Teraz jest 8 września 2024, o 02:46

Filmy i seriale na zimowe Święta i Nowy Rok

Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne
Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy
Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 6 grudnia 2021, o 15:08

No jest Single All the Way! :evillaugh:
Genialny tytuł z tak wielu powodów... siedziałam z notatnikiem w ten weekend...

PS Tytuł prawie wyparłam z pamięci... ostatnie 15 minut też donotwant
Mistletoe & Menorahs.
Obejrzałam, bo Chanuka jako pierwsze zimowe święto wystartowała w tym roku ;)
I chciałam dać szansę Lifetime...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 6 grudnia 2021, o 15:40

Fringilla napisał(a):W tym sezonie z nowych rzeczy - ogólnie i dla mnie : Love Hard aka Miłosna pułapka (ufff...).

Mnie to jakoś nie porwało, niby nie było złe, miło się oglądało, ale bez wielkiego wow. Pół filmu obserwowałam jak Elena Gilbert się postarzała/schudła i rozmyślałam, że w dramach wyglądają młodziej w jej wieku. :facepalm:
Tak samo miałam z zeszłorocznymi Randkami od święta, na oba filmy czekałam, a potem się okazały takie meh.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 6 grudnia 2021, o 16:22

Oj, to niebezpieczne przystawianie dramowych standardów koreańskich :hyhy:
)ale serio: niebezpieczne, bo jednak reżimy, jakim podlegają aktorzy / wykonawcy są... no, nie wiem, czy spełniają nasze normy humanitarne... miewam mocne wątpliwości; dlatego na dłuższą metę wolę szczerze zmęczoną Dobrev).

Rozumiem brak zachwytu, nie będę bronić ^_^ U mnie to była po prosu wycieczka od "Ech, znany motyw, dorzucą Azjatę na siłę... a aktorzy nie będą mieli szacunku do zadania, bo to nie Lifetime, gdzie może i jakość aktorska słabawa, ale entuzjazm szczery zwykle..." do "No no no, nawet z szacunkiem do materii i po ludzku... chociaż założenia opowieści wciąż walnięte" ;)

Randki od święta... A! Holidate! Uważam za słabsze od Hard Love - nudniejsza historia plus już zupełnie nudne zakończenie. Ale duet był sympatyczny i wykonanie ok...
Chyba już wolę Last Christmas z Emilią Clark, mimo ekhm nastroju...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 6 grudnia 2021, o 21:26

Fringilla napisał(a):No jest Single All the Way! :evillaugh:
Genialny tytuł z tak wielu powodów... siedziałam z notatnikiem w ten weekend...

Obejrzałam i w niczego mi nie urwało. Obejrzałam i zapomniałam :bezradny:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 7 grudnia 2021, o 00:20

Mnie totalnie rozbawił jako maksymalnie przepracowany zestaw motywów romansowych mlm plus twórcy bardzo rzetelnie podeszli do rozpracowania i przełożenia na lgbtowy dialekt formuły filmu Hallmarkowego :D
Tam w głównej roli występował bezbłędnie jeden z ulubionych Hallmarkowych aktorów grających Obiekt Westchnień i Idealnego Mężczyznę w cisheteroprodukcjach z tej stajni. Który nota bena jest gejem ^_^

Tak, przyznam, że spory ciężar, spoczywa na meta przekazie produkcji.
No ok, lubię też Michaela Urie i bez problemu cokolwiek z nim obejrzę, tak jak i produkcje z Emilią Clark ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 9 grudnia 2021, o 20:12

Chyba pierwszy raz w życiu robię sobie grudniowy maraton filmów świątecznych - puszczam sobie - często w tle - wszystko, co mi wpadnie w ręce z ostatnich 2 lat (plus premiery).
:ohlala:

Jazda...

PS Jak ktoś coś ma do podrzucenia, to chętnie. Jak mam zaliczyć filmowy zgon świąteczny, to na całego :hyhy:
Chwilo, trwaj!
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 grudnia 2021, o 22:59

Z zestawu świątecznego obejrzanego ostatnio został ze mną chwilę dłużej został Eight Gifts of Hanukkah czyli Osiem chanukowych podarków czy jakoś tak ;)
Pierwszy w pełni chanukowy film Hallmark na Święta i... jedna z ogólnie lepszych produkcji Hallmarkowych - zero zaskoczeń, znane motywy, ale ładnie zrobione i serio: relacje między bohaterami są sensowne, chemia całkiem przekonywująca.

Dla porządku: Chanuka znana jest m.in. jako Święto Świateł w judaizmie, sięgające tradycja tak jak Boże Narodzenie 2000 lat wstecz i mające miejsce w grudniu przez osiem dni (to ruchome święto, jak chrześcijańska Wielkanoc). Jak wiele zimowych świąt w naszym klimacie :hyhy: opiera się w tradycjach rodzinnych i społeczności na wspólnym przebywaniu i zapalaniu świateł/świeczek w gronie bliskich w te najkrótsze i najciemniejsze dni w roku ;)
W polskiej literaturze chyba jednym z fajniejszych źródeł opowieści o chanukowych tradycjach w naszych polskich realiach to choćby Opowiadania (dla dzieci) Isaaca Bashevisa Singera (opisującego świat, którego juz nie ma, ale wspomnienia i rytuały pozostały).
Serio, to jest dobra lektura na Święta w ogóle!
W filmie mamy wspólnotę raczej czerpiącą właśnie z tradycji wschodnioeuropejskich, jeśli chodzi o obchodzenie Chanuki, więc w ogóle robi się nawet bardziej swojsko niż w przypadku bożonarodzeniowych klimatów w stylu konsumpcyjno-amerykańsko-ewangelickich na lokalną modłę.

W skrócie fabuła: mamy do czynienia z motywami:
1. bohaterka wraca na scenę randkową / poszukiwania partnera, bo poprzedni związek nie wyszedł; sama jest w stabilnej sytuacji finansowo-rodzinnej, więc jedyny problem to frustracja i smutek powodowane rozczarowaniem - zmarnowanie czasu i energii gdy jest się osobą na poważnie myślącą o budowie stabilnej relacji. Co jest fajne, dziewczyna nie jest obsesjonatką "muszę być w związku" tylko po prostu rozsądnie analizuje swoje oczekiwania i wyobrażenie (w oparciu też o model swoich rodziców, ale bez przesady) oraz realizuje je z odpowiednią dawką zdrowego rozsądku. A ponadto ma dobre otwarte relacje z rodziną i przyjaciółmi (ekhm, szczególnie tymi z dzieciństwa)
2. ...a skoro wraca, to... pojawia się paru partnerów potencjalnych na horyzoncie, randki mają miejsce, a bohaterka zaczyna codziennie dostawać prezent - na każdy dzień Chanuki. Każdy ma dla niej personalne znaczenie...
Kim jest prezentodawca? Intryga nie jest zawiła :ohlala: i w sumie nie o to jak zwykle chodzi czyli "nie co tylko jak" - ja tu spokojnie zawiesiłam częściowo krytyczne myślenie :D Tak, jestem też fanką bohatera, co poradzę. Ogólnie jest chemia - oboje są aktorsko dobrani tutaj, a niektóre elementy komediowe wychodzą pozytywnie ponad standard Hallmarka. Chociaż doza przesłodzonych momentów bez zmian.

Serio, bardzo sympatyczne szczególnie jak na Hallmarkowy film - oglądałam uważnie a nie jednym okiem "wystarczy się włączyć w dialog co 10 minut i wiemy, gdzie jedziemy". Świąteczna atmosfera trafiona, a i miła odskocznia tematyczna poszerzająca kanon świąteczności na zimę ;)

PS
Mam trochę wrażenie, chociaż aktorów znam z innych produkcji i są ogólnie dobrzy warsztatowo zawsze, czyli należą do śmietanki hallmarkowej, że ekipa starała się bardziej, bo to jednak przełom: Chanuka jako Święto zimowe w dotąd mocno z chrześcijańskimi świętami kojarzoną marką medialną - novum i eksperyment.
Ponadto role główne są grane faktycznie przez Żydów i mnóstwo drobnych elementów wygląda bardzo organicznie (choćby płynność ruchów przy wchodzeniu do domu i całowaniu mezuzy - to jak z robieniem znaku krzyża mijając kościół: jasne, można się nauczyć, ale jednak co praktyka to praktyka lub wyniesienie znajomości pewnych gestów z domu/społeczności ;)
Nie jestem wielką fanką obsadzania wg etniczności, płci, orientacji etc. ale czasem, szczególnie na nierozpoznanym jeszcze terytorium (tu: hallmarkowym filmie chanukowym) pewnie łatwiej, gdy cała ekipa łącznie z aktorami zna realia opowieści, jaką tworzą, i wspólnie przecierają szlaki... Tu się sprawdziło.

Tu zresztą można porównać z produkcją Hallmarkową sprzed paru lat, gdy jeszcze się nie odważyli na pełen nie-chrześcijański film świąteczny :D Double Holiday to dopiero był bałagan... interesujący do oglądania jak film grozy :lol:
Ale to inna opowieść.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 40160
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 20 grudnia 2021, o 08:20

My z chłopem zawsze na Święta
Ja cie kocham a ty spisz
Bezsenność w Seattle
Masz wiadomość
Lepiej późno niż później
Miss agent
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 grudnia 2021, o 18:22

No ja jakoś mam przesyt powtórek po poprzednim roku :niepewny:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 22 grudnia 2021, o 23:53

Hm, zamiast Die Hard po raz n-ty w sumie polecam dla odmiany disnejowski serial Marvela Hawkeye :hyhy:
klimat mega świąteczny, mnóstwo sympatycznej rozróby, jedyny minus, że nie jestem pewna, jak się ogląda bez znajomości różnych poprzednich filmów i seriali z universum/multiversum... chociaż czy ja wiem...

Fabuła jest prosta: bohaterką jest Kate Bishop, nastoletnia dziewczyna z bogatego domu od lat trenująca sztuki walki z łucznictwem na czele, mając za wzór postać znaną i uznaną jeśli chodzi o bycie superbohaterem w oczach świata: z przyjaciółmi nie raz i nie dwa ratował wszystko i wszystkich z opresji.
Jak to wżyciu bywa, Kate ląduje w złym miejscu w złym momencie i w podejrzanym towarzystwie w ramach pre-pre-świątecznego przyjęcia - ekhm, znany motyw - a że przyzwyczajona jest brać wszystko z biegu, nie udaje i nie wycofuje się strategicznie. Ogólnie rozsądna jak na swój wiek i zainteresowania oraz wychowanie, nieświadoma konsekwencji popełnia jeden błąd: świadkowie rozróby nagrywają ja w kostiumie znanego asasyna z listą ofiar podobno długości równika czy jakoś tak.
A potem to już rozkminianie intrygi, która robi się coraz bardziej wypełniona ludźmi rozwiązującymi problemy za pomocą dużych dawek przemocy.
Dalej jest o spotkaniu swoich bohaterów (nie zawsze wbrew obiegowym opiniom kończy się to rozczarowaniem) oraz wrogów, którzy chcą ich zabić, przyjaciół wrogów, którzy chcą ich zabić, przyjaciół i rodzinę przyjaciół, którzy chcą ich zabić.
Po drodze oczywiście zawiążę się trochę nowych sympatycznych acz czasem zaskakujących przyjaźni, pozna się lepiej własną matkę, a przede wszystkim przekona się o przydatności języka migowego. I że kariera superbohatera wiązać się może w wieku dojrzałym z ciut za wieloma obrażeniami głowy skutkującymi aparatem słuchowym jako akcesorium eleganckim acz niezbędnym.
Ponadto są porządne polskie akcenty (z Piotrem Adamczykiem grającym faktycznie Polaka w dresiku z całkiem zaskakująco pozytywnym stosunkiem do kobiet).

Bardzo sympatyczna rodzinna opowieść z fajną bohaterką i całą resztą. Trochę moralnych problemów do rozwiązania w kolejnych sezonach - o ile będą - pozostaje, ale... cóż...
Jeśli ktoś jak ja od dziecka zawsze w okresie Świąt chciał przenocować w środku udekorowanej choinki z muzyką z Dziadka do Orzechów w tle, to... zazdroszczę Clintowi, to była ładna scena ^_^

Polecam do obejrzenia z dziećmi w odpowiednim wieku (i z odpowiednimi zainteresowaniami). Bo jest o rodzinie, traumie, smutku, stracie i dlaczego każdy moment z bliskimi jest tak ważny.
Jakbym miała wybierać między Wiedźminem a Hawkeye na Święta, to zdecydowanie to drugie, acz mają bardzo wiele punktów wspólnych :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 23 grudnia 2021, o 13:58

Ja jeszcze nie obejrzałam nic świątecznego :zalamka: Jestem tak zmęczona ostatnimi dniami, że padam na pysk.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 2 stycznia 2022, o 00:24

Co zabawne, w same Święta i okolice mało co świątecznego oglądałam ^_^

W sumie dopiero sylwestrowo dwie komedio-dramedie brytyjskie:

Last Train to Christmas aka Ostatni pociąg do Bożego Narodzenia - sympatyczna opowieść o wyborach w duchu Opowieści Wigilijnej: bohater przezywa kryzys wieku chyba średniego w pociągu w drodze na rodzinne święta w roku 1985.
Myk polega na tym, że przy próbie przejścia do kolejnego wagonu... przenosi się w czasie o 10 lat, ale tylko mentalnie: w nowej "rzeczywistości" nabywa cech fizycznych swego przyszłego "ja" i oto okazuje się, że decyzje, rozmowy, jakie mają miejsce w oryginalnym Wagonie'85 wpływają na to, z czym i kim się bohater spotka (i jak będzie wyglądał :P) przy kolejnych próbach zmiany wagonu.
Czyli przyszłość jest plastyczna... A jeszcze ciekawiej się robi, gdy sfrustrowany kolega postanawia odwiedzić wagony na tyle pociągu...
I śmieszno, i trochę straszno (spróbujcie choćby być 50-letnim facetem w ciele 5-latka... horrrorrrr).
W tle tajemnice rodzinne i klasyczne mierzenie się z "co by było, gdyby"...
Wciąga, aktorsko fajne, jak się lubi klimatyczne opowieści w zamkniętych pomieszczeniach ;) to bardzo sprawnie zrobiona wariacja przygód Scrooge'a na zimowy wieczór ^_^
No i parę znajomych twarzy, od Michaela Sheena zaczynając, plus Cary Elwes i Nathalie Emmanuel.



Natomiast A Christmas Number One to... oj, nie ma Świąt bez wyciskacza łez a la Last Christmas (z Emilią Cark, które osobiście cenię :P
Co zabawne, tym razem inna znana twarz z Gry o Tron w roli głównej - Iwan Rheon. W sumie dlatego obejrzałam - zawsze ceniłam talent komediowy, zanim jeszcze koleś zagrał socjopatę w GoT :lol: (jako bonus Freida Pinto i Helena Zengel, dziewczyna znana z Wiadomości ze świata z Tomem Hanksem).
Tym razem opowieść prosto-klasyczna do bólu, ale... jak się przetrwa pierwsze 30 minut, gdy dopiero ekipa się dociera, to dalej jest fajniej nawet. Chociaż cóż... smutno również. Nie będzie to duży spoiler, jeśli opis będzie mniej więcej taki: dla Niny, nastoletniej wielbicielki jednego z mega-pop-"chłopięcych"-zespołów stylu One Direction i świątecznych hitów to pewnie ostatnie Święta w gronie rodziny. Nina choruje nieuleczalnie.
W ramach tego tym bardziej naciska na Blake'a, swego wujka-muzyka, żeby wreszcie się ogarnął i napisał/nagrał Niepowtarzalny-Świąteczny-Numer-Jeden a la nomen omen Last Christmas.
Wujek robiący w gatunku muzycznym lekko odmiennym od OD (jego kapela to taki sympatyczny metalowy klimat) znowu w typie kryzysowego faceta, więc ogólnie łatwo nie jest. Dorzucono do tego Okrutny Nawet Jeśli Zabawny Przemysł Muzyczny ze Zdeterminowaną Menadżerką / Producentką na froncie i...
Fabuła przewidywalna, ale jak zwykle: chodzi o to, jak, a nie czy ;)
Na dłuższą metę wszystko trzyma się na aktorstwie dwojga głównych bohaterów, Niny i Blake'a. I ja tę opowieść kupiłam mimo całej swej kliszowatości. Jakoś udało się uniknąc nadmiernej rzewności: konkretna i poukładana ale zarazem mega otwarta Nina ("to te niemieckie geny", serio, to chyba pada w filmie ;) równoważy depresyjną przybitą emocjonalność Blake'a.
Reszta to oprawa, sympatyczna, ale jednak.
Wciąż: wciąga, jeśli się da szansę :D

Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 10049
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 16 grudnia 2023, o 11:31

Polecam dla dorosłych Dzika noc lekka odmiana Kevina :D LINK




P.S. Czy tylko ja nie widzę okienek z yt? :niepewny:

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 4766
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 16 grudnia 2023, o 15:06

Nie, nie tylko. Ja też nie widzę.
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 grudnia 2023, o 04:46

Tak, zwykle przejściowe, a teraz co najmniej tydzień...
Będzie poprawiane.

***
Ja swoją drogą chciałabym wspomnieć, że serial 1670 ma ten element świąteczności - w sam raz na zimowe oglądanie :hyhy:
Humor nieskomplikowany, ale ładnie zrobione.
PS
[Chłop] - Książka była lepsza...
[Pan na zagrodzie] - Noc w dybach!
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6426
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 21 grudnia 2023, o 18:25

1670 to bardzo dobra propozycja. Nazywanie reżysera drugim Bareją to przesada ale produkcja naprawdę dobra. Idealna na stres i podniesienie człowieka na duchu, nawet? zwłaszcza? jeśli czuje się jak ten chłop uciśniony :lol:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 21 grudnia 2023, o 19:55

Plus wątki romansowe przyzwoite, choć ja bym dyskutowała nad szczegółami ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6426
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 25 grudnia 2023, o 14:30

Może będzie drugi sezon ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 stycznia 2024, o 02:08

Ja to jednak chętnie zimowe opowieści oglądam zimą, więc alaskańskie wydanie serialu Detektyw mnie przekonuję - sezon 4 z m.in. Jodie Foster polecam ^_^ (chociaż widzę, że marudzenie się w sieci odbywa nad tym sezonem z argumentami bardzo słabymi dla widzów zainteresowanych po prostu oglądaniem ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia strona

Powrót do Oglądamy!

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości