Teraz jest 23 listopada 2024, o 12:58

Miłość i seks na ekranie

Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne
Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy
Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...


Halloween przed ekranem: nasza klasyka
 

Miłość i seks na ekranie

Post przez Gość » 4 stycznia 2008, o 01:32

Nasz ulubione sceny filmowe - te mocno romantyczne jak i bardziej ogniste wedle gustów i upodobań ^_^


***
Do mnie należy zaszczyt podania pierwszego wątku i będzie to z "<span style="font-weight: bold">Ostatniego Mohikanina</span>" (mam na myśli ten z 1992r. a nie z 1936r.).

Tutaj jednak mogę zdziwić, bo osobiście, to podobała mi się mini-historia, która zakończył się tragiczną śmiercią - między siostrą głównej bohaterki (Cora Munro), <span style="font-weight: bold">Alice Munro</span>, a "bratem" Sokolego Oka/Nathaniela, <span style="font-weight: bold">Uncasem</span>.

Chyba nie muszę wyjaśniać, dlaczego mi się spodobał, ale dodam tylko, że ich śmierć spowodowała u mnie fontanny łez.

Ponoć rolę Alice bardzo okrojono w montażu, a szkoda - może więcej ciekawych scen z pewnym Indianinem by się pokazało...



A teraz kolej na was Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 361
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Olsztyn

Post przez aga1987 » 4 stycznia 2008, o 21:47

Mnie również wzruszyło uczucie Unkasa i Alice, ale nadal twierdzę, że najpiękniejszą sceną romantyczną jest fragment filmu "Joe Black", który znalazłam na youtubie

http://pl.youtube.com/watch?v=e8diddHGGpM

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 4 stycznia 2008, o 21:53

Haha!

wiedziałam, ze któraś z was na samym początku nawiąże do Joe Black. a nie mówiłam, Kat Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 361
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Olsztyn

Post przez aga1987 » 4 stycznia 2008, o 22:03

Dlaczego nie, przecież ten wątek tego dotyczy. Jest jeszcze piękna klasycznie romantyczna scena w nieśmiertelnym "Dirty dancing", który to bardzo fortunnie przekształcono w "Wirujący seks"

 

Post przez Gość » 5 stycznia 2008, o 02:02

Ostatnia ekranizacja "Upiora w Operze", zawsze wzrusza mnie do łez scena kiedy bohaterka całuje upiora a ten pozwala jej odejść... :cry: Obrazek

Czemu ona z nim nie została? Why, oh why?

 
Posty: 243
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez fanka » 5 stycznia 2008, o 02:39

tak tak upior w operze oj zawsze mi go szkoda

ze dziewczyna wybiera tego mdlego fircyka

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 stycznia 2008, o 13:12

Bój się Boga- w piwnicy??? Obrazek

 

Post przez Gość » 5 stycznia 2008, o 14:40

Ja bym z nim została wszędzie:P

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 5 stycznia 2008, o 18:54

tak, jasne Obrazek



chociaż mnie też brały motywy z upiora aczkolwiek z tego telewizyjnego z 1989 lub 1990 z Teri Polo, aczkolwiek lubię Webbera to jako musical Upiora mniej kocham Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 58
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: KRAKÓW

Post przez domini » 6 stycznia 2008, o 18:01

Dla mnie najpiekniejszym motywem miłosnym, choć nieszczęśliwym pozostanie na zawsze Przemineło z wiatrem. Nigdzie nie ma p[iekniejszych scen miłosnych.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 6 stycznia 2008, o 18:04

prawda Obrazek szczególnie ostatnia scena Obrazek



a co powiecie na Północ-Południe???

bo ja jeszcze do siebie nie doszłam od pierwszej projekcji Obrazek



<span style="font-size: 24px; line-height: normal">W imieniu administratorów i moderatorów uprzejmie proszę o rozszerzanie opisów filmów o fabułę i obsadę lub recenzję. Z góry dziękuję!</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 1089
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Kraków

Post przez Madeleinee » 7 kwietnia 2008, o 18:37

taaa Przeminęło z Wiatrem jest piękne, chociaż za każdym razem jak oglądam to wymyślam Scarlet od idiotek...

Jednymi z moich ulubionych wątków (też nieszczęśliwych) romantycznych są: Anna i król, Malowany welon, braveheart (wątek z żona)...jest tego więcej ale teraz nie pamiętam... Do pozytywnych zaliczam od course pretty woman jak również wolno rozwiających się związek z teorii spisku Obrazek

a i byłabym zapomniała najbardziej zabawny i rozczulający...Ania i Gilbert z Ani z zielonego wzgórza i dalszych części (film też był super, świetni aktorzy) Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 13118
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 7 kwietnia 2008, o 19:36

Ja też mam ogromny sentyment do Ani i Gilberta, za to "Przeminęło z wiatrem" działa na mnie jak płachta na byka. Nie lubię Scarlett, dla mnie to rozwydrzona smarkula, która chciała, żeby wszystko kręciło się wokół niej. Film oglądam tylko dla rewelacyjnej Vivien Leigh grającej Scarlett O 'em, chociaż oczywiście wolałabym inne, szczęśliwsze, zakończenie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 7 kwietnia 2008, o 21:59

filmowa Scarlett też mnie wkurza - zdecydowanie odmienna i mniej dojrzała od książkowego pierwowzoru.. Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 1089
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Kraków

Post przez Madeleinee » 8 kwietnia 2008, o 17:20

mnie tam w książce też wkurzała...tzn nie cały czas...chodziło mi tylko o jeden motyw...Jak ona mogła być tak ślepa i woleć Ashley 'a!!! Gdzie to dziewczę miało oczy....

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 8 kwietnia 2008, o 18:29

a to był dobry motyw - jedna z teorii głosi, że Scarlett ma osobowość kobiety dominującej i potrzebny był jej ashleyowy typ Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 1089
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Kraków

Post przez Madeleinee » 8 kwietnia 2008, o 19:03

mało życiowa ta taeoria Obrazek co prawda przeciwieństwa się przyciągają ale trudno stworzyć im trwały i solidny związek (oczywiście są wyjątki) Oni byli całkiem inni...Ona silna i wytwała, on łatwo upadający na duchu; ona pełna energii i życia, on hmm no taki rozmymłany, bez wyrazu, nudny; Ona twardo stąpająca po ziemi materialistka, on marzyciel i idealista; ona łatwo odnajdująca się w nowej sytuacji, on woli tkwić w starym systemie; Ona idąca po trupach do celu, on (prawie) zawsze honorowy... Pożarła by go żywcem! dodatkowo Rhett był dla niej idealny gdyż mimo iż sam był silny i niezależny nie dominował jej! cieszył się, z tego jaka ona jest, to się mu w niej podobało! Nie tłumił jej prawdziwej natury...ehh wybaczcie ten mega offtop...

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 8 kwietnia 2008, o 19:33

ale dla scralett ashley był dobry na początkową fazę - osobnik taki jak Rhett mimo wszystko zdominowałby nastoletniego podlotka, chcąc nie chcąc - scarlett instynktownie się przed tym broni...

scarlett ma czas na rozwój w sumie samodzielny [bo wymuszony okolicznościami] - bez obecności męskich osobnikóww okolicy, którym trzeba się podporządkować.



a Rhett, stary lis, czekał.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1089
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Kraków

Post przez Madeleinee » 8 kwietnia 2008, o 19:38

no tu masz rację, że na sam początek rhett nie byłby odpowiedni.. a potem się biedak nie mógł wstrzelić...jak nie jeden, mąż to drugi! ale i tak strasznie długo to trwało zanim ona doszła do tego, że Rhett to ten jedyny! co ja już wiedziałam od początku Obrazek i dlatego mnie to tak irytowało... a żeby akurat pozostać w miarę w temacie co sądzisz o kontynuacji tego wątku rom. w wersji serialowej?

Avatar użytkownika
 
Posty: 80
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Dębina

Post przez Lolka xD » 12 kwietnia 2008, o 01:01

Pearl Harbor - nic dodać nić ująć...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 12 kwietnia 2008, o 11:21

czy ja wiem, ja bym temu ujęła wszystko Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 1089
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Kraków

Post przez Madeleinee » 12 kwietnia 2008, o 12:23

w moim odczuciu Pearl H bardziej pasuje do tematu koszmarne filmy...

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 12 kwietnia 2008, o 16:37

Ja na tym filmie przez pierwszą połowę zasypiałam, a przez drugą krzywiłam się na widok co raz bardziej patetycznych scen. Też bym to dodała do koszmarnych filmów.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 12 kwietnia 2008, o 16:57

"jestem bohaterem ale wcale się tak nie czuję" może to nie dosłowny cytat ale taka była kwestia, czysta kpina, nie? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 80
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Dębina

Post przez Lolka xD » 12 kwietnia 2008, o 19:18

Och no wiecie... Pearl Harbor to klasyka. Coś jak Casablanka, Przeminęło z wiatrem itp.

Żeby na tym zasypiać?! Toż to grzech! Na Step up to rozumiem, ale na tym?

Następna strona

Powrót do Oglądamy!

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość