Strona 1 z 1

Cykl Szamański (cykl) - Aneta Jadowska (wiedzmaSol)

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 15:57
przez •Sol•
Obrazek
  • Szamański Blues
  • Aneta Jadowska
  • Cykl: Cykl Szamański (tom 1)
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Data wydania: 15 stycznia 2016

Witkac. Ach ten Witkac. A właściwie Piotr Duszyński, nazwisko pasuje do niego jak ulał, bo facet ma szczęście rozmawiać z duchami ;) ba, nie tylko rozmawiać ale i też przeprowadzać je na "drugą stronę". Bohatera poznajemy w znanej wszem i wobec Heksalogii o Wiedźmie, czyli Dora Wilk w natarciu. Powiem szczerze że nie spodziewałam się że on jest taki jaki jest. Autorka pozwoliła mu się rozwinąć w jego historii, dała nam poznać całkiem fajnego gościa ;) i ogromnie liczę na to że nie uda jej się go popsuć jak popsuła swoją poprzednią bohaterkę i alter ego.

Książka Szamański Blues składa się z dwóch części, jakby opowiadań - Szamański blues i Bossanova dla szamana. Jak pierwszy tytuł ma sens tak drugi... Sorry nie.
Opowiadania są o czymś innym, są to dwie odrębne sprawy, ale płynnie przechodzą w siebie i drugie jest kontynuacją pierwszego, jeśli chodzi o losy prywatne bohaterów ;) a jak się okazuje Witkac życie prywatne wbrew pozorom ma i to łoooo bogate.

Może kilka słów o treści.
Książka zaczyna się w taki sposób że przychodzi nam na myśl Kate Daniels (Jadowska chyba lubi się inspirować Andrewsami :roll: ). Witkac przychodzi do domu utytłany we wszelkie dobro jakim dysponowały tereny podmostowe. No bo na moście w Toruniu (kto kiedykolwiek jechał przez Toruń wie o którym jest mowa) zalęgła się duszyca, wkur.... zdenerwowana znaczy, naładowana do granic negatywnymi emocjami, no bo karmiła się nimi od ludzi w korkach, no i upierdliwa. Powodująca wypadki i inne atrakcje. Witkac nie umie przeprowadzać zdalnie, musi się natrudzić malując symbole, odprawiając rytuały i inne. A symbol mógł umieścić tylko pod mostem stąd utytłanie.
Po radosnym prysznicu, jeszcze w ręczniku otwiera drzwi aby zobaczyć kto do nich dzwonił. I widzi swoją byłą, jedyną, wielką miłość Konstancję. Nawała mu lat naście temu, śledził i szukał, zgubił trop za granicą, a tu okazuje się że panna, a teraz kobieta mieszka niemal po sąsiedzku z nim. Czemu uciekła nie zdradzę, same musicie odkryć ;)

Konstancja pojawia się, bo w szpitalu w którym pracuje, na oddziale neonatologii zaczynają umierać noworodki. Na jej dyżurze, bezobjawowo po prostu gasną. A ona wyczuwa jakieś dziwne zimno wtedy, na dodatek jedno dziecko udało się odratować ale jest dziwnie nienaturalnie spokojne. Witkac dwa razy nie myśli, leci sprawdzać, diagnoza - upiór. Upiory są o tyle gorsze od duchów że te drugie są przywiązane do miejsca i dość łagodne, nie mogą też zrobić krzywdy. A upiory już mogą i najczęściej robią bo są naładowane negatywną energią, muszą mieć też przedmiot ogniskujący i tylko jak się go odpowiednio wypreparuje to upiór idzie precz. Nie powiem kto i czemu, jak to z tym upiorem bo dla mnie była to niezła niespodzianka i zaskoczenie ;)
Czytałam pewne sceny wieczorem w łóżku, potem miałam wielki problem żeby z pokoju wyjść do łazienki bo stracha sobie napędziłam ;) naprawdę działa na emocje.
Tylko ostrzegam, dla osób które są bardzo wrażliwe na krzywdę dzieci to może być trudne przeżycie. A i mamy retrospekcję delikatną i baaardzo mroczną.

Następnie płynnie przechodzimy do Bossanovej dla szamana. Tu głównym wątkiem są dziwne bebeszaste duchy (takie z flakami na wierzchu, anomalia, bo duch nigdy nie wygląda jak w chwili śmierci) które toczą się w okolicy Witkaca. Początkowo nieszkodliwe, ale jednak wiadomo że coś na niego dybie. Pojawia się Katia, Konstancja też się przewija, panie nie darzą się wielką sympatią ale trójkąta miłosnego nie ma ;) mimo wszystko Witkac i Katia sami rozumieją że jednak nie są dla siebie stworzeni i pozostają w przyjaźni. Bardzo dobrze jest to ukazane i przyjemnie się o nich czyta ;)
A ogólnie to Witkac się komuś naraził, niechcący i kompletnie przypadkiem - zwyczajnie ma moce które ta osoba chciała mieć na wyłączność. No i się mści.
Pojawia się też Dora, na którą Witkac mówi Ti, za co.... Mało ma imion? Ale o dziwo Dora w tej książce nie drażni, jest jej dosłownie jak na lekarstwo i całe szczęście. Pojawia się bo jest potrzebna, mogę to z czystym sumieniem powiedzieć, nie jest wepchnięta na siłę.
W tym opowiadaniu niestety było coś czego strasznie i okrutnie nie lubię - krzywda zwierząt. Ściskało mnie w środku, cierpiałam, ale przeczytałam. I chyba przez to uznaję tę część za słabszą.

Poza tym mamy jeszcze Kurczaczka (ksywy nadawane przez Jadowską mnie kiedyś wpędzą do grobu :facepalm: ), kim jest nie powiem, ale wprowadza niezłą dawkę humoru. Mamy też Sępa - ducha opiekuńczego Witkaca, trochę przypomina mi on Kojota z Bluesu Kojota Moore'a, nie wiem czy była inspiracja czy nie ;) ale też postać humorystyczna i taka pozytywno negatywna. Znaczy pomaga, ale jest upierdliwy, obleśny i lekko wrednawy :P
Ale pomaga, bo Witkacowi grozi przejście Rytuału na szamana. Każdy przechodzi ale ten jako świadomy jak to wygląda nie pała entuzjazmem. Przeżycie dokonuje sie w Eterze, czyli duchowe jest, ale ofiara odczuwa jak fizyczne. Chodzi o to że duchy Przedwieczni szukają w delikwencie podwójnej kości, która zaświadczy że jest szamanem. Szukają organoleptycznie. Szczegółów oszczędzę, doczytacie sobie.

A ogółem? Lepiej jak Heksalogia. Serio, o wiele fajniej się czyta, bohaterowie nie są wyidealizowani, liczę też że Jadowskiej nie przyjdzie do głowy by zrobić z Witkaca supermana. Sorry ale chudy jak szczapa i wysoki gość pod 40 to nie jest materiał na bóstwo. Jest naprawdę fajnym i dającym się szybko polubić bohaterem i oby tak zostało.
Czy polecam? Owszem ;) czy można niezależnie? Myślę że tak, ale najlepiej się zrobi jak przeczyta się po Dorze jednak ;) albo chociaż po dwóch tomach Dory. Są spoilery, odniesienia, no i kwestia tego że w Heksalogii poznajemy postacie drugoplanowe i samego szamana. Ale decyzja należy do Was ;)

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 17:20
przez szuwarek
już mam na czytniku :-)

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 17:22
przez •Sol•
koniecznie powiedz jak Ci się podobało jak już zaliczysz ;)

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 18:06
przez Szczypta_Kasi
Ojej, te noworodki mnie trochę odstraszają.
Strasznie nie lubię książek ani filmów gdzie takie maleństwa umierają, albo kobiet w ciąży który giną.
Od razu aż mam dreszcze przez kręgosłup na samą myśl.

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 18:11
przez •Sol•
nie tylko o cierpieniu noworodków jest tam mowa, ale nie masz scen w trakcie, z opisem szczegółowym tylko relację post factum i nie ma dramatycznych scen.
Ale i tak wolałam ostrzec ;)

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 18:29
przez Szczypta_Kasi
To się zastanowie. Dla mnie wszystko może być. Gre o tron przeczytałam całą. Ale noworodków nie zdzierżę.

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 19:09
przez •Sol•
napiszę dokładniej a Ty sama zadecydujesz czy chcesz wiedzieć czy nie ;) a potem czy przeczytasz ksiażkę czy jednak nie ;)
Spoiler:

i na ten temat to tyle ;)

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 20:21
przez Szczypta_Kasi
Oj to nie ma tak źle. Tyle to mogę przetrwać.

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 20:24
przez •Sol•
nie w kwestii noworodków nie jest źle ;)
Spoiler:

PostNapisane: 7 kwietnia 2016, o 20:27
przez Szczypta_Kasi
To wpisuję na listę do przeczytania.

PostNapisane: 8 kwietnia 2016, o 01:18
przez phantera onca
Mam pytanie- trochę może głupie ale i tak zadam- czy to jest chociaż trochę podobne do Szamanki? :smile:

PostNapisane: 8 kwietnia 2016, o 09:15
przez •Sol•
nieee ;)
zupełnie inna bajka, ale myślę że może Ci się podobać. Są opisy rytuałów, za co wielki plus, jest niezły klimat, dobre opisy i się dzieje. Także powinnaś lubić ;)

PostNapisane: 8 kwietnia 2016, o 12:47
przez phantera onca
Zobaczymy :smile:

PostNapisane: 15 października 2017, o 15:29
przez •Sol•
Obrazek

  • Szamańskie Tango
  • Aneta Jadowska
  • Cykl: Cykl Szamański (tom 2)
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Data wydania: 13 września 2017


Zdecydowanie jestem pod wrażeniem. Po poprzedniej książce Autorki – Dziewczynie z dzielnicy Cudów trochę się pogniewałyśmy, miałam obawy że znów zaserwuje mi same powtórki z innych serii okraszone idealną postacią kolejnego wcielenia Mary Sue. Tu byłby to Marian Sue (Very :hyhy: ) ale nadal ideał. Ale nie. Witkac nadal jest sobą.
Nadal jest niemłodym już gościem, nie nastolatkiem, z problemami, zbyt chudym by na niego lecieć, zbyt porąbanym by ktoś chciał się od tak zaangażować. Ale nadal jest świetnym przyjacielem. No i zaczyna być ojcem, nastolatki, w której to roli daje z siebie wszystko. Naprawdę.

A za to rzeczona nastolatka… Broi, psoci i sprowadza apokalipsy. Ją się powinno skrępować i poczekać aż zmądrzeje, bo to co ta dziewczyna wyrabia… Obłęd ;)
O dziwo nie mogę powiedzieć że autorka tworząc ją przesadziła. 15 lat to wiek brawury i ułańskiej fantazji, a gdy się do tego ma zdolności które rówieśnikom się nie śniły, można dać jazzu rodzicom podwójnie. Co też Wiktoria ambitnie czyni. No bo przecież najlepiej udowodnić swoją nieomylność i umiejętności prawie udanym opętaniem całego miasta nie?
Cóż to by było gdyby nie ojciec i Sęp.

A właśnie. Sęp. Poznajemy go na końcu pierwszego tomu. Sęp wkurza i irytuje, niemal się go nie lubi. A tu… Poznajemy go wraz z Witkacym i coraz mocniej się okazuje że nic nie jest takie na jakie wygląda. Sęp to bardzo ciekawa postać, złożona. Zbierająca od zarania dziejów cięgi za swojego brata (postać Kojota, dla mnie jedno z wielu udanych nawiązań) i będąca kozłem ofiarnym całej porypanej rodzinki. Rzeczoną rodzinkę poznajemy i są to znów barwne postacie. O bardzo różnorodnych charakterach. Pozornie czarno białe, ale jednak odcienie szarości (nie grejowe :D) się pojawiają.

O nawiązaniach może teraz słów kilka, bo jak na ogół się wściekam że pani Anetka zżyna tak tu jestem zachwycona. Dziwne nie? :P
Pierwsze co to właśnie postać Kojota. Taki zbój szkodnik Kojot, indiański bożek, bo tu też z Indianami mamy do czynienia, występuje w książce Christophera Moore – Blues Kojota. I naprawdę miałam wrażenie że oboje autorów pisze o tej samej postaci ;) ciekawa jestem czy Jadowska czytuje Moore’a…
Kolejne – Harry Potter. Szok nie? Ale jednak. Pamiętacie jak Harry wybierał swoją różdżkę? Że ta jedyna na niego czekała, że jest mu pisana i jak ją dotknie to będzie wiedział?
Tutaj jest wykorzystana metoda z przeznaczeniem przedmiotu dla danego człowieka. I nie, nie zarzucam zżynania bo to moglo skojarzyć się tylko mnie. Jednak magia ma jakieś swoje prawa i zwyczajnie to tu pasuje. Jakie to przedmioty nie zdradzę, zbyt kluczowe dla fabuły ;)

Kolejna rzecz to już tak luźno ;) pod koniec jest mowa o jednym z Przedwiecznych, czyli członków rady która zajmuje się inicjacją nowych szamanów, I ten najmłodszy, Wędrowiec, umarł w erze naszych Hipisów, rock’n’rolla i narkotycznych zjazdów. W wieku…Niepełnych 28 lat. Od razu miałam przed oczami tak zwany ‘Klub 27’.

Są też problemy Witkaca w pracy – coś się kończy coś się zaczyna… Że tak tajemniczo powiem ;)
No i zbliża się rytuał odnalezienia kości szamańskiej… Ten którego nasz bohater tak bardzo się bał. Tak, jest dokładnie opisany, ze szczegółami, inicjacja jest solidna ;)

Pojawia się też nasza stara znajoma Dora Wilk. Komediowo i powiedziałabym Jadowska sama się troszkę z niej śmieje. Z jej kompleksu bogini, superbohaterki, zbawczyni świata. Bardzo fajnie jej to wychodzi i taką Dorę to ja lubię.
Taką ludzką, z owsikami w tyłku, nieumiejącą wysiedzieć na wcześniej wspomnianym i taką ludzką. Normalną.

Na koniec wspomnę o jednej jedynej rzeczy która mnie wkurzała. Kurczaczek. Nie postać, tylko ksywa. No tak mnie to gryzie w oczy… Bo w książce mięsem rzuca i Witkac i Sęp, parę innych osób też, i to tak solidnie. A tu nagle strzał z tyłka – Kurczaczek. Tak bardzo to nie pasuje do klimatu i języka jakim pisana jest książka, bo warto wspomnieć jest męsko, twardo, ostro, że… Brak słów.

Ogólnie to bardzo, bardzo polecam. Po Szamańskim Bluesie zdecydowanie. Ale on jest równie wart poznania.
Dla mnie to najlepsza książka autorki. I jej zakończenie jednoznacznie daje nadzieję na kontynuację. Oby jednak prędzej i nie trzeba było tyle czekać.
Było super.