Wampirze serce - J.R. Ward (KatiaBlue)
Napisane: 29 marca 2015, o 22:39
Postanowiłam powrócić do popularnej serii o wampirach pod tytułem Bractwo Czarnego Sztyletu autorstwa amerykańskiej pisarki Jessicki Bird znanej bardziej pod pseudonimem J.R. Ward. Tytułowe Bractwo jest tajną organizacją, zajmującą się obroną rasy wampirów przed Korporacją Reduktorów, której celem jest ich eksterminacja. Członkowie Bractwa są zazwyczaj potężnymi, agresywnymi i uzdolnionymi w sztukach walki wampirami. Na czele zespołu stoi Ghrom - niebezpieczny i seksowny członek pierwszej rodziny.
Po przeczytaniu trzech pierwszych części serii byłam zachwycona poznanym światem. Miałam również jedno podejście do czwartej części, czyli omawianego Wampirzego serca, jednak nie mogłam go zaliczyć do udanym. Po kilkudziesięciu stronach porzuciłam książkę, zmęczona głównym bohaterem. Butch O'Neal to wyjątkowo natrętny i nieprzyjemny policjant, którego poznaliśmy w pierwszej części cyklu. Był on przyjacielem Elizabeth Randall, młodej półwampirzycy, partnerki wspomnianego wcześniej Ghroma. Próbował on zdobyć serce Beth, co okazało się niewykonalne, gdyż ta znalazła miłość swojego życia w liderze Bractwa. Mimo braku szans u Randall nie pożegnaliśmy bohatera po jego miłosnej klęsce. Mogliśmy obserwować go w kolejnych częściach serii, w których Butch stał się towarzyszem broni wampirów, pomocnikiem w ich walce z Korporacją Reduktorów, a także zauroczył się w pięknej arystokratycznej wampirzycy Marissie, byłej krwiczce Ślepego Króla. To właśnie ich historię opowiada Wampirze serce.
Po smutnym rozstaniu w poprzedniej części zarówno Marissa jak i Butch nie mogą dojść do siebie. Wampirzyca odmawia dokrwienia się z żyły swojego przyjaciela - Mortha, a policjant niszczy sobie wątrobę w lokalu tego właśnie wampira. Pewnej nocy Butch zauważa Reduktorów atakujących cywila, więc rusza na pomoc niewinnemu dziecku nocy. Decyzja ta kosztuje go dwanaście godzin ciężkiego przesłuchiwania i tortur, podczas których nie zdradził druhów z Bractwa. Sam Nadreduktor Omega zostawia w ciele policjanta cząstkę siebie, która powoli go wyniszcza. Gdyby nie szybka reakcja Vrhednego i troskliwa opieka Marissy i jej brata Aghresa prawdopodobnie nie czytalibyśmy więcej o Brianie O'Nealu. Jednak udaje mu się wyjść z ciężkiego stanu i postanawia walczyć o uczucia Marissy i wieczne życie u jej boku.
Strasznie długo obawiałam się tej części. Prawdopodobnie zdążyłyście już usłyszeć, że nie darzę Butcha dobrymi uczuciami. Właściwie to bardzo denerwował mnie w trzech poprzednich częściach i w mojej wyobraźni jest bardzo nieciekawym typkiem. A czytać o nim w jego własnej części serii? No chyba nie... Ale za bardzo mnie kusiło to co potem, więc chwyciłam Wampirze serce, zacisnęłam zęby i ruszyłam. Prawdę mówiąc, gdy przebrnęłam przez ten kawałek, który miałam już możliwość przeczytać, szło mi całkiem nieźle. Butch był umierający... Czego chcieć więcej? Dobra, a tak na poważnie to zaczęło się robić ciekawie i mało mnie już obchodziła moja uraza do gliniarza. Wtedy zaniepokoiło mnie
coś innego, a mianowicie Vrhedny i jego dziwny stosunek do Butcha. I mimo tego, że "ciupciał" sobie z dziewczynami, miałam obawy, że jest trochę ciepławy. Te tęsknie spojrzenia, zazdrość o Marissę... Na szczęście zostałam uspokojona w tej kwestii. Muszę przyznać, że polubiłam ociupeńkę gliniarza. Był taki czuły i kochający względem Marissy, a gdy wyleciał z wyznaniem, że jest zaszczycony oddaniem się wampirzycy w jego ręce, już wcale nie mogłam utrzymać fochów w garści.
Widzieliście kiedyś ubikacje udekorowane na wzór jaj Faberge? Bo mnie to rozwaliło podczas lektury i chciałabym zobaczyć takiego na własne oczy
Po przeczytaniu trzech pierwszych części serii byłam zachwycona poznanym światem. Miałam również jedno podejście do czwartej części, czyli omawianego Wampirzego serca, jednak nie mogłam go zaliczyć do udanym. Po kilkudziesięciu stronach porzuciłam książkę, zmęczona głównym bohaterem. Butch O'Neal to wyjątkowo natrętny i nieprzyjemny policjant, którego poznaliśmy w pierwszej części cyklu. Był on przyjacielem Elizabeth Randall, młodej półwampirzycy, partnerki wspomnianego wcześniej Ghroma. Próbował on zdobyć serce Beth, co okazało się niewykonalne, gdyż ta znalazła miłość swojego życia w liderze Bractwa. Mimo braku szans u Randall nie pożegnaliśmy bohatera po jego miłosnej klęsce. Mogliśmy obserwować go w kolejnych częściach serii, w których Butch stał się towarzyszem broni wampirów, pomocnikiem w ich walce z Korporacją Reduktorów, a także zauroczył się w pięknej arystokratycznej wampirzycy Marissie, byłej krwiczce Ślepego Króla. To właśnie ich historię opowiada Wampirze serce.
Po smutnym rozstaniu w poprzedniej części zarówno Marissa jak i Butch nie mogą dojść do siebie. Wampirzyca odmawia dokrwienia się z żyły swojego przyjaciela - Mortha, a policjant niszczy sobie wątrobę w lokalu tego właśnie wampira. Pewnej nocy Butch zauważa Reduktorów atakujących cywila, więc rusza na pomoc niewinnemu dziecku nocy. Decyzja ta kosztuje go dwanaście godzin ciężkiego przesłuchiwania i tortur, podczas których nie zdradził druhów z Bractwa. Sam Nadreduktor Omega zostawia w ciele policjanta cząstkę siebie, która powoli go wyniszcza. Gdyby nie szybka reakcja Vrhednego i troskliwa opieka Marissy i jej brata Aghresa prawdopodobnie nie czytalibyśmy więcej o Brianie O'Nealu. Jednak udaje mu się wyjść z ciężkiego stanu i postanawia walczyć o uczucia Marissy i wieczne życie u jej boku.
Strasznie długo obawiałam się tej części. Prawdopodobnie zdążyłyście już usłyszeć, że nie darzę Butcha dobrymi uczuciami. Właściwie to bardzo denerwował mnie w trzech poprzednich częściach i w mojej wyobraźni jest bardzo nieciekawym typkiem. A czytać o nim w jego własnej części serii? No chyba nie... Ale za bardzo mnie kusiło to co potem, więc chwyciłam Wampirze serce, zacisnęłam zęby i ruszyłam. Prawdę mówiąc, gdy przebrnęłam przez ten kawałek, który miałam już możliwość przeczytać, szło mi całkiem nieźle. Butch był umierający... Czego chcieć więcej? Dobra, a tak na poważnie to zaczęło się robić ciekawie i mało mnie już obchodziła moja uraza do gliniarza. Wtedy zaniepokoiło mnie
coś innego, a mianowicie Vrhedny i jego dziwny stosunek do Butcha. I mimo tego, że "ciupciał" sobie z dziewczynami, miałam obawy, że jest trochę ciepławy. Te tęsknie spojrzenia, zazdrość o Marissę... Na szczęście zostałam uspokojona w tej kwestii. Muszę przyznać, że polubiłam ociupeńkę gliniarza. Był taki czuły i kochający względem Marissy, a gdy wyleciał z wyznaniem, że jest zaszczycony oddaniem się wampirzycy w jego ręce, już wcale nie mogłam utrzymać fochów w garści.
Widzieliście kiedyś ubikacje udekorowane na wzór jaj Faberge? Bo mnie to rozwaliło podczas lektury i chciałabym zobaczyć takiego na własne oczy