Strona 1 z 1

My Commander - Alanea Alder (Księżycowa Kawa)

PostNapisane: 10 czerwca 2016, o 20:00
przez Księżycowa Kawa
Obrazek

In book one you meet our delicious Alpha Unit leader Aiden McKenzie. When the topic of grandchildren comes up during a weekly sewing circle the matriarchs of the founding families seek out the witch Elder to scry to see if their sons have mates. They are shocked to discover that many of their sons' mates are out in the world and are human!

Fearing that their future human daughters-in-law will end up dead before being claimed and providing them with grandchildren to spoil, they convince their own mates that something must be done. After gathering all of the warriors together in a fake award ceremony the witch Elder casts a spell to pull the men’s mates to them, whether they want it or not.

Aiden is adamant that he doesn’t need a mate and that they would only get in the way, little does he realize Fate is sending him his mate first! He meets his destined mate Meryn Evans and things go downhill from there. In the first twenty four hours she kicks, screams and knocks her bear shifting mate unconscious. They eventually discover that life before finding each other may have been good, but life afterwards is perfect, even if it involves super soaker battles and accidentally discharging hand grenades.



„My Commander” Alanea Alder kilka razy mignęło mi przed oczami w pewnym miejscu, gdzie nie powinnam zaglądać (niestety nadal tam bywam). A właściwie okładka, która na tyle mnie zainteresowała, że jakoś nie potrafiłam tego zignorować, przez co nabyłam ową pozycję i wkrótce zajrzałam do środka. Zakładałam, że to będzie romans współczesny, ewentualnie erotyk, lecz szybko okazało się, że się myliłam, że to jest paranormal i to o ewidentnym zabarwieniu komediowym. Niemniej jednak co mi szkodziło sprawdzić fragment, skoro miałam możliwość? I efekcie spotkała mnie duża niespodzianka.

Meryn Evans właściwie od zawsze prowadziła samotne życie, najczęściej kryjąc się za swoim laptopem. Aż pewnego dnia się przeprowadziła i wybrała się na nielegalne zwiedzanie pewnego miejsca, przez co znalazła się na łasce albo niełasce tajemniczych osobników, przynajmniej tak początkowo sądziła. W tym momencie zaczyna się prawdziwa komedia. Dla Aidena McKenzie szybko stało się jasne, że zadziorna Meryn jest jego życiową partnerką. Tylko miał problem, aby ją o tym przekonać. No cóż, nie potrafili się porozumieć z powodu różnic kulturowych. W rezultacie pognał do rodziców, aby zasięgnąć rady, gdzie Meryn wyzywała go od porywaczy, Aiden ją terrorystek (oberwał od niej w łeb, a także jego samochód). Potem zasadniczo było dobrze, to znaczy mniej lub bardziej. Tak więc relacja pomiędzy głównymi bohaterami zaczyna toczyć się praktycznie gładko, no chyba, że trzeba się zmierzyć z niedoborem kawy z rana (niezbędny zakup ekspresu), z komputerem, który nie spełnia wymagań (i na to znajdzie się rada) bądź wiąże się to z zabawą z granatami (znaleźć inne zajęcie), czyli innymi słowy: same drobiazgi.

Tak na dobrą sprawę, Meryn szybko się odnajduje w nowej sytuacji, akceptując wszelkie zmiany bez większego trudu i jest szczęśliwa w otoczeniu nowej rodziny. Nic dziwnego, skoro jest doceniana i podziwiana, wzbudziwszy wręcz zachwyt swoją osobą. Zresztą oni jak zarówno przyjaciele Aidena przyjmują ją z otwartymi ramionami, traktując niemalże jak ósmy cud świata. Jednocześnie przy tym Meryn wprowadza niezłe zamieszanie do ich życia, niekiedy nieskrępowanie wyrażając swoje zdanie, czy też postępując nieprzewidzianie. Oprócz tego, jak się okazuje, ludzie wymyślili pewne rozwiązanie, które tutaj również znajdują dobre zastosowanie. Można śmiało powiedzieć, że paranormalni bywają bardziej zszokowani światem ludzi niż na odwrót i nie kryją swego podziwu dla kobiet.

Jeśli chodzi o sam świat paranormalny, opiera się w głównej mierze na znanych stereotypach, praktycznie nie pojawia się nic nowego, może poza drobiazgami. Z drugiej strony jest wystarczająco składnie, że to nie przeszkadza, a także łatwo się połapać w czym rzecz. Tak czy owak, Aiden znajduje się na szczycie łańcucha społecznego i tym samym Meryn jako jego towarzyszka, co przyczynia się do wielu absurdalnych sytuacji. Wprawdzie trochę narzeka, lecz niemalże bez trudu dostosowuje się do nowej roli, odnosząc rozliczne sukcesy oraz zdobywając wpływowych wrogów. W przypadku poszczególnych postaci można jednoznacznie określić, po której stronie stoją, po prostu nie ma tu miejsca na wątpliwości. Niektóre postacie wręcz ze sobą się zlewają.

Fabularnie nieoczekiwanie okazuje się całkiem ciekawie, przynajmniej bardziej niż to wskazuje początek historii, ponieważ pojawia się tajemniczy wróg, a także pewne zaginięcia, co bez wątpienia będzie miało swój ciąg w dalszych częściach cyklu. Nie wszystkie wątki zostały rozwiązane. W takim razie niby wszystko jest jasne z tym całym podziałem na tych dobrych i złych, lecz również kryje się w tym odrobina niewiadomej, co stanowi dodatkowy plus tej książki.

A teraz nadszedł czas, aby wspomnieć o najważniejszym, gdyż bohaterzy, fabuła, wykreowany świat oraz cała reszta nie ma większego znaczenia, aczkolwiek niczemu nie przeszkadza. Inaczej mówiąc, tutaj na pierwszy plan szybko wysuwa się humor, jako że niektóre fragmenty są tak absurdalnie niedorzeczne aż niesamowicie śmieszne. Nie sposób tego dobrze streścić (choćby scenę, gdzie pięciu wojowników kupuje tampony czy to jak alfa został sterroryzowany itp.). Chwilami przypominało mi to pewną historię Alexandry Ivy, chociaż ona aż tak bardzo mnie nie rozśmieszała jak „My Commander”. W każdym razie wielce mnie to wszystko bawiło, ponieważ Alanea Alder sprawiła, że mimo wszystko poszczególne elementy pasowały do siebie, wydawały się interesujące, na swój specyficzny sposób tworząc coś niepowtarzalnego. W skrócie ujmując, komu do gustu trafi humor Alder, spędzi przyjemnie czas, zapoznając się z „My Commander”, jak prawdopodobnie z pozostałymi częściami (jeszcze nie sprawdzałam), jeśli nie, no cóż…


PS. Na obecną chwilę odnoszę wrażenie, że okładka, choć atrakcyjna wizualnie, niekoniecznie pasuje do treści, lecz nie zmienia to faktu, że przyciąga uwagę. Natomiast tytuł okazał się nieoczekiwanie przewrotny :mrgreen:

PostNapisane: 11 czerwca 2016, o 20:41
przez kejti
Na Goodreads ma ciekawe opinie :P zapisze sobie, może kiedyś się skuszę :shifty:

PostNapisane: 11 czerwca 2016, o 20:47
przez Księżycowa Kawa
Zapomniałam już, że sama miałam przejrzeć te opinie.

PostNapisane: 14 czerwca 2016, o 00:03
przez Duzzz
Nic dodać nic ująć :D Ze wszystkim się zgadzam :)

Niektóre postacie wręcz ze sobą się zlewają.

Chodzi Ci o wojowników? Jeśli tak to oni sukcesywnie zostają bardziej zarysowani i zaczynasz wyodrębniać pewne jednostki :hyhy:



To może tu wszystkiego po trochu :hyhy:
Obrazek

My Commander (Bewitched and Bewildered #1) by Alanea Alder

Nie wiem czy w kwestii pierwszego tomu jest jeszcze coś do dodania, wydaje mi się, że wszystko co znaczące już Kawa wskazała. Jednak co do humoru to dla mnie to mieszanka Ashley i Mathewson.
Ta część przypominała mi bardzo pod względem humoru, ale i relacji miedzy bohaterami "Christmas From Hell" Mathewson.
W obu książkach bohater musi się zmierzyć z bohaterką, która jest istną katastrofą :lol: Do tego obaj nie chcą wierzyć, że to one są im pisane. Jak Mathewson to współczesny tak Alder to paranormal, ale obie świetnie skonstruowały fabułę.
Alder nieźle sobie radzi z przeplataniem zwariowanych pomysłów/tekstów Meryn z poważniejszymi wątkami jakimi są nagłe zniknięcia.
Tą część zapamiętam jako: "Panowie mamy misję! Ruszamy!" Mniej więcej takie słowa padają z ust Aidena do towarzyszy kiedy to ruszają z misją kupienia tamponów.
Alder mnie położyła pomysłowością, tym jak przerysowała miesiączkowanie, jak zrobiła z kobiet, borykających się z comiesięcznymi bólami, bohaterki. :hihi:
I przy okazji, bo chyba zabrakło takiej informacji Aiden to niedźwiedź, a Meryn to człowiek.


Obrazek

My Protector (Bewitched and Bewildered #2) by Alanea Alder

Beth i Gavriel to króliczek i wampir :hihi: Niezła para co? :hihi: Alder zaskakuje nie tylko takim połączeniem, ale i historią, przeszłością Gavriela.
W tej historii wszystko toczy się dość szybko, oboje są z tego samego świata, oboje wiedzą co to znaczy znaleźć swoich partnerów więc z tym nie walczą.
Historię tych dwojga jednak jak dla mnie przysłoniła troszkę para z pierwszego tomu czyli Aiden i Meryn. Jest ich dużo, nawet miejscami miałam wrażenie, że czytam część o nich, a nie o Beth i Gavrielu. Jednak wszystko jest znowu tak urocze, tak śmieszne i tak przekonująco skonstruowane, że kupuję tę bajkę.
Dodam, że Beth nie jest wcale taka hmm nijaka na tle Meryn, ma swoje wady i zalety. Jej szafa to pewnie nie jeden mały salon, nie mówiąc o tym, że przydarzają się jej liczne upadki.
Gavriel jest przezabawny ze swoją nadopiekuńczością :lol: Najlepiej wsadziłby Beth do banki by mieć pewność, że nie upadnie, że się nie uderzy czy też przypadkowo się nie zabije.
Najlepsze sceny to kiedy Meryn podpala samochód :hihi: I... no nie mogę... zakup prezerwatyw :hihi: Aiden myśli, że dzięki nim powstają dzieci :evillaugh:
Jak do kogoś trafi poczucie humoru Alder już przy pierwszej książce to dalej jest równie dobrze i równie zabawnie, jak nawet nie lepiej.


Obrazek

My Healer (Bewitched and Bewildered #3) by Alanea Alder

Rheia i Colton to człowiek i wilk. Rheia to pani chirurg, która ma 4-letnią córeczkę. Colton zaciekawił mnie bardziej w drugiej części, byłam ciekawa kto też mu będzie pisany. Nie ma łatwo na samym poczatku, może nie dostaje tak jak Aiden po głowie, ale Rheia nie godzi się tak od razu na bycie jego partnerką, muszą się do siebie zbliżyć chodź troszkę poznać. Colton musi przełamać niepewność Rhei.
Penny to uroczy aniołek, skradła moje serducho. Musiała już wiele przejść, jest też nietuzinkowa, ale dlaczego musicie przeczytać, bo Penny to połączenie dwóch fantastycznych istot, tylko jakich :hyhy:
Nie może też zabraknąć nowych wyzwań zakupowych dla naszych wojowników. Co tym razem? PIELUCHY! :hihi:
Współczuję im dzieciom, szczególnie dziewczynkom, bo już planują ich nie wypuszczać spod skrzydeł dopóki nie skończą 400-500 lat.
Colton to jeden z moich ulubieńców. <3


Obrazek

My Savior (Bewitched and Bewildered #4) by Alanea Alder

Amelia i Darian to czarownica i wróżka(? ang. fae). Też ciekawe połączenie.
Spodziewałam się tu podobnej sytuacji co w przypadku Beth i Gavriela, ale na szczęście nie. Tu wszystko ma swoje tempo. Darian się opiera Amelii, bo jego światło gaśnie, zostało mu niewiele energii do życia.
Amelia jak się okaże ma coś wspólnego z kimś nam już znanym z poprzednich części, jest zadziorna i dopina swego. Darian nie miał z nią szans.
Zakupowa misja: Leki na migrenę.Nie powinni oni czytać ulotek :hihi:


Obrazek

My Brother's Keeper (Bewitched and Bewildered #5) by Alanea Alder

Zaczęłam piątą część, ale nie wiem czy nie będzie musiała poczekać do weekendu.


PODSUMOWUJĄC:
  • książki należy czytać w kolejności;
  • zarówno losy bohaterów, jak ich pochodzenie/relacje/rodzina/powiązania będą klarowne przy czytaniu książek w odpowiedniej kolejności;
  • intryga, która rozpoczęła się w pierwszym tomie dalej się rozwija, kolejne tomy ukazują kolejne elementy układanki, zdarzają się kolejne ataki;
  • w każdej części pojawia się dodatkowy splot wydarzeń, który później jest wspominany;
  • zakupowa misja, aktualna w każdym tomie;
  • humor obowiązkowo;
  • epilogi to niebezpieczne strony, jeśli chcesz przestać na jakiejś części nie czytaj epilogu! dobrze radzę;)

I w sumie to tyle z mojej strony. Każda część na swój sposób mi się podobała, przoduje tu postać Meryn, ale wszystko ma w sobie coś intrygującego i nie mogę oprzeć się czytaniu dalej. Pochłonęłam jedną książkę za drugą i na pewno nie spocznę póki nie wyczytam wszystkich! Dla mnie to 4 i 5 na GR. Stanowczo zawędrują na listę poprawiaczy humoru. Hmm może za wyjątkiem czwórki. Dlaczego? Cóż nie powiem, trzeba przeczytać;)

PS. Jeśli to prawda to autorka planuje 20 części!

PostNapisane: 14 czerwca 2016, o 00:34
przez Księżycowa Kawa
Okładkowo jest równomiernie i jakoś tak przyciągająco wzrok.
Tak, wojowników – tych dwóch, czyli czarodziej i elf jakoś mi się zlewali, bo niewiele było na ich temat. Też tak mi się wydaje, że potem będzie lepiej.
20? O do licha! W co ja wdepnęłam :shock: Z drugiej strony, jeśli utrzyma poziom, to czemu nie :mrgreen: Tak czy owak, jako rozrywka sprawdza się świetnie. I można się pośmiać :hahaha:

Teraz mam ogromny dylemat: „My Protector” czy też „Law Man” :mysli:

PostNapisane: 17 czerwca 2016, o 00:04
przez Duzzz
Tak napisała w jednym komentarzu, ale może żartowała :evillaugh:
I w co mnie wpakowałaś :evillaugh:

I jak drugi tom? Niezła jazda co? :evillaugh: Podpaliła już samochód?

PostNapisane: 17 czerwca 2016, o 00:28
przez Janka
To są prawdziwe powieści normalnej długości?

PostNapisane: 17 czerwca 2016, o 00:52
przez Duzzz
Mają 220-280 stron :-D

PostNapisane: 18 czerwca 2016, o 00:19
przez Księżycowa Kawa
Kto ją tam wie :evillaugh: z jej poczuciem humoru wszystko jest możliwe :hyhy:
To było naprawdę niechcący, myślałam, że skończy się na jedynce :facepalm:
Jeszcze nie doszłam do tego momentu (byłam odcięta). Na razie była tylko spontaniczna adopcja :hahaha:

Janka napisał(a):To są prawdziwe powieści normalnej długości?

Zainteresowana?

PostNapisane: 18 czerwca 2016, o 12:00
przez Janka
duzzza22 napisał(a):Mają 220-280 stron :-D

Dziękuję.
Księżycowa Kawa napisał(a):Zainteresowana?

Trochę tak. Nawet więcej niż trochę.
Jeśli kiedyś przerzucę się na czytanie po angielsku, to pierwszy tom tego cyklu może być jedną z pierwszych przeczytanych książek.

PostNapisane: 18 czerwca 2016, o 13:57
przez Księżycowa Kawa
To jest napisane prostym językiem, nie ma jakiś innowacji itp., a w pewne wyjaśnienia nawet nie wnikałam, gdyż niespecjalnie to było mi potrzebne do zrozumienia, o co biega. I tak najlepsze są dialogi :hahaha: :evillaugh:

PostNapisane: 18 czerwca 2016, o 20:05
przez Duzzz
Ja mam problem z niektórymi fantastycznymi nazwami, niekoniecznie wiem jaki powinien być polski odpowiednik.

Między innymi przez adopcję trzeba czytać po kolei, dalej będą kolejne 'rodzinne' powiązania :hihi:
Ale nie tylko dialogi są niezłe, również ich miny i gesty przy niektórych scenach :hihi:

Czytaj dalej, jestem ciekawa co powiesz na samochód i późniejsze 'zakupy' :hihi:

PostNapisane: 18 czerwca 2016, o 22:11
przez Księżycowa Kawa
Również. Jedna rasę tłumaczę jako elfy, bo mi tak wygodniej i nie chciało mi się sprawdzać. Chodzi mi o to, czy tak, czy owak, wiadomo, o co chodzi, przynajmniej mniej więcej.
Tak, była już o tym mowa przy Daphane :evillaugh:
Może już dzisiaj mi się uda, jeśli nic nie wyskoczy jak przez ostatnie dni.

I te alarmy ustawiali :rotfl:

PostNapisane: 1 lipca 2016, o 00:52
przez Duzzz
Jeszcze z tymi alarmami, a raczej pułapkami będzie świetna scenka, ale dalej :lol: Chyba w czwartej części :rotfl:

PostNapisane: 1 lipca 2016, o 18:33
przez Księżycowa Kawa
Już im trochę nie szło i Ryuu musiał to i owo prostować :hihi: Tak swoją drogą, to z Ryuu jest wielce interesująca postać. Zwykle pojawia się we właściwym momencie, aby wyprostować różne sprawy; ma w sobie pewna tajemniczość.
Reakcja Aidena na wysadzenie samochodu była zabójcza – to po prostu szczyt wszystkiego!, ale mimo to urocze :bigeyes: :evillaugh:
I tak przy okazji, gdy oni do tego Barta jak do guru czy wyroczni :hyhy: I co musiał o nich pomyśleć, gdy zachowywali się bardziej niż zielony szczypiorek :hahaha: :rotfl:

PostNapisane: 10 lipca 2016, o 18:45
przez Duzzz
Ryuu będzie jeszcze miał swoje pięć minut. Wyczuje rodzinę swojej pani, ale nic więcej nie powiem ;)

To wysadzenie samo w sobie było bombowe :evillaugh:
A potem właśnie ta wycieczka do sklepu, a następnie do jubilera :evillaugh:
Będzie jeszcze kilka scen z nim :rotfl:

PostNapisane: 17 lipca 2016, o 00:55
przez Księżycowa Kawa
Faktycznie, Ryuu to rewelacyjna postać, pełna możliwości :evillaugh:
Akurat samo wysadzenie nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, ale fakt, to było dobre, lecz dopiero reakcja Aidena to coś niesamowitego, wręcz niespotykanego :hahaha: :bigeyes:
Domyślam się :wink:

PostNapisane: 21 lipca 2016, o 22:00
przez Duzzz
Wyobrażenie sobie jego miny, kłótnia, a potem szukanie czegoś na przeprosiny, nie jestem wstanie nie śmiać się z tej sceny :lol:

PostNapisane: 22 lipca 2016, o 19:17
przez Księżycowa Kawa
:evillaugh:
A ja to co innego!
:hahaha:

PostNapisane: 22 lipca 2016, o 23:31
przez Duzzz
Świetni są :evillaugh:
Chyba wrócę sobie do tego braciszka. :rotfl: Tylko skończę jeszcze dwie, które mam na tapecie :D
I już jest kolejny tom :wesoły:
https://www.goodreads.com/book/show/278 ... y-guardian

PostNapisane: 22 lipca 2016, o 23:33
przez Księżycowa Kawa
A ja jeszcze za trzeci się nie wzięłam…
I jeszcze te przewrotne tytuły :evillaugh: :rotfl:

PostNapisane: 22 lipca 2016, o 23:39
przez Duzzz
Oj czytaj, masz jeszcze tyle dobrej zabawy przed sobą :D

PostNapisane: 23 lipca 2016, o 00:13
przez Księżycowa Kawa
Warunków nie mam...