Klątwa Tygrysa (cykl; tom 1-4) - Colleen Houck (•Sol•)
Napisane: 18 stycznia 2019, o 18:22
Po 'Klątwę tygrysa' sięgnąć miałam od kilku lat. Chwalona, reklamowana, polecana wchodziła mi w oczy, a ja nie miałam dostępu. Potem z oczu zniknęła i zniknęła też chęć na lekturę, aż przyszedł dzień, w którym natknęłam się na nią w bibliotece.
Takiemu obrotowi spraw nie mogłam się oprzeć.
Nie da się ukryć, że jest to zdecydowanie nastoletnia lektura. Do tej grupy odbiorców kierowana i dla nich pisana i to widać.
Są nastoletnie problemy, są nastoletnie dylematy. Kesley jako osiemnastolatka przeszła sporo, bo i stratę najbliższych, wychowywanie się w rodzinie zastępczej, brak perspektyw, konieczność wcześniejszego pójścia do pracy...To dużo jak na dziewczynę w tak młodym wieku, ale dzięki temu jest samodzielna, myśląca i da się ją łatwo polubić. Lecz nie same zalety w niej tkwią. Bywa po młodzieńczemu głupia i uparta, czym mnie niejednokrotnie zdenerwowała. Logika jej postępowania w stosunku do Rena lekko powala, chociaż patrząc przez pryzmat jej wieku i sytuacji w jakiej się znajdują - ona ma do takiego myślenia prawo.
Jest też inny element który nastolatki bardzo wielbią. Trójkąt miłosny. Dwóch megaturbociachowatych gości, mających na dodatek jednocześnie chęć związać się z bohaterką. No spełnienie małoletnich mokrych snów.
I w zasadzie ja tych panów też bym z łó... znaczy z domu nie wygoniła. Na dodatek kotki lubię, te duże też, więc chętnie.
Są różni, są swoimi przeciwieństwami i mimo, że więcej do czynienia mamy w pierwszym tomie z Renem, tak nie umiałabym już w tej chwili wybrać między nim a Kishanem. Ten drugi ma taki urok pirata łobuza, na który, no cóż, jestem podatna.
A Ren... Kochanek niemal tragiczny, ma w sobie nutkę romantyzmu, melancholii ale i też męskiego uporu i arogancję. Dwa zestawienia charakterologiczne które najbardziej lubię w bohaterach literackich.
I weź tu kobieto uspokój hormony
Ale nie o romanse same tu chodzi. Mamy zagadki, mamy zadania rodem z przygód Indiany Jonesa. Są przepowiednie, starodawne klątwy i zaklęcia, i konieczność ich pokonania.
I właśnie tu mam problem. Gdy bohaterowie walczą z zagadkami, gdy szukają daru dla Durgi, gdy coś się dzieje w kwestii przygodowej książka wchodzi sama. Jak w masełko. Ale potem przychodzą chwile gdy naprawdę nie ma się problemów z odłożeniem lektury na bok, a tego to ja nie lubię. Książka jest najlepsza jak mnie chwyta w swoje sidła i trzyma do ostatniej strony.
Drugim zarzutem będzie to jak autorka kończy pierwszy tom. Ech, no nie lubię takich zabiegów, teraz nie zostaje mi nic innego jak wziąć tom 2
I to jedyny ratunek - mieć całą serię pod ręką jak się już zaczyna czytać. Czekanie mogłoby boleć.
Myślę, że warto sięgnąć po 'Klątwę tygrysa', zwłaszcza gdy się jest w wieku 15- 20 lat. Starszym nie bronię, sama już dawno wyszłam z tej grupy wiekowej, ale warunek jest jeden. Musicie lubić młodzieżówki, bo tu elementów charakterystycznych nie braknie.
A! Jeśli ktoś się obawia podobieństw do 'Zmierzchu' - luzik. Na upartego można coś znaleźć, ale po co się upierać?
Colleen Houck ma skłonność do cliffhangerów, stąd też po lekturze ‘Klątwy tygrysa’ natychmiast złapałam się za ‘Wyzwanie’. I mogę z pełną świadomością stwierdzić, że jakościowo nie odbiega on od części pierwszej
Jednak zmienił się klimat, zmieniły się pewne elementy.
Jak w pierwszej części atmosfera zagadek, orientu, Indii, tajemniczości chwilami wręcz buchała tak tu jest tego znacznie mniej.
Na pojawienie się samego Rena przyjdzie też czytelniczce troszkę poczekać, bo początkowo Kelsey ląduje sama z powrotem w Oregonie i próbuje żyć życiem zwykłej młodej kobiety.
Na szczęście Ren za długo nie daje jej o sobie całkiem zapomnieć i wraca w jej życie w wielkim stylu
Co się dzieje potem rzuca się jednak cieniem na moje postrzeganie tego tomu. Cierpiałam razem z Kelsey i mimo wielkiego uwielbienia dla Kishana, jego zadziornego uroku… To nie Ren.
Brakło mi też indianojonesowości z poprzedniej części. Jak Indy mówił, ‘nie siedźcie w bibliotece’ tak bohaterowie się nie słuchają. Niby muszą, niby do rozwiązania zagadki potrzebne jest wertowanie ksiąg, ale wtedy akcja stoi. Gdy dzieje się cokolwiek, gdy bohaterowie są w ruchu, kartki przewracają się błyskawicznie. Gdy bohaterskie tyłki zasiadają do lektury to mnie się takowej odechciewa.
Na szczęście to nie trwa długo i przestoje zdarzają się tylko w pierwszej połowie książki, a właściwie tak w okolicy jej środka.
Pierwsza połowa to moment gdzie mamy iście nastoletnie dramy i problemy z gatunku – kocham jego, ale czy on mnie też, czy on mnie wybierze, ja go chcę, on mnie nie wiem czy chce, może trzeba sobie znaleźć innego, ciekawe co robi Ren, tęsknię za Renem, Ren jest głupi bo milczy.
No milczy dziopo, bo mu kazałaś zostawić się w spokoju…
Potem jest wspomniany przestój gdzie zasiedli i czytali, a następnie dzieje się magia.
Mamy wyprawę po drugi dar i wszystko ożywa, dosłownie. Aż chce się czytać, akcja pędzi, wręcz nie nadążamy za bohaterami. Boimy się o nich, kibicujemy im, przeżywamy ich przygody.
I jak pewnie niejedna osoba się wkurzy na Kelsey, że jej serduszko pika do Czarnego Kishana, tak ja ją rozumiem. Autorka nam to tak przedstawia i tak motywuje, że wierzę w całą sytuację.
Nasza bohaterka wcale nie przestaje kochać Rena, nie tylko dzieją się różne rzeczy i trzeba brać na to poprawkę.
Dzieją się takie rzeczy, że dostawałam białej gorączki i prawdę mówiąc to już mi się ręka wyciąga po tom trzeci…
Cóż taki los cliffhangery to zło, mówię Wam…
Przedostatnia część przygód Kesley i dwóch tygrysów i jak dotąd najbogatsza we wszelką romansową dramę i umartwianie.
Odbity z niewoli Ren nie pamięta Kesley. Kesley rozpacza, robi wszystko żeby mu przypomnieć i cierpi.
Cierpi też Kishan widząc ukochaną w takim stanie. Nie cierpi tak całkiem tylko Ren, winowajca.
Jak dotąd wkurzałam się na Kesley a teraz ona denerwuje mnie najmniej. Rozumiem ją i jej chęć stabilizacji, chęć aby w końcu móc kochać kogoś bez obaw, że to odwróci się przeciwko niej.
Ren za to wkur… mnie tak, że brak słów. Niby to co zrobił, zrobił z miłości ale do mnie ten argument nie przemawia. Fabularnie jego czyn popchnął wiele rzeczy do przodu i gdyby nie taki przebieg akcji, książka nie miałaby sensu. Ale emocjonalnie było to tak złe…
Wkurzyła mnie też autorka przemianą Kishana. Stracił pazur. A pani Houck ma sklerozę, bo to czarny tygrys był tym dzikim, nieokiełznanym i gwałtownym. W 3 tomie bracia zamienili się trochę osobowościami.
Podoba mi się nadal i niezmiennie chemia między Renem a Kesley, ale nie wiem czemu, chciałabym żeby ona była z Kishanem. Albo najlepiej z nimi oboma na raz
Strona przygodowa natomiast była jak dotąd chyba najlepsza. Nie dało się oderwać od przygód, zadań i zagadek. Aż zazdrościłam trójce ich przeżyć, chociaż z książki na książkę robią się one coraz niebezpieczniejsze.
Dzięki temu czyta się to jakby się oglądało film, a końcówka znów – wbija w fotel.
Więc… Wy zaczynacie czytać Klątwę Tygrysa jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, a ja zabieram się za Przeznaczenie
Zaczynając ten ostatni tom serii Klątwy Tygrysa miałam dylemat i czułam się rozdarta. Bo z jednej strony tak strasznie już chciałam wiedzieć co z tego wszystkiego wyniknie, ale z drugiej szkoda mi było rozstawać się z bohaterami.
I w zasadzie to rozstanie było bardzo trudne, od skończenia książki minęła już ponad doba, a ja nadal z Indii tak do końca nie wyjechałam nadal jeszcze myślę o serii.
To najbardziej przygodowa i najbardziej dorosła z serii. Bohaterowie muszą zmierzyć się z trudnościami, jakich nikt by nie przewidział. Sprawy przyjmują nieciekawy obrót i walka będzie się toczyła już nie o dary Durgi lecz nawet o czyjeś życie.
Kesley jest rozdarta między miłością spokojną i wręcz przyjacielską do Kirshana, a ognistym i przerażającym ją ogromem uczucia do Rena.
Sami panowie nie ułatwiają dziewczynie życia, chociaż w pewnym momencie miałam ochotę potrząsnąć całą trójką. Kesley za tchórzostwo, Kirshanem za ośli upór i trochę egoizm, a Rena za to, że tak łatwo odpuszcza…
Bo najmocniejszy to on był chwilami w gębie.
Wątek romansowy tu gra dość dalekie skrzypce, ale też ma sens. Widać chemię Kesley z Renem, widać ich ogrom uczucia, już tak zakazanego. Widać przyjaźń między nią a Kishanem.
Spokojnie, dziewczyna wybierze swojego tygrysa to nie tajemnica, w końcu od początku to wiadomo.
Trzy pierwsze tomy czytałam w towarzystwie różnych emocji, różne zdarzały się wybuchy. Na Przeznaczeniu po raz pierwszy się popłakałam. Pierwszy, drugi, trzeci… Tak, jest smutno, jest też wzruszająco. A końcówka… Powala.
Znajdujemy rozwiązanie wszystkich zagadek. Dowiadujemy się dosłownie wszystkiego czego tylko się dało, a cała układanka staje się całością. Każdy element z poprzednich tomów, który mógł wzbudzać takie ‘ale, że co?’ nabiera sensu. Seria jest całością.
Powtórzę po raz wtóry. Wejdźcie w ten świat. Udajcie się z Kesley do cyrku, aby poznać Rena, polećcie z nimi do Indii i dajcie się porwać przygodzie.
Warto.