatą, w którym Jezus - Pszoniak wyglądał jak hipis, z Judą spotykał się w restauracji Las Vegas, a rolę Golgoty odgrywało wysypisko śmieci w pełnym samochodów Frankfurcie nad Menem".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"
"Po premierze na tegorocznym Berlinale część krytyki obwołała Tatarak najlepszym filmem festiwalu. Inni jednak podkreślali jego zbytnią hermetyczność, niemożność zbliżenia się do bohaterów. Ozdobą obrazu jest wybitna rola Jandy, ale to za mało, żeby film uznać w pełni za udany. Akcja grzęźnie w monologach - autoterapeutycznych i zbyt teatralnych.(...) Wszystko jedno, czy zna się genezę filmu, czy ma się świadomość pozaekranowego kontekstu - trudno się przebić przez jego formalną strukturę do wewnątrz, sięgnąć sedna opowieści. Mimo wszystko nie da się chyba nie czytać tego filmu przez osobistą historię Jandy".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"
"CO JEST GRANE?"
"Ta satyra na Hollywood, pod skądś mi znanym tytułem, dołącza do długiej linii filmów, w których amerykańscy twórcy kąsają karmiącą ich rękę. (...) Tak stylistycznie, jak i we frenetycznym rytmie opowieści Co jest grane? przypomina dużo wcześniejszą komedię Levinsona Fakty i akty (o zakulisowych machinacjach w Białym Domu), ale to ani nie ten poziom dowcipu, ani stawka: trudno zresztą nakręcić pełnometrażowy film, którego najważniejszą kwestią jest pytanie, czy rozpieszczony aktor zgoli brodę, czy nie".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Satyra na Hollywood robiona przez uwikłanych w jego mechanizmy ludzi musiała być ostrożna i łagodna, ale nie musiała być ani tak schematyczna, ani mało dowcipna jak w filmie Levinsona. [Reżyser] wybrał jednak najbezpieczniejsza strategię zakpienia z filmowego biznesu tak, by broń Boże nikt się nie obraził. I obrażać się faktycznie nie ma o co. Bo zjadliwości w tym obrazie jak na lekarstwo, schemat goni schemat, a drobne figliki, jak choćby ten z Seanem Pennem żądającym prywatnego samolotu, by mógł palić w czasie lotu papierosy, rozpływają się w steku banałów".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"
"SHULTES"
"Shultes - w treści, ale i niebywałej formie - to uwierający, celowo niewygodny film o braku. Utrata pamięci jest tu tylko znakiem: chodzi raczej o zerwany (czy bezpowrotnie?) kontakt z rzeczywistością, psychiczne wydrążenie, które nie pozwala zanurzyć się w zewnętrznym (a może i wewnętrznym) świecie. Alosza ma jakichś znajomych, ma - dość niecodzienny, to prawda - "fach", ale jedyne, co trzyma go przy życiu, to codzienne rytuały. Beznamiętnie oglądana telewizja, banalna krzątanina po kuchni, jazda metrem: w filmie Bakura Bakuradzego patrzymy na świat oczami bohatera, który ma w sobie jednak bolesny, ludzki rys. Do końca się ze swoim brakiem nie pogodził, nawet jeśli na walkę nie ma już siły".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"
"Film Bakuradzego zbudowany jest niemal wyłącznie z pustych miejsc, pozornie przypadkowych kadrów, długich statycznych sekwencji, które nie wiążą się w spójną fabularną opowieść, a są raczej wyimkami z codzienności, naśladują jej chaotyczną strukturę, powtarzalną monotonię rozciągniętego w czasie nic niedziania się. (...) Do rangi kulminacji urasta w tej magmie życia przypadkowe spotkanie z chłopcem, którego Szultes czyni swym wspólnikiem odwracającym uwagę wytypowanych jeleni od ich portfeli i kieszeni. Wszystkie te mikrozdarzenia referowane są w skrajnie beznamiętnej, rozwleczonej narracji, wykorzystującej jako wątłą dramaturgiczną niteczkę pozór podglądania szarej i nudnej rzeczywistości".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"
"MÓJ BRAT JEST JEDYNAKIEM"
"Gdy dowiedziałem się, że film Luchettiego opowiada o dwóch braciach, z których jeden jest komunistą, a drugi faszystą, oczekiwałem, że obejrzę jakiś krwawy rodzinny dramat, jakąś przejmującą tragedię podzielonego domu. Nic takiego. Mój brat... okazał się nieco nostalgiczną, lekką jak bryza znad Adriatyku opowieścią o tym, jak to w burzliwych latach 60. dwóch nastoletnich braci z ubogiej, robotniczej rodziny poszło w różne polityczne strony. Jest w tym filmie pewien sympatyczny luz, widoczny i w cokolwiek meandrycznej i kapryśnej narracji, i w atmosferze ideologicznych sporów".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Udało się filmowi uchwycić pustkę ideologii, pokazać, że dla wielu jest ona drogą do celu, a nie celem samym w sobie. Udało się też poprzez historię rodziny, która mimo wszystko trzyma się razem, pokazać przekonująco triumf biologicznego pędu nad organizacją społeczną. udało się wreszcie wpleść w to wszystko trochę humoru. Jednak reżyser, ośmieszając w finale wszelkie ideologie, (...) odrobinę zbyt nachalnie sprzedaje nam własną".
Magdalena Michalska, "Dziennik"
"TRZY MAŁPY"
"Prosta właściwie i wręcz banalna historia mogłaby posłużyć za podstawę do nakręcenia mrocznego thrillera, ale Ceylan jest poetą i opowiadanie emocjonujących fabuł go nie interesuje. Jego moralitet adresowany jest wyłącznie do miłośników kina artystycznego: kontemplacyjny styl; przeciągłe, celebrowane ujęcia; depresyjna zgniłozielona tonacja obrazu; zdawkowe dialogi i długie pauzy między słowami; brak muzyki, za to starannie zaaranżowany dźwięk. Kluczowe momenty historii rozgrywają się poza ekranem, a kamera rejestruje jedynie późniejsze reakcje uczestników dramatu na te wydarzenia".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Ceylan, tak jak w poprzednich znanych naszym widzom filmach, Uzaku czy Klimatach, niemalże bierze pod lupę swoich bohaterów, śledzi zmieniające się relacje między nimi, poddaje swoistej psychoanalizie ich zachowania, gesty, oszczędne słowa. Nie stawia się jednak w roli demiurga. Nie pozoruje kontemplacji, nie pogrąża bohaterów w sztuczności póz, grze znaczących spojrzeń, nie rzuca na wiatr symboli i nie wyprowadza naciąganych interpretacji. Z milczenia bohaterów, z ciszy, z wycofania, z ciężkiej atmosfery lepi studium rozpadu rodziny, utraty więzi, a przede wszystkim wpisanego w model kulturowy patriarchalnego dyktatu".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"
"ZA JAKIE GRZECHY?"
"Milutka Renee Zellweger jako korporacyjna suka mająca z kamienną twarzą wyrzucać setki ludzi na bruk? Och, dajcie spokój, nie rozśmieszajcie mnie. Fabułka jest strasznie przewidywalna, nie lepiej jest z humorem. Najlepszym dowcipem jest porównywanie tej słabiutkiej komedyjki z Bridget Jones - człowiek, który wymyślił ten chwyt marketingowy, ma naprawdę odjazdowe poczucie humoru. Powinien zacząć pisać scenariusze".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Najnowszy obraz z udziałem Zellweger reklamowany jest jako '... Hm, ktoś tu się dopuścił nadużycia. Renée jak zwykle irytująco wdzięczy się do widza bez umiaru szafując znanym zestawem min, zakończenie filmu doskonale znamy od pierwszych minut seansu, a całość bawi średnio".
Diana Rymuza, "Dziennik"
"PUSH"
"Film niby udaje, że korzysta z doświadczeń nowoczesnych seriali (skądinąd serial Heroes nie jest, zdaje się, twórcom nieznany), ale efekciarski do granic montaż wywołuje tylko wrażenie bezsensownej sieczki. Wszystko tu się ze wszystkim przeplata, ciągle migają jakieś twarze i sceny, jakby między przeszłością, przyszłością i przywidzeniami nie było większej różnicy. Z całego filmu najbardziej zapadają jednak w pamięć krzyczący Azjaci, których histeryczny wrzask ma rozbijać szkło, niszczyć rusztowania, a nawet zabijać, a jest po prostu niebotycznie śmieszny".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"
"Push jest próbą wykorzystania nieustającej koniunktury na kino o komiksowych superbohaterach. Obraz McGiugana nie jest jednak adaptacją żadnego znanego komiksu, ale samodzielną opowieścią o Wydziale - tajnej agencji amerykańskiego rządu, skupiającej osoby o zdolnościach parapsychologicznych. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, Wydział okazuje się siedzibą zła".
Jakub Demiańczuk, "Dziennik"