Oglądając kolejny sezon
Cienia i kości (bez entuzjazmu ale z ciekawości) przypomniałam sobie, dlaczego na dłuższą metę uważam za słabą filmowo/serialowo opowieść.
To zaskakująca (w kontekście hajpu i marketingowego rozmachu etc.) niedbałość od strony stricte scenariuszowo-reżyserskiej.
Dobrym przykładem jest przebitka z pierwszego sezonu i scena kąpieli bohaterki: dziewczyna zostaje posadzona w wannie i... po minucie, bez mycia kompletnie, bo Ważne Sprawy Są Omawiane, ją opuszcza, abyśmy przeszli do kolejnego punktu dialogowego. Czyli: jak brudna była przed, tak brudna acz lekko zmoczona pozostaje po
To wszak nie powinien być "ten" rodzaj serialu

(bo są takie tytuły, gdy bym to spokojnie przełknęła

Ogólnie: nie wiem czemu akurat często YA i romansowe NA z kategorii romansowej są tak ekranizacyjnie traktowane

(znaczy: mogę podejrzewać - "produkty" gdzie odbiorcami są częściej kobiety jakoś tak mają...
