Tam dokąd zmierzamy - B. N. Toler (Ancymonek)
Napisane: 18 czerwca 2018, o 13:02
Jak to możliwe, że ta sama sytuacja, która była udręką, okazuje się w końcu wybawieniem?
Nie wierzyłam w duchy – do pewnego momentu. Sześć lat temu mrożący krew w żyłach wypadek zmienił moje życie… na zawsze.
Mam na imię Charlotte, ale większość ludzi mówi do mnie Char… I mam szczególny dar. Rozmawiam z duchami.
Bez obaw, nie wywołuję ich. Widuję je i rozmawiam z tymi, które zostają na ziemi, gdy nie mogą przejść na drugą stronę. W świecie żywych trzymają ich niedokończone sprawy. Przez ostatnich sześć lat bez przerwy używałam daru pomagania zagubionym duszom.
Ale wszystko ma swoją cenę. Moje życie powoli zmierzało ku ciemności. Czułam przygnębienie i zaczęłam się poddawać. Zdałam sobie sprawę, że pomagając zmarłym, przestałam myśleć o sobie. Bez pieniędzy, bez dachu nad głową i – co najważniejsze – bez nadziei zdecydowałam, że jest tylko jedno wyjście: skończyć z tym wszystkim.
Jednak los potrafi płatać figle. W jednej chwili chcę odebrać sobie życie, a w następnej ocala mnie Ike McDermott. Silny, przystojny żołnierz powstrzymuje mnie od chęci położenia kresu mojej rozpaczy. To ktoś, kto uśmiechem rozświetla każdy mrok.
Czarujący i łagodny.
Jest moim wybawicielem.
I jest duchem.
Zawarliśmy umowę.
On pomoże mi znaleźć mieszkanie i nową pracę, a ja – by mógł przejść na drugą stronę – załatwić niedokończone sprawy, które wiążą się z jego bratem bliźniakiem – George’em, załamanym po śmierci Ike’a. Ike natomiast nie odejdzie w spokoju, dopóki nie będzie wiedział, że z bratem jest wszystko w porządku. Gdy zgodziłam się mu pomóc, nie przeczuwałam, że urzekną mnie czarujący ludzie z hrabstwa Bath oraz Ike i George McDermott.
Teraz, gdy bracia zawładnęli moim sercem, staję przed okrutnym i niesprawiedliwym dylematem. Ratując George’a, muszę pozwolić Ike’owi odejść.
***Mam taki problem z tą książką, że sama nie wiem co o niej sądzić. Czuję niedosyt - to na pewno. Niemniej historia mi się podobała, czytało się “samo”. Zacznę od tego, że lubię takie układy, że ona jest jedna, a ich dwóch. Pod warunkiem, że bohaterka nie waha zbyt długo kogo wybrać i nie skacze od jednego do drugiego. Tutaj mamy taki mały, tyci problemik. Jeden z bohaterów nie żyje Pomysł bardzo ciekawy, z wykonaniem ciutkę gorzej. Tylko pytanie, czy to nie jest podyktowane moim “widzimisię”, bo jedna, jedyna rzecz (ale jakże ważne) mnie podrażniła i popsuła odbiór całej książki. Pytanie, czy innych też by to raziło. Zresztą, może zacznę od początku.
Charlotte (Char) nie jest zwykłą, przeciętną dziewczyną. Bynajmniej nie chodzi tutaj o jej urodę, czy też osobowość. Bohaterka od paru lat widzi duchy. Widzi je, słyszy je i pomaga im w niedokończonych sprawach. Jej dar jest tak naprawdę jej przekleństwem. Przez niego odwróciła się od niej ją rodzina (swoją drugą zabić ich to mało), a jej życie od dłuższego czasu opiera się tylko i wyłącznie na pomaganiu osobom zmarłym. Char ma dosyć, naprawdę dosyć i postanawia popełnić samobójstwo. W tym właśnie momencie jej załamania widzi Ike. Bohater dosłownie ratuje jej życie. Char postanawia mu pomóc, a pomoc ta ma polegać na “ogarnięciu” jego brata (George’a), który po śmierci swojego bliźniaka nie umie się pozbierać.
Ike’a nie da się nie pokochać. Czuły, troskliwy, pewny siebie, przystojny, zabawny. Zakochuje się w Char, ale wie, że nigdy nie będą mogli być razem, dlatego mimo bólu kibicuje jej i swojemu bratu, by znaleźli szczęśliwe zakończenie. Charlotte kocha ich obu i z jednej strony pomaga George’owi, ale z drugiej nie chce, żeby Ike odchodził, a tak się stanie jak tylko jego brat będzie miał się lepiej. Zakończenie nie jest odkrywcze i wiadomo jak się to wszystko potoczy, ale na pewno jest to książka emocjonalna, uczuciowa, mimo swojej lekkiej przewidywalności. Kurcze, nawet ja się trochę wzruszyłam, a osoby bardziej rykogenne z pewnością powinny zaopatrzyć się w paczkę chusteczek przed rozpoczęciem lektury.
Jeszcze dodam coś o George’u. Dla mnie od razu był faworytem, bo ja lubię takich mrocznych, lekko złych bohaterów. Ike jest czarujący, otwarty i ciepły, a George ma bardziej ciemniejszą i szorstką naturę. Miała na to wpływ z pewnością śmierć brata, ale widać, że nawet przed tą tragedią bliźniaki miały odmienne charaktery. Trochę żałuję, że nie można było za bardzo poznać myśli George’a, bo tylko przy końcu jest rozdział opowiedziany z jego strony.
Tak tutaj piszę i piszę i by się mogło wydawać, że książka jest super i nie mam żadnych zastrzeżeń. Otóż mam taki problem, że nie do końca uwierzyłam w miłość Char do George'a. Na początku oni się sporo kłócą, przekomarzają. Bohater jest nieufny i zdystansowany. Potem zbliżają się do siebie, ale ja cały czas miałam wrażenie, że to co ich łączy najbardziej, to ból po stracie bliskich im osób (i tylko to). Takie miałam myśli, że gdyby Ike żył, Char tak naprawdę byłaby z nim i nie wahała się pomiędzy braćmi. W moim odczuciu George był takim drugim wyborem i tutaj jest moje główne “ale” do tej książki. Jeszcze dwie rzeczy mnie trochę zdenerwowały w tej opowieści, ale nie na tyle, żeby spoilerować i nie na tyle, żeby to miało jakiś znaczący wpływ na ocenę.
Historia nie ma fafnastu wątków i to bynajmniej jest jej zaleta. Jest Charlotte, Ike, George, rodzina chłopaków. Małe miasteczko, walka z nałogiem, charakterni bohaterowie poboczni, praca bohaterki w barze u braci.
Ogólnie książka mi się podobała i myślę, że niejednej z Was również może. Podobało mi się również to, że autorka na siłę nie przedstawiała idealnej wizji nieba. Dla osób wierzących w subtelny sposób dała nadzieję, że tam dokąd zmierzamy jest dobrze, jest lepiej. Osoby niewierzące (taki mi się wydaję) nie powinny za to poczuć się rozdrażnione i na siłę przekonywane do czegokolwiek.
Polecam z czysto egoistycznych pobudek, bo chciałabym zobaczyć, co reszta z Was sądzi o tej książce
A tak serio to myślę, że ta historia naprawdę może się podobać i jest godna uwagi.
Moja ocena to 7+/10.